Pod gmachem wydawnictwa jako pierwsze pojawiły się zwarte szeregi kur niosek,
których rzekomą przeraźliwą głupotę bezwzględnie obnażyła pisarka, dorzucając też zarzut o ich braku przywiązania do opiekunów. Demonstrantki ostrzą sobie w tej chwili dzioby o krawężniki. Zaraz za drobiem nadciągnęli przedstawiciele stowarzyszeń hodowców drobiu i jajczarskich, gdyż ich szlachetna służba ku pożytkowi konsumentów spragnionych najlepszego mięsa i jaj została przedstawiona w książce jako mozolna harówka, wymagająca zrywania się bladym świtem i wykonywania wielu niewdzięcznych czynności, w rodzaju segregowania kurcząt, systematycznej kontroli stanu zdrowia ptaków czy wreszcie upojnego czyszczenia kurników z pokładów guana. Organizacje hodowców uznały, że konsumentów mogą zniechęcić ujawnione tajniki wzajemnych relacji między hodowcą a drobiem, sprzeczne z wizją propagowaną w telewizyjnych reklamach („W kurzarstwie jest jeden wielki plus: jeśli kura jest leniwa, nieprzyjemna lub niechętna do współpracy, można jej zawsze odrąbać głowę i w ten sposób rozwiązać problem raz na zawsze”). Na ciężarówkach zaparkowanych w bocznych uliczkach zauważono spore zapasy jaj. Miejmy nadzieję, że posłużą one tylko do usmażenia gigantycznej jajecznicy dla zmęczonych uczestników protestu.
Na trawniku przed sklepem monopolowym obozowisko rozbiła delegacja Indian,
którzy przez MacDonald przedstawieni zostali jako banda brudnych obiboków i pijaków, a pod sklepem z elegancką bielizną rozstawiły się z transparentami przedstawicielki ruchu wyzwolenia kobiet. Ich zdaniem „Jajko i ja” propaguje absolutnie niestosowną wizję kobiety podporządkowanej mężczyźnie, spychanej do roli nomen omen kury domowej, zmuszanej przez bezwzględnego samca do pracy ponad siły i pozbawianej prawa do samorealizacji. Po drugiej stronie ulicy Córy Amerykańskiej Rewolucji protestują przeciwko opluwaniu w powieści tradycyjnych wartości: ciepła domowego ogniska, pracowitości, wczesnego wstawania, skromnych, workowatych strojów i umiłowania robótek ręcznych oraz propagowaniu obrazu kobiety wylegującej się łóżku, palącej papierosy i czytającej powieści. Spodziewani są także mieszkańcy Chimacum, miasteczka, niedaleko którego mieściła się ferma MacDonaldów. Grożą oni pisarce procesami o zniesławienie, gdyż ukazała ich lokalną społeczność w sposób ośmieszający. Pozwy już złożyli członkowie rodziny Bishopów, sportretowanych jako Kettle’owie: rodzina nieudaczników i abnegatów, zatruwających życie autorce i jej mężowi.
Betty MacDonald. |
Napływają też jednak wyrazy poparcia dla Betty MacDonald
i jej kontrowersyjnej powieści. Władze stanu Waszyngton wyraziły wdzięczność za propagowanie uroków mało znanego regionu; są plany nazwania drogi prowadzącej do fermy MacDonaldów „Drogą Jajko i ja” (Egg and I Road). Dzięki książce wzrosło zainteresowanie Górami Olimpijskimi, których majestatyczne i groźne piękno odmalowała pisarka. Dyplomy uznania przesłały autorce stowarzyszenia ekologiczne – za popularyzację naturalnych sposobów uprawy warzyw i owoców, oraz koła gospodyń wiejskich za przypomnienie tradycji robienia domowych przetworów.
Kontrowersje, jakie towarzyszą powieści, znakomicie wpływają na jej sprzedaż.
