Wiem, że wszyscy mają dość blogerów wyskakujących z każdej księgarni, blogerów pouczających, jak żyć, jak pisać, jak uszyć fartuszek z muchomorkiem, zrobić makijaż, w którym wygląda się jak miss Polonia, czy ugotować wegański, bezglutenowy i GMO Free obiad. Ale może zechcecie poznać kryminalne talenty blogosfery?
Czytanie kryminałów demoralizuje, nasyca niewinne umysły obrazami zbrodni i przebiegłych zbrodniarzy. Na dodatek, gdy czytamy kryminalną powieść, wiele razy łapiemy się na myśli: tak to i ja bym umiał. Albo i lepiej. A skoro tak, to grupa książkowych blogerów dostała szansę na pokazanie, jak powinno wyglądać porządne, jędrne opowiadanie kryminalne. Daliśmy się namówić, dobrowolnie wystawić na odstrzał blogowemu koleżeństwu i bezlitośnie krytykowanym przez nas autorom. Daliśmy – bo i ja znalazłem się w wśród autorów antologii „Kto zabił fabułę?”. Warunek dostaliśmy jeden: zbrodnia musi mieć związek z książkami. A na tym się akurat znamy jak mało kto. Możliwości jest bowiem wiele. Ile razy chcieliście zamordować autora za spartolone zakończenie albo za zabicie ulubionego bohatera? Ile razy chcieliście podpalać siedzibę wydawnictwa, które przestało wydawać waszą ulubioną serię? Ile razy w myślach torturowaliście tłumaczy, redaktorów i korektorów wypuszczających do księgarń wybrakowane dzieła?
Każdy z nas podszedł do tematu indywidualnie. Moje opowiadanie ma tytuł „Wiara w bestseller” i zaczyna się tak:
Wielkie blaszane hale ciągnęły się wzdłuż szosy, otoczone błotnistymi polami, gdzie niegdyś uprawiano kapustę na potrzeby wielkiego miasta. Wśród pudełkowatych molochów wyróżniał się jeden, ozdobiony ekstrawaganckim literniczo szyldem „Hurtownia książek Skowronek i Synowie”. Brama zamykała się właśnie za jakimś spóźnionym tirem, pracownicy w pośpiechu krzątali się na placu, chcąc jak najszybciej wrócić do domu. W hali, niemal przy samym wejściu, stały bezładnie porozstawiane palety. Nie było sensu ich porządkować, nazajutrz miały rozjechać się po kraju. Spragnieni czytelnicy od dawna wypatrywali najnowszej powieści Radomira Upalnego. „Repasacja” miała stać się hitem przedwiośnia. Blogerki zakochane w przystojnym autorze podgrzewały nastroje oczekiwania. Wydawca, pewny sukcesu, podwoił nakład. I teraz książki starannie owinięte w szary papier piętrzyły się na paletach. W zamieszaniu przed fajrantem nikt nie zwrócił uwagi na czerwoną strużkę wypływającą powoli spod hałdy potencjalnych bestsellerów. Rozlewała się dokoła, ale dopiero kiedy dołączyły do niej karminowe krople ściekające z wyżej ułożonych paczek, zmieniła się w polśniewające złowrogo jeziorko.
Machina promocyjna dopiero się rozkręca i stopniowo będziemy wam zdradzać nowe szczegóły. Premiera w drugiej połowie czerwca, akurat, żeby zabrać naszą antologię na wakacje. Na razie trwają dyskusje nad okładką, bo jak wiadomo, gdzie autorów wielu, tam się grafik napoci. Tak wyglądają wstępne propozycje: która lepsza?
Już pisałem o tym u Katarzyny, czytałbym! :D
No to już w czerwcu :) Niedługo, wytrzymasz.
Roześlemy zainteresowanym blogerom. Na pewno :)
Bazyl nie bierze recenzyjnych :(
Muwahahaha!
