Rozdawanie wśród Mikołajów listy życzeń daje znakomite wyniki. Odpadają wymówki typu „Nie mam pomysłu” albo „Bałem się, że to już masz”. Wszystko jasno wypisane, każdy chętny Mikołaj dostaje inny zestaw, a po rozpakowaniu paczek można się do woli napawać, kartkować i układać w malownicze stosy. Oraz chwalić się na blogu, co też zamierzam uczynić.
Najbardziej imponująco wygląda biografia Zofii Nałkowskiej pióra Hanny Kirchner, edytorki dzienników pisarki, które nieustająco prezentujemy w „Płaszczu zabójcy”.
Kończący się rok był rokiem Marii Skłodowskiej-Curie, co odnotowałem i recenzjami z dwóch książek (chociaż w planach było jeszcze kilka), i prezentacją zapisków i listów uczonej. Ukazało się też kilka ciekawych książek, w tym wybór korespondencji Marii z córkami, który zamierzam ze smakiem przeczytać, porównując go z wydanymi wcześniej listami Marii i Ireny.
„Farby wodne” Lidii Ostałowskiej zbierają znakomite recenzje, między innymi u The_book. Bolesny i trudny temat Holokaustu poruszam często, nie może więc zabraknąć i tego reportażu.
Twórczość Marcina Szczygielskiego lubię od dawna i z przyjemnością obserwuję jego rozwój jako pisarza. „Poczet królowych polskich” zapowiada się interesująco, gdyż jest to (jak pisze wydawca) saga trzech pokoleń bohaterek albo też powieść z kluczem.
„Matka Wszystkich Lalek” to najnowsza powieść Moniki Szwai, którą darzę wielką sympatią pomimo wielu zastrzeżeń do jej ostatnich książek. Być może autorka mnie zaskoczy i wróci do dawnego poziomu.
Mikołajów było pięcioro, książek jest sześć – no ale nawet anioł nie oparłby się pokusie zakupu „Wichrów Diuny”, kolejnego po „Paulu z Diuny” interquela do klasycznego cyklu Franka Herberta, za cenę stanowiącą ułamek okładkowej.
Tym samym kolejne tomy dołączają do gigantycznej kolejki, chociaż jest szansa, że przynajmniej część z nich doczeka się przeczytania poza kolejnością, o czym niewątpliwie doniosę.
Zapraszam do przeczytania
(Odwiedzono 186 razy, 1 razy dziś)
Ale fajne prezenty od tych Mikołajów zgarnięte zostały, no no… Jak nie dorwę tej książki w ciągu kilku miesięcy w bibliotece, to zgłoszę się po pożyczkę tych „Farb wodnych”, cooo? :D
Dobry Mikołaj nie jest zły :-) A taki, który przynosi biografię Nałkowskiej i „Farby wodne” to nawet rewelacyjny jest :-)
Mikołajów sobie trzeba umieć wychować, albo do końca życia będzie się dostawać skarpetki i gustowne piżamki:P
@Książkowo: nie ma sprawy, jeśli tylko sam do tego czasu przeczytam:)
@Karolina: nie byli najgorsi w tym roku:D
Super wyszkolone te Mikołaje. Za rok swoje będę musiała wysłać na ten sam kurs. Miłej lektury w nowym roku:)
Książkowcu: gdyby Mikołaje były oporne, to służę poradami wychowawczymi:D Dziękuję za życzenia i oczywiście nawzajem:)
Mikołaje godne pozazroszczenia:) Gratuluję takich Mikołajów i przyjemnej lektury życzę.
Pozdrawiam
Gratuluję świetnych upominków.
Właśnie stwierdziłam, że Nałkowska na okładkowym zdjęciu przypomina Curtisa w „Pół żartem, pół serio”. :)
Cieszę się bardzo, że mam „Farby wodne” i biografię Nałkowskiej.
A przyszłoroczne szkolenie dla Mikołajów bardzo wskazane. :)
Jakby co – poczekam, jakby się nie spieszy ;)
Dziękuję za gratulacje:) Swoją drogą, zdjęcie Nałkowskiej na okładkę wybrali najbrzydsze jakie było:P
Mnie się także zdjęcie Nałkowskiej skojarzyło z Pół żartem…Ja polowałam na książkę Geniusz i obsesja o Skłodowskiej, ale jak tylko wkładałam do koszyka była niedostępna :(. Ciekawa jestem recenzji (wrażeń z lektury) listów.