Kolejne dodruki znikają niczym jajka przed Wielkanocą. Trwają też ponoć negocjacje o prawa do ekranizacji powieści. Nam pozostaje czekać na ukazanie się polskiego przekładu, co ma nastąpić wkrótce. W tej chwili pod budynkiem wydawnictwa rozpoczynają się pierwsze przemówienia. O zmianach w sytuacji będziemy Państwa informować na bieżąco.
Betty MacDonald, Jajko i ja, tłum. Marta Wańkowicz-Erdmanowa, CiS 2009.
Hahahahahahahahaha! A książki wciąż nie przeczytałam, holender…
To szybciutko, rzucamy wszystko i do czytania :PP
Dobra dobra, potem znów powiesz, że jestem zmienna i niestała!
Ja Ci tak powiedziałem? Niemożliwe:P
A jednak. Dowód na piśmie. A teraz czytam Kate Atkinson i wypadałoby się skupić.
Wniosek: nie zostawiać dowodów na piśmie:P Ale weź sobie Jajko ustaw wyżej w kolejce:)
Ufff, tym razem obejdzie się bez kolejnego niekontrolowanego zakupu pod wpływem recenzji ZWL, bo książkę już mam. :)
Rewelacyjny tekst, liczę na kolejne doniesienia reportera! Mam nadzieję, że przedstawiciele prasy mają w miejscu dramatycznych wydarzeń zapewnione posiłki regeneracyjne, rzecz jasna w postaci jajecznicy. :)
A z notki w Wikipedii wynika, że autorka rzeczywiście narobiła sobie niezłego bigosu tym Jajkiem. :)
Dziękuję w imieniu naszego korespondenta. Z doniesień wynika, że jajka na ciężarówkach są na twardo i będą rozdawane w ramach promocji wśród zgromadzonych, prasa ma dostać porcje ekstra plus majonez:)
Mam nadzieję, że delegacja korespondenta się nie przedłuży i że we wzmiankowanych jajkach nie nastąpią procesy gnilne. Z drugiej jednak strony można by wtedy użyć ich do obrzucenia kogoś w ramach akcji protestacyjnej.
Jajko na twardo ponoć wytrzymuje do czterech dni, nie sądzę, żeby demonstracja tyle potrwała, w końcu drób trzeba karmić regularnie, żeby mu wydajność nie spadła:)
Wersja oficjalna będzie taka, że drób przyłączył się do akcji protestacyjnej w formie strajku głodowego. :)
Nie wiem, czy w świetle insynuacji pisarki o inteligencji drobiu jest to prawdopodobne:D
Drób w ten sposób dobitnie udowodni, że insynuacje były bezpodstawne. :)
P.S.
Czy wydawca polski dokonał jakichś skrótów? Bo tom trzymany przez Betty na zdjęciu jest zdecydowanie bardziej opasły. :)
Betty trzyma elegancki hardcover, wielkie litery, wielkie marginesy, gruby papier. A polski wydawca minimalistycznie, drobna czcioneczka i wąskie marginesiki.
mam to w takiej wersji http://3.bp.blogspot.com/_FzlUyExPSek/TTbjaRwhphI/AAAAAAAADTU/TeNt1K4-0gg/s1600/Img_4.jpg
i kurczę, wstyd się przyznać, nadal nie przeczytałam, choć wiem, przecież wiem, że świetna jest.
p.s.ten Conrad w dziale „teraz czytam” był tu wczoraj, czy postanowiłeś powrócić do lektury, pod wpływem ostatnich dyskusji? :)
Jak przyjemna wersja, i to od Lippincotta:)) A Conrad wisi od dni paru, od recenzji u Lirael chyba. Tajfun już kończę i nabrałem chęci na inne rzeczy Conrada.
to jest wydanie z 1947 roku :)
(oczywiście z mojego kochanego antykwariatu)
wczoraj długo graliśmy ze znajomym w osadników, więc zdążyłam tylko wstęp Conrada przeczytać nim zasnęłam, ale leży przy łóżku i czeka.
