Obiecałem w komentarzu pod poprzednią notatką zamieścić cytat z informacją, która mogłaby być dla amerykańskiego edytora dzieł Twaina drogowskazem, jak postępować z nieprawomyślnymi tekstami. Pamięć mnie nieco zawiodła i cytat brzmi troszkę inaczej, niż mi się wydawało, ale mimo to można z niego zaczerpnąć inspirację:
Snułem się po Nowym Świecie i patrzyłem w wystawy księgarń. Przyznać trzeba, że komuniści wydają dużo, pięknie i tanio. Mówi się, że fałszują klasyków i dlatego mogą wydać każdego, każdy dynamit myśli i idei. Kto to może sprawdzić? Jak skontrolować, co zrobili z Faustem, Montaigne’em, Diderotem, Wolterem, Prusem i Świętochowskim? Nie jestem zresztą pewien, czy to im się opłaca, na ogół ufają sile swych komentarzy, przedmów, przypisów, interpretacji.
Tak więc, panie redaktorze z Alabamy, może by tak walnąć przedmówkę albo przypisik zamiast od razu brutalnie ingerować?
PS. Cytat pochodzi z „Dziennika 1954” Leopolda Tyrmanda, gorąco polecam tym, którzy nie znają.
Zapraszam do przeczytania
(Odwiedzono 162 razy, 1 razy dziś)
Tiaaa…
A co do „Dziennika 1954” to mam w planach. W ogóle mam w planach więcej Tyrmanda, bo „Zły” przypadł mi do gustu. Tylko kiedy???
Odpowiem prowokacyjnie: w czasie zaoszczędzonym na lekturze drugorzędnych bestsellerów, które mają niebotyczny budżet reklamowy, dzięki czemu wmawia się nam, że będziemy obcować z Dziełem, podczas gdy mamy do czynienia co najwyżej z miedzią brzęczącą albo cymbałem brzmiącym:) Moje hasło: „Najpierw Balzac, potem Zafón” i tego się będę trzymał:D.
:D Wiedziałam! Trochę się znamy, co nie? ;p
Pisanie recenzji dla wydawnictw nie będzie trwało wiecznie, a przynajmniej jakoś mam takie wrażenie ;) I o ile już od jakiegoś czasu powolutku nadrabiam zaległości w Dziełach, to potem planuję robić to szybciej.
A z „Dziennikiem…” jest jeszcze problem praktyczny – nie mam :p Ciekawe swoją drogą, co oprócz „Złego” mają w bibliotece, hm…
Nie wypominam Ci tego, co czytasz „dla chleba”. Wskazuję tylko, że nic nam samym nie ubędzie, jeśli nie przeczytamy „Wczesnej pory deszczowej w Prowansji”, natomiast lektura „Wszystkiego dla pań” Zoli dostarczy nam przedniej rozrywki i pokaże, jak powinno się pisać powieści:). A „Dziennikiem” służę, aczkolwiek wydanie mam marniutkie.
Ja się z Twoim zdaniem zgadzam generalnie. W praktyce jednak na razie jest to awykonalne by czytać li i jedynie dzieła cudne i ważne. Ale dobrze już jest, że udaje mi się nimi przeplatać listę – co kilka książek innych.
Ale swoją drogą, to i w książkach pozostałych właśnie trafiłam na masę cudownej lektury, która była na dodatek przyzwoicie napisana. Nadzieja więc jest, że i część młodszego pokolenia pisarzy uratuje honor literatury w ogóle :D
O pożyczkę poproszę tylko jeżeli nie znajdę na półce w bibliotece/u znajomych lub tanio na Allegro.
Nie wątpię w młodsze pokolenie pisarzy, wątpię w dużą część publiczności.
Dziennik 1954 nawet kiedyś zaliczyłam, ale , jako, że odznaczam sie katastrofalna pamięcią do lektur, już nie pamiętam kawałka o fałszowaniu klasyków. Co moze być znakiem, że warto wygrzebać tę ksiażkę ze strychu i przeczytać jeszcze raz.
Komentarze z czasów komuny to oddzielna historia, lubię sobie je czasem przejrzeć, zwłaszcza ciekawie brzmia teraz komentarze antyniemieckie- dziś nie do pomyślenia i skrajnie niepoprawne politycznie.
Ja wolę te komentarze o nędzy chłopa pańszczyźnianego i ucisku oraz ciemnocie :)