„Ta kobieta piekło nosi ze sobą” (Maria Kuncewiczowa, „Cudzoziemka”)

„Cudzoziemka” Marii Kuncewiczowej to znakomity portret kobiety nieszczęśliwej, tak zajadłej w swej złości na świat i ludzi, że życie wszystkich chciałaby uczynić takim samym piekłem jak to, które ją dręczy.

Róża, zdradzona przez swą pierwszą miłość, rozgoryczona zmarnowanym talentem muzycznym, zagniewana z powodu wyrwania z Rosji, gdzie się urodziła i wychowała, i przeniesienia do Polski, gdzie uważana była za cudzoziemkę i czuła się cudzoziemką, odczuwa pragnienie zemsty za swój ból i porażki. Niewierny Michał w jej oczach reprezentował nie tylko cały ród męski, który należało deptać i cynicznie wykorzystywać, ale także polskość, którą odrzucała i z której szydziła. Swego męża, Adama, traktuje z pogardą, niecierpliwią ją i drażnią jego czułości, irytuje brak zaradności i ambicji. To Róża wymusza na nim, by przyjmował kolejne stanowiska – a potem wypomina mu, że wszystko zawdzięcza wyłącznie jej, że gdyby nie ona, pracowałby w prowincjonalnej szkole za marną pensyjkę. Rodzina żyje w stałym lęku przed rozgniewaniem matki, urażeniem jej – Róża dostaje wtedy ataków nerwowych, zamyka się, nie bierze udziału w życiu rodziny. Wzbudza tym w mężu i dzieciach tak ogromne poczucie winy, że szybko się uczą odgadywać jej pragnienia, zamiary, zaspokajać kaprysy. Wychowane w takiej atmosferze dzieci nie uwalniają się od matki nawet jako dorośli ludzie. Na syna przelała swe pragnienia i plany, skutecznie odstręczyła go od kobiet – Władyś bał się, że trafi na dziewczynę podobną do Róży. Lękał się matki, a równocześnie fascynowała go jako istota tajemnicza i wroga. W skrytości marzył o kobiecie czułej i uległej, wręcz nijakiej i z taką się ożenił. Róża zatruła też dzieciństwo córki, niekochanej, odrzucanej, odcinanej od świata – Marta zbyt przypominała Róży ojca, za dobre miała z nim stosunki, nazbyt się kochali. Udało się to zepsuć, nieodwracalnie zmienić, zagarnąć dziewczynę dla siebie.
„Ta kobieta piekło nosi ze sobą” – skarży się żona Władysława, której teściowa zatruwa życie. Z każdą przeczytaną stroną zapuszczamy się coraz głębiej w to piekło lęków, uprzedzeń, marzeń i ambicji z poprzetrącanymi skrzydłami. Obserwujemy Różę w różnych momentach jej życia – w przeszłości i teraźniejszości, z każdą stroną lepiej wnikamy w jej motywy, poznajemy kolejne elementy biografii, przeżycia drobne i bardziej znaczące, które kazały jej postępować tak, a nie inaczej.
„Cudzoziemka” zrobiła na mnie duże wrażenie. Róża wzbudzała niechęć, później politowanie, ani odrobiny sympatii czy współczucia. Sympatii i współczucia nie wzbudziły też we mnie pozostałe postacie: mąż, syn, córka – manipulowane, dostosowujące się do każdego kaprysu Róży, uległe, zgadzające się na pogardę i złośliwości, jakich im żona i matka nie szczędziła. Słabiej według mnie wypadło zakończenie, gdy bohaterka spojrzała w otchłań własnej nienawiści do ludzi i świata – i sama się jej przeraziła, pojęła ogrom krzywdy, jaką wyrządziła i sobie, i innym. Zmiana tonu powieści jest zbyt raptowna, trudno było mi się przestawić z Róży kłującej na Różę próbującą pogodzić się ze światem, drażnił też trochę melodramatyczny ton ostatnich scen.
Mimo to powieść Marii Kuncewiczowej jest świetna, nasycona gwałtownymi emocjami, wzbudza takież reakcje u czytelnika – raz chce się udusić Różę, raz potrząsnąć jej najbliższymi, którzy ulegając żonie i matce, skrzywdzili i ją, i siebie. Bez wątpienia jest to jeden z najlepszych portretów kobiecych w literaturze polskiej, wnikliwy, ostry, zaskakująco nowoczesny, a przecież powieść ukazała się ponad 85 lat temu – czas jej nie zaszkodził.
Maria Kuncewiczowa, Cudzoziemka, Wydawnictwo Lubelskie 1989.
 
(Odwiedzono 599 razy, 11 razy dziś)

36 komentarzy do “„Ta kobieta piekło nosi ze sobą” (Maria Kuncewiczowa, „Cudzoziemka”)”

  1. Przepiękna recenzja przepięknej książki!
    We mnie zakończenie nie wywołało sprzeciwu – Róża była osobą tak nieprzewidywalną, że właściwie wszystko mogło się zdarzyć. :)
    Jako ciekawostkę dorzucę, że „Cudzoziemka” była jedną z najczęściej wydawanych za granicą powieści polskich – do 1989 r. przełożono ją na 15 języków, a edycję włoską wznawiano 6 razy. :)
    Zaskoczyło mnie to, że sama Kuncewiczowa nie uważała „Cudzoziemki” za arcydzieło, najwyżej ceniła „Leśnika”.

