To już piąty rok

Dziś mija pięć lat od pierwszego wpisu zacofanego-w-lekturze. W 2015 roku porzuciłem blogspot i rzuciłem się na wody internetowej samodzielności. Dziękuję wszystkim, którzy towarzyszą mi w (niestety coraz rzadszych) czytelniczych rejsach. Nie mogę obiecać, że w tym roku wpisów będzie więcej, ale nadal będę się starał, żeby były rzetelne i – mam nadzieję – inspirujące do odkrywania nowych autorów, tematów i gatunków.

Sam słuchałem często zachęt i podpowiedzi, dzięki czemu trzy najlepsze książki roku zaskoczyły mnie samego.

Miejsce trzecie zajął Dan Simmons i „Terror” – za znakomite połączenie pasjonującej rekonstrukcji losów polarnej wyprawy odkrywczej z horrorem, wiernego oddania realiów życia na okrętach Jej Królewskiej Mości z zapierającymi dech w piersiach scenami zmagań z żywiołami i czającym się wśród lodu potworem. Rozmach Simmonsa robi ogromne wrażenie.20150715_113851

Miejsce drugie przypada Hubertowi Klimko-Dobrzanieckiemu za „Preparatora” – portret człowieka niekochanego, rozczarowanego i pozbawionego marzeń, doprowadzonego na skraj wytrzymałości. To klaustrofobiczna opowieść, w czerni i bieli, głęboko poruszająca i zapadająca w pamięć.

Miejsce pierwsze – bezapelacyjnie – zajmuje Mariusz Ziomecki i „Mr Pebble i Gruda”, dziewięćsetstronicowa saga rodzinna i powieść pokoleniowa, którą zaraz po skończeniu miałem ochotę przeczytać na nowo. Poeta Jan Kamyk, poeta, który wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, wraca do Polski na spotkanie z rodziną i dawno niewidzianymi przyjaciółmi, ale przede wszystkim po to, by wyjaśnić tajemnicę śmierci swojej żony. Obserwujemy go w zetknięciu z Polską lat dziewięćdziesiątych, a równocześnie poznajemy epizody z przeszłości rodziny Kamyków i paczki przyjaciół Jana. Cóż to za kapitalna, pełna smakowitości książka! Ziomecki umie doskonale opowiadać, wie, jak bawić i wzruszać, kiedy mówić poważnie, a kiedy rzucić rubasznym dowcipem.DSC_0199

Blogowanie to nie tylko przedstawianie kolejnych książek. To też szansa na nowe znajomości i pogłębianie starych, na udział w ciekawych rozmowach i spotkaniach. Panel blogerów na siedleckim festiwalu „Pióro i Pazur” to była okazja, żeby przekonać się o tym, że bloga czytają nie tylko inni blogerzy, a przy okazji dyskusji na targach książki w Krakowie wyszło na jaw, że należę do grupy „blogerów, którzy odnieśli sukces”, jak zechcieli nas nazwać organizatorzy. Wisienkami wieńczącymi rok 2015 stały się ranking blogów książkowych miesięcznika „Press” oraz zaproszenie Agnieszki Tatery z „Książkowa” i mnie do programu Mariusza Ziomeckiego. W „Prawym do lewego”, mimo brutalnej dominacji aktualnych tematów politycznych, próbowaliśmy w dużym skrócie opowiedzieć to i owo o książkowej blogosferze. Krewni i znajomi twierdzą, że nie było źle, ale ja do dziś nie miałem odwagi obejrzeć nagrania…

Panel na targach książki w Krakowie. Od lewej: Anna Grzyb (Pisaninka), Jarosław Czechowicz (Krytycznym okiem), Kinga Kasperek (Krytycznie o tekście), Katarzyna Kurowska (Przekładaniec kulturalny), ZWL, Agnieszka Tatera (Książkowo) i czarujący słuchaczy Jan Mądrzywołek (Tramwaj nr 4).

Wystarczy tych podsumowań. Zapraszam wszystkich na szampana.

A potem do bufetu. Zgodnie z nową tradycją, przekąski są wegetariańskie. Osoby, które nadużyły szampana, mogą przechować rowery w pakamerze koło szatni.

