O Targach Książki Historycznej w Warszawie

W połowie lat dziewięćdziesiątych dla ubogich studentów warszawskie Targi Książki Historycznej były znakomitą okazją do zebrania sobie fachowych biblioteczek. Wydawnictwa wyprzedawały bowiem wtedy na potęgę zapasy magazynowe i można było wyjść z pełnym plecakiem książek, tuląc do piersi wypchaną reklamówkę, w której oberwały się uszy, a mimo to następnego dnia mieć na bułkę i kefir w sklepie obok uniwersyteckiej bramy. Niekiedy nawet na zupkę w mlecznym barze czule nazywanym „Karaluchem”. Zakupy wymagały co prawda męczących wspinaczek po piętrach w ekstremalnych warunkach termicznych, bo na parterze Klubu Garnizonowego wiało chłodem od wielkich drzwi wejściowych, a na piętrze buchało żarem z rozpalonych kaloryferów, ale młodość wiele zniesie. Niestety po kilku edycjach targów szalone okazje się skończyły, ceny przestały powalać i targi straciły wiele ze swego uroku.
Później miałem okazję bywać na targach w ramach obowiązków służbowych, co oznaczało kilkugodzinny dyżur na stoisku w lodowatym kącie parteru niedaleko wejścia albo spływanie potem na tropikalnym piętrze, gdzie dla wyrównania temperatury otwierano okno, a późnojesienne powiewy przynosiły katar i chrypkę. Zawsze ciekawe były spotkania z czytelnikami. Jedni pokazywali palcem upatrzoną książkę i biegli dalej, inni wdawali się w pogawędki i wspomnienia, a niektórzy z rozwianym włosem pytali o taką książkę w niebieskiej okładce na temat partyzantów/Gomułki/Stalina/powstania warszawskiego (niepotrzebne skreślić). Ostatecznie książka okazywała się mieć okładkę zieloną w drobny rzucik i zwykle była wydana przez zupełnie inne wydawnictwo.
Parę lat temu imprezę przeniesiono do Arkad Kubickiego u stóp Zamku Królewskiego  i bardzo byłem ciekaw tego miejsca, ale służbowe dyżury mnie omijały. W tym roku wyprzedziłem konkurencję i zaklepałem sobie termin na samo otwarcie.
W czwartek 29 listopada pojawiłem się więc przed Zamkiem. Na placu stoi już ogromna choinka

latarnie obwieszono bombkami

za to nie było ani jednego targowego plakatu, banera czy choćby marnej strzałki pokazującej drogę do Arkad.
Mimo to już parę minut przed dziesiątą tłumek stał przed bramą w oczekiwaniu.

Wewnątrz trwała jeszcze krzątanina na stoiskach, damski głos przez głośniki nawoływał do usuwania samochodów sprzed wejścia, a tłum powoli gęstniał mimo wczesnej pory. Arkady są idealnym miejscem na taką imprezę: mają historyczny klimat (te sklepienia!) i odpowiednio dużo przestrzeni, żeby nie trzeba się było zadeptywać. Zjawili się wszyscy liczący się wydawcy, ceny zróżnicowane: jedni postawili na spore obniżki, inni ograniczyli się do symbolicznych rabatów. Oprócz książek są gry planszowe, repliki broni, a do niewątpliwych atrakcji należy stoisko, na którym można obejrzeć faksymile Biblii Gutenberga, kosztujące (bagatela!) tyle, co nowy samochód. Nie zapomnijcie więc platynowej karty kredytowej. Jak zwykle przy targowych okazjach zorganizowano liczne spotkania autorskie, panele dyskusyjne i pokazy filmowe oraz grup rekonstrukcji historycznej; szczegóły w programie.
Jako rasowy reporter nie sprawdziłem, czy mam naładowane baterie w aparacie (nie miałem), więc serwis fotograficzny jest nader skromny, zapomniałem też o targowej gazetce i wynikach Nagrody Klio, ale tu na szczęście mogę się wesprzeć gotowcem. Za to nie kupiłem ani jednej książki.
I dla formalności: targi trwają do niedzieli, wstęp wolny.
(Odwiedzono 209 razy, 1 razy dziś)

30 komentarzy do “O Targach Książki Historycznej w Warszawie”

  1. Impreza chyba w ogóle była słabo reklamowana, bardziej na oczy rzuciły mi się promocje dobrej książki we Wrocławiu. Miejsce za to świetne.
    Nie kupiłeś ani jednej książki – jak to możliwe?;)

    Odpowiedz
  2. Teraz chyba coraz łatwiej spełnić marzenie o targach, bo są organizowane w niemal wszystkich większych miastach i nawet takich specjalistycznych imprez jak targi historyczne jest już kilka poza Warszawą.

    Odpowiedz
  3. Może będe na chwilę, ale jeszcze zobaczymy. Chyba nie jest zbyt mądre, zeby jedną ręką redukować biblioteczkę, a drugą kupowac nowe. Wprawdzei et nowe ejszcze nei są przeżarte przez roztocza, więc zawsze coś:).

    Szkoda, że Ty już byłeś, bo miałąm taki chytry plan, że jak się uda, to może z zaskoczenia wpadnę się przywitaćPPP

    Odpowiedz
  4. Ja z roku na rok obiecuję sobie powrót do historycznego konika, ale jakoś tak … Książki zakupione na zaś kurzą się straszliwie, więc po co dokładać im koleżanek? Ale gry bym pooglądał. I repliki :D

    Odpowiedz
  5. Ekstremalne warunki kojarzą mi się z tegorocznymi targami w Pałacu Kultury, to był horror. Miłośnicy książek mieli okazję integrować się w tłoku przypominającym zatłoczony autobus w godzinach szczytu. :( W dodatku wstęp bynajmniej nie był za darmo.

    Odpowiedz

Odpowiedz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.