Radość opowiadania (Maciej Hen, „Solfatara”)

Solfatara

W „Baśniach z tysiąca i jednej nocy” opowieść chowa się w opowieści, a ta jeszcze w następnej, i tak aż do całkowitego zatracenia się czytelnika w fabule. Szeherezada snuła swoje historie, by uratować życie, Maciej Hen zaś snuje je, bo najwyraźniej lubi i sprawia mu to przyjemność, którą chciałby się podzielić z innymi.

Przenosimy się do Neapolu, położonego między dwoma wulkanami, Wezuwiuszem i Solfatarą.

Solfatara rzucać będzie cień na życie bohaterów, a rzeka buzującej lawy przepływającej pod miastem rozgrzewać będzie krew jego mieszkańców. W lipcu roku 1647 roku dojdzie do wybuchu. Nie wulkanów, ale społecznych niepokojów. Neapolitańczycy zbuntują się przeciwko wyśrubowanym podatkom narzucanym przez rządzących Hiszpanów. Na czele zrewoltowanego motłochu stanie rybak Masaniello, a Neapol i okolice spłyną krwią. Niebo rozświetlą łuny pożarów. Fortunato Petrelli, redaktor „Wiadomości Neapolitańskich”, krąży po ulicach, by na bieżąco obserwować wydarzenia, wyrobić sobie obraz całości wypadków i zrelacjonować go potem swym czytelnikom. Szybko jednak zdaje sobie sprawę, „że człowiek, niczym dawny rycerz zakuty w ciężką zbroję, dostrzega zwykle to tylko, co się przeciśnie przez szpary przyłbicy, a całość obrazu ogarnia może jeden Bóg”. Zaczyna więc zbierać i spisywać relacje innych, wkrótce wszakże rewolta schodzi na dalszy plan, a imć Fortunato musi zająć się własnymi sprawami…

Piazza del Mercato w Neapolu podczas rewolty Masaniella, mal. Domenico Gargiulo.
Piazza del Mercato w Neapolu podczas rewolty Masaniella, mal. Domenico Gargiulo.

Burzliwe dzieje lipcowego buntu przeplatają się z perypetiami Petrellego, jego znajomych i przyjaciół,

których poznajemy coraz dokładniej dzięki snutym przez nich opowieściom. Również i sam redaktor przedstawia nam swoje życie w odcinkach, począwszy od chwili, gdy jako podrzutek wychowywał się w rodzinie szewca. Mamy więc opowieści w opowieści, dzięki którym odtwarzamy przeszłość narratora i pojmujemy więzy łączące go z innymi bohaterami: kochanką Fiamettą, kurtyzaną Maltanką, księżną Svevą di Gesso, kościelnym Amedeem czy starą aktorką Vittorią. Historie niczym z „Dekameronu” (a chwilami nawet z Aretina), trochę niesamowite, czasem straszne lub pełne namiętności, dowcipne, pikantne albo awanturnicze, rozgrywające się od początku XVII wieku w różnych punktach Włoch (poza Neapolem poznajemy Rzym i Mantuę), ale też w Paryżu czy Metzu. Życie tętni dokoła, pełne gwaru i ruchu, pełne zapachów (nie zawsze przyjemnych) i smaków (zwłaszcza pizzy z pummerolą). Oglądamy pałace i chłopskie chaty, eleganckie salony i malarskie pracownie, drukarnię, życie trupy teatralnej i dworu, odkrywamy tajemnicę pochodzenia Fortunata i sekrety jego przyjaciela, malarza François, tropimy Fiamettę, by poznać jej prawdziwą tożsamość.

Solfatara.
Solfatara.

Maciej Hen z niewzruszoną pewnością panuje nad całym tym bogactwem wątków i postaci,

perfekcyjnie je ze sobą łączy i ani przez chwilę nie zapomina, że musi czytelnika bawić i zaciekawiać, podsuwać mu coraz to nowe smakowite kąski, by nie rzucił w kąt tej nader obszernej powieści. Zmienia tempo, podsyca albo obniża napięcie, zmienia scenerie, czas i wysuwa na pierwszy plan kolejne postacie – a stworzył je zróżnicowane i każdej dopisał biografię godną oddzielnej powieści. Poza wymienionymi wcześniej na wzmiankę zasługuje polski szlachcic, banita Ligęza; nawet postacie epizodyczne są dopracowane i ciekawe. Posługuje się przy tym urokliwym językiem, barwnym, jędrnym, plastycznym, nasyconym delikatnie archaizmami; mamy kosterę i traktiernika, komilitona i balwierza, famurały i mantyle, osielstwo i czczycę. Wielka to radość smakować styl tak soczysty, jak ulubione przez Fortunata pummarole i podziwiać misterną konstrukcję, stworzoną według najlepszych wzorów powieści szkatułkowej.