(Odwiedzono 738 razy, 1 razy dziś)

90 komentarzy do “To już piąty rok”

  1. Ja może tak troszkę egoistycznie, ale życzę Ci wciąż wielu fascynujących lektur, które będziesz „sprzedawał” czytelnikom, pięknych wrażeń z książek oraz spełnienia marzeń. I oczywiście sto lat blogowania! :)

    Z uwagi na infekcję jelitową poczęstuję się z przyjemnością gotowanym jabłuszkiem, ewentualnie chudą wędliną drobiową ;)

    Odpowiedz
      • Oj tam, takie pesymistyczne myślenie, na pewno będą żyć co najmniej sto lat :) A my będziemy zapisywać je, obok domu i samochodu w spadku naszym dzieciom. Biedne nie będą mogły nic zrobić tylko czytać i o tym pięknie pisać ;)

        W dodatku muszę przyznać bardzo sprytnie przemyciłeś podsumowanie roku zasłaniając wszystkim oczy szampanem i bufetem. Mnie też przez chwilę zaćmiło.
        A muszę, po prostu muszę (bo się uduszę) przyznać, że po Twojej recenzji „Terroru” codziennie przeszukuję księgarnie ebooków, czy może przypadkowo już wyszła wersja elektroniczna książki. „Preparatora” mam za to w planach – to nie tylko moje klimaty, ale ogólnie podoba mi się cała ta seria.
        Zaś „Mr. Pebble i Gruda” to dla mnie szok, bo w ogóle nie zwróciłam uwagi na tę pozycję. A teraz? Właśnie kupuję ją w księgarni internetowej :D

        Odpowiedz
        • Próbuję sobie wychować następczynię lub wspólniczkę, ale dziecię oporne jest na sugestie, namowy i próby przekupstwa :)
          Minipodsumowanie zawsze jest tu przemycane pod pretekstem imprezki, taka sprytna tradycja. Wydawca, o ile nie zmienił zdania, nie planuje Terroru w ebooku, a szkoda, bo to potężne tomiszcze i nie każdy ma ochotę się z nim obtykać. Ziomecki dla mnie też był szokiem, wydawca nie zrobił chyba nic dla wypromowania tej książki. Gdyby nie szeptana propaganda, to i ja bym nie dotarł.

          Odpowiedz
          • Oo, i to cenna informacja. Nie będę spędzała już godzin na szukaniu ebooka, tylko po prostu zamówię papier (albo zażyczę sobie na urodziny).

            A szeptana propaganda to czasami złooo. W tym przypadku przyjmijmy jednak, że to wyjątek potwierdzający regułę :)

            Odpowiedz
              • W takim wypadku to jak najbardziej dobro! Chodziło mi raczej o ten aspekt szeptanej propagandy, gdy ktoś nas przekonuje do jakiejś książki, a my wcale żadnej nie planowaliśmy kupować. I potem wchodzimy (TYLKO popatrzeć) na tę pozycję w księgarni internetowej i kończymy z koszykiem na 200 zł ;)

                Odpowiedz
                • Trzeba się niestety liczyć z takimi konsekwencjami. Ale z drugiej strony, dzięki właściwej propagandzie jest szansa, że będzie to bardzo dobrze wydane 200 zł :D Natomiast ja często mam tak, że polecana książka kosztuje 3,50 na allegro (plus dycha przesyłki :P).

  2. No to zdrowie! I hummus! I życzenia wielu dobrych książek, i zmniejszającej się beznadziei zacofania w lekturze (wiadomo, niemożliwe, ale życzyć chyba można?). :)

    Odpowiedz
  3. Gratulacje z powodu wytrwałości. Nie omieszkałam obejrzeć waszą telewizyjną rozmowę o blogowaniu. Potwierdzam – wypadło nieźle, powiem więcej – wypadło bardzo dobrze. Ciekawie jest zobaczyć osobę, którą się zna wirtualnie od paru lat i skonfrontować z wyobrażeniami. :)

    Odpowiedz
  4. Gratuluję :) Podobno jak twój blog skończy 5 lat, to automatycznie przystępujesz do tajnej organizacji dinozaurów blogosfery! :) Zatem gratuluję podwójnie. Proszę, pisać częściej, gdyż jestem wielką fanką twojego bloga! Ponadto: muszę przeczytać „Preparatora”, bo skończyłam z tej serii „Inną duszę” Orbitowskiego i trwam w zachwycie :)

    Wytrwałości!

