Fluidy zła (Stephen King, „Jasność”/ „Lśnienie” – wersja audio)

LśnienieZło wsiąka w mury, ściany i sufity. Na pozór znika, ale przyczaja się tam w oczekiwaniu na kogoś, kto odbierze jego sygnały; czyj umysł otworzy się na złowrogie podszepty, da sobą pokierować i popełni kolejne okrucieństwa, które zasilą pulę diabelskich mocy. Hotele, szczególnie te najstarsze, to prawdziwe rezerwuary fluidów zła; widziały zgony z przyczyn naturalnych i gwałtownych, zabójstwa, strzelaniny, cudzołóstwa, intrygi… A ze wszystkich hoteli najbardziej burzliwą przeszłość ma górski hotel Panorama.

Pięknie położony i luksusowo wyposażony jest dostępny tylko przez część roku. Od września do maja pozostaje zamknięty, bo w każdej chwili śniegi mogą odciąć dojazd. Wtedy w budynku pozostaje tylko dozorca, który ma dokonywać drobnych napraw, a przede wszystkim dbać o ogrzewanie, obsługując przedpotopowy piec. Idealna robota dla kogoś, kto potrzebuje pieniędzy, ale i spokoju, by dokończyć pisanie sztuki teatralnej. Idealna robota dla aspirującego pisarza Jacka Torrance’a, eksalkoholika,  nauczyciela wyrzuconego ze szkoły za pobicie ucznia. Jego żona Wendy ma nadzieję, że pobyt w górskim ustroniu scementuje ich nieco nadwerężony związek, a pięcioletni Danny cieszy się, że między rodzicami jest lepiej niż w przeszłości. Widzi to w swym umyśle, potrafi też zresztą odczytywać myśli rodziców, a od czasu do czasu nawiedza go „niewidzialny przyjaciel”, który podsuwa mu obrazy rozmaitych wydarzeń. Im dłużej Torrance’owie przebywają w Panoramie, tym wizje te są bardziej krwawe i przerażające.

Obserwujemy bezpardonowy pojedynek: mary przeszłości chcą dopaść małego Danny’ego, a ich narzędziem staje się Jack, coraz agresywniejszy i irracjonalny, odczuwający coraz większe pragnienie alkoholu, nieświadomie dążący do autodestrukcji i pociągający za sobą najbliższych. W miarę zagęszczania się atmosfery grozy poznajemy mroczną historię hotelu: wszystko objawia się Torrance’om, zagnieżdża w ich umysłach – i umysłach czytelników. Podskórny niepokój narasta z każdą sceną, wręcz nieznośny, a równocześnie hipnotyzujący. Gdy napięcie staje się zbyt nieznośne, możemy odłożyć książkę – bohaterowie jednak nie mogli wyrwać się spod wpływu Panoramy.

hotel Panorama„Jasność” – czy, jak woli wydawca, „Lśnienie” – idealnie nadaje się na słuchowisko. Wielką rolę odgrywają przecież w powieści rozbrzmiewające w głowach bohaterów myśli, emocje własne i cudze, strzępy dialogów i wspomnień. W druku to wszystko zapisywane jest w (często piętrowych) nawiasach, tu jednak użyto nakładających się na siebie fraz tekstu, co daje niepokojący efekt. Do tego równie niepokojąca muzyka Krzysztofa Ścierańskiego i całe bogactwo odgłosów w tle – wyobraźnia zaczyna pracować pełną parą.

Ta obfitość pieczołowicie odtworzonych dźwięków stanowi oprawę dla kreacji aktorskich. Absolutnym mistrzostwem wykazuje się Krzysztof Gosztyła jako narrator, bezbłędnie dopasowujący się do tempa i nastroju poszczególnych scen i przyćmiewający resztę obsady. Adam Woronowicz jako Jack Torrance trochę mnie irytował nieco histeryczną manierą, choć sceny finałowego szaleństwa były godne uznania. Niewiele do zagrania miała Agata Kulesza jako Wendy, żona Jacka, choć i ona w finale pokazała swoje możliwości. Zaskoczył mnie Bernard Lewandowski, odtwórca roli pięcioletniego Danny’ego – słychać wprawdzie, że chłopiec jest starszy, ale wypada bardzo wiarygodnie. Tłumaczenie Zofii Zinserling ma co prawda ćwierć wieku i miejscami brzmi lekko archaicznie, ale mimo to świetnie się sprawdziło; dialogi brzmią, poza drobnymi wyjątkami, dość naturalnie. Miałbym tylko jedną uwagę do wydawcy – jeśli się zmienia oryginalny tytuł książki na inny, warto sprawdzić, czy jednak nie jest on organicznie związany z tekstem (a w tym wypadku jest, i to mocno).

