Wrzask w niebo uderza wysokie
I z trzaskiem krzyżują się kije.
Pod zmierzchu złocistym obłokiem
Co sił w grzbietach swój swego bije
I z trzaskiem krzyżują się kije.
Pod zmierzchu złocistym obłokiem
Co sił w grzbietach swój swego bije
Tak Jacek Kaczmarski zaczyna swą interpretację obrazu Goi „Bójka na kije”. W wersji, w jakiej znamy to malowidło dzisiaj, przedstawia dwóch wiejskich osiłków okładających się pałkami. Obaj tkwią prawie po kolana w błocie, nie mogą się ruszać, a tym samych ich pojedynek nie może doczekać się rozstrzygnięcia. Podobnie przez większość czasu wyglądały zmagania w hiszpańskiej wojnie domowej: wymieniano ciosy, ale żadna ze stron nie zdobyła przewagi, za to cierpiał cały kraj: mężczyźni ginęli na froncie, kobiety i dzieci głodowały na tyłach, obie strony dopuszczały się okrucieństw, bezwzględnie eliminując politycznych przeciwników.
![]() |
Francisco Goya, Bójka na kije, 1819-1823. |
O co w ogóle poszło? Wybory lokalne w 1931 roku wygrali republikanie, król Alfons XIII opuścił kraj. Rozpoczął się okres reform i modernizacji. Ci, którzy stracili przywileje: właściciele ziemscy, wojskowi, duchowni stawili opór. Rząd atakowali jednak też ci, którzy powinni popierać zmiany: komuniści i anarchiści zarzucali jednak władzom, że nie są dość radykalne. W 1936 roku wybory parlamentarne minimalną przewagą głosów wygrał blok lewicowy i zdobył większość mandatów. Rozstrzygnięcie nie spodobało się prawicy, nie spodobało się anarchistom. Mnożyły się starcia, spory polityczne, spiski przeciwko rządowi. W lipcu 1936 roku w Madrycie zginął na ulicy porucznik rządowej milicji, zabity przez członka skrajnie prawicowej Falangi. Towarzysze zabitego w odwecie zamordowali prawicowego polityka. Pogrzeby obu ofiar odbyły się tego samego dnia na oddzielonych murem sąsiednich cmentarzach: pojawiły się „dwie Hiszpanie murem przedzielone”.
Konflikt się nasilał, część wojskowych zorganizowała pucz, by obalić rząd. Wśród zbuntowanych był generał Francisco Franco, mierny dowódca, kunktator i spryciarz, który wyjdzie z krwawych zmagań jako Wódz, „El Caudillo”, i władać będzie Hiszpanią aż do swej śmierci w 1975 roku.
Jose Eslava Galan jest autorem wielu powieści, w tym kryminałów. Wydawało mi się, że nie jest to najlepsza rekomendacja dla napisanej przez niego książki historycznej – nic bardziej mylnego. Autor z dużym wyczuciem wybrał kwestie i wydarzenia najważniejsze, ubarwił je starannie dobranymi fragmentami wspomnień, artykułów prasowych, przemówień. Są momenty radosne i bolesne, podniosłe i humorystyczne; przenosimy się do sztabu generała Franco, siedzib rządu, koszar, okopów, szpitali polowych, kawiarni i mieszkań prywatnych. Wysłuchujemy głosu wojskowych i polityków, ale też szeregowych żołnierzy i cywilów. Powstała praca spójna, rzetelnie udokumentowana, ale nie drobiazgowa, budową przypominająca powieść – i to całkiem wciągającą. Najdokładniej omówiony jest początek wojny, potem zmagania o Madryt i walki nad Ebro. O zbombardowaniu Guerniki jest mowa, ale to tylko jeden z wojennych epizodów. Marginalnie traktowane są kwestie zagranicznego wsparcia dla obu stron czy udziału cudzoziemców w wojnie (bohater czasów PRL, Karol Świerczewski, u Galana ledwie jest wzmiankowany, podobnie zresztą jak Ernest Hemingway). Najważniejszy jest jednak obiektywizm autora, który nie opowiada się po żadnej ze stron konfliktu: pokazuje błędy polityczne i wojskowe rebeliantów i republikanów, opisuje okrucieństwa jednych i drugich, nikomu nie schlebia. Dla Hiszpanów z pewnością jest to „niewygodna historia”, jak zapowiada tytuł. Dla mnie to znakomite wprowadzenie w jeden z najbardziej bolesnych epizodów dziejów najnowszych, zerwanie z czarno-białym przedstawianiem wojny domowej, które pamiętam z peerelowskich publikacji.
Juan Eslava Galan, Niewygodna historia hiszpańskiej wojny domowej, tłum. Jan Wąsiński, Jerzy Wołk-Łaniewski, Wydawnictwo Dolnośląskie 2010.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Dolnośląskiemu.
Zapraszam do przeczytania
(Odwiedzono 660 razy, 1 razy dziś)
Za mną coraz mocniej chodzi Cercas i „Żołnierze spod Salaminy” o tej samej wojnie. I zawsze fajnie, gdy ktoś sięga do twórczości Jacka :)
Ja wciąż mam wyrzuty z powodu Hemingwaya, który mi po prostu nie wchodzi, ale kiedyś go zmogę:) Kaczmarski wypłynął przypadkiem, bo w tym wypadku jestem ograniczony wyłącznie do „Krzyku”. O Cercasie nie słyszałem, ale nadrobiłem braki i to faktycznie może być ciekawa rzecz.
