Skrawki wspomnień (Dominik Śmiałowski, „Skrawki”)

20150606_140800Wpatrują się z napięciem w konie na padoku, w monitory wyświetlające przewidywane wygrane, ściskają w dłoniach programy, by po podjęciu decyzji stanąć przy kasie. Raz lub dwa razy w tygodniu przeżywają swój dreszcz emocji. Bohaterowie zdjęć Dominika Śmiałowskiego, najstarsi kibice i gracze na służewieckim torze. Podglądani z boku, często przez szybę, złapani w pół gestu, w pół zdania, z papierosem w pół drogi do ust.
20150606_140816
Kiedy pierwszy raz pojawiliśmy się na Służewcu w 2000 roku, zdecydowanie obniżyliśmy średnią wieku bywalców. Może nawet byli wśród nich tacy, którzy – jak pisała Joanna Chmielewska – chodzili na wyścigi od „mokotowskiego pola”. Starsi panowie w niemodnych, często podniszczonych strojach, w większości z nieodłącznym papierosem i obowiązkowo pobazgranym programem w ręku stali przy padoku, dyskretnym półgłosem wymieniali się typami, dosadnie komentowali sugestie podsuwane przez kolegów albo przeklinali własny brak przenikliwości, który (znowu!) nie pozwolił im ustawić się w kolejce po odbiór wygranej.
20150606_123616
Po kilku wizytach znaliśmy już z widzenia co bardziej charakterystycznych kibiców. Stali na przystankach z programem wystającym z kieszeni, w samoobsługowym sklepie kupowali ćwiartkę i bułki, tłoczyli się w autobusie dojeżdżającym w okolicę toru. Słuchaliśmy ich rozmów, opinii, pokrzykiwań, powiedzonek, kłótni i historyjek. Patrzyliśmy, jak zawiązują się spółki do obstawiania zakładów, jak przy stolikach trwają zaimprowizowane przyjęcia, jak przegrane bilety spadają na ziemię.
20150606_140848
Pierwszego dnia sezonu pytali znajomych: „Gdzie Heniek? Co ze Staśkiem?”. Powoli znikali, wymieniała się wyścigowa starszyzna. Nie ma już pana w letnim garniturze, który zawsze interesował się, co zagraliśmy, i gratulował wygranych. Nie ma emerytowanego inżyniera, który więcej przegrywał, niż wygrywał; chociaż jemu to pewnie żona zabroniła przyjeżdżać na Służewiec – zawsze się tego obawiał.
20150606_123551
Album „Skrawki” ukazał się dzięki wsparciu internautów, którzy uwierzyli w Śmiałowskiego i jego pomysł, a przede wszystkim dostrzegli w jego zdjęciach nie tylko reporterski zapis czasu i miejsca, ale rozmaitość uczuć, twarzy, sytuacji. Prawie setka fotografii układa się w opowieść, która jest zupełnie jasna dla bywalców, ale i niewtajemniczonym daje poczuć dawną wyścigową atmosferę. Dobrze się więc stało, że Dominik Śmiałowski utrwalił na zdjęciach tych (obecnie) najstarszych bywalców Służewca. Gdy pokolenie bohaterów albumu odejdzie, nikt już nie będzie rytualnie palił programu na zakończenie sezonu. A nawet gdyby chciał, to udaremni mu to ochrona.
20150606_123515

Dominik Śmiałowski, Skrawki, www.smialowski.net 2015.

(Odwiedzono 714 razy, 1 razy dziś)

18 komentarzy do “Skrawki wspomnień (Dominik Śmiałowski, „Skrawki”)”

  1. Nie znam i nie czuję atmosfery wyścigów, ale te zdjęcia są fantastyczne. Umieć w porę uchwycić coś, czego za chwilę nie będzie – tego zazdroszczę bardziej niż pieniędzy.
    Sądzę, że teraz pora na Was. Nie wiem czy ze szlugiem w ustach i słoikiem ogórków pod pachą, ale czas ruszyć do boju, by podtrzymać malowniczą tradycję!

    Odpowiedz
    • Ja też zazdroszczę :)
      Na nas przyjdzie kolej za jakieś 20 lata, trochę jeszcze tych starych bywalców zostało, nie będziemy sobie uzurpować nienależnych miejsc :P Zamiast szluga będziemy mieli słone paluszki, a zamiast słoików, kubki termiczne z kawą.

      Odpowiedz
      • Jeśli ze słonymi paluszkami i kubkami termicznymi, to nie liczcie na uwiecznienie w albumie:P (jeśli mi to „:P” zamieni na emotikona, to nigdy więcej nie zamieszczę tu żadnego komentarza!) Ale w kolejce po wygraną ustawcie się wcześniej niż za 20 lat, co?

        Odpowiedz
        • Nie chcesz emotki, nie poprzedzaj jej spacją. Muszę to sam zapamiętać:P
          W kolejce po wygraną zdarza nam się stać od czasu do czasu, średnio częściej niż raz na 20 lat. A za te 20 lat kubki termiczne będą pewnie takim samym skansenem jak dziś te słoiki ogórków, więc kolejki będą się ustawiać, żeby te kubeczki uwieczniać. A nas przy okazji.

          Odpowiedz
  2. Zdjęcia przednie, chyba dobrze oddają atmosferę miejsca. Czy w albumie są też takie, które pokazują wielkie emocje?:)

    Odpowiedz
      • Nie znam takich miejsc, a na podstawie opisów literackich wyobrażam sobie wyścigi jako miejsce głośne i niezwykle żywe, tymczasem ze zdjęć emanuje raczej spokój. Na pewno jest to wycinek całości, ale liczyłabym też na fotografie wykonane w chwili kulmiancyjnej.;)

        Odpowiedz
        • Jest głośno i żywo, nie da się ukryć. Może ten spokój na zdjęciach to właśnie kwestia statycznych ujęć. Co do chwil kulminacyjnych, to najstarsi bywalcy raczej nie skaczą po ławkach, wydając grzmiące okrzyki; to domena młodszych:)

          Odpowiedz
  3. Może nie skaczą, ale chyba na twarzach widać jakieś emocje?;) Tak jak np. na trzecim zdjęciu od góry.

    Odpowiedz
  4. Dzięki pani Joannie i jej książkom mam w głowie jakieś wyrażenia typu: „tripla” czy „porządek”, ale na wyścigach nie znam się za grosz. Chętnie jednak zrobiłbym ćwiartkę pod bułkę w miłym towarzystwie i popatrzył na piękne konie :P

    Odpowiedz
  5. Uwielbiam zdjęcia reportażowe. Gdy je oglądam wydaje mi się, jakbym troszkę uczestniczyła w wydarzeniach, które przedstawiają, jakbym poznała emocje im towarzyszące, poczuła atmosferę. Z tego też powodu do dzisiaj (już 7 m-cy!) czekam na zdjęcia z mojego wesela – bo wzięliśmy fotografa, który potrafi te emocje oddać, a nie tylko odbębni kilka standardowych ujęć i niestety jest mocno zajęty przez cały rok, stąd odległe tak terminy ;)

    Sama próbuję bawić się fotografią, lecz wciąż nie do końca mi to wychodzi. Chciałabym kiedyś móc robić takie zdjęcia, jak przedstawione w książce Śmiałowskiego. Na razie tylko mogę oglądać :)

    P.S. Jeżeli lubisz tego typu książki, to nie wiem czy miałeś okazję czytać, więc na wszelki wypadek polecam: „Dno oka” Wojciecha Nowickiego ;)

    Odpowiedz

Odpowiedz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.