    Jedzenie zacne, szampana pierwsza klasa! :)

    Odpowiedz
    • Stowarzyszenie jest tak tajne, że jeszcze żadna sowa nie przyleciała z zaproszeniem. A może nie przyleciała z listem z Hogwartu? Hmmm.
      Ty Preparatora, ja Orbitowskiego, bo wszędzie same entuzjazmy.
      A wytrwałość coraz droższa i trudniej dostępna, człek się rozleniwia na stare lata :)

      Odpowiedz
  5. Rower przypięłam, trzy najlepsze roku przyjęłam do wiadomości (dlaczego wybrałeś akurat te trzy, które leżą na półce z etykietką „największe wyrzuty sumienia (czyli dawno trzeba było przeczytać”, to już nie wiem, może żeby mnie pognębić w tym dniu do reszty). Więc trącam się z Tobą tym szampanem i rzucam na wegetariańskie specyjały :-)

    Odpowiedz
  6. Gratuluję! I życzę kolejnych owocnych (czyli zaczytanych) 5… 15… 50 lat! Nie całkiem bezinteresownie, bowiem sobie, nam – czytelnikom, życzę kolejnych Twoich wpisów. Nie trzeba więcej, niech będzie tak jak teraz, a będzie idealnie!
    Twoje lekturowe podium w całości przede mną. :)

    Odpowiedz
  7. Czego życzyć człowiekowi sukcesu? Hmm… chyba, żeby sukces nie zawrócił mu w głowie ;p

    Gratuluję zacnej rocznicy, życzę ciekawych lektur i żądam pisania o nich – sporo ciekawych rzeczy u Ciebie wypatrzyłam i też sobie poczytałam (np. ten Hen mnie ostatnio zaintrygował i jak tylko uciułam te 50 zeta z hakiem to sobie kupię. A co!)

    Sałatka pyszności, szampan takoż, z pakamery nie skorzystam, bo rower dopiero w planach (trzeba korzystać z ostatnich chwil gimnazjum i zarobione tam kokosy wydać na coś szalonego…)

    Odpowiedz
    • Dziękuję bardzo. Hen jest bardzo intrygujący, może warto bibliotekę namówić na zakup, bo faktycznie tani nie jest. Ale mam przeczucie, że Ci się spodoba.
      Roweru należało sobie zażyczyć na Dzień Nauczyciela (jak mówi jedna z mrożących krew w żyłach historii ze szkoły w mojej wsi, jedna pani sobie zażyczyła i dostała).

      Odpowiedz
      • Ha, z biblioteką to na razie trudno będzie, bo moja Agnieszka (miała farta albo pecha być przez 8 lat moją uczennicą a ja to perfidnie wykorzystuję) porodziła dziecię i wróci dopiero za 3 miesiące, a ta niunia co ją zastępuje to ma zupełnie inny gust niż ja i co gorsza jest odporna na sugestie :(

        Rower na Dzień Nauczyciela? I nie bała się konsekwencji? No, no… Ja już drugi rok mam klasę (skądinąd bardzo sympatyczną) od której na ów dzień nawet pojedynczego nadłamanego goździka nie dostałam, że o innych fantach nie wspomnę. Co zresztą wcale nie jest takie złe – nikt nie może przyjść do mnie z pretensjami, że wykosztował się na prezent, a ja dziecku daję złe oceny…

        Odpowiedz
        • No to może wytrzymaj do powrotu właściwej pani bibliotekarki.
          Akcja z rowerem swoje lata ma; to z czasów, kiedy nikt nie latał do kuratorium z każdą uwagą. Ja do dziś ze łzami w oczach pamiętam paczkę herbaty, jaką dostałem razem z kwiatkiem na zakończenie roku szkolnego :) Wiadomo, biedny nauczyciel, a pić coś musi…

          Odpowiedz
  8. Chyba trzeba zastosować wobec Ciebie metodę z „Mechanicznej pomarańczy” i zmusić do obejrzenia nagrania. :D

    Gratuluję rocznicy! Na kolejne urodziny koniecznie zamów sobie marchewkowe ciasto w kształcie roweru. Zjesz, zwolnisz miejsce w pakamerze, będziesz miał gdzie ukrywać zakazane lektury w stylu „Polska na rowerze” czy „Wegetarianizm w praktyce”.

    Odpowiedz
    • Ale po cóż mam to oglądać? Naród mówi, że dobrze wyszło, to wierzę, odganiając myśl, że to taka grzecznościowa opinia :P
      Nie wiem, czy za rok marchewkowe rowery nie będą już dawno passe. Natomiast pakamera na zakazane lektury robi się coraz bardziej realna. Na pewno reportaże rowerowe Nowaka mus tam wstawić :D

      Odpowiedz
  9. Dalszego sukcesywnego od-zacofywania :-)
    …tak teoriospiskowo… Dlaczego na piątą rocznicę jest siedem baloników? Czy to jest liczba znacząca, takie czterdzieści i siedem, że wieszcza zacytuję?
    Milknę, bo dziobem, pełnym znakomitych przekąsek, nie wypada kłapać, jak jakiś flaming nie przymierzając ;-)

