Jeremi Przybora, „Skrzynki do pelargonii”

Szanowna Pani!
W związku z oberwaniem się balkonu Sz. Pani, uprzejmie zapytuję, czy nie zechciałaby Pani odstąpić mi po cenie godziwej skrzynek do pelargonii, które na razie nie są Pani potrzebne, ponieważ nie posiada już Pani Szanowna wspomnianego balkonu. Wątpię, czy jeszcze w tym sezonie opłaci się Pani Szanownej sprawiać sobie nowy balkon, a skrzynki, które leżą w szopie, jak to mogłem stwierdzić osobiście, zaglądając w szparę pod nieprzyzwoitym napisem, a mianowicie pod literą „u” wzmiankowanego, niszczeją i na przyszły rok będą już do niczego niezdatne. Wspomniałem wyżej o cenie godziwej, bo one się rozmontowały od upadku i musiałbym je podinwestować w razie przychylnego ustosunkowania się Szanownej Pani do mojej propozycji. Jako sąsiad posiadam balkon tych samych rozmiarów i skrzynki by mnie w związku z tym satysfakcjonowały.
Z poważaniem
Kaźmierz Sanka
Szanowna Pani!
Przed dwoma tygodniami zwróciłem się do Pani Szanownej z uprzejmym zapytaniem w sprawie skrzynek do pelargonii po oberwanym balkonie Pani Szanownej. Mimo iż listowi mojemu, tak pod względem grzeczności, jak i rzeczowości propozycji w nim zawartej, nie da się nic zarzucić, nie uznała Pani Szanowna za właściwe odpisać. Propozycję więc ponawiam.
Z poważaniem
K. Sanka
Szanowna Pani!
Trzeci raz piszę już do Pani Szanownej w sprawie tych rozchrzanionych głupich skrzynek, a Pani Szanowna nie raczy odpowiedzieć! Śmiałości osobistej ja nie posiadam, żeby zwrócić się do Pani Szanownej bezpośrednio, zwłaszcza będąc drobnym, chociaż dokładnie zbudowanym mężczyzną. Jest Pani szczególnie bogatej i dużej budowy, co zawsze w kobietach dodatkowo mnie impresjonowało i onieśmielało mnie z nimi. Raz jeszcze ponawiam propozycję.
Z poważaniem
Sanka
Szanowny Panie Sanka!
Nie rozumiem pańskiego zniecierpliwienia się, wziąwszy pod uwagę, że dopiero dzisiaj zdjęli mi gips, nie mówiąc już o tym, że z balkonem moim oberwało mi się, oprócz mnie samej, również dwóch wujów, trzy ciotki i jedno stryjostwo. Na szczęście spadliśmy na markizę kawiarni przeważnie, ale np. taki wuj Jedynak – nie i wszelkie formalności spadkowe całkowicie mnie zaabsorbowały. Tak się, biedaczysko, napatrzył generała Kwaśniaka, któregośmy wszyscy do momentu oberwania się balkonu także podziwiali – jadącego na manewry. Dziś już czuję się lepiej i mogę odpowiedzieć, czego bym nie uczyniła z powodu pańskiej oschłości i braku napomknienia, choćby w rozmiarach minimalnego współczucia na poczet mojej katastrofy, gdyby nie ładny zwrot o budowie mojej w poprzednim liście, co mnie ujęło, że pana onieśmiela. Skrzynki oczywiście weź pan sobie, a co do ceny, to nie pójdziemy z tym do wójta.
Łączę wyrazy
Emilia Perdrysiewicz
Szanowna Pani Emilio!
Proszę mi wybaczyć brak współczucia, które de facto dla pani posiadam, ale akurat piłem kawę pod tą markizą, kiedyście się obrywali i dostałem poprzez tą markizę albo wujem Pani Szanownej, albo ciotką jaką, tak że mi jeszcze do dziś szumi w głowie i miejscami miewam zawroty, ale coraz mniejsze. Zwłaszcza wypadek wujka Pani Szanownej mnie wzruszył, bo widując Panią Szanowną z zachwytem na jej balkonie, wśród pięknych pelargonii, nie przypuszczałem, że posiada pani tak majętnego krewnego, który nie przetrzyma widoku generała Kwaśniaka z lotu ptaka. Ja natomiast posiadam dziadka, właściciela sporego ogrodownictwa pod miastem, którego takie rzeczy jak widok generała Kwaśniaka zupełnie nie interesują i do dziś trzyma się dobrze, chociaż co to za egzystencja – sama skleroza. Zamiast dbać o ogrodownictwo, jak się należy, to on ciągle u mnie przesiaduje i taki niego pożytek, że lubi nalewkę smorodinówkę i jak spytać: „Dziadku, jak pogoda?” to wychodzi na balkon i sprawdza. Gdyby Pani Szanowna nie wzgardziła drobnym wdowcem, który Panią uwielbia, tobym, niezależnie od tych skrzynek, złożył Pani Szanownej ewentualną zapoznawczą wizytę z dziadkiem, zaznaczając notabene, że dziedziczę po nim. Za skrzynki dziękuję. A co się stało z pelargoniami, które chyba też jeszcze częściowo się nadają?
Z poważaniem
Kaźmierz
Drogi Sąsiedzie Kaźmierzu!
Jak z tego wynika, oboje kochamy szczerze naturę z jej pelargoniami czy też ogrodownictwem. Zapraszam więc Pana razem z dziadkiem na herbatkę zapoznawczą z nalewką smorodinówką na czwartek o piątej. Żeby nam się tylko nie wyrwało dziadka pytać o pogodę, bo u mnie na balkon wyjść można, ale stanąć na nim już nie sposób od czasu, jak on się urwał. A klucz od niego gdzieś mi się zapodział i jest otwarty… Pelargonie, które mi ocalały jeszcze z tych skrzynek rozchrzanionych, jak Pan to dowcipnie określił, częściowo zasadziłam wujkowi Jedynakowi na mogiłce, a częściowo jeszcze posiadam do zasadzenia.
Łączę te same wyrazy co zazwyczaj
Emilia
Jeremi Przybora i Kalina Jędrusik.
Jeremi Przybora, Nieszczęśliwy wypadek podczas wniebowzięcia, PiK 1994, s. 50–53.
(Odwiedzono 818 razy, 1 razy dziś)

