Na praskiej ulicy i w Domu Sierot (Israel Zyngman, „Dzieci doktora Korczaka”)


Srulek ma dziesięć lat. Trzy lata wcześniej zmarł mu ojciec, od tamtej pory chłopca i jego braci wychowuje matka, która zaharowuje się, żeby utrzymać rodzinę. Nie ma czasu i sił, by zajmować się Srulem, który biega samopas po Pradze, nawiązuje podejrzane znajomości i ściąga na siebie i ulegających mu kolegów nieustanne kłopoty: samowolne wyprawy za miasto, bijatyki, rozbite głowy, sprzedaż gazet. Wreszcie matka postanawia oddać syna do Domu Sierot, pod opiekę Janusza Korczaka. Chłopak boi się nieznanego miejsca, jego maniery ulicznika nie zyskują mu sympatii nowych kolegów. Jednak dzięki życzliwości i mądrości Korczaka Srul, nazywany w sierocińcu Staśkiem, powoli zmienia swe postępowanie.

Od samego początku autobiografia Zyngmana wydawała mi się znajoma – przecież podobne były losy Heńka, bohatera „Czarodzieja” Wandy Żółkiewskiej. Bardzo więc prawdopodobne, że ta autorka znała książkę Zyngmana, która ukazała się po polsku w Izraelu w 1976 roku. Dodała swojemu bohaterowi lat, zmieniła przygody i wreszcie inaczej zarysowała jego wewnętrzną przemianę i kontakty z Korczakiem. Za wiele jednak elementów wspólnych, by mógł to być przypadek. Nie robię z tego Żółkiewskiej zarzutu, wszak sam podkreśliłem, że korzystała zapewne ze wspomnień wychowanków Domu Sierot.
Poza dwoma rozdziałami o życiu Zyngmana w książeczce znajduje się też opowieść o Łajci, zahukanej sierocie wychowywanej w nędzy, która nie umie znaleźć sobie miejsca wśród rówieśników, jest przez nich odpychana lub, w najlepszym razie, traktowana obojętnie. Aby ją pobudzić do działania, Korczak sięgnął po dość niezwykłą metodę. Ten wątek przewija się też, choć marginesowo, w „Czarodzieju”. O Korczaku autor pisze z nieskrywanym szacunkiem i miłością, podkreśla jego ciepło i mądrość, znakomite podejście do problemów wychowanków, dopasowanie metod postępowania do indywidualnych przypadków. Doktor jest w mniejszym stopniu obserwatorem zdarzeń (jak w „Czarodzieju”), reaguje szybciej i bardziej bezpośrednio.
Książeczka napisana jest prostym, przystępnym językiem, barwnym, niekiedy wręcz jędrnym (ciekawe, ile w tym zasługi autora, a ile polskiej redakcji – na okładce jest wzmianka, że wydanie polskie różni się od oryginalnego). Przeżycia bohatera oddane są bardzo plastycznie, jego perypetie wciągają czytelnika, całość zaś tchnie autentyzmem.
Israel Zyngman (Stasiek), Dzieci doktora Korczaka, Nasza Księgarnia 1989.
(Odwiedzono 438 razy, 1 razy dziś)

15 komentarzy do “Na praskiej ulicy i w Domu Sierot (Israel Zyngman, „Dzieci doktora Korczaka”)”

  1. Właśnie znalazłam informację, że „Czarodziej” został wydany w Niemczech w roku 1981 pod tytułem „Eine Chance für Heniek”.
    Może faktycznie Żółkiewska posunęła się w zapożyczeniach za daleko, ale dzięki temu, że była wówczas jedną z najpopularniejszych pisarek dla dzieci i młodzieży, o Korczaku dowiedziało się wiele osób, również poza granicami Polski.
    Dobrze, że w Polsce wydano „Dzieci doktora Korczaka”, szkoda tylko, że książka jest całkowicie zapomniana. Dzięki Twojej świetnej jak zwykle recenzji może sięgną po nią ludzie, którzy do tej pory na nazwisko „Korczak” reagowali wzruszeniem ramion.
    Mam wielką nadzieję, że w związku z rokiem Korczaka pojawi się więcej takich pozycji. Wśród nowości moją uwagę przykuł na przykład „Pamiętnik Blumki” Iwony Chmielewskiej.

