Uprzejmie informuję, że przedawkowałem literaturę poważniejszą i zamierzam przez czas jakiś pławić się w dziełach czysto rozrywkowych. Na początek klasyk autorki znanej już nawet nie trzydziesto-, ale zapewne wyłącznie trzydziestopięcio- albo i czterdziestolatkom.
Natalia Rolleczek, bo o niej mowa, pisała i o tym, jak to źle było w przedwojennych sierocińcach prowadzonych przez zakonnice (Drewniany różaniec), i o tym, jak ciekawa była epoka hellenistyczna (Trzy córki króla). Ale najlepiej jej wychodziły opowieści o rozterkach dziewcząt i chłopców (chyba jednak głównie dziewcząt). Na przykład o niejakiej Judycie Jelonek, rocznik 1941 (tak, tak), zwariowanej szesnastolatce. W Polsce trwa polityczna odwilż, a Judyta wikła się w coraz to nowe kłopoty. Jest to bowiem osóbka, która uważa się za nad wyraz dorosłą i uświadomioną, a w rzeczywistości jest nieco naiwna i jeszcze mocno dziecinna. Aczkolwiek sympatyczna. Wychowuje ją matka, wdowa po bohaterze spod Monte Cassino. Kult ojca pada cieniem na dzieciństwo Judyty i jej starszej siostry Pauli. Babka, rodzinny tyran, karmi dziewczęta patriotycznymi ideałami, przedstawiając poległego ojca jako wzór wszelkich cnót. Panienki jednak od nieznanego rodziciela wolą ciepłego, przyziemnego Juliana, przyjaciela rodziny, który jest zawsze pod ręką chętny do pomocy; a to przyniesie cytryny, a to pozwoli się wypłakać w kamizelkę. Sporadycznym i dalekim uczestnikiem życia rodzinnego jest tajemniczy stryj Karol z Londynu, przysyłający niekiedy paczkę z deficytowymi dobrami. Zasłyszany strzęp rozmowy między matką a babką, szybkie zerknięcie na pozostawiony na wierzchu list matki do jakiegoś mężczyzny sprawiają, że Judycie rusza wyobraźnia. Wymyśla piętrowe zawirowania miłosne, dochodząc do wniosku, że matka musiała wybierać między ojcem a stryjem Karolem, a wierny Julian od lat czekał na swoją szansę i wypalenie się dawnych uczuć. Ostatecznie Judycie udaje się tak zamotać we własnych domysłach i intrygach, że widzi przed sobą tylko jedno rozwiązanie problemów: ucieczkę z domu do możliwie odległego PGR-u, gdzie będzie mogła oddać się pracy u podstaw.
W tym momencie akcja przyspiesza, poznajemy z Judytą niezbyt ciekawe zakamarki Krakowa (sceny w nowohuckim barze mlecznym – mistrzostwo świata, niemal dorównują im wcześniejsze epizody malowania mieszkania sąsiadów przez awangardową młodzież artystyczną), całą galerię mniej lub bardziej sympatycznych typów i typków, a na końcu oczywiście główna bohaterka, pognębiona, pozna zaskakujące rozwiązanie kwestii, nad którymi daremnie łamała sobie głowę.
Przygody Judyty idealnie nadają się na odtrutkę po lekturach zbyt ciężkostrawnych. Doskonale poprawiają też nastrój w chwilach przesileń między porami roku, a przecież właśnie w taki okres przejściowy wchodzimy. Autorka ma dar opowiadania, zmysł obserwacji i poczucie humoru. Na dodatek, jeśli komuś się spodoba, będzie miał przed sobą kolejne dwie części, równie udane.
Natalia Rolleczek, Kochana rodzinka i ja, Nasza Księgarnia 1985.
Natalia Rolleczek, Kochana rodzinka i ja, Nasza Księgarnia 1985.
Zapraszam do przeczytania
(Odwiedzono 1 387 razy, 2 razy dziś)
Ok, przekonałeś mnie w 100% :) Chcę :D
A nie mówiłem? Przy najbliższej okazji:D
Kocham panią Rolleczek, ale nie za „Rodzinkę” w trzech częściach (bo tę akurat uważam za nieco słabszą pozycję w jej dorobku), ale za „Kubę”. A po „Bogatym księciu” został mi lekki fiś na punkcie Judasza. :)
„Kuby” nie pamiętam, więc pewnie nie zrobił na mnie większego wrażenia:) A „Bogatego księcia” nie znam wcale, muszę nadrobić.