35 komentarzy do “Jeremi Przybora, „Skrzynki do pelargonii””

  1. Szanowny Panie!
    Uprzejmie proszę o zamieszczenie ostrzeżenia, aby nie czytać tego posta w godzinach wieczornych, w otoczeniu śpiących dzieci, bowiem empirycznie stwierdzono, że taka lektura grozi obudzeniem przez nieskutecznie tłumione chichotanie!
    Załączam wyrazy,
    momarta
    PS. Cóż za piękne zdjęcie:))

    Odpowiedz
    • Szanowna Pani,
      w związku z oberwaniem się balkonu Sz. Pani, a nie, to nie w tej sprawie. Przykro mi, że naraziłem progeniturę Sz. Pani na obudzenie, ale nie jestem w stanie przewidzieć reakcji czytelników, które przecież zależne są od cech osobniczych. We mnie bynajmniej tekst nie wzbudził chichotów, trudno więc mi było przypuszczać, iż kogoś rozbawi. Mam nadzieję, że odpowiedzi mojej tak pod względem grzeczności, jak i rzeczowości nie da się nic zarzucić.
      Pozostaję z szacunkiem
      ZWL
      PS. Kalina Jędrusik chyba nie ma brzydkich zdjęć:)

      Odpowiedz
    • Szanowny Panie Kolego Blogerze!
      Łżesz Pan jak pies, że pozwolę sobie posłużyć się tą niewyszukaną paralelą. Znając Pana z wcześniejszych publikacji i rozlicznych komentarzy, nie mogę bowiem uwierzyć w ów deklarowany brak chichotu i uwłacza mię niezmiernie, iż Pan, Panie Kolego, skłonny był przypuszczać, iż pójdę niczym mucha na lep tego kłamstwa.
      Przez wzgląd jednak na wyszukaną formę Pańskiej odpowiedzi, puszczę ją łaskawie mimo uszu, ponawiając zarazem mą uprzejmą prośbę.
      Wyrazy były powyżej, więc nie załączam.
      momarta
      PS. Ma, ma. Te z późniejszego okresu na przykład, a i te wcześniejsze trafiają się różne. Tu jest jednak w szczytowej formie.

