Wakacje się skończyły, zanim zebrałem się do opisania idealnych powieści na lato. Dobre książki mają jednak to do siebie, że można je czytać o każdej porze roku, więc przedstawiam doskonałe powieści na początek roku szkolnego.
Zresztą pierwszego dnia szkoły zaczyna się wielka przygoda Felixa, Neta i Niki, trzynastolatków z teoretycznie warszawskiego, choć mocno nietypowego gimnazjum. Felix jest pomysłowym wynalazcą, Net komputerowym maniakiem, a Nika jest rudowłosa i tajemnicza. Czyli takich dwóch, jak ich troje, to nie ma ani jednego.

Co tam jednak tom pierwszy – dopiero w „Teoretycznie Możliwej Katastrofie” Kosik pokazuje, na co go stać. Zaczyna niewinnie, od grasującej po szkole mięsożernej rośliny, ale potem brawurowo rozwija akcję, przenosząc swoich bohaterów za pomocą tajemniczego wynalazku nazistów w różne miejsca i epoki. Tempo jest oszałamiające, akcja zawikłana, a bohaterowie, mimo zagubienia wśród ciągłych zmian, nie tracą zimnej krwi, zdolności logicznego myślenia i pomysłowości. Do tego należy dodać smakowite nawiązania do twórczości Tove Jansson. Po prostu rewelacja: powieść przygodowa, sensacyjna i thriller w jednym.
„Pałac snów” oceniam nieco niżej niż tom drugi, ale nie dlatego, że autor stracił formę, ale z powodu osobistej alergii na opowieści rozgrywające się na pograniczu snu i jawy. A ta właśnie w takiej scenerii się toczy, gdyż Warszawę ogarnia epidemia senności. Felix, Net i Nika muszą wyrwać ze śpiączki nie tylko matkę Neta, ale i młodziutką blogerkę, która jako pierwsza trafiła na ślad Pałacu Snów, budowli w jakiś sposób odpowiedzialnej za niewyjaśnione wypadki. Atmosfera zagęszcza się z każdą stroną, jest mrocznie, nieco ospale, choć akcja rozwija się w niezłym tempie. Dochodzą też pierwsze sercowe rozterki bohaterów, które zapewne znajdą rozwinięcie w następnych częściach.
Rówieśnikiem Felixa, Neta i Niki byłem wieki temu, a mimo to polubiłem te dzieciaki i energicznie im kibicowałem. Jestem też bardzo ciekawy, jak potoczą się ich dalsze losy, a że Rafał Kosik udowodnił swoją pomysłowość, to jestem jak najlepszej myśli. Kolejny tom zapewne pomoże mi rozproszyć jesienną depresję, która wkrótce zacznie czaić się w pobliżu.
Rafał Kosik, Felix, Net i Nika oraz Gang Niewidzialnych Ludzi, Powergraph 2004.
Rafał Kosik, Felix, Net i Nika oraz Teoretycznie Możliwa Katastrofa, Powergraph 2005.
Rafał Kosik, Felix, Net i Nika oraz Pałac Snów, Powergraph 2006.
Zapraszam do przeczytania
(Odwiedzono 1 002 razy, 5 razy dziś)
O, popatrz, ja też nie cierpię tych onirycznych klimatów, ale dzięki, że uprzedziłeś, że da się znieść.
Mam już uzbierane trzy pierwsze tomy, będę czytać. Już kiedyś próbowałam pierwszego tomu, wtedy nie przebrnęłam. Mam zamiar zmienić ten stan rzeczy.
Lecisz na fali entuzjazmu po drugim tomie i ledwo zauważasz:) W pierwszym ma się w połowie lekkie załamanie, Bazyl też o tym wspominał u siebie chyba, troszkę za dużo grzybków w barszczyku się robi i do tego Yeti:D No ale rozrywka jest przednia.
No więc właśnie tego pierwszego nie przebrnęłam. Ale teraz twarda będę, a nie mientka. Rzekłam. Jeszcze zobaczysz!
Wierzę w Ciebie, trzynastolatki to czytają, to Ty nie przebrniesz? :PP
No nie wiem, czy to jest dobra motywacja. Trzynastolatki czytają wiele książek, do których nawet nie podchodzę, bo wiem, że nie przebrnę.
