Wyścigi w literaturze (cz. III): „Pan Boczkowski” Wiecha

Najpopularniejszym typem na warszawskim torze wyścigowym jest niejaki pan Boczkowski. Wszyscy go znają, wszyscy się o niego pytają.
 Czy nie widział pan tu pana Boczkowskiego?
 Pan Boczkowski to panu zaraz załatwi.
 Ten pan Boczkowski to bardzo porządny chłop!
Takie i tym podobne zdania słyszy się stale wśród grającego narodu przy kasach, przy bombie i na paddocku. Dla nie wtajemniczonych w sekrety toru wyścigowego pan Boczkowski jest figurą legendarną i tym ciekawszą, że każdy z graczy inaczej go określa. Według jednych, ma to być szczupły blondyn w meloniku, inni znów twierdzą, że to rudy facet w amerykańskich okularach, według zdania jeszcze innych, pan Boczkowski wygląda na starego wicehrabiego, a co najmniej przypomina kelnera z „Adrii”.
Kto wie, czy by ta drażniąca tajemnica w ogóle została wyjaśniona, gdyby nie skromna sprawa o dwa złote w sądzie grodzkim. Tu się dopiero okazało, że przede wszystkim pan Boczkowski ma zeza, nosi jesionkę w szerokie kraty, jest kruczowłosym brunetem z wąsikiem, a co najciekawsze  nazywa się Moniek Frajkind.
Okoliczności te wyszły na jaw przy okazji rozpatrywania pretensji pana Tomasza Kobziaka o przywłaszczenie dwu złotych w następujących okolicznościach:
 Proszę Wysokiego Sądu, było tak: jeden mój znajomy, którego teściowa zapoznała się w maglu z ciotką chłopaka stajennego Piskorka, powiedział mnie w sekrecie, że w niedziele Jeronia ma murowany wyścig. To, ma się rozumieć, wzięłem cztery złote w kieszeń i poszedłem na wyścigi. Człowiek jestem rodzinny, więc na hazard puszczać się nie mogie, znakiem tego, myślę sobie, trzeba postawić skromnie dwa złote u Boczkowskiego.
 Dobrze, ale co to ma wspólnego ze sprawą? Cóż to za Boczkowski?  przerwał panu Kobziakowi sędzia.
 Właśnie ten pan.
 On się nie nazywa Boczkowski, tylko Frajkind.
 Faktycznie nazywa się Frajkind, ale na wyścigach się zatrudnia jako Boczkowski.
 Nic nie rozumiem.
 Zaraz panu sędziemu wytłomacze. Boczkowski dlatego, że na boczki stawki przyjmuje.
 A więc bokmacher?
 Właśnie, tylko się mówi Boczkowski, ze względu na delikatność wobec policji państwowej. Otóż ja temu panu Boczkowskiemu mówię wyraźnie: „Szanowny panie B, dwójeczka stoi na Jeronii”. I rzeczywiście, Jeronia przychodzi jak chce, a ten pan nie chce mnie wypłacić i mówi, że ja stawiałem na Emocje. Wysoki Sąd zna tego łacha, czy jest możliwość, żeby on wygrał na dwa tysiące czterysta metrów przy mokrem torze? Wykluczone, i ja za stary gracz jestem, żebym taką pomyłkie mógł popełnić, tu jest jawna granda!
 Przede wszystkim ni ma mowy, żebym ja byłbym Boczkowski. Się nie zatrudniam z tem. Po prostu można powiedzieć, zapalony grajek sportowy jestem i lubię wygrać te parę złotych, jak każdy. Pan Kobziak mi prosił, żebyśmy zagrali do spółki Emocje, to wzięłem dwa złote i razem przegrywaliśmy. To co, pójdę bić głową o barierkie, się podrzucę pod tramwaj, tak? Trudno, się stało i proszę uniewynnienie bez zawieszenia kary.
Sąd po rozważeniu tych zeznań doszedł do wniosku, że nie może być mowy o orzeczeniu przestępstwa przywłaszczenia dwu złotych, gdyż za mało zebrano na to dowodów, wobec czego pana Frajkinda uniewinnił.
Wyrok został przyjęty z ulgą przez kilku obecnych na sali „panów Boczkowskich”. 

Hala kasowa pod trybuną główną na warszawskim Służewcu.

Wiech, Śmiech śmiechem, Warszawa 1968.

(Odwiedzono 327 razy, 2 razy dziś)

18 komentarzy do “Wyścigi w literaturze (cz. III): „Pan Boczkowski” Wiecha”

  1. I tak po prostu uniewinnił? I to bez zawieszenia kary? A opinie biegłych? A zeznania postronnych i obiektywnych świadków? Na pewno Sąd się przestraszył, że oberwie jakąś końską namiastką tortu, stąd wydał taki skandaliczny i tendencyjny wyrok!:P

    Odpowiedz
    • Chociaż kaliber spraw został w większości przypadków ten sam. Zwróciłabym tu uwagę zwłaszcza na miejsce zapoznania się przez teściową jednego znajomego z ciotką chłopaka stajennego Piskorka – bez magli (dosłownie i w przenośni) sądy polskie umarłyby z nudów!:P

      Odpowiedz
    • Teraz już nie ma magli, tylko anonimowe placówki maglujące. O ile w ogóle. A prawdziwy ręczny magiel to jedno z fajniejszych i bardziej przerażających wspomnień z dzieciństwa, choć niestety plotek tam nie uskuteczniano:(

      Odpowiedz
    • Toteż pisałam, że w przenośni! Pójdź do jakiegokolwiek urzędu, gdzie pracują prawie same kobiety (tak, wiem co piszę i wiem jakiej jestem płci), a zrozumiesz co miałam na myśli.
      Prawdziwy magiel też bardzo lubiłam, choć wcale mnie nie przerażał. Najfajniej było zimą, kiedy i pranie, i ja jechaliśmy na sankach:)

      Odpowiedz
  2. Ja za młodu bałem się maglownicy bo wypełniała prawie całą piwnicę i sięgała pod sufit więc robiła przytłaczające wrażenie a i nie dawałem rady jej kręcić bo byłem za mały.

    Odpowiedz
  3. Radar. On the internet know more, can be purchased and look
    at this kind of Secura Turbocompresseur furnace
    articles for action. These particular wheat are designed simply enough proper in
    your ready-to-use variety.

    Check out my web page: oven crisper sheets

    Odpowiedz

Odpowiedz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.