    Odpowiedz
  10. To ja się poczęstuję, bo lodówka już po Świętach pusta, człowiek głodny. Dobrze, że szyneczka za kotarą jest, bo człowiek mięsożerny. No i oczywiście gratuluję, inspiracji, energii, czasu wolnego więcej życzę. I frajdy dużo z pisania :)

    Odpowiedz
  11. Dołączam się do gratulacji! Życzę wszystkiego naj! A przede wszystkim więcej czasu, czasu, czasu! Parafrazując Goethego „Więcej CZASU!”.

    Ten „Terror” za mną chodzi jak śledź za półlitrówką dobrej, zimnej wódki. Wyskakuje to tu, to tam. Trzeba będzie go w końcu zdybać, chociaż zmartwiłeś mnie mówiąc, że nie ma i nie będzie ebooka. Jak dla mnie to trochę strzał w stopę.

    A jeśli chodzi o kasety video, ja postanowiłem uratować domowe archiwum, przywiozłem z rodzinnej chałupy wszystko co było na VHS, skombinowałem magnetowid i specjalną przejściówkę, która od razu konwertuje mi na cyfrową wersję. Szkoda mi się tych rzeczy zrobiło i może w jakiś sposób je ocalę. Przyznam się, że konfrontacja ze wspomnieniami, a nagraniami jest druzgocąca – człeka trochę skręca, gdy zobaczy jakim był irytującym gówniarzem.

    Jeszcze raz wszystkiego dobrego! Niech Ci się obficie darzy na blogowym spłachetku poletka.

    Odpowiedz
    • Oj tak, czasu! Vesper swego czasu stwierdził, że na wydaniu ebooka byliby stratni, rozumiem, że boją się piractwa, ale faktycznie strzelają sobie w stopę. Może jednak w końcu coś do nich dotrze, jak parę osób zapyta o wersję elektroniczną.
      Moje kasety się kurzą na strychu, nawet myślałem kiedyś o zgraniu ich na płyty, ale zawsze są pilniejsze wydatki albo czasu nie ma. Na szczęście też nie ma tam nic szczególnie wartego ocalenia :)

      Odpowiedz
      • W jakim świecie ludzie z tego wydawnictwa żyją? Przecież wystarczyło mi dosłownie kilka kliknięć i znalazłem kilkadziesiąt wersji elektronicznych ich książki. Jedynie wrodzona uczciwość oraz etyka bibliotekarza mnie powstrzymuje, ale ilu ludzi to nie powstrzyma?

        Odpowiedz
        • Mnie nie pytaj, zdziwiony byłem ich odpowiedzią jak cholera. Liczyłem, że może po pół roku od premiery zmiękną, ale chyba trzymają się mocno. Wiadomo, że mało kto się powstrzyma, szczególnie że nie jest to rzecz ani tania, ani łatwo dostępna w każdej bibliotece.

          Odpowiedz
          • Trzeba im pokazać ten wątek i dyskusję. O!

            Rocznicy gratuluję, Piękny wiek, za rok blog pójdzie do pierwszej klasy (jak puścisz). ;) Pisz, czytaj, komentuj. Zaprosimy Cię na kolejny panel pt. „Jak będąc blogerem książkowym wystąpić w telewizji”. :D

            Szampan bardzo dobry. Naleśniki (czy cokolwiek jest to coś na lewo od wazonu ze szczypiorkiem) też dobre. :) Dziękuję :)

            Odpowiedz
  12. No to zdrowie! Chyba widzę hummusik, więc lecę się częstować ;) Cieszę się z Tobą z tych miłych chwil związanych z blogowaniem i życzę (sobie?), żebyś jednak pojawiał się częściej :)

    Odpowiedz
  13. Cholera, ja właśnie wszędzie rowerem i potem trzeba go odbierać… Nieważne, ile wpisów, ważne – jakie, bo te dopracowane przynoszą największą radość tak czytelnikom, jak pewnie Tobie. No i te kilometrowe, żarliwe dyskusje pod Twoimi wpisami, jak u Marlowa, podziwiam i się głowię, czemu tak rzadko w nich uczestniczę ;)

    Przede wszystkim dalszej chęci do blogowania! 5 lat to sporo, ale patrząc na realia, jak będziesz sześciolatkiem, to dopiero się zacznie :D

    Odpowiedz
    • Też zupełnie nie rozumiem, dlaczego nie uczestniczysz w tych dyskusjach, świeże spojrzenie zawsze w cenie :) Nawet nie musisz przyjeżdżać rowerem, wsiadasz w tramwaj i jesteś. Dzięki za życzenia.