      Odpowiedz
    • Szanowna,
      proszę mię uprzejmie nie obrażać. Nie chichotałem nad tekstem, ryknąłem sobie co najwyżej jedynie raz czy drugi śmiechem, ale progenitura moja wtedy oglądała dobranockę, więc nie zwracała uwagi i przewidzieć nie mogłem skutków zamieszczenia rzeczonego tekstu. Ze względu na uprzejmą formę prośby Sz. Pani następny tekst autorstwa Przybory J. zostanie zamieszczony przed ciszą nocną, jednak nie biorę odpowiedzialności za rezultaty, jeśli Sz. Pani nierozważnie przeczyta go po capstrzyku, na dodatek przy śpiących dzieciach. Przy okazji, fale elektromagnetyczne emitowane przez komputery mogą zakłócać odpoczynek niewinnych dziatek, nie jest więc wskazane użytkowanie wzmiankowanego sprzętu przy dziecięcych łóżeczkach.
      Łączę te same wyrazy co zazwyczaj
      ZWL
      PS. Nie dane mi było tych brzydkich widzieć, więc pozostanę przy swoim zdaniu do chwili okazania dowodów:P

      Odpowiedz
    • Drogi ZWL!
      I nie można było tak od razu, miast mydlić oczy chichocianą absencją? Wypraszam sobie jednak imputowanie mi prób obrażania Twej osoby. Jak bowiem mawiają ludzie mądrzy i uczeni – prawda w oczy kole, a jawnym dowodem mądrości tych słów Twe wzburzenie.
      Jako że Twoja troska o los mych bladolicych i niebieskookich niewinnych dziatek wzruszyła mię niepomiernie, a nadto rozrzewniłam się obietnicą poczynienia względu na niezakłócanie ich przyszłego snu, oddycham teraz spokojnie i mogę tchnąć ku Tobie serdeczne pozdrowienia, załączając szereg wyrazów.
      m.
      PS. Nie jest w moim interesie dostarczanie dowodów w tej akurat sprawie, więc mogę tylko zazdrościć, iż możesz wciąż doświadczać niczym niezmąconego uwielbienia.

      Odpowiedz
    • Szanowna,
      cieszy mnie szereg załączonych wyrazów oraz tchnięcie serdeczne. Od razu człowiek wie, że nie idzie na marne wyszukiwanie wysublimowanych utworów literackich do przedstawiania i jest oddźwięk, choćby tylko chichotliwy.
      Pozostaję w ukłonach
      Z

      Odpowiedz
    • Szanowne Państwo,

      ma pomieniony wyżej Przybora Jeremi szczęście, iż zszedł był już z tego świata, bo gdyby korespondencja PT interlokutorów na jaw wyszła za życia jego, to powziąć mógłby podejrzenia co do chęci odebrania mu chleba, co niechybnie przyprawić go mogłoby o poważne niedomagania zdrowotno-sercowe, skutkiem których mógłby podzielić los wuja pani Perdrysiewicz a Państwa narazić na odpowiedzialność karną i cywilną tudzież wyrzuty sumienia.

      Łącząc wyrazy uznania i sympatii pozostaję z należytym, jak zawsze, szacunkiem,
      Marlow

      Odpowiedz
    • Szanowny!
      Cieszy mię, a zapewne i koleżankę Momartę, ten list będący dowodem uznania dla naszej skromnej epistolografii, jednakże wzmiankowanemu Przyborze Jeremiemu mógłbym co najwyżej znieść kartofle do piwnicy w ramach zaopatrzenia na zimę i udowodnienia głębokiego podziwu.
      Odwzajemniając wyrazy, pozostaję uniżonym sługą
      ZWL

