„Żyję w utopii, która nie jest moja” (Joanni Sanchez, „Cuba libre”)

 

„Żyję w utopii, która nie jest moja”, napisała 10 kwietnia 2008 roku Kubanka Yoani Sanchez. Ta niezgoda na życie w systemie, który dawno już stracił kontakt z obywatelami, ich potrzebami i odczuciami, skłoniła Sanchez do tego, by pokazać, jak jest naprawdę. Yoani nie stworzyła opozycyjnej organizacji, nie drukowała ulotek, nie malowała haseł na murach. Założyła blog, pisała krótkie teksty o tym, co dotykało bezpośrednio ją i jej najbliższych, a potem przemykała do jakiegoś hotelu, by podłączyć się do sieci i opublikować swoje notatki. Internet jest dostępny tylko dla cudzoziemców, zresztą Kubańczycy i tak, przynajmniej teoretycznie, nie mają komputerów.

Każda jej notka to jedna sprawa, wątpliwość, pytanie, jeden epizod z codziennego życia, Sanchez pisze w imieniu swoim, ale i całego pokolenia urodzonych w latach siedemdziesiątych, ludzi, którzy obserwowali sypanie się rewolucyjnych ideałów tak ważnych dla ich dziadków i rodziców. Pustki w sklepach, kolejki po wszystko, biurokratyczne utrudnienia, bezwład i niemoc w najprostszych sprawach. Czarny rynek, obchodzenie przepisów, czytanie między wierszami artykułów prasowych, by wydobyć choć okruch prawdy. Zarobki w peso, ale zakupy już tylko za peso wymienialne. Nastroje rezygnacji – bo przecież i tak nic się nie zmieni – nie są jej obce, ale stara się wierzyć, że w końcu jednak i na Kubie zapanuje normalność, że kraj przestanie się wyludniać, że otworzy się na świat, a jego przywódcy porzucą ideologiczne dogmaty. Dostrzega pokłady tłamszonej energii społecznej, która tylko czeka na wyzwolenie, na najmniejszą choćby szczelinę, na najlżejsze poluzowanie prawa, by wybuchnąć i zagarnąć dla siebie jakąś niszę monopolizowaną dotąd przez państwo. Ma dość nieustannego rozprawiania o przeszłości, celebrowania rocznic, a domaga się rozmów o teraźniejszości, a przede wszystkim o przyszłości.
Notatki Yoani Sanchez, chociaż dotyczą Kuby, mają też często wymiar bardziej uniwersalny: pytania o kondycję klasy politycznej, zarzuty oderwania się jej od reszty społeczeństwa mogą być bliskie czytelnikom na całym świecie. Gdy znalazła się w 2008 roku na liście stu najbardziej wpływowych osób świata, blogerka napisała: „Poświęciłam się po prostu opisywaniu mojego świata z wypaczonej perspektywy emocji i wątpliwości. Zaczęłam wierzyć w to, że głos pojedynczego człowieka może burzyć mury, zaprzeczyć sloganom i rozwiać mity”. Mam nadzieję, że Sanchez jak najszybciej będzie mogła opisywać budowę normalności w swoim świecie.
Yoani Sanchez, Cuba libre. Notatki z Hawany, tłum. Joanna Wachowiak-Finlaison, W.A.B. 2010.
(Odwiedzono 228 razy, 1 razy dziś)

19 komentarzy do “„Żyję w utopii, która nie jest moja” (Joanni Sanchez, „Cuba libre”)”

  1. Przeczytałam Twój wpis. Podążyłam na wskazany blog (tłumaczenie mnie zaskoczyło!) ta pierwsza, natrętna myśl, że to..niewiarygodne. Jak opowieść o innej planecie, innej cywilizacji. A jednocześnie, jakbym już gdzieś o tym słyszała, całkiem blisko, całkiem niedawno..Podpisuję się pod Twoim ostatnim zdaniem..

    Odpowiedz
    • Często miałem uczucie deja vu podczas czytania plus wrażenie, że chyba u nas jednak system nie zwyrodniał do tego stopnia. Ciekawe tylko, czy dlatego że nie zdążył, czy dlatego że władza była mniej sfanatyzowana, a bardziej pragmatyczna.
      Kiedy czytałem Sanchez w wakacje, chyba jeszcze polskiej wersji nie było – tłumaczeniami zajmują się wolontariusze z całego świata.

      Odpowiedz
  2. Świetnie, że znajdują się ludzie, którzy opisują nam brutalną rzeczywistość, która ich otacza oraz tacy, którzy potrafią i chcą nam to przetłumaczyć – trzeba po prostu wiedzieć, głosić wszędzie wszem i wobec, żeby doszło do jakichkolwiek zmian. Podziw dla kobiety, która się odważyła. To co boli to oczywiście fakt, że w dzisiejszym świecie dozwolone jest takie barbarzyństwo. Choć powoli świat się zmienia wciąż nie jest doskonały, szczególnie w tamtych rejonach. Choć w naszej rzeczywistości też nie jest kwitnąco to jednak są wyraźne różnice. Teraz wyruszam na podbój bloga kobiety, która otwiera nam oczy. To co napisałeś rzeczywiście kojarzy mi się z czymś bliskim – z opowieściami rodziców jak to jakiś czas temu w naszym pięknym kraju było…

    Odpowiedz
  3. Kilka lat temu w naszej szkole zorganizowano spotkanie z Kubańczykiem, który jest wolontariuszem w Polsce. Pamiętam, że jego ciepło, poczucie humoru i serdeczność były dość zaskakujące w kontekście tego, co opowiadał o Kubie. To były smutne, wręcz tragiczne opowieści.
    Optymistyczne jest to, że wbrew życzeniom władz są tam ludzie tacy, jak ten chłopak i Yoani Sanchez, którzy okazali się nieprzemakalni.

    Odpowiedz
  4. Książki z tej serii są niezwykle ciekawe, chociaż czasem trudne do przebrnięcia, bo opowiadają właśnie o takich rzeczach, sama już od dłuższego czasu zabieram się do „Pasażerki Ciszy”.
    Nie miałam pojęcia o istnieniu książki, którą opisałeś i blogu Yoani. Myślę, że spędzę tam sporo czasu. Pozdrawiam!

    Odpowiedz

Odpowiedz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.