      Odpowiedz
      • A bo często jestem przed lekturą tego, co Wy, piszący i komentujący, już poznaliście. A przecież nie będę się wtrącał z czymś w stylu „O, chętnie przeczytam, mam już na liście do przeczytania, ale fajnie” ;) Ale obiecuję kursować częściej! Najwyżej jako ten spóźnialski będę odkopywał starsze wpisy.

        Odpowiedz
  14. Gratulacje! Co do wpisów, to nieważne, że pojawiają się rzadko, ważne, że są rzetelne i pięknie napisane. Co z tego, że niektórzy blogerzy wstawiają recenzje codziennie, skoro są to recenzje nieprzemyślane, pełne błędów, składające się niemal tylko ze streszczenia. Nie jest ważna ilość, tylko jakość. A „Preparatora” już zdobyłam i czeka na czytanie :)

    Odpowiedz
  15. O matko, pewnie wszystko wegetariańskie już zjedli i została tylko kiełbasa:( A na rower jakby nieco mrrrroźno, więc nie skoczę do warzywniaka.
    Gratulacje, uściski i fanfary! Więcej napiszę kiedyś, może… (przepustka się skończyła, a nowej prędko nie dadzą)

    Odpowiedz
      • Warzywne po dwóch dniach od rozpoczęcia imprezy? Rozumiem, że po 5 latach blogowania doszedłeś do wniosku, że za dużo konkurencji Ci się namnożyło?:P Ale w sumie racja, według nowej linii, kto rzuca się na warzywa, ten wróg.
        Miesiąc wolnego??? Zazdroszczę (tego co było), nie zazdroszcząc (tego co masz dzisiaj).

        Odpowiedz
  16. A niech mnie, byłem przekonany, że prowadzisz bloga dużo dłużej. Tak poważnie wyglądał od samego początku… widocznie szybko osiągnął dojrzałość :) Wszystkiego dobrego, czytaj i pisz jak najwięcej :)

    Ja też doznałem podobnego zdziwienia – obie moje książki roku 2015 pochodziły z cudzych recenzji. Niebagatelna wartość dodana obecności w blogosferze :)

    Mam pytanie techniczne – czy jak przeniosłeś się na własną domenę, musiałeś przerabiać jakieś linki, np. te ze stron „Przestały oczekiwać”, czy przekierowały się same na nowy adres? Pytam, bo też się przymierzam do domeny…

    Pozdrowionka. Po mój rower (wodny) wpadnę jutro.

    Odpowiedz
  17. Zawsze poważnie wyglądałem. Dzięki za życzenia :)
    O ile pamiętam, to stare linki z rozszerzeniem blogspot automatem były przekierowywane na nową domenę. Problem się zrobił dopiero po przejściu na własny serwer, musiałem przerobić linki do najstarszych recenzji.

    Odpowiedz
  18. Szampan to zło! Cały Nowy Rok odchorowałem przez ten piekielny wynalazek benedyktyńskiego mnicha :) Zatem wyciągam zza pazuchy otłuszczony strzęp gazety i wyciągnąwszy z niego kanapkę z mielonym, a następnie podzieliwszy się nią z gospodarzem, składam na Jego ręce życzenia zdrowiaszczęściapomyślności. No to teraz na jedną nóżkę, bo fartem wziąłem flakoniczek księżycóweczki :P

    Odpowiedz
  19. Przyjmij i moje gratulacje, pięć lat to kawał życia. Dziękuję za podpowiedzi, z których chętnie korzystam, Ziomeckiego mam. Leży na specjalnej stercie książek prawdziwych i czeka na swoją kolej. Teraz wybitnie wysunął się na prowadzenie. Dla mnie to jednak już kłopot, jeśli książka nie jest e-bookiem. Podróżowanie z zestawem książek już przeżyłam, i ani mi się śni do tego wracać. Pozdrawiam serdecznie.

    Odpowiedz
  20. Ja jak zwykle ostatnio spóźniona spieszę z życzeniami. Został jeszcze szampan? Żadnej z Twoich trzech nie czytałam, Preparatora bardzo bym chciała, kupię tylko. Klimko-Dobrzaniecki to moje odkrycie ostatnich dwóch lat. Pozdrawiam, czekam na więcej postów i wielokrotności pięciu!

    Odpowiedz

Odpowiedz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.