Pierwszy szkic tej notatki gryzmoliłem na odwrocie koperty, stojąc w popołudniowym korku. Bo właśnie wtedy w internecie pojawiła się informacja, że zmarł Terry Pratchett. Twórca postaci Niani Ogg i komendanta Vimesa, niegdyś prześmiewca, a wraz z upływem lat – choć to zabrzmi górnolotnie – coraz wnikliwszy diagnosta problemów ważnych i aktualnych. Wszystko, co napisałem w tamtym korku wydaje mi się teraz tak banalne, że bez żalu wyrzucam pomazany świstek. Na pewno pojawi się wiele tekstów bardziej składnych i błyskotliwszych niż wszystko, co mógłbym napisać.
Dlatego wkleję tu tylko scenę, dzięki której pokochałem Terry’ego Pratchetta.
I tyle. No i dziękuję, sir Terry.
Myślę, że chyba trudno napisać coś błyskotliwego. Terry by potrafił.
Pewnie parę innych osób też by potrafiło, mnie sparaliżowało umysł i rękę.
Zwierz potrafił: http://zpopk.pl/swiat-mniej-plaski.html#axzz3UCh2fSa4
O, to to. Sir Terry by potrafił. I na pewno wybrzmiałoby z jego strony mocne „nie jestem martfy”.
Może wzorem Babci też tylko wyruszył na Pożyczanie.
Rychłoż nie rychłoż, ale na pewno się zejdziemy.
Wierzę, że gdzieś tam będzie wyznaczony kącik dla osób obdarzonych pewnego rodzaju poczuciem humoru. Pratchett z pewnością wyciągnął się już w nim na wygodnym szezlongu:)
Mam nadzieję, że to będzie spory kąt, nie kącik, chciałbym się móc tam kiedyś wcisnąć :)
Prędzej czy później tam się zejdziemy wszyscy. I się pośmiejemy, i podyskutujemy.
I pewnie okaże się, że w naturze jesteśmy bandą ponuraków bez wspólnego tematu do rozmów :)
Ileż ja grepsów czytałem na głos Kitkowi! Ileż razy wybuchałem psychodelicznym śmiechem podczas lektury! Jak dobrze, że wielu książek PTerryego jeszcze nie przeczytałem i jak bardzo szkoda, że nie będzie mi już dane tradycyjnie kupić Kitkowi kolejnego praczeta „z okazji” :( Bywaj, Sir :(
Dziś przy śniadaniu „Süddeutsche Zeitung” zaszokowała mnie tą informacją i mogę już tylko myśleć o płaskim świecie… Ten Twój fragment jest boski, ale ileż tej boskości zawdzięczamy znakomitemu tłumaczeniu!
Kolejne gorzkie pożegnanie…
Pozostaję w nieustannym podziwie dla kunsztu Piotra Cholewy, bo jednak w Pratchetcie w oryginale wiele niuansów mi umyka.
Stało się… To smutna wiadomość. Jedyne pocieszenie w książkach, w których zawsze odnajdywałem radość, śmiech i zdrowy rozsądek.
I obyśmy dalej w nich to odnajdywali.