    Odpowiedz
  2. Ciekawe, jak powieść Żółkiewskiej została przyjęta w Niemczech. Nie robię jej zarzutu z daleko idących zapożyczeń, bo jednak twórczo przekształciła życiorys Zyngmana (przy okazji, on pisze wprost o tym, że rodzice byli zwolennikami PPS, u Żółkiewskiej wszystko bardziej wskazuje na KPP:P). Przypuszczam, że polskie wydanie „Dzieci” jest mocno skrócone, ale niestety w katalogu Biblioteki Narodowej izraelskie wydanie nie figuruje, na pewno było grubsze i miało podtytuł „Opowiadania”. „Pamiętnik Blumki” widziałem i chętnie bym przeczytał, ale na razie cena odstrasza.

    Odpowiedz
  3. Raczej nie stała się bestsellerem i moim zdecydowanie nie pomogła jej w tym okropna okładka.
    Bardzo jestem ciekawa, co z „Dzieci doktora Korczaka” usunięto w polskiej edycji. Może chodziło o to, co krytykowała J. Olczak-Ronikier w „Korczaku”, czyli dbałość o nieposzlakowany wizerunek Doktora, który miał być pomnikiem, a nie żywym człowiekiem. Miejmy nadzieję, że kiedyś uda nam się dotrzeć do wydania izraelskiego.
    Od kilku tygodni zastanawiam się nad Blumką, właśnie znalazłam ją za promocyjne 29 zł i chyba się skuszę.

    Odpowiedz
  4. Nie chcę być złośliwy, ale portret chłopca na okładce utrzymany jest w „najlepszych” tradycjach antysemickiego pisma „Der Sturmer”:( Według Google Books wyd. izraelskie miało około 250 stron, chyba w typowym formacie A5, do tego ilustracje, polskie to maleństwo, 230 s. dużego druku. Wydanie izraelskie najbliżej ma biblioteka w Malmo:P

    Odpowiedz
  5. Jeszcze w tle rozgrywa się jakaś bójka, w ogóle wrażenie koszmarne. Obrazek na okładce chyba symbolicznie przedstawia odejście Heńka z tego świata ulicznych awantur pod skrzydła Doktora, ale ja książkę z taką okładką ominęłabym szerokim łukiem.
    To dziwne, że w polskich bibliotekach nie ma ani jednego egzemplarza edycji izraelskiej. Niestety, nie planuję w najbliższym czasie wycieczki do Malmo. :(

    Odpowiedz
  6. Właśnie jestem w trakcie lektury książki Joanny Olczak – Ronikier „Korczak. Próba biografii.”. I muszę przyznać, że dzięki tej książce zainteresowałem się bardziej życiem Korczaka. Wcześniej moje podejście do Korczaka było podobne jak większości ludzi. Coś w stylu „Korczak wielkim pedagogiem był…” i nic więcej. Żadnej głębszej refleksji. Jak skończę książkę, na pewno zabiorę się za jakieś lektury krążące wokół Korczaka, jak również pisarstwo samego Korczaka:)

    Odpowiedz
  7. ~ Zacofany.w.lekturze
    Porównanie tych dwu wersji byłoby na pewno bardzo ciekawe. Miejmy nadzieję, że kiedyś będzie można go dokonać.

    ~ Charliethelibrarian
    Ja również niecierpliwie czekam na Twoje wrażenia z lektury biografii Korczaka.

    Odpowiedz
  8. Moi lubią, choć repertuar jest czasem przeznaczony dla starszych dzieci. Szkoda tylko, że zazwyczaj soboty spędzamy u dziadków, gdzie jesteśmy off line i nie możemy zaraz po programie wysłać maila, dzięki któremu można wygrać książeczki. Starszy Młody ubolewa :)

    Odpowiedz

Odpowiedz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.