W krainie lentilków (Mariusz Szczygieł, „Gottland”)

 Gottland

W połowie lat osiemdziesiątych kilkunastoletniemu przybyszowi z Polski  Czechosłowacja jawiła się jako coś w rodzaju wielkiego sklepu ze słodyczami. W wiejskim sklepiku niedaleko obozu pionierskiego, w którym mieszkała nasza grupa kolonijna, było chyba więcej rodzajów czekolady, niż widziałem w życiu, a lentilki nie stanowiły rarytasu pokątnie szmuglowanego do naszych przaśnych warzywniaków. Naiwna młodość dziwiła się: czemu tu może być wszystko, a u nas nie ma nic? Nikt nie wypowiadał tego pytania na głos, a gdyby nawet to zrobił, to pewnie i tak nie usłyszałby odpowiedzi. Nikt z nas też nie zaglądał za kolorowe fasady, nie wnikał, co tak naprawdę zakrywają pełne sklepowe regały.

Dowiedz się więcej

Szykarna programa lutowa

Beznadziejnie zacofany w lekturze ma zaszczyt przedstawić Oryginalne trupy w gorsecie na motocyklu, oprócz tego szykarna programa lutowa, m.in. człowiek-osioł, bezustanny śmiech, bezdenne krowy, które połykają wszystko, konie bez rąk, grające w szachy. Gentleman-balon, unoszący się w powietrze i tam pozostający. Początek o godz. 8. Każdy człowiek może wprowadzić kobietą, każda kobieta dziecko, każde dziecko … Dowiedz się więcej