Pisarze ze starej szkoły (VII): Małgorzata Musierowicz, cz. 4

Nie powinienem chyba eksploatować wspomnień Małgorzaty Musierowicz, szczególnie że skończyły się już wątki poświęcone pisaniu, ale nie mogę się powstrzymać. Niech mnie usprawiedliwi fakt, że książka jest słabo dostępna. Dorzucam więc kilka kolejnych fragmentów, które ilustrują temat „polityka i literatura”.
I jak tylko się ukazało [Szósta klepka], z punktu: bęc! – sukces. Nagroda Złotych Koziołków na IV Biennale Sztuki dla Dziecka w moim Poznaniu. Uwaga: ciekawostka! Przewodniczącym jury był znany literat Wojciech Żukrowski, bardzo wtedy ważna osoba. A tu proszę: ledwie mi te Koziołki przyznali, a już do Żukrowskiego zwrócili się z pretensją panowie z Komitetu Wojewódzkiego PZPR, z wydziału kultury, czy czegoś w tym rodzaju, i uczynili mu gorzkie wymówki, że oto dopuścił, by główną nagrodę Biennale i to właśnie w Poznaniu, tu i teraz (był rok 1979) załapała siostra tego ohydnego Barańczaka, który jest członkiem KOR-u  i non stop kala swe gniazdo, przynosząc ujmę rodzinnemu swemu miastu. Na te słowa Wojciech Żukrowski rzekł z mocą: – Panowie, nie będziemy przecież stosowali odpowiedzialności zbiorowej! – i utrzymał w mocy decyzję jury, w którym zasiadały między innymi dwie wielkie damy polskiej krytyki, znawczynie literatury dla dzieci i młodzieży, Halina Skrobiszewska i Krystyna Kuliczkowska. Silną wymowę tego wydarzenia osłabił nieco fakt, że pan Żukrowski natychmiast mi o nim opowiedział, ale bądźmy wielkoduszni, każdy by się chętnie pochwalił, gdyby uczynił coś takiego. […]
 
Małgorzata Musierowicz.
Opium w rosole wyszło wreszcie w 1985 roku, po półtorarocznym oczekiwaniu na półce w wydawnictwie. Całkiem niedawno dowiedziałam się, że fakt ukazania się tej książki zawdzięczam ostatecznie pewnej miłej pani z Krakowa, do której ówczesne Ministerstwo Kultury i Sztuki, czy coś w tym rodzaju, zwróciło się z prośbą o recenzję i zaopiniowanie tej wywrotowej powieści. Pani owa wydała opinię, bardzo zręczną, kładąc w niej nacisk na wzorowe stosunki międzyludzkie i ciepło obyczajowe – i książka dostała zgodę na druk.
Jeszcze kiedy szła odcinkami w „Płomyku” Czytelnicy dali mi najcenniejszą z nagród: „Orle Pióro” – dla ulubionego pisarza nastolatków, a Krystyna Brudnowska-Muszyńska zamieściła w „Tygodniku Powszechnym” wielką i wspaniałą recenzję („Cudowna moc kwiatu kalafiora”). Tak że natychmiast po tym, jak powieść wyszła w formie książkowej – mogła zostać zjechana bezlitośnie przez „Trybunę Ludu” („Mętny rosół”) oraz „Kulturę” („Polityka zdziecinniała”). Nazwisk autorów nie podam. Zawdzięczam im to, że nawet ja, chudopachołek i zapracowana matka wielodzietna, zarobiłam na tę swoją chlubną kartę kombatancką.
 
Prześladowano mnie, owszem, również, ale niezbyt zajadle. W stanie wojennym doniosła mi Helena Stachova, czeska tłumaczka Szóstej klepki, że Kłamczucha już tam nie wyjdzie. Ponieważ nie chciałam występować w telewizji oraz odmówiłam przyjęcia nagrody premiera, Ministerstwo Kultury uznało, że musi przede mną ostrzec świat. Wysłało ostrzeżenie do Pragi, wraz z uzasadnieniem: „Autorka zachowuje się nieodpowiednio” – brzmiała, ku uciesze Heleny, ta informacja.
Do „Naszej Księgarni” natomiast przybył młody napalony z KC, czy czegoś w tym rodzaju, i wymachując listą nazwisk domagał się, by pisarzom z tej listy nie wydawać i nie wznawiać książek. (Odpowiedź dyrektora „NK” znam z przekazu ustnego, niosącego się po wydawnictwie: „Póki ja tu rządzę, najpierw będzie się wydawać u nas książki dobre, a dopiero potem – słuszne!”) Miałam zaszczyt znaleźć się na tej liście, pośrodku, bo była alfabetyczna. Otwierał ją Marian Brandys, a kończyła Wanda Żółkiewska.

Małgorzata Musierowicz, Tym razem serio, Akapit Press 1994, s. 74–79.

(Odwiedzono 1 006 razy, 1 razy dziś)

17 komentarzy do “Pisarze ze starej szkoły (VII): Małgorzata Musierowicz, cz. 4”

    • Nawet się specjalnie nie dziwię, połowę książeczki wypełniają listy prof. Raszewskiego, które są wydane oddzielnie, więc po ich wycięciu niewiele zostaje. Należałoby rozszerzyć, dopisać, uzupełnić – a to masa roboty; czytelnicy nadzieję na McDusię stracili, a co dopiero o rozszerzonej autobiografii wspominać:(

      Odpowiedz
  1. I ja dołączam się do podziękowań, bo przypomniały mi się czasy dość dawne, kiedy to proza Pani MM (inicjały jak moje, do czasu gdy nie wyszłam za mąż i nie dorzuciłam sobie trzeciego M…)była strawą dla mej duszy. Do dziś mam pocztówkę, na której odpisała mi na mój niezwykle infantylny (jak to u nastolatki)list. Ach!
    Więc jakby tam braki co do pomysłów na wpisy wystąpiły, to prosimy o c.d.!
    momarta

    Odpowiedz
    • Postaram się o jakiś ciąg dalszy, ale ciężko będzie. Kusiło mnie parę razy, żeby napisać do Pani Małgorzaty, ale jakoś na kuszeniu się skończyło, a może teraz też miałbym pamiątkową pocztówkę, ech:(

      Odpowiedz
  2. Bardzo zaskoczyła mnie obecność Żółkiewskiej na liście pisarzy zakazanych – przecież na przykład „Ślady rysich pazurów” były bardzo poprawne politycznie, o ile dobrze kojarzę.

    Odpowiedz
    • Żółkiewska była ideowa, należała do PPR i Gwardii Ludowej, ale mignęła mi kiedyś informacja, że w 1980 roku wystąpiła z partii i może stąd te represje. Nie mogę niestety tej informacji znaleźć.

      Odpowiedz
  3. Jeżycjadę czytali wszyscy, więc ja przekornie się wzbraniałam długie lata, przez całą podstawówkę. A jak już po kryjomu zaczęłam czytać, to połykałam kilka książek jednej nocy:) Ach, cóż za wspomnienia…:)

    Odpowiedz

Odpowiedz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.