O podstępnym krokodylu, dziadku i wnukach (Per Olov Enquist, „Góra Trzech Grot”)

Góra trzech grotNocą w ciemnym pokoju wiele może się przydarzyć obdarzonej wyobraźnią sześciolatce. Na przykład podstępny krokodyl może ją ugryźć w pupę. Niestety, rodzice nie wykazują zrozumienia dla tego okropnego wydarzenia. Tylko dziadek może ukoić wnuczkę i wymyślić sposób, żeby zielona gadzina więcej nie zatapiała zębisk w ciele Miny. On wie, że „kiedy czuje się lęk przed atakiem krokodyli, trzeba koniecznie dokonać czegoś wielkiego”. I wymyśla kilkudniową wyprawę ze swoimi wnukami na wysoką górę.

Jako wnuczek byłbym pewnie zachwycony taką przygodą, jako ojcu ścierpłaby mi skóra na plecach, gdyby któryś z dziadków moich córek wyskoczył z podobną propozycją. Takie przedsięwzięcie nie może, no po prostu nie może skończyć się dobrze. Pogoda nie sprzyja, komórka nie ma zasięgu, a na dodatek w górach grasują kłusownicy. Mimo to starszy pan wyrusza ze swą młodocianą ekipą i psem. Oraz wałówką złożoną głównie z gazowanych napojów, lizaków, parówek i słoika musztardy. Przed samym szczytem góry, która jest celem wędrowców, dochodzi do wypadku i lęk przed nocną wizytą krokodyla zaczyna się wydawać czymś doprawdy całkiem przyjemnym.

„Grota Trzech Grot” jest historią o zmiennym tempie i nastroju: są tu partie nastrojowe, dramatyczne i zabawne. Per Olov Enquist ma dar opowiadania, nieco sarkastyczne poczucie humoru i na pewno nie lubi prawić morałów. W każdym razie nie wprost, bo lekcję z jego historii każdy sam sobie bez trudu wyciągnie: rodzina jest fajna, ważna jest współpraca, trudne przejścia zbliżają, a wyrządzone dobro do nas wraca. Świetny jest portret dziadka widzianego oczami wnuczki: „był najsprytniejszy i najmądrzejszy w całej rodzinie, chociaż nie miał jakiejś porządnej pracy, tylko pisał książki”. I jeszcze „opowiadał przy obiedzie fajne dowcipy o kupie albo bardzo śmieszne historie o puszczaniu bąków”. Miał też żonę feministkę; dobrą stroną tego faktu było to, że umiała ona „słuchać historii o kupie”, złą zaś to, że „dziadek musiał sam sprzątać i nigdy nie wolno mu było zapytać »czy może pomóc w porządkach«”. Tacy dziadkowie tylko w skandynawskich książkach dla dzieci, czyż nie? Do niekonwencjonalnego dziadka doskonale pasują wnuki: zgrana paczka skłonna do wygłupów tak samo jak do kłótni; w chwili próby okazuje się jednak, że umieją się zająć sobą i dziadkiem. Znakomicie odmalowane są też zwierzęta: Misza, pies dziadka, szczeniaczek Elsa oraz wilczyca i małe wilczątko. Tekstowi towarzyszą rysunki Stiny Wirsén: wyglądają (zwodniczo) na machnięte od niechcenia niedbałą kreską, która układa się w zaskakująco wyraziste portreciki ludzi i zwierząt oraz scenki rodzajowe, proste, ale wymowne.

PS. Ten tekst pojawia się w przeddzień Dnia Babci i Dziadka zupełnym przypadkiem, ale proszę wszystkie Babcie i wszystkich Dziadków o przyjęcie najlepszych życzeń. Zabierajcie wnuki w najbardziej szalone wyprawy i sami dawajcie się porwać w najbardziej niesamowite światy dziecięcej wyobraźni!

Per Olov Enquist, Góra Trzech Grot, tłum. Barbara Gawryluk, ilustr. Stina Wirsén, EneDueRabe 2015.

(Odwiedzono 616 razy, 2 razy dziś)

21 komentarzy do “O podstępnym krokodylu, dziadku i wnukach (Per Olov Enquist, „Góra Trzech Grot”)”

  1. Per Olov Enquist w wersji dla dzieci? Ciekawe. :) Znam tego autora z powieści dla dorosłych, „Piątej zimy magnetyzera”. Książka niełatwa, dość oryginalna, bardzo działająca na wyobraźnię. A ta ilustracja raczej nie przypadnie dzieciom do gustu…

    Odpowiedz
    • Enquista dla dorosłych nie znam, ale po tym drobiazgu widać, że to dobry pisarz. Co do ilustracji, to nie miałem okazji ich przetestować na grupie docelowej, moja córka chwilowo odmawia zapoznania się z tą książką. Ale nie widzę w obrazku nic, co miałoby dzieci jakoś szczególnie odrzucać.

      Odpowiedz
        • Może przesadziłam z niechęcią do ilustracji Stiny Wirsén. :) A książkę o Blanche i Marie też mam w planach. Ponoć pojawia się w niej Maria Skłodowska-Curie. Enquist lubi umieszczać akcję w dawnych czasach. „Piąta zima magnetyzera” dzieje się pod koniec osiemnastego wieku.

          Odpowiedz
          • Jeśli wierzyć okładce, to w Opowieści o Blanche i Marie Skłodowska wręcz jest jedną z głównych bohaterek. Zdjąłem tę książkę z najwyższej półki, żeby na wszelki wypadek była pod ręką.