Guciamal: moim zdaniem miałaś dużo szczęścia, że Geniusz był niedostępny, bo to chała straszna i na dodatek koszmarnie tłumaczona:) Lepiej zainwestować w jakąś inną książkę o Marii.
świetny pomysł takowa lista… bo moi oporni okrutnie…
Wspaniałości! Marzę o Nałkowskiej i „Listach” pań Curie.
Przyznaj się, że te listy rozdałeś specjalnie, żeby uprzykrzyć życie Mikołajom! Nie no, żartuję oczywiście ;) To bardzo dobry pomysł, bo wilk jest syty i owca cała. Co prawda ja bym wolała książki-niespodzianki. Żeby tacy Mikołajowie się wysilili, weszli na moje Lubimyczytac i sprawdzili półkę „Chcę przeczytać”. No ale oni o istnieniu lubimyczytac nie wiedzą… Co prawda nie mam na co narzekać, bo w tamtym roku dostałam dwie wspaniałe książki Schmitta, których jeszcze nie miałam, bo Mikołajowie przyszli podejrzeć moje półki i wiedzieli o mojej miłości do tego pisarza ;)
Nyx: gdybym miał liczyć na inicjatywę Mikołajów, to bym się skarpetek doczekał. To już wolę nie mieć niespodzianki:P
A to wielkie dzięki za ostrzeżenie. A recenzje wydawały mi się takie pochlebne. Jak to się można naciąć :(
Nie znam żadnych z książek,tak więc czekam na recenzje;)
Guciamal: zawsze do usług:P Nie podobało mi się robienie psychoanalizy mojej ulubionej bohaterce, i to psychoanalizy na poziomie dość wulgarnym:P
Miravelle: na pewno wkrótce jakaś będzie.
Spośród zaprezentowanych prezentów najbardziej interesujące są dla mnie dwie: biografia Nałkowskiej i listy Marii Skłodowskiej-Curie do córek. Co do naszej noblistki – ostatnio w jednym z tygodników przeczytałam taką ciekawostkę, że Japończycy biografię Marii napisaną przez jej córkę Ewę umieścili na liście obowiązkowych lektur szkolnych:)
U nas lata temu książka Ewy Curie też była na liście lektur, chociaż raczej uzupełniających. Natomiast co do popularności Skłodowskiej na Dalekim Wschodzie, to zawsze mi się podobało to, że jej portret zawisł w jakiejś buddyjskiej chyba świątyni wśród dobroczyńców ludzkości:)
Nieźle, nieźle.
Przy okazji – za co lubisz Szwaję? Pytanie bez podtekstów, autorkę znam tylko ze słyszenia i zawsze mi się wydawało, że to ta sama półka co Grochola. Będę wdzięczna za oświecenie;)
Aniu: niegdyś za dużą bezpretensjonalność, poczucie humoru i sprawne fabuły obyczajowo-romansowe. Od jakiegoś czasu niestety fabuły są mniej sprawne, co mnie denerwuje, humor też się zrobił mniej świeży. Grochola ma chyba mniej potoczysty styl i jednak jest mniej zabawna, w każdym razie Judyta mnie wpieniała strasznie. A Szwaja ze swoich bohaterek nie robi konkursowych idiotek a la Brydżet Dżons:)
Aha, teraz pojmuję. Co zatem polecasz z dawnych książek autorki?
Nieśmiertelne pytanie, a potem wszystko będzie na mnie:)) Uwielbiam Artystkę wędrowną, ale ona jest do pewnego stopnia powiązana z Zapiskami stanu poważnego. Dorzucę Jestem nudziarą i Stateczną i postrzeloną. A po lekturze proszę nie strzelać do pianisty:D
Rozejrzę się. Na szczęście to nie są grube tomiszcza, więc w najgorszym wypadku (którego nie dopuszczam;)) i tak nie będzie wielkiej straty czasu;) Dzięki;)
Proszę uprzejmie:) Muszę gdzieś wywiesić taki transparent: Autor bloga nie ponosi odpowiedzialności za wrażenia czytelników z polecanych przez niego książek:P
Prezenty imponujące, ale też jestem ciekawa tej Szwai. Czytałam jej dwie książki i byłam rozczarowana i poirytowana. Może powinnam sięgnąć po inne tytuły :)
B.: a co czytałaś?
Zacofany w lekturze:
„Stateczna i postrzelona” i „Dom na klifie”
A co cię irytowało? Bo akurat obie są moim zdaniem ok, Dom na klifie z tych trochę słabszych.
