„Życzę ci dobrej drogi” to zbiór opowiadań najlepszych swego czasu polskich autorów dla młodzieży. Wspólnym mianownikiem tekstów jest harcerstwo: bohaterowie już należą do organizacji albo będą do niej należeć, chodzą na zbiórki, jeżdżą na obozy. Harcerstwo jednak służy im przede wszystkim jako punkt odniesienia w codziennych wyborach i decyzjach. Jedni z nich przyswoili już sobie cechy, którymi powinien wykazywać się prawdziwy harcerz: uczciwość, odwagę cywilną, prawdomówność, lojalność, bezinteresowną chęć niesienia pomocy, inni muszą dopiero dojrzeć, wyrobić je w sobie, czasem kosztem bolesnej lekcji.
Zaczyna się, niestety, od trzech dość mdłych opowiadań z nazbyt łopatologicznie wyłożonym przesłaniem (Janusz Domagalik „Pieska moja niebieska”, Aleksander Minkowski „Życzę ci dobrej drogi” i Wanda Żółkiewska „Klub Salomona”). Historie są poprawne, ale bez błysku, którego brakuje też „Pożegnaniu z Grynderem” Edmunda Niziurskiego. Tu widać już typowe cechy stylistyczne tego pisarza, jakieś nutki humoru (straszenie z zastosowaniem Juliusza), ale całość, mimo przewrotnego zakończenia, jest ciężkawa.
Potem, na szczęście, jest lepiej. Autorzy sięgają po ciekawiej zarysowane problemy: dzieci odrzucanych z powodu kalectwa lub odmienności, starych ludzi uznawanych za „niepotrzebnych”, sporów o dominację w grupie, różnicują tło wydarzeń (wieś w dwóch opowiadaniach Klementyny Sołonowicz-Olbrychskiej, góry, lokalna gwara i folklor w „Pająkowym Wierchu” Wandy Żółkiewskiej), dynamiczniej prowadzą fabułę i stosują mniej typowe środki pisarskie – monolog, list. Przede wszystkim jednak bohaterowie postępują mniej jednoznacznie, komplikują się ich motywacje, mogą podejmować inne decyzje niż te jedynie słuszne. Czasem wręcz autorzy zawieszają akcję właśnie przed momentem podjęcia decyzji, dzięki czemu czytelnik może sam przeanalizować sytuację, postawić się w sytuacji bohatera (dobry „Ogryzek” Hanny Ożogowskiej i „Kowboj i Szczęsny” Elżbiety Jackiewiczowej). Najwyżej oceniam „Młodego, dzikiego ptaka” Janusza Nasfetera, kameralną opowieść o uwięzionym przez trzech kolegów jastrzębiu, będącą równocześnie historią kształtowania własnej osobowości i wychodzenia z cienia dominującego przyjaciela, oraz „Gdzieś na granicy” Janusza Domagalika, poświęcone odpowiedzialności za siebie i innych oraz dojrzewaniu w obliczu trudnej decyzji.
W sumie więc nie jest najgorzej, tylko dość nijako. Opowiadania, jak podejrzewam, powstały na zamówienie władz harcerskich, trudno jednak nazwać je nachalnie propagandowymi. Znakiem czasu jest widoczna w nich wiara, że organizacja harcerska może właściwie sama (nieco tylko z pomocą szkoły) wychować młodych ludzi – nie ma tu mowy o wartościach wyniesionych z domu, chyba że negatywnych. Klasa autorów i ich wyczucie sprawiły, że nie jest to rażące; niekiedy harcerstwo w ogóle wydaje się jedynie sztafażem, dorzuconym dla porządku – równie dobrze dzieciaki mogłyby należeć do kółka modelarskiego. Pewnie znakiem czasu jest też marginalizacja dziewcząt: są bohaterkami i narratorkami zaledwie trzech tekstów (na jedenaście), w jeszcze jednym odgrywają nieco większą rolę. Najbardziej jednak przeszkadzał mi zupełny brak humoru: lekkie przebłyski tu i ówdzie to jednak za mało, by uatrakcyjnić lekturę. Krótkie formy nie sprzyjają też pogłębieniu tematu, stąd wrażenie pewnej szkicowości w rysunku postaci. Chociaż problemy młodych ludzi mają wymiar dość uniwersalny, to przyodziano je w szatki zgrzebne niczym harcerski mundurek. Kiedyś zbiór mógł być poczytny, teraz jest jedynie wyblakłą pamiątką z młodości pokolenia moich rodziców.
