Na świecie są tysiące muzeów, wielkich i małych, klasycznych i zupełnie niekonwencjonalnych. Muzeum Ciszy należałoby bez wątpienia do tych najbardziej oryginalnych. Jego twórczyni bowiem od kilkudziesięciu lat zbierała pamiątki po zmarłych, i to nie jakieś przypadkowe przedmioty, które do nich należały. Nie. Poszukiwała „rzeczy, które pełnym głosem zaświadczą o istnieniu zmarłej osoby”. U schyłku życia kolekcjonerka postanowiła powierzyć odpowiedzialną misję stworzenia miejsca, gdzie jej zbiory zostaną godnie wyeksponowane, doświadczonemu Kustoszowi. Muzealnik zamieszkał w posiadłości ekscentrycznej starej kobiety i rozpoczął pracę. Zadanie nie było łatwe, pracodawczyni miała dokładnie przemyślaną koncepcję swego muzeum, żądała też od Kustosza, by nie tylko zajmował się już zebranymi eksponatami, ale i wziął na siebie zadanie gromadzenia kolejnych.
Powieść Ogawy od pierwszych stron wciąga i intryguje: scenerią niesamowitego, zaniedbanego pałacu na terenie wielkiej posiadłości, postaciami, które niechętnie mówią o sobie, zwyczajnymi przedmiotami, z których każdy ma odrębną historię, często nader dramatyczną, elementami sensacji. Fabuła toczy się niespiesznie, tak jak niespieszne jest życie w posiadłości Staruchy. Wraz z oszołomionym Kustoszem odkrywamy powoli, na czym ma polegać jego misja, jakie zasady rządzą kolekcją najdziwaczniejszych przedmiotów, którą należy przekształcić w muzeum, a przede wszystkim jednak uczymy się, jak oswajać śmierć i jak zachowywać pamięć o zmarłych. Rzeczy do nich należące nie tylko o nich przypominają, ale też przechowują cząstkę ich osobowości i kierują nasze myśli ku światu, do którego udali się po śmierci. Trzymając pamiątkę po zmarłym, trzymamy równocześnie w dłoni ten świat śmierci. Badając ją, oglądając, wodząc po niej palcem – pozbywamy się strachu przed tym nieznanym miejscem, uspokajamy się, wyciszamy.
Cisza, nieodłącznie związana ze śmiercią, jest ważnym elementem powieści. Najdogłębniej poznali ją mnisi-nauczyciele z pobliskiego klasztoru, których spowija cisza gęsta i wszechogarniająca. Odchodzenie młodego nowicjusza w coraz głębszą ciszę ma w sobie coś z umierania dla świata zewnętrznego i niczym śmierć przynosi ból jego przyjaciołom.
Język powieści jest chłodny i precyzyjny, dialogi są zwięzłe, ale pełne treści. Szlachetny umiar stylu doskonale współgra z tematem książki. Opisy ograniczono do minimum, a mimo to doskonale budują nastrój i pozwalają wyobrazić sobie scenerię wydarzeń. Mimo tych wszystkich zalet powieść moim zdaniem zbytnio przypomina misterne co prawda, ale kruche i nietrwałe cacko z wydmuszki, z rodzaju tych, jakimi zachwycali się bohaterowie „Muzeum”. Kunszt pisarski Ogawy budzi podziw w czasie lektury, ale wrażenie szybko blaknie po odłożeniu książki. Na pewno jednak warto po nią sięgnąć, by choć na chwilę zagłębić się w historiach dawno zmarłych właścicieli eksponatów, odczuć drżenie niepokoju związane z tworzeniem muzeum, a przede wszystkim pochylić nad myślą o tym, jak niewiele w sensie materialnym pozostaje po naszej śmierci i jak wiele nawet te drobiazgi mogą o nas powiedzieć, szczególnie jeśli wspiera je życzliwa pamięć żyjących.
Yoko Ogawa, Muzeum Ciszy, tłum. Anna Horikoshi, W.A.B. 2012.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu W.A.B.
Zapraszam do przeczytania
(Odwiedzono 242 razy, 5 razy dziś)
z przyjemnością sięgnę ;)
brzmi bardzo interesująco
Mam w swoich planach na maj
Ostatnio coraz bardziej jestem zainteresowana japońską literaturą, więc chyba i po tą książkę sięgnę w przyszłości. Mam nadzieję, że będzie to niedaleka przyszłość.
Jak spełniły się Twoje obawy co do trwałości wrażeń z lektury? Bo czeka na mnie w bibliotece.;)
Wydmuszka, niestety. Już się rozwiało w pamięci:) Zostało wrażenie, że było niezłe.
Trochę szkoda. Najwyżej przekartkuję.;(
A nie, czyta się bardzo dobrze, nie odmawiaj sobie lektury.
OK, nastawię się zatem na egzotykę. Jeśli dojdzie coś oprócz tego, będzie dobrze.
Na egzotykę się nie nastawiaj, nastaw się na ciekawy pomysł:)
Może lepiej na nic się nie nastawiać, rozczarowań nie będzie.;)
Tak by było najlepiej:)
Polecam tą książkę, tu moja opinia o niej:
http://alvarus.org/yoko-ogawa-muzeum-ciszy/
Jako się rzekło – ja na świeżo wciąż pod wrażeniem, ale będę dawać znać, czy w miarę upływu czasu zachwyt nie wywietrzeje. Nb porównanie do wydmuszkowego cacka bardzo prześwietne!
Porównanie samo się narzucało :) Czekam na sprawozdanie z blaknięcia wrażeń.
Melduję, że chwila minęła, a ja nadal zauroczona!
Czekamy dalej :P
Melduję, że wciąż jestem zachwycona. Przekartkowałam raz jeszcze, przedyskutowałam z znajomą, która też czytała, odkryłyśmy nowe pokłady drzemiące w tej książce… chyba musimy przyznać, że się galanto różnimy w odbiorze „Muzeum ciszy” :)
No cóż, widać impregnowany jestem na tę estetykę. Ale eksperyment kontynuuj, rzecz jasna :)
Ładnie ujęte :)
Jestę subtelnym stylistą :D
Akurat ta książka Ogawy mnie nie urzekła i chętnie ją odstąpiłam innym; nie widziałam potrzeby trzymać jej w swoich zbiorach, bo wiedziałam, że do niej nie wrócę. Dużo ciekawsza (choć też nie jakaś genialna) była w moim odczuciu powieść „Miłość na marginesie”.
Po Muzeum nie chciało mi się więcej próbować autorki, szczególnie że mnie zapewniano, że Muzeum to jej szczytowe osiągnięcie.