Obyczaje godowe kowali

Spacer po nasłonecznionym chodniku.
„Tatusiu, to stytawka” – mówi Młodsza na widok owada o czerwonym grzbiecie w charakterystyczne czarne plamy.
„To nie szczypawka – odpowiadam rutynowo. – To kowal”. 
W kowalach jestem obkuty, bo ta rozmowa powtarza się od kilku lat o tej porze roku, najpierw ze Starszą, a teraz już i z Młodszą. 
Pospolity kowal bezskrzydły (Pyrrhocoris apterus) – pluskwiak z rodziny kowalowatych – to bowiem nie byle owad, to owad uwieczniony w poezji. W 1912 roku tak pisała Maria Kossak:
Nie zwróciłbym uwagi na ten owadzi trop, gdyby nie barwne, jak zwykle, objaśnienie Magdaleny Samozwaniec:

W wyżej zacytowanym wierszu jest zwrot: „i nikną dwa kowale w kampanuli celach”. Nie wtajemniczonym w nomenklaturę owadów należy wytłumaczyć, że „kowale” to żuki o czarno-czerwonych skrzydełkach. Wzmiankuję o tym, ponieważ w jej późniejszym wierszu, wchodzącym w skład tomiku Niebieskie migdały, jest zwrotka brzmiąca: „Jechał Kowal na Kowalu niby koral na koralu”,  która mocno oburzyła pewne krakowskie mieszczki. „Jak może jechać, moja pani, kowal na kowalu? Rozum straciła ta starsza Kossakówna – a może… może… wie pani, bywają takie zboczenia…”

No i jak po czymś takim nie uzupełnić wiedzy entomologicznej? Kowal, jak się okazuje, ma ciekawe zwyczaje godowe i właśnie teraz wszędzie pełno sczepionych odwłokami parek, które dbają o przedłużenie gatunku. Ich widok nieodmiennie budzi zaciekawienie u dzieci, mnie przemyka zawsze przez głowę „Jechał Kowal na Kowalu niby koral na koralu…”, ale nie czas wtedy na poezję – bo trzeba oględnie wyjaśnić progeniturze czym zajmują się „szczypawki”…
Cyt. za: Magdalena Samozwaniec, Zalotnica niebieska, Wydawnictwo Literackie 1973, s. 72.
(Odwiedzono 1 214 razy, 1 razy dziś)

41 komentarzy do “Obyczaje godowe kowali”

  1. I nie ma takiego Brzdąca, coby kowala zaseplenił.;)
    Dzięki. Bo dla mnie czerwony kowal na kowalu to pierwszyzna. Jestem beznadziejnie zacofana (jeśli się porównam z Twoją Młodszą). A jeszcze szybko sprawdziłam, co to ta kampanulla – dzwonek! I już jestem w domu. I wiem nie tylko, że dzwoni, ale nawet w którym kościele.

    Odpowiedz
  2. Post pod tytułem: jak sprowadzić poetów do poziomu robali:)
    Ze mną i moimi dziećmi chyba coś nie tak, bo ani jednego kowala w tym roku nie widzieliśmy. Żuka w storczykowej alkowie też zresztą nie:(

    Odpowiedz
  3. Krakowskie mieszczki chyba prowadziły spis różnych podejrzanych rzeczy związanych z córeczkami pana Kossaka, one były podpadnięte na całej linii. :) Na pewno podejrzany fragment o kowalach dopisały, zacierając łapki, o tak. :)

    Odpowiedz
  4. Dobrze, że to nie był pająk z dronką :P A nawiązaniami literackimi jestem oczarowany. I zazdrosny, że Kolega takie rzeczy raczy pamiętać :D

    Odpowiedz
  5. Lobale ble. Aktualnie jesteśmy na etapie kochanych mlówek. Szukamy ich codziennie po przedszkolu i się zachwycamy, choć dziś doszedł nowy element, padło pytanie „Mogę zdepnąć ?” i oczywisty przy tym gest podniesienia nogi co wywołało głośny sprzeciw i wykład pt. „Mrówki są miłe i pożyteczne” oraz cichą modlitwę by te cuda przyrody trzymały się z daleka od moich nóg.

    Odpowiedz

Odpowiedz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.