Uwierz, że warto, bo drugi tom wymiata:)
Dobra! Powiedziałam, że przeczytam! Jeszcze Znachora nie wzięłam, a tu już Kosik się pcha. Litości, zadyszki dostanę. A plany, projekty i programy to się same napiszą? Nie wszystko dziecko umie, niektóre muszę sama;)
To Kosika przed Znachorem:)
Pisał w komentarzach, bo tam wyszło to szydło nadmiernej wielowątkowości z worka. O TU :)
Oj, czy to ważne gdzie pisałeś? Grunt, że obserwacja poczyniona:)
A ja dzięki rekomendacji felicji zamierzam właśnie przeczytać Kosika w wersji dla dorosłych :) Jakoś mnie zupełnie nie ciągną historie pisane z myślą o nastolatkach, choćby świetne.
Kosika dla dorosłych też mam w planach, ale najpierw Felixy będą.
„Grasująca po szkole mięsożerna roślina” może aktywnie wspierać nauczyciela w tzw. procesie wychowawczym. :)
Stanowczo. W książce wyhodował ją pan od biologii, może należy kolegów nauczycieli zainspirować do podobnej działalności?:)
To by się mogło skończyć Teoretycznie Możliwą Katastrofą. :)
Szkoła bez uczniów byłaby placówką idealną, należałoby tylko roślinkę nauczyć, żeby ciała pedagogicznego nie spożywała:D
Właściwie można by to ciało pedagogiczne tu i ówdzie zredukować. :)
To już należałoby pewnie szczuć roślinkę indywidualnie, najlepiej zamykać ją z delikwentem do zredukowania w gabinecie biologicznym:D
Zsyłka do „Pałacu snów” też mogłaby się okazać skuteczną metodą. :)
To już chyba lepiej zostać pożartym przez rosiczkę gigantkę:P
Uparcie podsuwam mojemu trzynastolatkowi i mam nadzieję, że jak ta kropla, co drąży skałę, wreszcie się przebiję… Pierwszy tom nawet kiedyś zaczęliśmy czytać razem, ale jakoś nam się rozmył i lektura leżała odłogiem jakiś czas, a potem nie chciało nam się wracać. Ale w planach jest:-)
Pierwszy tom idealny do czytania w odcinkach, mam nadzieję, że kiedyś wrócicie. Znajoma nastolatka od Kosika doszła już do Pratchetta i jeszcze wiele przed nią:)
A już się martwiłam, że ten obiecany wpis przez te wszystkie urlopy i inne fanaberie po prostu przegapiłam!
Sama póki co podczytuję Kosika dla dorosłych, ale widzę, że muszę zacząć uzupełniać biblioteczkę dzieci, bo ani się zorientuję, a staną się młodzieżą i seria FNiN będzie im się po prostu należała :) No i co jest w biblioteczce dzieci, to mama ma pod ręką, a widzę, że pomysłowe fantastyczne przygodówki dobrze wchodzą i dorosłym :)
Uzupełnienie zbiorów mile widziane:) Ja FNN zagarnąłem do swojej biblioteczki i będę pożyczał dzieciom, jak podrosną, a sam sobie do tej pory jeszcze co jakiś czas powtórzę:)
„Pałac snów” jest przeze mnie też najmniej lubianą częścią. Ale zdecydowanie zostałam zaskoczona „Trzecią kuzynką” bo tam Kosik też zaskakuje zmianą konstrukcji fabularnej na nieco zbliżoną do horroru ;) Ale jestem fanką serii, niezależnie od wpadek autora. Też czekam na kolejną cześć ze Świata Zero, co zgadzam się, że będzie idealną lekturą na jesienne wieczory :)
Ja sobie zostawiam następne tomy na tę spodziewaną jesienną depresję i już się cieszę:)
Z depresji? ;) hi hi Przyznaję, że też tak miałam. Pierwszy tom serii właśnie mnie z tej depresji uratował. Ale ostatnio jesień kojarzy mi się z przyjemnością czytania i już bardziej mnie cieszy niż smuci i wywołuje depresje ;)
Depresja może nastąpić, choć nie musi, a lekarstwo zawsze lepiej mieć, niż nie mieć:P
Popieram! Ja na jesienno – zimowe prawdopodobieństwo depresji (bo też się zgadzam że może nastąpić choć nie musi) już chomikuję książki, które czekają własnie na ten okres w roku ;) Zasada lepiej mieć niż nie mieć jest bliska mojemu sercu ;)
Nową Szwaję sobie uchowałem, Wilta, i Musierowicz ma wyjść na początku października ponoć:P Da się przeżyć:D
Co tam interpunkcja, w niej i poloniści się gubią (znam takie przypadki osobiście), ale ortografy widziałeś? Nie mówiąc już o literówkach. No masakra jakaś, zresztą pisałam już o tym na blogu.