Maciej Hen, Solfatara, W.A.B. 2015.

Podobne pozycje:

Crimen

Józef Hen

(Odwiedzono 1 221 razy, 13 razy dziś)

21 komentarzy do “Radość opowiadania (Maciej Hen, „Solfatara”)”

  1. Z pewną podejrzliwością czytałam zapowiedź tej książki, ale cieszę się, że jest niezła. Dobrze jest czasem zanurzyć się w lekturze dla samej przyjemności kontaktu z dobrze opowiedzianą historią. Sceneria i słownictwo tym dodatkowo mnie zachęcają.

    Odpowiedz
  2. Chodziła mi po głowie ta książka i chodziła, ale nic nie wychodziła. Coś tak podskórnie czułem, że warto się nią zainteresować, ale wciąż nie byłem przekonany. Aż do teraz…. no to klops, znów trzeba zrobić zamówienie -.-

    Odpowiedz
  3. Mając takie wzorce i najwyraźniej też takie geny, autorowi chyba nie wypadało napisać czegoś słabego. Strasznie dawno nie czytałam Hena ojca, ale kołacze mi się po głowie (może niesłusznie), że ojca i syna łączy zamiłowanie do wątków historycznych oraz właśnie – jakżeż ostatnio rzadka – umiejętność snucia opowieści. Chwilowo wiedzie mnie jednak w inne czytelnicze rejony, więc zapisuję na „kiedyś”.

    Odpowiedz
  4. Nosz do kroćset, dzisiaj skończyłem pisać swoje wrażenia (wrzucę pod koniec kwietnia) i teraz paczę i widzę, że też użyłem zwrotu „radość opowiadania”. A tej recenzji nie czytałem, jedynie rekomendację w rozmowie na FB. No cóż, widocznie zasób nasuwających się zwrotów jest ograniczony :) Ale w przypadku „Solfatary” sam się nasuwa. dawno nie czytałem tak świetnie poprowadzonej polskiej powieści pełną gębą. Będzie pierwsza maksymalna nota w tym roku. W każdym razie dzięki za zwrócenie uwagi, bo w sumie tylko po twoim poleceniu po nią sięgnąłem, inaczej bym przegapił. Ciekawe, czy jesienią zgarnie Angelusa…

    Odpowiedz
    • Radość opowiadania narzuca się sama, to się czuje po prostu, przypuszczam, że nie my jedni na to wpadliśmy :) Czemu wrzucisz recenzję tak późno?
      Cieszy mnie każdy, kto po tę książkę sięgnie, bo co prawda zbiera same zachwyty, ale ze sprzedażą tak sobie.
      Nawet nie wiem, że ma jakąś nominację, ale będę trzymał kciuki.

      Odpowiedz
      • Wrzucam z poślizgiem, bo mam jeszcze jedną zaległość, a że nie daję rady napisać nic częściej niż raz w tygodniu, no to wychodzi 25.04.
        Ja osobiście sprzedaży nie poprawiłem, bo namówiłem na zakup koleżankę koordynatorkę DKK, ale może dzięki temu przeczyta ją ktoś jeszcze w województwie :) Aczkolwiek po lekturze nie opuszcza mnie uczucie, że chciałbym mieć ją w domu.
        Mnie o nominacji Hena do Angelusa uświadomiła czytelniczka blogowego profilu na FB, inaczej też bym nie miał pojęcia.
        A czytałeś to: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/37891/wedlug-niej ?

        Odpowiedz
        • Kolega skrupulant znaczy, z harmonogramem :)
          DKK to chyba kupuje nawet po kilka egzemplarzy? Ale i jeden stanowi postęp. Cena jest, niestety, zabójcza.
          Debiut namierzyłem, ale nie mam dostępu. Może kiedyś się uda.

          Odpowiedz

Odpowiedz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.