Gigantyczne gacie Obeliksa (Michel Pastoureau, „Diabelska materia”)

Diabelska materia
Zawsze w podziw wprawiała mnie pomysłowość historyków zachodnich, a szczególnie francuskich, w wymyślaniu tematów badań. Nieskrępowani żadnym ideologicznym gorsetem i dysponujący niemal nieograniczoną bazą źródłową mogą sobie pozwalać na dowolne fantazje. Historia histerii? Gilotyny? Miłości macierzyńskiej? Żaden problem. Zajęcie się dziejami pasków i pasiastych tkanin doskonale się w tę tendencję wpisuje.

Zdaniem Michela Pastoureau w średniowieczu szaty w paski miały charakter dyskryminujący – ubierano w nie heretyków, błaznów, trędowatych czy prostytutki. Mogło to mieć związek z błędnym odczytaniem starotestamentowego zakazu wdziewania strojów zrobionych z dwóch rodzajów przędzy, co zamieniono w tkaniny w dwóch różnych kolorach. Można też tu jednak dostrzec wyraz niechęci ludzi średniowiecza do pasków jako takich, gdyż zaburzały one widzenie, nie pozwalały odróżnić figury od tła, wprowadzały zamęt i niepokój – a stąd już tylko krok do stwierdzenia, że szatan musi lubić paski. Stopniowo paski jednak oswajano, odbierając im nieco diaboliczności, wkroczyły one też do domów zwyczajnych ludzi – choćby pod postacią liberii służących, jako symbol podporządkowania. W naturalny sposób przeszły też na mundury, sztandary i flagi – dzięki czemu pozwalały wskazywać pozycje osób wewnątrz grupy i określać przynależność. Okres powszechnej mody na paski to przełom XVIII i XIX wieku, gdy zagarnia je dla siebie rewolucja; najpierw amerykańska, która umieszcza je na fladze Stanów Zjednoczonych, potem francuska. W czasach nam współczesnych paski są wszędzie i zależnie od kontekstu nadal mogą odgrywać rolę negatywną, jak choćby na więziennych pasiakach. Jednak już umieszczone na dziecięcych ubrankach znamionują wesołość i zabawę (a przy okazji mają walor praktyczny, gdyż na pasiastym mniej znać brud). Stroje klownów czy komików też są pasiaste, by budzić rozbawienie (w takim właśnie celu Obeliks nosi swoje „gigantyczne gacie w pionowe biało-niebieskie pasy”).
Wywody autora są interesujące, aczkolwiek nadużywa on słów w rodzaju „semiologia” i „transgresja”, zapewne po to, by nikt nie pomyślał, że się dobrze bawił przy pisaniu swojej książeczki. Można się też zastanawiać, czy Pastoureau nie posunął się za daleko w śledzeniu głębokiej symboliki pasków. Bo jak potraktować stwierdzenie, że pościel czy piżamy w paski mają nas chronić w nocy, „kiedy leżymy biedni i bezbronni, przed złym snem i zakusami Szatana”, stanowiąc rodzaj krat lub klatek? Mimo to rzecz czyta się nieźle i szybko, ale nie może być inaczej, gdyż „pasek jest tak dynamiczną strukturą powierzchni, iż można ją przebiec tylko pędem”.
Szczerze mówiąc, spodziewałem się więcej historii pasków, a mniej abstrakcyjnych rozważań o ich odniesieniach kulturowych. Niewątpliwie jednak książka przyczyniła się do wyjaśnienia jednej z tych tajemnic wszechświata, które gnębią wszystkich rodziców. Chodzi o przyspieszone znikanie dziecięcej pasty do zębów. A to oczywiście wina pasków:
Wychodząca z tubki biała pasta w czerwone paseczki na obrzeżu jest niezwykle efektowna i skutecznie zachęca do mycia zębów. Paseczki podkreślają higieniczny charakter pasty […]; wydaje się, że przez te paseczki pasta szybciej wychodzi z tubki, jest wesoła i apetyczna, a mycie zębów zamienia się w zabawę. Chciałoby się zjeść tę białą pastę w czerwone paseczki i faktycznie zużywa się jej więcej niż zwykłej pasty. Tubki opróżniają się szybciej, bo dzięki paseczkom mycie zębów nie jest już obowiązkiem, tylko przyjemnością, więc kładzie się na szczotkę więcej pasty.
Michel Pastoureau, Diabelska materia. Historia pasków i tkanin w paski, tłum. Maryna Ochab, Oficyna Naukowa 2004.
(Odwiedzono 358 razy, 1 razy dziś)

11 komentarzy do “Gigantyczne gacie Obeliksa (Michel Pastoureau, „Diabelska materia”)”

  1. A jednak wstrzymam się jeszcze z kupnem, poczekam na całą trylogię „w kropki, w paski i w krateczki” w jakimś megapaku :P

    Myślałam do tej pory, że „gigantyczne gacie Obeliksa” to przemyślany zabieg modystyczny (automatyczna korekta twierdzi, że nie ma takiego słowa; a salony modystyczne? a modystki dawne?), mający na celu optyczne wyszczuplenie tego i owego w ciele bohatera przy pomocy tych pionowych pasów! A naiwne stylistki nadal nie wiedzą, że zamiast wysmuklać – bawią :)

    PS. Swoją drogą, mało kto czytał moją teorię spiskową w komentarzach i wszyscy naiwnie żądają „Emmy”, nie zdając sobie sprawy, że teraz będzie czekała bidulka najdłużej ;)

    Odpowiedz
  2. Książkowo, w komentarzu pod „Szykarną programą lutową” wyjawiłam moje rewolucyjne wnioski z obserwacji. Zacofany w lekturze ma widać miękkie serce i książki pomijane w głosowaniu nagradza z iście biblijną sprawiedliwością czyli ostatni będą pierwszymi ;)
    Pozdrawiam

    Odpowiedz
  3. Niesamowity pomysł na książkę, w pierwszej chwili myślałam, że to literacki żart!
    Ciekawe, czy autor uwzględnił czarno-białe krawaty Ciechowskiego i Republiki.
    No i dowiedziałam się, dlaczego lubię piżamy w paseczki i że nie ma nic niezdrowego w mojej fascynacji dwukolorową pastą do zębów. :)

    Odpowiedz
  4. Autor nie uwzględnił kolorytu polskiego:) Natomiast krawaty Samoobrony podpadałyby według niego pod tę samą kategorię co szlabany kolejowe: ostrzeżenie, żeby się trzymać z daleka:) A książka jest serio, może nawet przesadnie.

    Odpowiedz
  5. :D Będę teraz przykładać większa wagę do tego rodzaju tkanin ;)

    A co do głosowania – mogę zagłosować na to, co mi zaproponujecie, bo nie mam żadnych preferencji, a głosu jeszcze nie oddałam ;)

    Odpowiedz

Odpowiedz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.