Ale, pomijając niestaranność korektorką, powieści są świetne na wspólne czytanie/słuchanie z latoroślą. Tylko potem kolejka się tworzy, kto najpierw czyta następny tom. ;)
Wszystko zauważyłem, ale nie jestem ogólnie czepliwy:P Poza tym widziałem, że w następnych tomach korektę robiła Prawdziwa Korektorka, a ponoć i wcześniejsze tomy mają nowe wersje – chociaż tego nie sprawdzałem. A „mimo, że” to nie jest zawiłość, w której można się zgubić:))
U nas dzieci jeszcze za małe, ale ze szwagierką sobie wyrywaliśmy. Znaczy, coś w tym jest:D
Niby nie jest to zawiłość, a jednak niektórzy potrafią. ;)
To chyba ja mam same stare wersje, bo w następnych też jest kiepsko.
Swoją drogą ciekawa jestem Kosika dla dorosłych. Jeszcze nic mi się nie trafiło, muszę sprawdzić w bibliotekach.
U nas w rodzinie jest kilka jego dorosłych powieści, ale poczekam aż skończę z Felixami.
W Merlinie widnieje wydanie z 2009 roku jako „poprawione”, więc chyba nie tylko Was te babole kłuły /nie wiem czemu FF mi podkreśla?/ w oczy :)
Może jednak rodzice czytelników podnieśli alarm, że im się dzieci deprawuje interpunkcyjnie i wydawnictwo się poczuło do poprawek.
Co prawda pierwsza jaskółka itd., ale może to znak, że można. Jakby tak blogosfera książkowa zbojkotowała co bardziej potworzaste wydania… :P
Żeby zbojkotować, trzeba zauważyć, że potworzaste, a to mało kto dostrzega, niestety:P
Bo to trzeba mieć kompetencje, których ja na przykład nie mam :(
Bez przesady z kompetencjami, czasem wystarczy w słowniku sprawdzić.
Ale z obcego, to już gorzej. W czytanym przeze mnie Martinie występuje denerwujący mnie zwrot „hełm wielki” i choć wiem, że istniało coś takiego, to chciałbym zobaczyć co było w oryginale.
Chyba jeszcze nie dorosłam do takich lektur, już sam tytuł pierwszego tomu mnie wystraszył. Jacy NIEWIDZIALNI, do diaska????
Kurcze, nie boisz się skandynawskich kryminałów, nie boisz się jeździć bibliobusem po pustkowiach, a boisz się książki dla dzieci? :P No przecież nie mogę Ci napisać jacy, bo spalę finał:)) Takie fantomasy okradające banki:)
Niczego się tak nie boję jak nudy, a niewidzialni i latające spodki tak mi się kojarzą.No to się wystraszyłam ;p
Zawsze możesz zacząć od drugiego tomu, UFO tam nie ma:)
Spoczko, książka ciekawa (na w razie co wyres ile mnie nudził ten tom)
ilość nudy – minus pięć procent
Jako rekomendacja cyklu niech posłuży fakt, że zakupione do biblio, jakieś 2 miesiące temu, książki, nie są jak na razie osiągalne. Ktoś przeczytał, poszła fama wśród czytatych i tak krążą z ręki do ręki :)
U nas sprytnie są chyba dwa komplety, ale też ich ostatnio nie widziałem:)
Jesteśmy biedną, wiejską biblioteką i takie fanaberie jak dwa komplety tych samych książek nie wchodzą w grę :)
My jesteśmy widać ciut zamożniejszą wiejską biblioteką o być może lepszym budżecie. Potterów były ze 4 komplety.
Polecam, na tym się wychowałam : ) Naprawdę wartościowa książka.