Ostrożnie z życzeniami (Edith Nesbit, „Pięcioro dzieci i coś”)


Przez niemal całą podstawówkę miałem we wrześniu jeden problem: co napisać w wypracowaniu pod tytułem „Moja wakacyjna przygoda”. Dusza, rozpaskudzona przez literaturę, odmawiała uznania za przygodę czegoś tak przyziemnego, jak ganianie po podmokłym lasku cielaków, które sforsowały ogrodzenie pastwiska, albo wizyty na babcinym strychu, który co prawda nie był ciemny, ale gdzie każdy krok groził spadnięciem piętro niżej, bo deski powały były spróchniałe. Dusza domagała się co najmniej pościgu za dywersantem (to po przeczytaniu „Księgi urwisów”) albo spotkania z Piaskoludkiem (a to już skutek czytania Edith Nesbit). Ani dywersant, ani Piaskoludek jakoś nigdy nie stanęli mi na drodze. Może na szczęście, bo i z jednym, i z drugim są same kłopoty.

Dowiedz się więcej