Klęska Francji w wojnie z Niemcami w 1940 roku wywołała ogromny wstrząs – w całej Europie, ale przede wszystkim w samej Francji. Do Francuzów, przekonanych, że są obywatelami mocarstwa, dotarła bolesna prawda – ich kraj był nieprzygotowany do wojny, źle rządzony i słaby. Gniew i frustracja musiały znaleźć ujście i skierowały się przeciwko zmurszałemu gmachowi III Republiki. Nieudolna republika została zdyskredytowana, a na jej gruzach pojawił się bohater z czasów I wojny światowej, wybitny dowódca gotów wprowadzić Francję w nową epokę. Marszałek Philippe Petain chciał zbudować Francję silniejszą, zjednoczoną, ożywianą duchem narodowym – i miał poparcie większości swych współobywateli.
Państwo Francuskie – nowy twór ze stolicą w Vichy i Petainem na czele – narodziło się w lipcu 1940 roku i od początku było, jak stwierdza Paxton, obciążone grzechem pierworodnym. Zamiast po prostu ograniczyć się do pomocy swym obywatelom w przetrwaniu ciężkich czasów, miało zapoczątkować rewolucję narodową i stało się synonimem kolaboracji i zdrady. Szczególnie czarną kartą w jego dziejach jest antysemicka polityka nowych władz, włącznie z ich haniebnym udziałem w deportacjach Żydów na wschód.
Praca Roberta O. Paxtona jest już klasycznym, znakomitym studium skomplikowanej historii Francji Vichy. Autor, wykorzystując liczne źródła, stara się pokazać wszystkie aspekty dziejów Państwa Francuskiego – od okoliczności powstania, poprzez warunki funkcjonowania, rozwiązania ideologiczne aż do powojennych rozliczeń z twórcami i przywódcami oraz spuścizną Vichy. Paxton jest wnikliwy i obiektywny, nie szafuje pochopnymi opiniami, nie oskarża i nie ocenia – dowodzi, że historia nie jest czarno-biała, że istnieje wiele odcieni pośrednich. Książka po raz pierwszy ukazała się na początku lat siedemdziesiątych i wzbudziła we Francji wiele kontrowersji – kwestia wojennej kolaboracji z Niemcami i oceny Petaina i jego reżimu nie należała do tematów chętnie poruszanych, a amerykański badacz bezwzględnie rozprawił się z wygodnymi, głoszonymi szczególnie przez zaangażowanych w działalność reżimu Vichy polityków, opiniami (choćby z tą, że władze Państwa Francuskiego wykonywały jedynie polecenia Niemców). Praca Paxtona w dużym stopniu przyczyniła się we Francji do pogłębienia zainteresowania niedawną przeszłością i przywrócenia jej odpowiednich proporcji. To przykład znakomitego warsztatu badawczego, poza tym książka jest świetnie napisana (bardzo dobry jest też polski przekład). Nie jest to dzieło dla wszystkich, jego głównymi odbiorcami mieli być historycy, szczerze je jednak polecam również miłośnikom historii najnowszej.
Robert O. Paxton, Francja Vichy. Stara gwardia i nowy ład 1940–1944, tłum. Jacek Lang, Bukowy Las 2011.
Za przesłanie książki dziękuję wydawnictwu Bukowy Las.
Zapraszam do przeczytania
(Odwiedzono 385 razy, 1 razy dziś)
Bardzo jestem ciekawa, jak wygląda odbicie tych smutnych czasów we francuskiej literaturze. Znalazłam ogólną informację, że temat rządu Vichy pojawia się w dziełach Jeana-Paula Sartre’a, Simone de Beauvoir, Marcela Aymé, Alberta Camusa, Marguerite Duras, Patricka Modiano, Michela Tourniera. Przypuszczam, że dominują przygnębiające rozrachunki.
Błogosławione niech będą indeksy osobowe:) Sartre i de Beauvoir przedstawiali chaos z czasów walk z Niemcami i niezbyt wojownicze i szlachetne postawy rodaków; Camus nawiązywał do Vichy i jej ideologii w „Dżumie”, ostro je krytykując. Taki natomiast Gide nie miał nic przeciwko dyktaturze i ograniczeniu swobód obywatelskich, uważał też, że z klęski Francja wyjdzie wzmocniona, co było bezpośrednim odbiciem ideologii Vichy. Temat sam w sobie wart zgłębienia, ale ja nie trawię Sartre’a i Camusa, więc zostawię to innym. Czytałem za to niegdyć książkę o postawach kolaboracyjnych wśród Francuzów: „Kolabo-song” Jeana Mazarin http://www.biblionetka.pl/book.aspx?id=8531, ale niewiele pamiętam.
O jak mnie się za Camusa oberwało – http://www.biblionetka.pl/art.aspx?id=5169 :)
Na pociechę Ci napiszę, że podpisuję się pod Twoją recenzją, takie mętniactwa jak Dżuma rzadko się widuje:) A Bnetka ma dobry PR, bo jej forum uchodzi za świątynię bątonu, sawuarwiwru i kultury osobistej oraz merytorycznych dyskusji. Oraz, rzecz jasna, absolutnej poprawności językowej:PP I dlatego tam nie bywam:P
Ja wyniosłem się z NETki po tej „dyskusji”, zgodnie z zaleceniami zaczynając prowadzić swój kawałek podło…, znaczy Internetu :D
PS. Nie polecam całego wątku, bo można dostać, hmm, globusa??? :D
Okazuje się, że blogger poległ na cudzysłowach. Więc dyskusja – TU.
Co prawda Joe Alexa bardzo lubię, nawet mimo tych subtelnych uwag alteregowych, ale właściwie powinniśmy być wdzięczni tym uroczym Bnetkowiczom, że skłonili Cię do zajęcia własnego kawałka podłogi w internecie:P Poza tym gratuluję, ładny flejm tam wyszedł pod tym Alexem:))
Cholewka. Zaczytałem się :)
Ja też, cudna cudna:))
Ciekawe…jak znajdę gdzieś to spróbuję przeczytać. Teraz czytam całkiem inną epokę ” Ja,Klaudisz” R.Gravesa
Klaudiusz bardzo zacny:)