            Odpowiedz
  2. Oj tak ciekawie to opisałeś, że przeczytam obowiązkowo. Jakiś czas temu złapałam się na tym, że bardzo lubię książki dla dzieci, rodem ze Skandynawii. Są zupełnie inne, niż nasze polskie, poczynając od słynnych Dzieci z Bullerbyn przez Muminki, a skończywszy na „Nad dalekim cichym fiordem”, czy „Nikt nie wierzy Aslakowi”. Zresztą cała twórczość dziecięca Astrid i Tove jest rewelacyjna i sięgam do niej kilka razy w roku. Nie bardzo interesuje mnie zdanie „znajomych”, że po co to czytasz, przecież nie musisz, twoje dziecko tego już nie czyta, a ty masz tyle a tyle lat i nie wypada już tego czytać. Sięgam do tych książek, czytam je i przeżywam po raz kolejny każdą przygodę, każdy smutek i radość i śmieję się do łez razem z bohaterami. A zdanie innych… to ich problem. Ta zapewne również będzie stała sobie na mojej specjalnej półeczce, do której będę często zaglądać i przenosić się hen gdzieś daleko. Dzięki za kolejną ciekawą książkę. Pozdrawiam.

    Odpowiedz
    • Skandynawskie książki dla dzieci są takie odświeżające, nikt się nie sili, żeby zawsze był morał i wszyscy byli grzeczni :) Mnie się ostatnio podobało „Gofrowe serce” Marii Parr ze świetną bohaterką; jedni by powiedzieli, że samodzielną i niezależną, inni – że rozpuszczoną. Cuda się tam wyrabiają, a przy okazji jest poruszone nienachalnie mnóstwo ważnych tematów, że śmiercią włącznie. Bardzo polecam.
      A opiniami innych nie warto się przejmować, na mnie wiele razy dziwnie patrzono, bo czytałem sobie jako dorosły facet a to Pana Samochodzika, a to Anię z Zielonego Wzgórza. Uwielbiam argument, że „jesteś za stary”. Nigdy się nie jest za starym, żeby wrócić do dzieciństwa :D

      Odpowiedz
  3. O, widzisz, a u nas coś nie zagrało albo jakaś inna książka wzięła, nomem omen, górę, bo po początkowych akapitach jakoś Enquist z powrotem trafił na półkę. I to mimo tego, że Młodszego ubawił koncept krokodyla gryzącego w tyłek :)

    Odpowiedz
      • Aaaa, to taki ten teges? To dobrze, bo już myślałem, że może niewłaściwie podałem albo co. Ja na razie katuję pierwszy tom „Najfutbolniejszych”. Właśnie rano minąłem 200tną stronę i zapowiedziałem Młodszemu (bo Starszy połknął wszystko sam), że może zapomnieć o głośnym czytaniu pozostałych pięciu, będących w naszym posiadaniu, tomów :)

        Odpowiedz
    • Ja tam jestem otwarty na wszelkie propozycje ze strony progenitury. Dzięki temu mam na stoliku nocnym „Piastów” Jasienicy. Idzie jak po grudzie, bo się Starszy uparł, że ma być po kolei i nie chce ominąć początków, ale rozdzialik dziennie czytamy :) Przeczytaliśmy też „Jagiełłę pod prysznicem” Wakuły i młody człowiek ze zdziwieniem odkrył, że połowy (jak nie lepiej) władców jego podręcznik historii nawet nie odnotowuje :P

      Odpowiedz
        • Moja wina. Powiedziałem Starszemu, że jak chce uzupełnić wiedzę z Wakuły, czyli główne wątki i garść anegdot dla przyciągnięcia słuchacza/czytelnika, to Jasienica będzie niezły. W każdym razie lepszy od Szczura, po którego, w akcie pewnie słomianego zapału, sięgnął najpierw :) No, zobaczymy jak to będzie dalej :P

          Odpowiedz
            • Iii, na moje oko wystarczy poczekać. Daję mu jeszcze ze 2 dni zapału, a potem chwilowy ogień się wypali i wrócimy do scenariusza z oglądaniem TV u babci. Obym się mylił, bo przyznam, że bardzo mi to czytanie na rękę. Sam się inaczej do Jasienicy nie zaprzęgnę :P

              Odpowiedz
                • Obym się mylił, ale raczej nie będzie mi dane się przekonać :P Ale zastanawiam się nad wyimkami z Cerama, bo to takie trochę sensacyjne i mogłoby chwycić :D Na tygodniu jest rekwizycja fona, to może i młode oczęta zwrócą się w stronę jakowejś lektury :P Może mu dziś jakiegoś Szczygielskiego wypożyczę :D

                • Ceram dobry, ale może lepiej coś bardziej dla dzieci? Chociaż nie wiem, czy nasze dzieci strawiłyby taki „Sen o Troi” na przykład. A Szczygielski zawsze dobry :D

                • Próbowaliśmy kiedyś „Oto minojska baśń krety”, ale, wstyd się przyznać, nie pamiętam z jakim skutkiem :( A podpałka Jasienicą już mija, wczoraj nie było proszone. Za to poinformowany przeze mnie o zaprzestaniu kontynuowania lektury paszczą kolejnych tomów Najfutbolniejszych, Młodszy, został wczoraj nakryty na podczytywaniu „dwójki” :)

                • Właściwie to trochę szkoda, że Jasienica nie chwycił, ale to jednak dla trochę starszych. Ja ostatnio odmówiłem czytania Bolka i Lolka w świecie mitologii, po czym na drugi dzień usłyszałem streszczenie historii Parysa i złotego jabłka. Trzeba być twardym :D

Odpowiedz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.