O końcu Diuny (Frank Herbert, „Heretycy Diuny”; „Kapitularz Diuną”)

W świecie Diuny stworzonym przez Franka Herberta od początku za jeden z najbardziej fascynujących elementów uważałem Zakon Żeński. Adeptki Bene Gesserit przechodziły rygorystyczne szkolenie, które kształtowało nie tylko ich umysł, ale zapewniało także pełną kontrolę nad najmniejszym nawet mięśniem ciała. Siostry celowały w sztuce manipulacji, po mistrzowsku posługiwały się zaszczepionymi przez siebie przesądami i mitami, by zapewniać sobie wpływy i bezpieczeństwo. Służyły ludziom jako Prawdomówczynie, nauczycielki, prowadziły też owiany tajemnicą program hodowlany. Do swej dyspozycji miały łańcuchy wspomnień kobiet sięgające czasów tak zamierzchłych, że już tylko Bene Gesserit je pamiętały.

W kolejnych tomach cyklu przewijają się wielkie przedstawicielki Zgromadzenia, jak choćby lady Jessica, matka Paula Atrydy. Często odgrywają kluczowe role w wydarzeniach, a sam Zakon jest potęgą, ale nasz wgląd w sekrety Bene Gesserit jest ograniczony. Dopiero w dwóch ostatnich częściach „Kronik Diuny” Zakon Żeński wysuwa się na pierwszy plan, a dzięki temu przed czytelnikiem otwiera się fascynujący świat Kapitularza, głównej planety Zgromadzenia, wewnętrznej organizacji sióstr i gry sił pomiędzy stronnictwami. Matka Wielebna Taraza musi stawić czoło zagrożeniu, jakie stanowią napływające z Rozproszenia tajemnicze i potężne Dostojne Matrony. Bezlitosne napastniczki uruchamiają lawinę wydarzeń, które zmienią i znany wszechświat, i utrwalone – jak się wydawało – na wieki struktury i metody Bene Gesserit.

Dramatyczna, pełna zwrotów akcja jest zrównoważona partiami rozważań o istocie polityki, historii i władzy, o wzajemnych powiązaniach między siłami działającymi w świecie, których równowaga bądź nierównowaga decyduje o losie miliardów ludzi, całych planet czy wręcz układów gwiezdnych. Poznajemy galerię bohaterek – kobiet pod różnymi względami niezwykłych, obdarzonych bujnymi osobowościami, które rygorystyczne szkolenie jednocześnie rozwinęło i ograniczyło. Od ich zdolności przewidywania i zręczności w przeprowadzaniu misternych planów zależy bardzo wiele. Walka wymagać będzie od nich wielkich poświęceń, w imię przetrwania Zgromadzenia Żeńskiego, ale także całej ludzkości, która bez Bene Gesserit wpadnie w niewolę bezwzględnych Dostojnych Matron.

„Heretycy Diuny” i „Kapitularz Diuną” to znakomite zwieńczenie cyklu opowieści o Diunie. Mimo iż śmierć nie pozwoliła Frankowi Herbertowi na dopisanie finału, nie odczułem, że opowieść zawisa w próżni, że brakuje jakichś kawałków układanki. Pozostaje natomiast wielki niedosyt, nie pogardzę więc kontynuacją stworzoną przez Briana Herberta i Kevina J. Andersona, którzy sprawnie poruszają się w świecie Diuny i potrafią konstruować atrakcyjne fabuły

Frank Herbert, Heretycy Diuny, tłum. Marek Michowski, Rebis 2009.
Frank Herbert, Kapitularz Diuną, tłum. Marek Michowski, Rebis 2010.
(Odwiedzono 2 690 razy, 260 razy dziś)

28 komentarzy do “O końcu Diuny (Frank Herbert, „Heretycy Diuny”; „Kapitularz Diuną”)”

  1. Eh, Diuna … pamiętam dwutomowe siermiężne w porównaniu z Rebisem wydanie Iskier w serii „fantastyka przygoda” i swój zachwyt, aż łza się w oku kręci :-). Po latach sięgnąłem po kontynuację ale to już nie było to, a tu taka entuzjastyczna recenzja :-) dla przyzwoitości spróbuję chociaż skompletować całość :-)

    Odpowiedz
  2. Może kiedyś, kiedyś, dopiszę „Diunę” do listy „przestały oczekiwać” ;) póki co, ciągle czeka.. A lista długa niemiłosiernie. Plus jest taki, że od jakiegoś czasu na niej w ogóle jest! :)

    Odpowiedz
    • Pamiętam to wydanie, drugą i trzecią część miałem właśnie z tej edycji – fakt, robiło wrażenie a i dzisiaj jeszcze się spokojnie broni.

      Odpowiedz
    • @Kasia: pierwszy tom jako prezent – idealna rzecz:)) Może kup Mężowi, a potem sama poczytaj.
      @Marlow: ja trzymam komplet ze względów sentymentalnych, bo jednak tłumaczenia miejscami siadały, a i różnych niedoróbek było trochę. Za to do dziś nie mogę się pogodzić ze zmianami w terminologii między tłumaczeniami. Szczególnie Tancerzy Oblicza mi żal.

      Odpowiedz
  3. Niewiele wiem o literaturze science fiction, ale wydaje mi się, że książki tego gatunku, w których kobiety są portretowane tak ciekawie, jak opisałeś, raczej należą do rzadkości.

    Odpowiedz
  4. A ja rok temu przeczytałam pogardzane przez Ciebie apokryfy (bo ja lubię chronologię w czytaniu) i teraz nie wiem, kiedy sięgnę po самое главное. Bardzo kusi, ale kusi też wiele innych książek. W każdym razie chcę przeczytać. Marzę o emeryturze :)

    Odpowiedz
  5. Nigdy nie wyszłam poza te 2 pierwsze siermiężne tomy (Iskier?), zaczytane do stanu luźnych kartek. Szczerze mówiąc, podejrzewałam, że dalej to już tylko popłuczyny. Po Twojej recenzji postaram się nadrobić zaległości, bo chyba sporo straciłam.

    Odpowiedz

Odpowiedz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.