Wycieczka do egzotycznego kraju

Wydany przez Krytykę Literacką zbiór reportaży z czasów schyłkowego PRL-u wprowadził mnie jednocześnie w świat doskonale znany, z którym stykałem się na co dzień jako uczeń podstawówki, i w świat, który pozostawał daleki od moich dziecięcych doznań i obserwacji. Niby wszystko jest znajome: szare ulice, zmęczeni i źle ubrani ludzie, kolejki, braki w zaopatrzeniu, wydeptywanie ścieżek w urzędach, ale w tej scenografii rozgrywają się wydarzenia, o których nie mogłem mieć pojęcia – a gdybym nawet o nich wiedział, to pewnie nie zaprzątałbym sobie nimi głowy.
A są tutaj przedstawione sprawy i wydarzenia, które jeszcze po latach robią wrażenie. Weźmy choćby historię młodej dziewczyny z małego miasteczka, która urodziła czarnoskórego syna. Pod naciskiem rodziny i otoczenia matka wyrzekła się go, skazując na pobyt w domu dziecka. Po pewnym jednak czasie – pod wpływem tej samej rodziny i otoczenia – zaczęła się starać o jego odzyskanie, napotykając na niezrozumiały opór dyrektora placówki wychowawczej. Albo opowieść o zamianie dzieci w prowincjonalnym szpitalu, która wyszła na jaw zupełnym przypadkiem – i nie zainteresowała nikogo poza pokrzywdzonymi rodzinami i czyhającymi na sensację dziennikarzami. Wszystkie odpowiedzialne za sprawę i jej wyjaśnienie instytucje umyły po prostu ręce. Zresztą bezwład urzędów stał się też przyczyną dziecięcej tragedii – sąd odebrał matce małego chłopca i przyznał opiekę nad nim ojcu, który miał mu jakoby zapewnić lepsze warunki rozwoju. Zapewnił – ale niezrównoważoną macochę, która zakatowała dziecko.
Reporterzy interesowali się jednak nie tylko takimi dramatami. Śledzili też nowe zjawiska obyczajowe, jak choćby wczasy dla samotnych rolników, podczas których kawalerowie mieli poznawać życiowe partnerki, czy rozwój ruchu naturystów (uwieczniony w przeboju Zbigniewa Wodeckiego). Mamy też między innymi portret zbiorowy warszawskich prostytutek (przypuszczam, że po kilku uzupełnieniach byłby on aktualny i dziś) i wyznania kobiety urodzonej w ciele mężczyzny – jej dążenie do zmiany płci rozbijało się o niezrozumienie lekarzy i urzędników. Mnie szczególnie się podobała opowieść o kobiecie krążącej nieustannie między Argentyną i Polską, która w żadnym z tych krajów nie potrafiła zagrzać miejsca i żyła wiecznie rozdarta pomiędzy wytęsknioną ojczyzną a zapewniającą stabilizację krainą za oceanem.
Wszystkie teksty znakomicie się czyta, życiowe historie wciągają, budzą oburzenie lub bawią, a każda z nich pokazuje jakiś mało znany wycinek peerelowskiej rzeczywistości – zabitą dechami prowincję, dom małego dziecka, turnus wczasowy, warszawski pigalak. Dla mnie było to uzupełnienie własnych wspomnień o tamtych latach, dla młodszych będzie to zetknięcie się z obliczem PRL-u, którego nie znajdą w podręcznikach historii, wycieczka do egzotycznego kraju, pełnego absurdów i nieznanych już dziś problemów, w którym jednak ludzie próbowali – mimo wszystko – żyć normalnie.
Mulat w pegeerze. Reportaże z czasów PRL-u, red. Krzysztof Tomasik, Wydawnictwo Krytyki Politycznej 2011.
Za przesłanie książki dziękuję Wydawnictwu Krytyki Politycznej.
(Odwiedzono 291 razy, 1 razy dziś)

16 komentarzy do “Wycieczka do egzotycznego kraju”

  1. No no no, te historie, które przytoczyłeś, wciągnęły mnie na chwilę. Szczególnie ta o mulacie… Ja PRLu nie pamiętam, ale wspomnienia rodziców są tak żywe, że czasy są mi, hmmm, „znane”.

    Odpowiedz
  2. @ZWL Ja to golasów pamiętam z Kryspinowa. Jak przed miejscowymi uciekali, błyskając księżycową bielą zadków, prosto przez łany zboża rosnące w pobliżu zalewu :)

    Odpowiedz
  3. Pomysł na tę książkę kojarzy mi się z „Gottlandem” Szczygła, ale w „Mulacie…” może być jeszcze ciekawiej, bo reportaże napisali ludzie zanurzeni w tamtą siermiężną rzeczywistość. Mam nadzieję, że kiedyś je przeczytam, zapowiadają się bardzo ciekawie.

    Odpowiedz
  4. Z Gottlandem niewiele to ma wspólnego, moim zdaniem, ale siermiężność wygląda z każdego kąta. Ciekawe jest za to całkowite wypranie, zapewne przez samych autorów, tych tekstów z jakichkolwiek odniesień politycznych, chyba dosłownie raz pojawia się marginalnie sekretarz partii, i to stopnia gminnego:)

    Odpowiedz
  5. Z dzieciństwa pozostały mi w pamięci odpryski o „innych” z czasów PRL-u, na szczęście to nigdy nie były dramaty.
    W mojej mieścinie była mulatka – o jej matce opowiadano niestworzone historie. O pewnym małżeństwie regularnie jeżdżącym do Chałup mówiono zawsze z przekąsem. Ale były to również takie czasy, kiedy osoby bez pary były postrzegane w towarzystwie za odszczepieńców i usilnie próbowano je swatać;)

    A książka już od jakiegoś czasu mnie interesuje;)

    Odpowiedz

Odpowiedz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.