„Lśnienie”, zrealizowane z niezwykłym rozmachem i pieczołowitością, to niemal doba teatru wyobraźni najwyższej jakości, sugestywnego i wręcz uzależniającego (wbrew własnym planom przedłużyłem porządki, żeby dotrzeć do końca!). Lepiej nie słuchać po zmroku w pustym domu, w końcu nie wiadomo, co tkwi w niby dobrze znanych nam ścianach…

Stephen King, Jasność, tłum. Zofia Zinserling, Iskry 1990.
Stephen King, Lśnienie, tłum. Zofia Zinserling, scenariusz i reżyseria: Janusz Kukuła, Prószyński i S-ka–Audioteka 2016.

(Odwiedzono 798 razy, 2 razy dziś)

16 komentarzy do “Fluidy zła (Stephen King, „Jasność”/ „Lśnienie” – wersja audio)”

  1. A ja wciąż pozostaję pod wrażeniem niesamowitej kreacji Jacka Nicholsona w filmie Kubricka. Na pewno można zagrać Torrance’a inaczej, ale nie wiem, czy lepiej. Kiedy w ubiegłym roku wzięłam się wreszcie za czytanie pierwowzoru, to i tak wciąż miałam przed oczami sceny z filmu, a bohaterowie wyglądali – w mojej wyobraźni – jak aktorzy.

    Odpowiedz
  2. „Lśnienie” znam. Książkę i filmy (Kubrick wiadomo, ale i ten z Weberem jako Jackiem był naprawdę niezły). Chyba zatem pora na słuchowisko. Tyle, że z tego co piszesz wyłania mi się obraz całkiem niezłego straszaka, a Ty mi to polecasz na nocne bieganie koło lasu. Nieładnie! :P

    Odpowiedz
    • Ja oglądałem chyba tylko ten z Weberem, faktycznie niezły. Polecam Ci do ciemnego lasu, bo pewnie jakieś zło wyłazi mi ze ścian i każe namawiać innych do złego :D Poza tym nie mów, że bałbyś się słuchać horroru w ciemnym lesie :P

      Odpowiedz
      • Ja się boję myśli o pobycie w ciemnym lesie, a co dopiero słuchania w nim horrorów. Jeśli już się wyprawiam, to zawsze z muzyką na uchu. Wiem, wiem, że nierozsądnie, bo a to dzik, a to myśliwy i w sumie nie wiadomo co groźniejsze :P
        Swoją drogą, to miło, że słuchowiska wracają do łask. I miło, że mamy te wszystkie hdtv czy 3d, a porządnie zrealizowana produkcja audio potrafi nam napędzić porządnego stracha. Może nie takiego jak swego czasu dzieło Wellesa, ale mimo wszystko … :)

        Odpowiedz
        • W ciemnym lesie to raczej Ciebie powinni się bać, czy dziki, czy myśliwi :)
          Przez chwilę kusiło mnie porównanie do „Wojny światów”, ale nie chciałem przeginać. W każdym razie sugestywność naprawdę jest duża, miałem parę razy porządnie ciarki wszędzie.

          Odpowiedz
      • Nie wyobrażam sobie, że ktoś mógłby zagrać Torrance’a choćby w połowie tak genialnie jak Jack Nicholson. Scenę z kijem bejsbolowym mogłabym oglądać dziesięć razy pod rząd i by mi się nie znudziła.

        PS. Wczoraj nie mogłam tutaj dodać komentarza, w każdym razie ten, który wysłałam, nie pojawił się na blogu.

        Odpowiedz
  3. Kukuła ma dobrą rękę do słuchowisk.
    Trochę przeraża mnie ta „doba słuchania”, ale dla Woronowicza chociaż spróbuję.;) Niesamowite, z jaką łatwością wciela się w kanalię, a innym razem świętego.;)

    Odpowiedz
    • U mnie ta doba ciągnęła się chyba półtora tygodnia, chociaż z trudem wyłączałem nagranie w chwili wejścia do domu. Na szczęście na końcówkę miałem porządki i mogłem dokończyć. W życiu nic tak nie pucowałem, jak wtedy :)
      Moim zdaniem Gosztyła przebił wszystkich, Woronowicz dobry, a niekiedy bardzo dobry, ale chyba trochę przesadzał. Żałuję, że Kulesza nie miała wiele do zagrania, bo ją bardzo lubię.

      Odpowiedz
      • Też lubię Kuleszę, ale jakoś nie bardzo wierzę w siłę jej głosu.;( No, może do czytania skandynawskich kryminałów byłaby dobra. Przesadzam?

        Odpowiedz
  4. Nie przepadam za książkowymi horrorami, nie przepadam też za Kingiem, ale „Lśnienie” w formie audiobooka wydaje mi się kuszące. Zwłaszcza, że obsada przednia. Tylko kiedy ja będę tego słuchał? ;) W tramwaju to czytam już.

    Odpowiedz

Odpowiedz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.