Jeszcze nie przebrzmiały echa dyskusji u Ani o tym, czy czytujemy dramaty, a tu proszę. Zakurzony nieco drobiazg komediowy, rówieśnik Moralności pani Dulskiej, czyli Aszantka Włodzimierza Perzyńskiego (1906; tekst dostępny w Polskiej Bibliotece Internetowej).
W Pigmalionie Shawa obserwujemy, jak z prostej dziewczyny kaprys zamożnego mężczyzny robi damę. U Perzyńskiego prosta dziewczyna, Władka, zostaje najpierw kochanką hulaki Łońskiego, a potem warszawską kokotą. Trzy akty, trzy fazy znajomości Władki z Łońskim.
Dzika dziewczyna z ulicy
najpierw obłaskawiana jest niczym Murzynka z zachodnioafrykańskiego plemienia Aszanti (stąd tytułowa Aszantka), potem owija sobie Łońskiego wokół palca, by rzucić go bez żalu, gdy straci dla niej resztki majątku. „Dziewica zjadła szlachcica”, podsumowuje krótko znajomy młodzieńca. Równie dobrze jednak można stwierdzić, że szlachcic zrobił wszystko, by zostać zjedzonym, chociaż jego wybranka szybko znudziła się hołdami i wcale nie przejawiała szczególnego apetytu na więcej.
Akcja toczy się szybko, kolejne akty oddzielają dwuletnie przerwy. Rozbudowane i dość niejednoznaczne są postacie głównych bohaterów: Władka, prosta dziewczyna, żeby nie powiedzieć dziewucha, dostrzega dla siebie szansę w awansach zamożnego panicza. Wkrótce jednak adorator zaczyna ją nużyć, urządza kochance sceny zazdrości, ciąga po świecie, a co chyba najgorsze – Władka uznaje go za mięczaka, a ona „spragniona siły, która jest w ludzie”, by przywołać klasykę. Postanawia więc rozpocząć „karierę” na własną rękę. Można w niej dostrzegać niewinność skrzywdzoną przez arystokratę, można i spryciarę, która chce się wydostać z rynsztoka. Jej adorator Łoński też może być uznany za typowego złotego młodzieńca (trochę w typie Zbyszka Dulskiego, tyle że bez mamy, która go za włosy wyciągnie z tarapatów). Chciał się pobawić Władką, a tymczasem stał się jej ofiarą – a może ofiarą swych własnych uczuć do Aszantki? Do tego mamy galerię postaci pobocznych, zarysowanych dość sztampowo: jest stary rozpustnik, sprytny kelner w typie sutenera, przebiegła kokotka, zatroskany wuj.
![]() |
Włodzimierz Perzyński (1877-1930). |
Ani temat, ani losy bohaterów nie są dla nas szokujące, w epoce jednak mogły poruszenie wywoływać:
utrzymanki, kokotki, kombinacje,
by oskubać jakiegoś bogatego dyrektora, a potem zgrać się na wyścigach to jednak nie były tematy rozmów przy rodzinnej herbatce w mieszczańskich salonach, choć pewnie znano podobne historie. Dowcip nie jest tu wysokiej próby: to głównie rozmaite złote myśli wygłaszane przez bohaterów („Bo wiesz, Aszantka, z takimi, co dla nas pieniądze stracili, to najgorzej się wdawać”, stwierdza filozoficznie przyjaciółka Władki), ale nie o cięte riposty tu chodzi. Całość jest zgrabna, a sprawnie wyreżyserowane przedstawienie można by z przyjemnością obejrzeć.
Wydanie w serii „Klasyka mniej znana” jest ubogie: nie ma ani przypisów (a przydałoby się choćby objaśnienie tytułowej Aszantki), ani krótkiego posłowia z kilkoma zdaniami o autorze, epoce i samej sztuce. Sprawy nie załatwia encyklopedycznie zwięzła biografia autora.
Włodzimierz Perzyński, Aszantka, Universitas 2002.
Zapraszam do przeczytania
(Odwiedzono 3 538 razy, 2 razy dziś)
Zawsze uważałam, że jak dramat, to tylko do obejrzenia na scenie. A potem zobaczyłam kilka kiepskich sztuk, i już nie jestem taką fundamentalistką ;) Pierwsze słyszę o Perzyńskim i o jego sztuce, jednak edukacja szkolna jest strasznie topornie sklejona, żeby się do kanonu nie prześlizgnęło przypadkiem coś innego.
Jakaś wzmianka o Perzyńskimi pewnie gdzieś była/jest w podręczniku, ale to naprawdę autor z drugiego szeregu, acz sprawny bardzo i nawet się nie zestarzał za bardzo.
Pamiętam inscenizację telewizyjną z Pieńkowską w roli głównej – przyjemnie się to oglądało. Może nic powalającego, ale miłe dla oka.
Owszem, dobra konstrukcja, niezłe tempo, a jeszcze z kostiumami – gratka dla reżysera. Jakby się który uparł, to i uwspółcześnić by się dało:P
W sumie temat można uznać za aktualny.
Nie domyśliłabym się, że Aszantka ma afrykańskie korzenie, kojarzyłabym to słowo raczej z koronkami. :)
Szkoda, że seria nie do końca dopracowana. :(
Seria przede wszystkim oszczędnościowa, a przecież nie wydawali w niej rzeczy, których opracowania można znaleźć w każdym zakamarku internetu. Skąpstwo i tyle, chociaż na okładkach dumne napisy, że dla studentów, polonistów i dla uzupełnienia braków w bibliotekach:( Ale mam jeszcze „Szczęście Frania” i nie zawaham się go sobie przyswoić, pewnie niedługo, bo jednak świetnie się Perzyńskiego czytało.
W czasie znanej Ci skądinąd promocji kupiłam chyba z 10 tytułów w tej serii. :)
Ale z Perzyńskim? Bo ja też parę sztuk zgarnąłem:))
A cóż to za tajemnicza promocja była?
Klasyka mniej znana po 1,50 zł w dedalusie:P
Właśnie sprawdziłam, to było w listopadzie ubiegłego roku. Kupiłam 12 (!) książek z tej serii, w tym „Aszantkę”. :)
Zwrócę uwagę, dzięki.
Ja chyba aż tak nie zaszalałem:)
Widzę, że ceny wciąż aktualne, promocja się przedłużyła. :)
Najwyraźniej wiele tytułów bardzo mało znanych jest i trudno o amatorów:D
Mam nadzieję, że te 11 pozostałych książek wydawnictwo obdarzyło większą atencją i są przynajmniej przypisy.
W Kraszewskim nie było, więc nie rób sobie złudzeń.
BN się nie spodziewałam, ale szkoda, że nie zadbano o czytelnika w stopniu choć minimalnym. Przy tej cenie może trudno się dziwić. Zapewne wydawnictwo do książek dopłaciło.
Najwyraźniej uznano, że 20 zł ceny okładkowej nie pokryje kosztów przepisania przypisów z wydania BN:PP
Biorąc pod uwagę jakość papieru cena okładkowa zdecydowanie na wyrost i życie ją brutalnie zweryfikowało.
Ale chyba jednak sporo się sprzedało, bo kilka tytułów, na które miałbym ochotę, na wyprzedaż nie trafiło:(
Na pewno. W ogóle świetny pomysł na serię. Szkoda, że wykonanie średnie.