Mnie chyba bardziej niż historyczne odpowiada podejście hm… ludzkie. Przez pryzmat jednego człowieka niż całego narodu. Jakoś tak bardziej trafia.
Polecam.
Tu naród reprezentuje kilkanaście wybranych osób, to pozwala pokazać różne aspekty wydarzeń – z punktu widzenia jednej osoby byłoby trudniej z ogarnięciem całości.
Ambiwalencja odczuć – przeraża mnie i jednocześnie fascynuje tematyka wojen domowych.. Ten obraz Goi – niezwykły w kontekście całego tekstu, historii i tego wiersza…
Sam obraz ma nie tylko liczne znaczenia, ale i ciekawą historię. Prawdopodobnie obecna wersja nijak się ma o oryginału:)
Chociaż to „niewygodna historia”, dobrze, że Hiszpanie od niej nie uciekają i próbują być obiektywni, czego dowodem ta książka.
Mam przeczucie, że „Komu bije dzwon” mogłoby Ci się spodobać. Wprawdzie czytałam w czasach licealnych, ale wydaje mi się, że jest w tej książce parę rzeczy nieprzemijających.
Szkoda, że Juan Eslava Galan pominął wątek hiszpańskich sierot adoptowanych przez Rosjan. Nic to, mam nadzieję, że uda mi się gdzieś na ten temat poczytać.
Do Komu bije dzwon robiłem dwa podejścia – nie chce zaiskrzyć:( Galan musiał pominąć wiele rzeczy, to nie jest ani bardzo szczegółowa, ani obszerna książki – ale dzięki temu można pojąć, o co chodziło i jak konflikt wyglądał, nie tylko od strony militarnej. Mam nadzieję, że dowiesz się więcej o tych dzieciach, bo mnie to też zainteresowało.
Szkoda, że nie chce zaiskrzyć, bo ja czytałam w latach poststudenckich i także mi się bardzo podobało. Obiecuję sobie powrót.
Z Lemem doszło do przełomu, to może i z Hemingwayem w końcu kiedyś się uda. Książką ostatniej szansy jest dla niego Pożegnanie z bronią:)
Strasznie chcę tą książkę i wciąż męczę, żeby mi ktoś ją w prezencie kupił. Wojna w Hiszpanii fascynowała mnie od gimnazjum gdy czytałam „Komu bije dzwon” a jako hiszpanofil i zapalony historyk, to po prostu muszę przeczytać. dziękuję wiec za przypomnienie o niej :) I za rekomendację :D
Książka mignęła mi na jakiejś wyprzedaży, może uda Ci się ją dostać, bo warto.
Mój Antykwarioosz podpowiada, że widział ją w antykwariacie Tezeusz za 15 zł. Tyle że używaną i z ekslibrisem. Jak to w antykwariacie. :)
I w Dedalusie nówka za 19 :P
Kiedyś ten temat interesował mnie bardzo, może dlatego, że jakoś mówiono o nim niewiele, chętnie zapoznam się z tą książką :)
Rzeczywiście, temat słabo znany, tym bardziej polecam:)
Czołgiem! Ty wiesz jaki mnie wpędzić w wydatki:) Ostatnio sporo poczytuję o IIwś i okolicach, ale byłem raczej dotąd na wschodzie i południu. Widać czas wybrać się na zachód:))
Z czołgów w Hiszpanii najlepsze radzieckie T-26:P A sposoby na zminimalizowanie wydatków podajemy wyżej:D
Obok „Ciebie” mam otwartą zakładkę z Dedalusem i właśnie zastanawiam się, czy pampersy są ważniejsze niż wojna domowa w Hiszpanii. Wybór wcale nie jest taki oczywisty. T-26 marne były, t-34… nooo klasyka:))
No ba, Rudy 102 rządził, ale nie w Hiszpanii:P Kup raz tańsze pieluchy albo przyczatuj promocję:)) Pieluchy się szybko zużywają, a o Hiszpanii może sobie kiedyś potomkowie poczytają:P
Tym Rudym uświadamiasz mi, że niewiele o tamtym rejonie wiem. Pieluchy, nieważne jakie, to są przesrane pieniądze, więc kupuję tescowe;) jednak z pierwszym brzdącem się nauczyłem, że pampery otyginal są lepsze, więc stosuję je na wyjazdy i na noc;)
U nas rozwija się upragniona faza nocnikowa, może da się co przyoszczędzić:PP Zdecydowanie kup sobie tę Hiszpanię, to akurat dobra lokata:)
Co do osiłków okładających sie kijami, to nie jest to błoto. Zakopywano ich do pasa w ziemi, aby nie uciekali:)
Zaintrygowałeś mnie książką, jak skończę właśnie czytana Asymetrie. Rosyjską ruletkę (polecam), wezme się za Niewygodną historię hiszpańskiej wojny domowej,
Według niektórych badaczy, na oryginalnym fresku osiłkowie stali po prostu po kolana w trawie, ale kopię wykonano z marnej fotografii i stąd wzięło się przekłamanie.