Maria Kuncewiczowa w swoim gabinecie. |
Interesującą opinię o „Cudzoziemce” Marii Kuncewiczowej znajdujemy w dzienniku Marii Dąbrowskiej, która nie szczędziła koleżance po piórze i jej dziełu złośliwości.
9 stycznia 1936 roku, czwartek
[…] Czytam teraz „Cudzoziemkę” Kuncewiczowej. Po „Przymierzu z dzieckiem” dużo więcej się po niej spodziewałam. Zawód na całej linii. Karykaturalne reminiscencje motywu Barbara – Toliboski. Postać Róży melodramatyczna – umiera jak w złej operze. Wszystkie postacie antypatyczne, nie budzą ani współczucia, ani zadowolenia artystycznego.
10 stycznia 1936 roku, piątek
Do obiadu czytam „Cudzoziemkę”, bo jestem w zbyt marnym usposobieniu, żeby coś robić. Zupełnie chybiona powieść. I jak można oprzeć cały temat na koncercie skrzypcowym Brahmsa, gdy istnieją arcydzieła muzyki, które rzeczywiście mogą odgrywać decydującą rolę w życiu człowieka. Cała też „muzyczna” strona utworu bardzo nudna. Któż słyszał aż tak rozpadać się nad Brahmsem. „Brahms wszystko wie” – cóż pozostaje w takim razie dla Beethovena, Chopina, Mozarta? […]
Maria Dąbrowska, Dzienniki, t. 2, oprac. Tadeusz Drewnowski, Czytelnik 1988, s. 129–130.
Zapraszam do przeczytania
(Odwiedzono 404 razy, 1 razy dziś)
No tak, może lepiej było oprzeć wszystko na Wariacjach goldbergowskich.;)
Ach, te koleżanki.;)
„Karykaturalne reminiscencje motywu Barbara – Toliboski.”
Ja tu czuję zazdrość, że ktoś może podobnie albo lepiej:)
Też tak myślę. Zazdrość Dąbrowską zżerała, że sama na pomysł takiej powieści nie wpadła.
Tak jakby motyw pierwszej idealizowanej miłości był odkryciem Dąbrowskiej, na które miała niezbywalny copyright.
W pewnym sensie Dąbrowska miała rację, gdyż mi też Róża ze swoim ciągłym ostentacyjnym niezadowoleniem przypominała Barbarę. Ale co do reszty nie zgadzam się.
Chybiona powieść? Tak uważali też wydawcy angielscy. „Cudzoziemkę” w Łondynie odrzuciło aż ośmiu wydawców. Nie przepadam za „Cudzoziemką”, jednak nie uważam jej za powieść słabą ani chybioną.
Czyli vox populi stwierdza, że Dąbrowska dała po prostu upust żółci, którą ją zalała z zazdrości?:) A ja tam melodramatyzm wyczuwałem, co prawda raczej w zakończeniu, ale jednak. Szczególnie troskliwy zięć pojący spazmującą teściową lemoniadą mnie bawił, bo wyobrażałem sobie, co mógł wtedy myśleć:P
Co do muzyki, to nie znam się na niej, ale przyszło mi do głowy, że Brahms, chyba jednak taki drugi gatunek w porównaniu z Beethovenem, został użyty celowo – może miał podkreślać ograniczoną wrażliwość i takiż talent Róży? Ci wielcy to dla niej za wysokie progi, a Brahms idealnie do niej trafiał?
No, oj, nie spodziewałam się…
Swoją drogą – Cudzoziemka jest jedną z niewielu polskich powieści, którą da się czytać (z przyjemnością zresztą) po latach.
Ciekawe, jakie są te pozostałe, które daje się czytać:)
E, tam. Wiele polskich powieści da się czytać po latach ;-) Dąbrowska może i zazdrościła, ale tez przecież mogło jej się najzwyczajniej nie podobać, nie trafiło do niej.
A co do muzyki – to nie jestem ekspertem, ale jak z każdym gatunkiem, jedni wolą to, drudzy tamto, Brahms tez może być dla kogoś „number one” ;-)
Wiem, że się da, bo sam czytam, ale nic nie wiem o gustach Agaty:) Owszem, Brahms może być na pierwszym miejscu – ciekawe, czy był ulubionym kompozytorem MK i stąd to oparcie książki na jego muzyce.
Nie chodziło mi o samą autorkę. Są książki które można czytać po latach, a są takie, które trącą myszką, irytują. Mnie irytuje „Przedwiośnie”, natomiast uważam „Granicę” za książkę z „kupki” broniących się. Boże, tam od razu o gustach – to była lektura przecież.
Dobre książki się nie starzeją:)
Z ust mi to wyjąłeś:)
Opinia faktycznie dość interesująca :) Sugestia, że Kuncewiczowa ściągnęła pomysł Dąbrowskiej z dawną miłością jest moim zdaniem śmieszny, przecież to powszechne doświadczenie i nie trzeba być geniuszem, żeby je wykorzystać.
Co do Brahmsa – może nie był kompozytorem kalibru Mozarta, ale to nie znaczy, że nie mógł wywoływać silnych emocji. Można doceniać jednych, a współodczuwać z innymi – tak samo jak w literaturze. Gusta muzyczne są przecież bardzo osobiste i Róża mogła się zachwycać kim chciała. Ja też Brahmsa bardzo lubię :)
Gusta muzyczne, gusta literackie, gusta żywieniowe, podróżnicze ect.. są różne. Cudzoziemki nie czytałam. Noce i dnie bardzo lubię. A zapiski w dzienniki pani Marii D. to z kolei wyraz jej gustu. Dodam zapiski nie w moim guście :)
Dodam, że Dąbrowska jakoś potem nie mogła się przekonać do Kuncewiczowej, w przeciwieństwie do Nałkowskiej, która wyrażała się o niej pochlebnie.
Ja też odniosłam wrażenie, że przez Dąbrowską przemawiała zawiść. O Kuncewiczowej musiało być głośno, skoro sam Fiszer w Ziemiańskiej zwrócił się do niej słowami „pani podobno jesteś genialna”. :)
W późniejszych latach Dąbrowska wybaczyła Kuncewiczowej tę genialność, o czym świadczą jej reakcje na „Leśnika” w 1958 r.: „wszystkie, nawet epizodyczne postacie, mają nienaganną wewnętrzną logikę uczucia, myślenia i postępowania”, w sposób twórczy i oryginalny została „pokazana wieloznaczność tej kompozycji istnienia […], która nazywa się człowiek”. „Trzeba dużego majsterstwa — pisała Dąbrowska — żeby tak pokazać względność prawdy i kłamstwa o człowieku” (recenzja w Życiu Warszawy, cyt. za. monografią Kuncewiczowej A. Szałagan). Dąbrowska broniła też zażarcie „Leśnika” przed atakami krytyków, między innymi polemizowała z Iwaszkiewiczem. Tak więc całkowicie się zrehabilitowała. :)
Zwrot w poglądach Dąbrowskiej radykalny:)
No popatrz, dziś po lekturze i Cudzoziemki i Dzienników (na razie tomu I, drugi w czytaniu) napisać mogę tyle, że z opinią MD się nie zgadzam, a Cudzoziemkę uważam za fantastyczną powieść, postać Róży to psychologiczny majstersztyk. Natomiast pomijając kwestię gustów, z którymi trudno polemizować chyba rzeczywiście trochę zawiść przez Dąbrowską przemawia.