No, właśnie – mnie Kuba jakoś też nie zauroczył. A „Kochaną rodzinkę…” mam u rodziców w najwyższym stopniu zaczytania:)
Tia, właśnie sobie wymieniłem zużyte wydanie na nowsze i na dodatek z brakującą do kolekcji „Rodziną Szkaradków”:)
Ja czytałam, jako 12-13-latka chyba, tylko wspomniany w recenzji „Drewniany różaniec” – i to było trochę za wcześnie, bo później dosyć długo nie potrafiłam się z tej lektury otrząsnąć…
A tu okazuje się że ta autorka i lżejsze rzecz pisała – muszę popytać w bibliotece:)
W ogóle nie znam tej Pani, pewnie za młoda jestem ;). Ale bardzo mnie zachęciłeś do poszukania tej książki :).
Dobrze, że na blogach pojawiają się recenzje takich starszych książek, bo części polskich autorów w ogóle nie znam. A przecież warto zainteresować się ich twórczością.
Ciągle się dziwię, że można nie znać takich oczywistych autorów, którymi się wszyscy zaczytywali w tzw. moich czasach, a potem sam siebie pukam w czoło, bo to przecież przejaw różnicy pokoleniowej. I to już może różnicy nawet dwóch czy trzech pokoleń:P W każdym razie jeśli chodzi o przypominanie takich zamierzchłych bestsellerów, to możecie na mnie liczyć:)
Zacofany,
mam podobnie z tym zdumieniem:)
Zdumiewać się jest rzeczą ludzką:D Coś mi się zdaje, że wprowadzę cykliczny „Poczet autorów zapomnianych”:P
Popieram inicjatywę! A co do różnicy pokoleniowej – aż tak młoda nie jestem, ale potwierdzam tezę z pierwszego akapitu:)
To była jedna z moich ukochanych książek, gdy byłam nastolatką – taką jeszcze w podstawówce ;-). Nabrałam ochoty, żeby znów przeczytać cały cykl…
a „Mama, Kaśka, ja i gangsterzy” znasz?;)))
Pewnie że znam, ale nie cenię szczególnie (a już kontynuacja jest porażką). Ostrowska ma masę lepszych książek. I noszę się z zamiarem włączenia jej do „pocztu zapomnianych”:)
Ostatnio wznowiono „Drewniany różaniec”. Tutaj wywiad z autorką: http://www.ha.art.pl/rozmowy/165-z-natalia-rolleczek-rozmawia-piotr-marecki.html
Wygląda zatem na to, że szalona Judyta kończy w tym roku 70 lat:).
Autorkę znam, ale czytałam chyba tylko ten cykl. Na szczęście ominęły mnie historie o sadystycznych zakonnicach.
O sadystycznych zakonnicach mam nadzieję napisać wkrótce, więc jeszcze nic straconego:)
A ja niby to któreś tam z kolei pokolenie (czytaj: wytwór lat 90.), ale Judytkę znam. Nie z tej części ale dwóch innych („Rodzinka Szkaradków i ja” oraz „Rodzinne kłopoty i ja”). To chyba efekt dobrze zaopatrzonej biblioteki rodziców.
Dobrze zaopatrzona biblioteka domowa to podstawa:) Ja niestety długie lata musiałem wypożyczać przygody Judyty z biblioteki.
Ja z Judytką się zapoznałam ze 30 lat temu, będąc wczesną nastolatką, a wg standardów anglojęzycznych to nawet jeszcze nie będąc. I też wydłubałam te książki z biblioteki mamy. Wszystkie części miała! A po latach sobie nabyłam swoje egzemplarze i uśmiałam się dużo bardziej niż za młodu. Ptasie guano w szamponie do włosów. Pogrzeb tej mleczarki. Ach. Dla młodych to chyba jak o innej planecie.
Chyba znowu przeczytam. Albo może poszukam innych utworów, byle nie o zakonnicach sadystkach. A wiecie, że Natalia Rolleczek niedawno zmarła? 100 lat miała. Bardzo się zdziwiłam, że jeszcze żyła, jak przeczytałam, że umarła. Brzydkie to, ale naprawdę nie pomyślałabym, że autorka z takich „zamierzchłych” czasów jeszcze wciąż jest między nami 😀
A żyła, żyła, jeszcze zdążyła wystąpić w filmie o sobie. Judytka jest świetna, ja najbardziej lubię te fragmenty o barze mlecznym :) I też się obawiam, że dziś to już powieść prehistoryczna. Pisałem wielu innych książkach Rolleczek, może znajdziesz coś dla siebie :)
Znajdę, znajdę. Zacznę chyba od tej młodocianej przywódczyni gangu.
Tylko ta przywódczyni to taka słabsza kopia Judyty, tylko ostrzegam :)
Skoro najbardziej nam się podobają te piosenki, które już znamy, to może z bohaterkami będzie podobnie 😁
A to całkiem możliwe :)