    Odpowiedz
  2. A mi mimo wszystko było żal Róży, przecież ona była głęboko nieszczęśliwa. Oczywiście rozczarowanie życiem jej nie usprawiedliwia, ale czyni z niej postać bardziej zrozumiałą. Współczuję ludziom żyjącym niezrealizowanymi marzeniami i zamkniętym w przeszłości.
    A książka jest według mnie świetna, bardzo realistyczna i wiarygodna. „Przymierze z dzieckiem” już mnie tak nie zachwyciło.

    Odpowiedz
    • Była nieszczęśliwa, ale poniekąd na własne życzenie, zresztą jakoś nie potrafiłem wykrzesać z siebie sympatii dla żadnego z bohaterów. Natomiast do realizmu i wiarygodności, może jednak poza końcówką, zastrzeżeń nie mam. Dużo bardziej wiarygodne zakończenie ma Świnobicie Magdy Szabo, które zresztą w równym stopniu (a może nawet bardziej) zagrało mi na emocjach.

      Odpowiedz
    • Podobnie jak Książkozaur współczułam Róży. Wydaje mi się, że Kuncewiczowa tak drobiazgowo przedstawiła przyczyny jej rozchwiania, że trudno ją jednoznacznie potępić. Z drugiej strony Róża uczyniła z tego bagażu złych doświadczeń bardzo skuteczną broń, którą manipulowała najbliższych.
      Pozostali bohaterowie nie irytowali mnie, zresztą jakakolwiek forma sprzeciwu chyba nawet do głowy by im nie przyszła, Róża była jak wąż hipnotyzujący króliczki.:)

      Odpowiedz
    • Nie potępiam Róży, odniosłem jednak wrażenie, że świadomie podjęła decyzję o mszczeniu się na ludzkości za swoje krzywdy, mogła przecież pójść w stronę zapomnienia, przebaczenia, ułożenia sobie życia itp. Wiem, to się tak łatwo mówi:)

      Książkozaura: A chcesz Staroświecką historię? Brakuje jej paru stron, ale dorzucam wydruk:)

      Odpowiedz
    • Wydaje mi się, że wielkim sukcesem Kuncewiczowej jest ta niejednoznaczność Róży. Bardzo łatwo można było przeszarżować i przedstawić ją jako karykaturalną frustratkę, a jednak autorka potrafiła wydobyć z niej piękne i liryczne nuty, podkreślając jednocześnie, że w życiu codziennym była osobą nie do zniesienia.

      Odpowiedz
    • I zrobiła to bardzo ciekawie, bo przecież na początku poznajemy złośliwą staruszkę i histeryczkę, a dopiero stopniowo wgłębiamy się w jej osobowość i ocena przestaje być tak jednoznaczna. Chociaż akurat w ten liryzm Róży trochę mi było trudno uwierzyć.

      Odpowiedz
  3. Czekałam na Twoją opinię o „Cudzoziemce” jak kania dżdżu ;-)
    Bardzo trafnie, według mnie, ująłeś wymowę powieści.
    Rzeczywiście, trudno o sympatię czy współczucie dla bohaterów, ale emocji jest co niemiara.
    Pozdrawiam serdecznie.

    Odpowiedz
    • Nie tylko w tym.;) Mężczyźni i kobiety to tak różne istoty, że wiele zagadnień odbierają inaczej. Lubię porównywać damskie i męski opinie zwłaszcza w przypadku utworów pisanych przez kobiety (celowo unikam określenia „lit. kobieca”;). Dla mnie to po prostu ciekawe, niech będzie, że to mój konik.;)

      Odpowiedz
    • Według testów z okrzyczanej niegdyś „Płci mózgu” mój mózg jest w jakimś potwornym stopniu żeński. W wypadku Cudzoziemki moja opinia jest chyba w dużym stopniu zbieżna z odczuciami czytelniczek, tyle że wolałbym na końcu mord niż nawrócenie grzesznicy:P

      Odpowiedz
  4. „Płeć mózgu” to był kiedyś hit.;) Niestety u mnie nadal stoi na półce nietknięty.;( Nie ma co żałować dużej ilości pierwiastka żeńskiego, może się wyrównać z kobietami o mózgach męskich.

    No właśnie – a skąd to upodobanie do kobiecej twórczości?

    Odpowiedz
  5. Czytałam „Cudzoziemkę” w szkole średniej,tuż przed maturą. Żeby zdążyć z przeczytaniem jak największej liczy książek ,każdy z klasy miał inną ,a potem ją opowiadał przed resztą. Nie rozumiałam wtedy tej bohaterki..nie rozumiałam czemu siedzi z tym facetem, skoro go nie cierpi…Była dla mnie zbyt trudna wtedy..Może czas przypomnieć sobie ją na nowo ?

    Odpowiedz

Odpowiedz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.