„Wilkom podobni wikingowie” (Philip Parker, „Furia ludzi Północy”)

Furia ludzi PółnocyPierwszy odnotowany napad „wilkom podobnych wikingów” nastąpił pod koniec VIII wieku. Przybyli znikąd i wzbudzili nieopisaną grozę: palili, rabowali, mordowali, bezcześcili kościoły i klasztory, zagarniali jeńców. Podobną histerię wywołało w średniowieczu chyba tylko pojawienie się Mongołów. Książka Philipa Parkera pokazuje jednak, że ten obraz dzikich łupieżców to krzywdzący stereotyp.

Owi wikingowie nie byli zwykłymi jednowymiarowymi wojownikami, zainteresowanymi wyłącznie mordem i grabieżą. Wyrośli w kulturze cechującej się niewiarygodną złożonością i bogactwem, która pozostawiła po sobie pełną życia sztukę oraz literaturę obfitującą w sagi i poezję, w społeczeństwie, które stworzyło kodeksy praw i najstarsze parlamenty Europy.

Skąd więc u ludów Północy te zbójeckie zapędy?

Co skłaniało ich do podejmowania wciąż nowych wypraw? Najłatwiej byłoby powiedzieć, że żądza łupów, bogactw niedostępnych w ich ojczyźnie. Sprawa jest jednak bardziej skomplikowana i dyskutowana przez historyków. Faktycznie uboga Skandynawia nie mogła wyżywić rosnącej populacji, co zachęcało do szukania możliwości wzbogacenia się gdzieś za morzami. Niektórzy wskazują, że ziemie północne w VIII i IX wieku coraz silniej włączały się w wymianę handlową z resztą Europy, a to niosło ze sobą pokusę, by upragnione dobra zdobywać raczej mieczem niż poprzez wymianę. Istnieje też hipoteza, że najazdy i próby migracji na nowe terytoria to skutek wzmacniania się władzy królewskiej w Skandynawii – niezależni i dumni wikingowie nie mogli znieść owej „tyranii”, szczególnie zaś narzucania im rozmaitych obowiązków i podatków. Niestety daty panowania królów szczególnie zasłużonych dla jednoczenia państw skandynawskich i daty zasiedlania przez wikingów zamorskich ziem nie pokrywają się ze sobą, co bardzo osłabia tę, skądinąd atrakcyjną teorię. Na pewno

wikińskie najazdy były wynikiem całego splotów rozmaitych przyczyn,

o których wciąż wiemy zbyt mało.

Wiemy natomiast, że cała ta działalność nie byłaby możliwa bez udoskonalenia sztuki budowy statków, które ewoluowały od jednostek wiosłowych do żaglowych. Wikingom pomagała też słabość przeciwników, których pochłaniały rozgrywki wewnętrzne i którzy w obliczu zagrożenia z zewnątrz nie potrafili się zjednoczyć. To sprawiło, że co prawda dotkliwe, ale zwykle lokalne napaści, zasługujące najwyżej na niewielkie wzmianki w źródłach, stały się początkiem ekspansji, która ostatecznie doprowadziła do powstania księstwa Normandii i przejęcia przez Normanów władzy w Anglii oraz do narodzin zorganizowanego państwa na Rusi.

Dzikość i okrucieństwo przypisywane wikingom

przez ich przeciwników (i ofiary), zwykle duchownych zbulwersowanych złupieniem świętych miejsc, nie wyglądają szczególnie szokująco na tle zwyczajów epoki. Imponujące są natomiast inne ich osiągnięcia. Poza wspomnianymi na początku sagami czy pierwszymi parlamentami, na wspomnienie zasługują kolonizacja Grenlandii i dotarcie do Ameryki Północnej. Ten drugi wyczyn był zresztą bardzo długo podawany w wątpliwość; chociaż sagi mówiły o odkryciu tajemniczych krain, dopiero na początku lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku odkryto wikińską osadę na Nowej Fundlandii. Tych przyczółków daleko na zachodzie nie udało się wikingom ani rozszerzyć, ani rozwinąć i utrzymać, choć na Grenlandii wegetowali do połowy XV wieku.

Praca Parkera traktuje o tych i wielu jeszcze innych aspektach historii wikingów.

