Z dziennika Anne Frank
Amsterdam, 31 maja 1944 roku
Kochana Kitty!W sobotę, niedzielę, poniedziałek i wtorek było tak gorąco, że nie mogłam utrzymać pióra w ręce, dlatego też niemożliwe było do Ciebie napisać. W piątek kanalizacja była zepsuta, w sobotę została naprawiona. […] Takie piękne i gorące, można spokojnie powiedzieć, upalne Zielone Świątki bywają rzadko. Upał tu, w Oficynie [miejsce ukrywania się kilku rodzin żydowskich, w tym państwa Frank – BZL], jest straszny, żeby Ci to przybliżyć, opiszę w skrócie gorące dni:Sobota:– Wspaniale, co za pogoda – mówiliśmy rano. – Żeby tylko było trochę chłodniej – mówiliśmy po południu, kiedy trzeba było zamknąć okna.Niedziela:– To jest nie do wytrzymania, ten upał, masło się topi, w domu nie ma ani jednego chłodnego miejsca, chleb wysycha, mleko się psuje, nie można otworzyć żadnego okna. My biedni wygnani siedzimy tu i dusimy się, podczas gdy inni ludzie mają zielonoświątkowe wakacje. (To pani).Poniedziałek:– Stopy mnie bolą, nie mam cienkich rzeczy, nie mogę zmywać w tym gorącu! – Narzekanie od rana do wieczora. To było ogromnie nieprzyjemne.Stale jeszcze nie mogę znieść gorąca i cieszę się, że dziś porządnie wieje, a mimo to świeci słońce.Twoja Anne M. Frank
Anne Frank, Dziennik (Oficyna), tłum. Alicja Dehue-Oczko, SAWW 1993, s. 236–237.
Zapraszam do przeczytania
(Odwiedzono 163 razy, 1 razy dziś)
Takie proste, banalne, a zarazem przejmujące.
Dość ciężka lektura jeśli się nie mylę .
@Biedronka: powiedziałbym raczej, że lektura duszna, miejscami klaustrofobiczna. Doskonale oddana atmosfera zamknięcia na małej przestrzeni gromadki niemal obcych sobie ludzi.
Jakiś czas temu w empiku widziałam anglojęzyczne wydanie tej książki, reklamowane jako 'Diary of a young girl'(ten dopisek widziałam już zresztą w dwóch różnych wydaniach). Okładka była na tyle neutralna, że osoba „niewtajemniczona” mogłaby pomyśleć, że to książeczka o zwykłej nastolatce;(. Wyglądało to niestety na celowe działanie wydawcy.
To taka uwaga na marginesie;)
@Czytanki.Anki: tekst na okładce mojego wydania też nie zawiera wzmianki, że jest to dziennik ukrywającej się żydowskiej dziewczynki. Aczkolwiek pewnie u nas postać Anne Frank jest dość dobrze znana (no może była, szczególnie za sprawą adaptacji telewizyjnej). Może to nie próba ukrycia okoliczności powstania dziennika, a podkreślenie jego uniwersalności poniekąd? W końcu mimo swojej sytuacji Anne przeżywa po części rozterki dość typowe dla nastolatki:)
Tak mi się właśnie wydaje, że w Polsce postać jest lub była kojarzona.
Uniwersalność – na pewno. Obawiam się jednak, że niewiele nastolatek z pełną świadomością sięga dzisiaj po podobne lektury. Ale może jestem niesprawiedliwa.
Dobrze, że zaznaczyłeś, że Anne przeżywa „po części” rozterki typowe dla nastolatki. Myślę, że niewielu czytelników tej książki musi się ukrywać – a przecież to jest esencją Dziennika Frank (przynajmniej dla mnie).
@Czytanki.Anki: ale może to jest sposób, wziąć te nastolatki z zaskoczenia. Jak już zaczną, to zapewne się wciągną w czytanie.
Książek o ukrywaniu się kilka by się znalazło, ale o dojrzewaniu w ukryciu już chyba więcej nie ma. A przecież Anne przeżywa pierwsze fascynacje chłopcem, buntuje się przeciwko dorosłym – tylko nie może zrobić tego, co zrobiłaby każda dziewczyna, gdy zdenerwuje ją matka: wyjść, trzaskając drzwiami. I to jest właśnie najistotniejsze moim zdaniem: dojrzewanie w klatce.
Może ja mam skrzywione postrzeganie Dziennika, bo czytałam go jako nastolatka i zapamiętałam przede wszystkim opresję, nie dojrzewanie w klatce, jak piszesz. Na odbiór nałożyła się również wiedza, jaki był epilog historii. Dzisiaj zapewne zwróciłabym uwagę na zupełnie inne elementy.
@Czytanki.Anki: jako nastolatek też zwróciłem uwagę na ukrywanie się, Anne jako dojrzewająca nastolatka mnie irytowała nieco, w końcu takie objawy widywałem dokoła i sam miewałem. Ten aspekt wypłynął przy późniejszym czytaniu, kiedy sobie uświadomiłem, że to wyjątkowo paskudne połączenie taka izolacja i dorastanie.
Z moich zawodowych obserwacji wynika, że dzieciaki bardzo chętnie czytają A. Frank. Tak samo zresztą jak „My dzieci z dworca ZOO”, czy „Ćpun”. Dzieciaki z gimnazjum lubią taką skrajną tematykę, fascynują ich tematy na pograniczu życia i śmierci. A. Franka ma zawsze dużą ilość wypożyczeń.
Duch w narodzie nie ginie, przynajmniej w tym młodszym pokoleniu :) Pozdrawiam.
@ the_book
To budujące;)
@The_book: a ja już byłem gotów zwątpić w młode pokolenie:)
W ubiegłym roku grupa uczniów z naszej szkoły była w Holandii w ramach Comeniusa. Jednym z punktów programu było zwiedzanie Amsterdamu. Dzieci opowiadały mi, że jedyne muzeum, przed którym kłębił się tłum ludzi, głównie młodzieży, to był dom Anny Frank: http://www.annefrank.org/
Na stronie tego muzeum jest zdjęcie, które to potwierdza: http://www.annefrank.org/en/Museum/Practical-information/Online-ticket-sales/
Odnoszę wrażenie, że „Dziennik” jest zdecydowanie bardziej popularny na świecie niż u nas.
Wracając do notki, to przeczytałam ją dziś po ósmej i w ciągu dnia przypominała mi się wielokrotnie. Nie tylko dlatego, że jest upał, podobnie jak wtedy.
Nie wiem, czy dla Anny Frank ma znaczenie, że dzięki Tobie pomyślało o niej dziś tyle osób. Myślę, że dla tych, którzy przeczytali wybrany przez Ciebie fragment „Dziennika”, dzisiaj niebo jest błękitniejsze, słońce mocniej świeci, bez silniej pachnie, a ptaki głośniej śpiewają.
@Lirael: dziękuję Ci bardzo, pięknie to napisałaś:) Upał się zgodził zupełnie przypadkowo, ale nawet jakby padał deszcz, to my moglibyśmy brodzić po kałużach. Anna nie.
Co do popularności Frank, to chyba jednak i u nas jest popularna, wznowienia się pojawiają, a niegdyś nakłady były naprawdę masowe. Na podaju tłum chciałby pobrać jej dziennik. Więcej wiary w ludzi:)