Jak niespodziewanie zostałem Muzem



Blogosferycznym bóstwom zdarza się (choć zdecydowanie za rzadko) ulitować nad blogerem gryzącym klawiaturę w poszukiwaniu inspiracji do kolejnego wpisu, który rzuci na kolana tysiące nowych czytelników albo chociaż pozwoli utrzymać tych ciężką pracą zebranych i obłaskawionych.
Dziś kapryśne bóstwa postanowiły uśmiechnąć się do mnie za pośrednictwem nieocenionej Matki Chrzestnej, która niczym czarodziej królika z kapelusza wyciągnęła link do wywiadu FUNtastyki z Martą Kisiel, autorką „Dożywocia”  (o „Dożywociu” pisałem TU). Dowiadujemy się z niego, że molestowana przez grono oddanych fanów na Facebooku o napisanie kontynuacji przygód alergicznego anioła, Marta zrobiła na przekór i stworzyła coś nowego – powieść „Nomen Omen”, która znalazła już wydawcę i wkrótce, miejmy nadzieję, znajdzie się w księgarniach, na blogowych stosikach i na ustach wszystkich ceniących sobie dobrą rozrywkę.
W wywiadzie dla FUNtastyki znalazło się też kilka innych smaczków, w tym jeden, który wyniósł mnie do roli – ni mniej, ni więcej – Muza (bo przecież nie Muzy) pisarki:
FUNtastyka: „Mickiewicz: Pogromca upiorów” i parodia „50 twarzy Greya” to twoje najbliższe plany literackie – przyznaj się, zazdrościsz niektórym autorom, że są „polską odpowiedzią na…”! ;) Skąd takie właśnie pomysły?

 

Marta Kisiel: Za Greya winę ponosi pewien książkowy bloger, Zacofany w Lekturze, który mnie bezczelnie sprowokował w prywatnej rozmowie i przypadkiem kopnął moją wenę w niewłaściwym miejscu. (fragment rozmowy opublikowany na fanpage Kisiel z Kłulika – przyp. red.) A ja już tak mam, że jak poczuję tego kopniaka, to nabieram rozpędu. W tym przypadku na domiar złego zaprezentowałam ten pomysł szerszemu gronu na moim fanpage’u, prowokując u paru osób ciężki atak absurdu. Z komentarza na komentarz mój wewnętrzny pierdolec kwiczał ze szczęścia coraz bardziej, do absurdu dołączyły konkrety i niespodziewanie wynikła mi z tego książka.

Odczuwam słuszną dumę, mając po cichu nadzieję, że w ten sposób, kuchennymi schodami, wchodzę do historii współczesnej literatury popularnej. Gdyby ktoś jeszcze chciał zainspirować Martę jakimś pomysłem, niech dołączy do facebookowej strony „Kisiel z Kłulika”. Jutro można autorkę natchnąć osobiście na Targach Książki w Katowicach  (znak rozpoznawczy „na szyi długaśny szal — rzecz jasna różowy, rzecz jasna w króliczki”). 

A ja sobie chyba strzelę powtórkę „Dożywocia”.
(Odwiedzono 236 razy, 1 razy dziś)

42 komentarze do “Jak niespodziewanie zostałem Muzem”

  1. Normalnie szlag mnie trafia. Co za nieokrzesane, bezczelne podkradanie Muza. Składam niniejszym protest ;P Jako zaborcze i zachłanne babsko nie lubię, jak się ściąga ode mnie w kwestii Muza :P

    Odpowiedz
  2. Ciekawe, czy będzie wstęp z podziękowaniami?:P
    W razie gdyby muzowanie miało się powtarzać, konieczne będzie przygotowanie stosownego giezła. Przeglądasz już żurnale, czy będziesz coś szył na specjalne zamówienie?

    Odpowiedz
    • Na wstęp bardzo liczę, tego nigdy za wiele:)
      Oryginalne Muzy występowały w udrapowanych prześcieradłach, więc może pójdę w tę stronę (pytanie, czy można się udrapować w prześcieradło frote z gumką). W sezonie zimowym natomiast zamienię prześcieradło na ciepły kocyk i gumofilce, żeby się nie przeziębić.

      Odpowiedz
    • Rozumiem, że w stroju zimowym zamierzasz stanowić natchnienie dla twórców podręczników o hodowli bydła?
      Z kolei frote z gumką będzie z pewnością wersją podkasaną; aż boję się pomyśleć jakie dzieło może powstać pod takim wpływem!:P

      Odpowiedz
    • Myślę, że gumofilce mogą inspirować nie tylko autorów banalnych podręczników. Wersja podkasana dostępna będzie wyłącznie za odrębną opłatą i po podpisaniu oświadczenia, że nie będę odpowiadać za skutki podkasania:p

      Odpowiedz

Odpowiedz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.