Pisarze ze starej szkoły (XIII): Joanna Chmielewska, cz. 4

Plenery brazylijskie i rejs przez Atlantyk to zaledwie połowa „Całego zdania nieboszczyka”. Kluczowe sceny rozgrywają się w pewnym francuskim zamku…
O tym, że zamki nad Loarą stoją na wapieniu, wiedziałam od lat. Wapień jest higroskopijny, znałam jego właściwości z racji świeżo porzuconego zawodu, na Chaumont zdecydowałam się tylko dlatego, że pasował mi zrujnowany murek dookoła. W każdym razie wtedy był zrujnowany, może teraz go odnowili. Z tajemniczego źródła pochodziła pewność, że istnieje równikowy pas ciszy, a wiosną wiatry na Atlantyku wieją w prawą stronę. Niewykluczone, iż po prostu w szkole uczyłam się geografii i rozmaite informacje, wpadając mi jednym uchem, a wylatując drugim, po drodze pozostawiły jakiś ślad w umyśle.
Zamek Chaumont-sur-Loire.
Co nie przeszkadzało, że za szydełko Alicja zrobiła mi awanturę.
– Idiotka! – natrząsała się przez telefon. – Szydełkiem dłubać! No i co z tego, że nasiąknięte, głupia jesteś! Szydełkiem, cha, cha! Po czym zadzwoniła ponownie i wszystko odszczekała, ponieważ w duńskiej prasie ukazał się artykuł o facecie, który z jakiejś piwnicy przedłubał się antenką od radia. W Danii wierzy się w słowo pisane.
– Hau, hau – powiedziała ze skruchą. – Szydełko jest jednak solidniejsze. Odwołuję zarzuty. […]
Chyba w dwa lata po ukazaniu się książki Lucyna z wielką uciechą zawiadomiła mnie, że przyjechał z Brazylii jakiś znajomy facet i przyleciał do niej pełen podziwu, zmieszanego ze zgrozą.
– No, no! – powiedział. – Ale ta twoja siostrzenica jest odważna!
Lucyna zainteresowała się natychmiast. Facet wyjaśnił dokładniej. Był tam i widział.
Okazało się, że znów trafiłam. Osobnik sam stwierdził, iż cała tamtejsza okolica skorumpowana jest radykalnie, a w miejscu przeze mnie wskazanym znajduje się rezydencja szefa, prawie identycznie taka, jak opisałam. Stanowi centralny punkt wszystkiego co nielegalne, narkotyki, hazard, handel żywym towarem i diabli wiedzą, co tam jeszcze, policję i w ogóle wszelką władzę mają w kieszeni, ujawniłam przestępcze tajemnice i tylko patrzeć, jak mi łeb ukręcą.
Nie przejęłam się specjalnie, a łba, jak widać, do dziś mi nie ukręcili. I to pomimo że za tłumaczenie złapał się także Brazylijczyk, z tym że znów mu nie wyszło. Czas jakiś krążyła między nami korespondencja, dowiedziałam się z niej, że dla czytelnika brazylijskiego bohaterka jest za stara i za mało piękna, odpisałam, że jak dla mnie, ona może mieć szesnaście lat i przerastać urodą Miss Universum, potem jednakże okazało się, że nie pasują także polskie realia, a związek nie całkowicie małżeński czytelnikowi brazylijskiemu wyda się niemoralny. Poszłam na ustępstwo, zgodziłam się na ślub, też nie pomogło i tłumaczenie się wściekło.

Joanna Chmielewska, Autobiografia, t. 4, Wydawnictwo Vers 1994, s. 10–13.

(Odwiedzono 658 razy, 1 razy dziś)

8 komentarzy do “Pisarze ze starej szkoły (XIII): Joanna Chmielewska, cz. 4”

  1. Zaciekawił mnie motyw tłumaczenia: czy zawsze jest tak, że próbuje się dostosować tłumaczoną książkę do realiów kraju, dla którego tłumaczenie się robi? Bo tak sobie myślę, że może wyjść z tego całkiem nowa, ciekawa powieść :D

    Odpowiedz
  2. No popatrz, zupełnie zapomniałam, iż akcja dzieje się w tak pięknych okolicznościach przyrody. A w związku z moimi ostatnimi związkami z Francją wypadałoby sobie lekturę odświeżyc.

    Odpowiedz

Odpowiedz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.