A w Borynowej izbie już się wzięli szykować święcone.
Izba była wymyta i piaskiem wysypana, okna czyste i ściany, a obrazy omiecione z pajęczyn, Jagusine zaś łóżko pięknie chustką przykryte.
Hanka z Jagusią i Dominikową, choć nie mówiły prawie z sobą, ustawiły pod szczytowym oknem, w podle Borynowego łóżka, duży stół, nakryty cieniuśką, białą płachtą, której wręby oblepiła Jagusia szerokiem pasem czerwonych wystrzyganek. Na środku, z kraja od okna, postawili wysoką Pasyjkę, przybraną papierowymi kwiatami, a przed nią na wywróconej donicy baranka z masła, tak zmyślnie przez Jagnę uczynionego, że kiej żywy się widział: oczy miał ze ziarn różańcowych wlepione, a ogon, uszy, kopytka i chorągiewkę z czerwonej, postrzępionej wełny. Dopiero zaś pierwszym kołem legły chleby pytlowe i kołacze pszenne z masłem zagniatane i na mleku, po nich następowały placki żółciuchne, a rodzynkami kieby tymi gwoździami gęsto ponabijane; były i mniejsze, Józine i dzieci, były i takie specjały z serem, i drugie jajeczne cukrem posypane i tym maczkiem słodziuśkim, a na ostatku postawili wielką michę ze zwojem kiełbas, ubranych jajkami obłupanymi, a na brytfance całą świńską nogę i galanty karwas głowizny, wszystko zaś poubierane jajkami kraszonymi, czekając jeszcze na Witka, by ponatykać zielonej borowiny i tymi zajęczymi wąsami opleść stół cały.
A tyle co skończyły, sąsiadki jęły z wolna znosić swoje na miskach, niecułkach a donicach i ustawiać je na ławie pobok stołu, gdyż ino w kilku chałupach co przedniejszych gospodarzy zbierać się ze święconym ksiądz nakazywał, że mu to czasu brakowało chodzić po wszystkich.
Lipce miał najbliżej, to święcił na ostatku, nieraz już o samym zmierzchu. […]
I wypatrywali niecierpliwie księdza, któren przyjechał ze dworów dopiero przed zmrokiem i zaraz zjawił się na wsi, w komżę ubrany.
Michał organistowy niósł za nim miednik z wodą święconą i kropidło.
Hanka wyszła go przyjmować aż na drogę.
Spieszył się, wpadł prędko do chałupy, odmówił modlitwę, pokropił dary Boże i zajrzał w siną, obrosłą twarz Borynową.
– Bez zmiany? co?
– A juści, rana się prawie zagoiła, a im nic nie lepiej.
http://literat.ug.edu.pl/chlopi/0029.htm
Święcone, mal. Włodzimierz Tetmajer, 1897 rok. |
Zapraszam do przeczytania
(Odwiedzono 486 razy, 1 razy dziś)
Wszystkiego dobrego, słońca, uśmiechu i … oby do wiosny!
W prognozie pogody mam świąteczne śnieżyce, ale może i wiosny doczekam:) Wszystkiego najlepszego!
Pogodnych i radosnych i lecę moje baby przystrajać, święconkę ustawiać, kiełbaski zapiekać, sałatkę kroić, zającowi roboty ująć.
Nawzajem:) U nas już po przygotowaniach, na szczęście.
Jeśli już po przygotowaniach, to pewnie nijakich galantych karwasów u Was się nie uświadczy?:) Ale fakt, nie głowizną dziś powinien żyć człowiek.
Najlepszego! Na przekór pogodzie!
Przygotowania polegały na opróżnieniu lodówki, żeby było gdzie wstawiać dary od obu mamuś:) Najlepszego:)
ciepła! :) smacznego jaja:) a co!
Słońca! Jak szaleć, to szaleć:))