Hm, trudne pytanie, bo książki czytałam już dawno. Najpierw czytałam „Stateczną i postrzeloną”. Trochę naciągana historia, ale jeszcze do zniesienia. Przy „Domu” irytowałam się tym, że autorka niczym mnie nie zaskakuje, stosuje te same koncepty (choć nie jestem w stanie tego udowodnić).
Być może moją winą było to, że obie książki czytałam jedna po drugiej. Może trzeba było zrobić sobie przerwę?
He he:) Błędem, moim zdaniem, było założenie, że autorka zmieni koncepcję i Cię zaskoczy:) To nie ten typ literatury, albo kupujesz jej koncepty, albo rzucasz książką o ścianę z irytacji:) Mnie Szwaja bawi, więc jestem gotów wiele jej wybaczyć, bo książka, która mnie rozśmiesza to ostatnio rzadkość. Poza tym obyczajowo-romansowe historie z happy endem muszą być trochę naciągane i na to trzeba brać poprawkę:)
Niby prawda. Pamiętam jednak czasy, gdy zaczytywałam się w dawnej Chmielewskiej: skończyłam czytać jedną, brałam drugą i świetnie się bawiłam.
Mam świadomość, że czytanie takiej literatury niesie ze sobą zgodę czytelnika na pewną koncepcję, ale – mimo wszystko – chcę się dobrze bawić, a nie czytać „to samo”, tyle że w innej okładce. Trochę szkoda czasu, w obliczu stosów książek, które czekają na przeczytanie :)
No ale jednak Chmielewska to nieco inny rodzaj, w końcu nie opowiadała romansowych historii z komplikacjami, w każdym razie nie przede wszystkim:P Na szczęście nie ma przymusu czytania autorów, którzy nas nie bawią i możemy w pełni z tej swobody korzystać:D
To nokaut :)
Kogo znokautowałem? Mam nadzieję, że nie Ciebie:)
Ano mnie. Leżę na deskach :D
Ale i tak proszę o tytuły Szwai – może jeszcze do niej zajrzę :)
A to upraszam wybaczenia, bo nie taki był mój cel:) Tytuły podałem Ani kilka komentarzy wyżej, ale nie spodziewaj się wyjścia poza szablony:)
Gratuluję stosu, idea podrzucania Mikołajom pomysłów zawsze się sprawdza i również chętnie z niej korzystam.
Ze stosiku najbardziej zazdroszczę biografii pani Nałkowskiej, gdyż jej twórczość wywarła na mnie ogromne wrażenie, a od jednego z opowiadań z niezwykle znanego zbiorku pod tytułem Medaliony wziął się nawet mój nick :)
Zacofany w lekturze:
A rzeczywiście. Komentarze napływają w tempie ekspresowym i jakoś mi umknął ten z tytułami.
Nie spodziewam się fajerwerków, ale może chociaż jedna z tych książek uprzyjemni mi podróż do pracy :))
Na Nałkowską się czaiłam odkąd wyszły zapowiedzi, ale ta cena! Czy wydrukowali ten tom złotą czcionką albo chociaż dołożyli opony zimowe? ;) Zazdroszczę oczywiście.
Będą stosiki? Bakcyl połknięty? :)
Dwojra: tak mi się Twój nick znajomy wydawał:)
B.: na podróże do pracy idealne:)
Maiooffka: nic nie dołożyli, nawet wkładki zdjęciowe skąpe, ale za to prawie tysiąc stron druku. Stosików nie będzie, chociaż to strzał w stopę z punktu widzenia oglądalności strony:))
Za 10 lat może w kiosku się pojawi za 1/4 ceny i ja już tam będę czekać ;P
Z oglądalnością zdecydowanie nie masz problemów. Ale „stosiki” mogą transfer Ci wyczerpać do cna i blogspota jeszcze rozsadzić. Trzeba ostrożnie z takimi groźnymi narzędziami się obchodzić, co racja to racja ;)
To miłego czekania przy kiosku:) Z tym rozsadzaniem to nie przesadzaj, ale stosików nie będzie, chyba że przy specjalnych okazjach:)
Z twojego stosiku czytałam tylko Poczet Królowych Polskich, dla mnie cudownie, złożona lektura :) muszę wrócić do wcześniejszych książek autora, czytałeś może?
Tylko Szwaji nie zazdroszczę, coś mi nie podchodzi Wszystkiego dobrego w nowym roku :)
Oczywiście, Szczygielski należy do moich faworytów:)