Najwięcej miejsca zajmuje wykład dziejów politycznych: poznajemy kolejne etapy rozwoju państw skandynawskich, cele najazdów i kolonizowane miejsca, choć nie zabrakło też informacji o społeczeństwie, gospodarce i kulturze – jednak w dużo skromniejszym wymiarze. W zasadzie nie istnieją w książce takie kwestie, jak życie codzienne wikingów, podziały społeczne i pozycja kobiet, a szkoda. Wiele partii jest dość nużących; wyróżniają się rozdziały poświęcone Islandii, Grenlandii, Ameryce i Rusi. Zaskakująco niewiele jest też zapadających w pamięć ciekawostek: ot, że rogate hełmy nie były wcale typowe dla wikingów, a w jednej z wikińskich osad znaleziono największy na świecie ludzki koprolit.

„Furia ludzi Północy” to rzetelne kompendium, które w razie potrzeby dostarczy potrzebnych informacji: ma przejrzysty układ, systematyzuje wiedzę i czerpie z najnowszych ustaleń historyków i archeologów, wykorzystuje także dostępne źródła pisane i materialne; ważne jest też, że zrywa z rozmaitymi stereotypami. Nie sądzę jednak, by potrafiło rozbudzić zainteresowanie ludami Północy u kogoś, kto dopiero chciałby się z nimi zapoznać, bo Parker jest autorem bardzo solidnym, ale jego wykład trudno nazwać porywającym.

Philip Parker, Furia ludzi Północy. Dzieje świata wikingów, tłum. Norbert Radomski, Rebis 2016.

(Odwiedzono 865 razy, 1 razy dziś)

16 komentarzy do “„Wilkom podobni wikingowie” (Philip Parker, „Furia ludzi Północy”)”

  1. Wiele książek rozbudza we mnie głód wiedzy. Takie właśnie odczucia pojawiły się u mnie, gdy sięgnęłam po Sagę Północna Droga, Elżbiety Cherezińskiej. Zastanawiałam się jaką solidniejszą pozycję wybrać. Wobec tego z przyjemnością przeczytam „Furię ludzi północy”, gdy tylko zakończę spotkanie z sagą.

    Odpowiedz
  2. W temacie Wikingów dokształcałem się ostatnio audiowizualnie. Konkretnie, to serialem HBO pod wielce wymownym tytułem „Vikings”. I ze zdziwieniem konstatuję, że moja wiedza o dzikich ludach północy pochodzi głównie z wytworów popkultury vide „Thorgal” :P

    Odpowiedz
  3. W ubiegłą niedzielę radiowa dwójka nadała ciekawą audycję – spotkanie z prof. Duczko, autorem książki „Moce wikingów. Świat średniowiecznych Skandynawów”. Opowiadał pasjonująco i chyba sięgnę do książki – coś jest na rzeczy z tymi wikingami :)

    Odpowiedz
  4. Ech, Ci wredni Wikingowie – tak łupić moich Anglików biednych. Ten wycinek historii znam głównie właśnie od strony angielskiej, filolololologiem angielskim będąc.

    Odpowiedz
  5. Od dziecka zainteresowany byłem kulturą wikingów, jednak ciężko przychodziło mi czytanie przydługich historycznych wywodów, gromadzących zbyt wiele suchych faktów. Opisywana przez Ciebie pozycja na pierwszy rzut oka wygląda ciekawie, lecz po przeczytaniu tekstu obawiam się, że to kolejne historyczne opracowanie, do jakich w swoim życiu podchodziłem kilka razy. ;)

    Odpowiedz
    • Mnie się wydawało, że to książka właśnie dla pasjonatów, którzy są w stanie przebrnąć przez wszystkie detale, daty i imiona, ale widzę, że niekoniecznie. Może spróbuj którejś z książek z serii ceramowskiej, wyglądają na przystępniejsze.

      Odpowiedz
  6. Piszesz, że „wiele partii [książki] jest dość nużących”, a inne kwestie, jak choćby pozycja kobiet, zupełnie pominięto. Za to z pewnością nie nuży Twój tekst, który – bez obrazy – odebrałem bardziej jako artykuł pełen ciekawostek niż samą tylko recenzję książki. Niezwykle interesująco przedstawia się też kwestia obalania mitów dotyczących wikingów.

    Odpowiedz

Odpowiedz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.