Przyjemny biały kruk, aż przyjemnie poczytać będzie:)
Świetne :)
Genialna recenzja :D
Zbyszekspir i mdl2: A dziękuję bardzo.
ja tę książkę kupiłam po recenzji u mdl2 :)
Bo mdl2 jest rozsadnikiem zarazy, chociaż ja najpierw trafiłem na wzmianki u Barbarelli:)
Dzięki za wskazówki o zapasach jajek w bocznej uliczce! Za chwilę chyłkiem podążę, celem zdobycia amunicji niezbędnej do spacyfikowania Cór Amerykańskich Rewolucji (a przynajmniej zatkania im – nomen, omen – dziobów:P). Durniejszych i bardziej szkodliwych postulatów dawno nie widziałam!
Recenzję mdl2 widziałam i zamknęłam oczy. Teraz usilnie staram się robić to samo, ale idzie jakby coraz gorzej:(
Jajek Ci wystarczy dla wszystkich manifestantów i jeszcze do domu dla dzieci zabierzesz:P Nie będę Cię tu dodatkowo nadłamywał w żaden sposób, prędzej czy później ta książka Cię dopadnie:)
Zabrzmiało jak Prima Aprilis.;)
Książka, z racji tematu, miała się pojawić okołoświątecznie, ale mycie podłóg zwyciężyło:P Więc z opóźnieniem i nie bardzo serio:)
Splendid.
Widzę tutaj też dyskretną inspirację stylem momarty:)>
Podświadomą, ale faktycznie coś w tym może być:D
Tak czy owak – niezłe jaja.;)
Iza: bo kto z kim przestaje, takim się staje (choć inspiracja, jak dla mnie, wyjątkowo dyskretna:P). Ostatnio ZWL poszedł jednak na odwyk, więc spodziewaj się rychłej poprawy i powrotu starego, dobrego i niepowtarzalnego (żeby nie powiedzieć: osobniczego) stylu!:))
Tak, tak, stary, nudny ZWL już wkrótce w wiosennej odsłonie:PP Chociaż dyskretnie poczytuję Momartę, więc może nie tak całkiem wrócę do stylu osobniczego:)
Ja z czytaniem poczekam chyba do 2045 roku. Wtedy będzie to jajo stuletnie, podobno wielki rarytas. Przynajmniej według Chińczyków :)
Spoko, czekało 70 lat, poczeka jeszcze 30 :)
I akurat, jak politycy łaskawi będą, będę już na emeryturze :P
Nie będą, mamy za dużo stulatków, którzy obciążają budżet, a ma być jeszcze gorzej:P
Po prostu jajko wiodące kury na barykady. :) Świetna recenzja, postaram się znaleźć książkę w jakiejś taniej księgarni, bo w bibliotece ciężko trafić.
Barykady z gotowanych jajek w majonezie, a na nich papa Kettle otoczony przez rozżarte kury o dziobach ostrych jak brzytwa do golenia wyżej wymienionego…Córy i kury, kury i córy…Mąci się w mej głowie…doprawdy, drogi ZWL, noc dzisiejsza będzie jajkami wybrukowana…
Może to skutek zbyt dużej liczby jaj na kolację? Do rana powinno przejść :D
Pierwszorzędna recenzja pierwszorzędnej książki! Zażywam ją w chwilach osłabienia i smuty. Wygląda na to że przyczaję się też tu na blogu. Z wysokobiałkowym pozdrowieniem!
Proszę się nie czaić, tylko czuć jak u siebie :)
Wygląda na to że wraz z Dziadkiem, balkonem i pelargoniami, (wprost po lince z Mamy w dużym domu) wpadłam tu na dobre!
Tak więc witam po staropolsku, jajem z hodowli pani MacDonald, i zapraszam częściej.
Interesting article (but Google Translate could not help me with many of the comments!). If anyone wants to know more about Betty MacDonald – much more than is on the wiki page – Anne Wellman has written a biography of her, in English (’Betty: The Story of Betty MacDonald, Author of The Egg and I’).
Thanks Martyn for this information :)