Ej, ale tak książki krwią plamić? ;) Dobrze, że dostaniemy egzemplarze próbne niedługo, dowiem się, czyja to krew :D
Nie książki, tylko bestsellery, taka subtelna różnica. I czy ja coś pisałem o krwi?
Faktycznie, biję się w pierś. Ale sokiem z buraków lub plakatówką książki brudzić też nieładnie. A na bestsellery nie psiocz, w końcu nasza książka będzie się świetnie sprzedawać ;)
To ma głębokie uzasadnienie fabularne i wszyscy będą szalenie zaskoczeni. Więcej nie powiem. Idę szykować worki na honoraria :P
Ach, nie mogę się doczekać egzemplarzy próbnych! Bazyl, daj się namówić na recenzencki!
Żeby to jeszcze dla dzieci, to może bym się złamał. A właśnie, może do 1 czerwca przygotujecie coś dla milusińskich, skoro nad zbiorem prace, jak czytam, zakończone :P
Gratuluję!
Dzięki.
Składam tę głośną już blogosferze inicjatywę na karb 1. kwietnia, chociaż może trochę szkoda, bo zważywszy na styl i treść sondażowego fragmentu to światek polskich autorów kryminałów mógłby się poczuć zagrożony :-)
1 kwietnia został wybrany celowo, by wprowadzać atmosferę niepewności i suspensu :)
A za docenienie fragmentu bardzo dziękuję, mam nadzieję, że i całość Cię nie rozczaruje.
Jestem na tak :)
Jestem szalenie zobowiązany w imieniu własnym i współautorów :)
Uwierzę jak przeczytam.
Tomasz.
Ech, co za ludzie, żadnego zaufania, za grosz :(
Nie wierzę. I pragnieniem mym jest, aby był to primaaprilisowy żart.
Nie to, że wątpię w talenta, ale po fartuszkach z muchomorkiem już żadna blogerska książka nie będzie w stanie mnie zachwycić.
A bestseller Upalnego to chyba raczej retro – dziś nikt nie oddaje pończoch do repasacji:(
PS. można jakoś sprawdzić jakie mam tu hasło, czy muszę od razu zmieniać? Na tym komputerze mi zapamiętało, mój mózg wyrzucił z pamięci, a zwiększyła mi się ilość urządzeń (i numerów IP), z których korzystam:)
Och, kolejna niewierna Tomaszowa. Żadnej wiary w ludzkość i brać blogerską. Nicość :(
Mistrz Upalny dokonał przesunięcia semantycznego słowa Repasacja – od banalnych rajstop w stronę bardziej wyrafinowaną.
W kwestii hasła nie pomogę, nic tu nie gromadzę. Widzę mail i IP. Czyżbyś dostała od wielkanocnego zajączka „tableta”, jak mówią moje córki?
Ależ ja wierzę! W Wasze poczucie humoru.
Wyrafinowana repasacja? Wyobraźni mi nie staje:(
Wielkanocny zajączek w postaci pracodawcy przyniósł mi (po sześciu latach! cóż za szczodrość!) komputer stacjonarny, dzięki czemu nie muszę dygać teraz z laptopem w te i nazad. Cóż, kiedy wszystkie hasła, zakładki itepe, mam w laptopie, a zsynchronizowanie obu sprzętów jest rzeczą niemożliwą. Inną sprawą jest to, że ostatnio coraz częściej zdarza mi się czytać coś tam w telefonie (bo kiedy indziej i jak indziej nie mogę), a tam też zakładek, haseł itepów brak:( Przyjdzie mi zmienić hasło i zapisać sobie gdzieś nowe, trudno.
Nasze poczucie humoru i wyrafinowanie są niezgłębione. Jak ta repasacja :P
Czyli chociaż w jednej dziedzinie widać zmiany, chociaż raczej nie za dobre, skoro bałagan z hasłami jest. Ja też nie pamiętam haseł, a kartkę z zapisanymi chowam tak, żeby łatwo znaleźć. I znajduję, jak już zmienię po raz kolejny :(