      Odpowiedz
    • Szanowny Panie Marlow!
      Przyjmując ze zrozumieniem wyrazy podziwu dla ujawnionej wyżej wymiany naszych skrzydlatych myśli, z żalem muszę jednak przyłączyć się do zapewnień Kolegi ZWL. Wprawdzie obowiązujące konwenanse i zwyczaje przydzieliłyby mi raczej wyłącznie zadanie obierania dla Przybory Jeremiego kartofli, które mój Szanowny Przedmówca byłby łaskaw wcześniej zatargać do piwnicy, ale i to zadanie przyjęłabym z wdzięcznością i wrodzoną sobie godnością.
      Targa mną jednak wewnętrzny niepokój, czyż aby Pańskie słodkie słowa nie zmierzają wyłącznie do wproszenia się na zapoznawczą herbatę. Wypowiadając się więc jedynie we własnym imieniu, stanowczo oświadczam, że w celu rozpatrzenia oferty niezbędnie konieczne jest wcześniejsze złożenie deklaracji w zakresie zaopatrzenia w nalewkę smorodinówkę, tudzież w dziadka.
      Zapewniając o szacunku,
      pozostaję
      momarta

      Odpowiedz
    • Szanowne Państwo!
      Ja tam się, tego, panie, na pelargoniach i innech skrzynkach nie wyznaję, ale piszę względem tego, co mnie ta smorodinówka wielce zainteresowała. Jakby ta które z Sz.P. miało na zbyciu czarne porzeczkie, nawet mrożone, to ja bym wzion. Z wyrazami temi, co to Sz.P. tu se piszo, a ja nie wiem o chodzi, ale załanczam.
      Bazyl

      Odpowiedz
    • Szanowny Bazylu!
      Niestety przeszłego roku nieurodzaj był na czarne porzeczkie, na własny użytek nie nazbierałem, smorodina zapaśna się kończy, więc na zbyciu nie ma. Mus poczekać do nowych zbiorów.
      Załanczam
      ZWL

      Odpowiedz
  2. Szanowny!
    Albowiem nieopatrznie ponownie dałam się ponieść zapewnieniom Szanownego Pana, że w styczniu będzie zanudzać jedynie, tekst przeczytałam w pracy, ku uciesze okolicznej gawiedzi, opryskując monitor kawą ze śmiechu! Podopisuję się zatem pod apelem Szanownej momarty i upraszam się o umieszczanie ostrzeżeń, tudzież o dotrzymywanie słowa ;P

    z wyrazami serdeczności (pomimo ;P)
    K.

    Odpowiedz
    • Szanowna!
      Doprawdy widzę, że pozostaje mi już jedynie przedruk książki telefonicznej, a i wtedy zapewne będą zgłaszane pretensje, że się ktoś kawą zakrztusił na widok nazwiska „Perdrysiewicz Emilia”. Poza tym nazwisko Przybory J. powinno było wzbudzić czujność PT Czytelników i skłonić do odstawienia kawy tudzież wyjścia z pomieszczeń zajmowanych przez śpiącą progeniturę. Tym samym pretensje odrzucam jako bezzasadne.
      Z wyrazami
      Z.

      Odpowiedz
  3. Szanowny Zacofany,
    Ja jako matka wieloprogeniturowa trafiłam do szanownego po raz pierwszy, gdyż progenitura ma swoje prawa i człowiek, a zwłaszcza matka pogrąża się w literaturze zgoła innej. Aczkolwiek jako że już to trafiłam, to Szanowny Zacofany nie pozbędziesz się mię tak łatwo i będę Szanownego Pana nachodzić i nawiedzać tak często, jak się da, a zwłaszcza nocą.
    Pozostaję uniżoną sługą Szanownego Pana.

    Odpowiedz
  4. Szanowni Państwo!
    Uwadze Państwa polecam także „Wdowę po kwartecie smyczkowym” do dziś pamiętam jej (książki oczywista) subtelny humor oraz nienachalną zieloną okładkę, stąd przewiduję niejakie trudności z wydobyciem jej z bibliotecznych półek.
    Anonowa Czytelniczka

    Odpowiedz

Odpowiedz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.