Życzę ci dobrej drogi, Horyzonty 1974.
Zapraszam do przeczytania
(Odwiedzono 1 264 razy, 5 razy dziś)
Merytorycznie nie mam do powiedzenia absolutnie nic – z harcerstwem i w ogóle z mundurem nigdy nie było mi po drodze, a i swoją recenzją specjalnie nie zachęciłeś (uwaga: eufemizm). Mam pytanie inne: czemu wrzuciłeś samego siebie na swój pasek, że niby do siebie „zaglądasz”, hę?
Przeprowadzałem eksperyment, bo się ostatnio blogrolle wieszały. A na kim eksperymentować, jeśli nie na sobie? Poza tym, przecież do siebie zaglądam, nie? Coś koleżanka marudna, za mało słońca chyba :P
Nie marudna, tylko dociekliwa:P A choć słońca istotnie niezbyt wiele, to akurat wczoraj świeciło tak, że musiałam odgrzebać okulary słoneczne!
Ciśnie mi się na usta parę jadowitych uwag na temat celowości zaglądania do siebie, ale zrobię buzię w ciup :I (średnio udana wizualizacja, ale „O” jest za okrągłe jak na ciupa).
Dociekliwa, akurat:P Za parę godzin mój wpis spadnie z blogrolla, wtedy się cichcem usunę:)
Nie usuwaj się; kto będzie wtedy do Ciebie zaglądał?:PP (ojej, ciup się popsuł!)
No jak to kto? Gimnazjaliści w poszukiwaniu opracowania Chłopca w pasiastej piżamie oraz podstawówkowicze piszący „Dlaczego podoba mi się Dynastia Miziołków” :)
To i tak nieźle; do mnie trafiają wyłącznie przypadki beznadziejne: „na jakim kontynencie leży Albania?”, „bolek i lolek w przeczkolu” oraz „kazdebke co napisał” Naprawdę poważnie rozważam zmianę profilu na ten o szamponach do włosów; wtedy przynajmniej nie będę się dziwić:(
Zaciśnij zęby i wytrwaj, na pewno napłyną ambitniejsi poszukiwacze, na przykład „karwas głowizny co to jest”:P
No właśnie, a co to jest?:P
Naści tu sielną puszkę głowizny, chociaż pewnie karwasy w niej rozdrobnione: http://image.ceneo.pl/data/products/9684245/f-pmb-glowizna-wieprzowa-425g.jpg
Jak widać, czasem kto pyta, ten błądzi (bowiem jest celowo wprowadzany na manowce).
Uwielbiam takie różowe świnki na tego rodzaju wyrobach!
Równocześnie przyjemność estetyczna i organoleptyczna:))
Wybacz Zacofany, ale ta rozmowa zaciekawiła mnie bardziej niż recenzja zbioru opowiadań :p
„na jakim kontynencie leży Albania?”, „bolek i lolek w przeczkolu” oraz „kazdebke co napisał” – heh :)
Szczerze mówiąc, to wcale Ci się nie dziwię:)
To ja dodam tylko, że pytanie o Albanię i ten dziwny kontynent, na którym leży cały czas ma się nieźle, natomiast znajomość pisowni nazwiska Kasdepke zdecydowanie się poprawiła:)
Czyli wykonałaś kawał dobrej uświadamiającej roboty :D
Jak nijakie, to nie chce ;P.
A z tym zagladaniem do siebie to sie usmialam ;-)))))).
Szkoda, że nijakie, ale nadmiar dydaktyki zawsze szkodzi literaturze.
Książki harcerskie o Czarnych Stopach ktoś jeszcze czyta?
Nie czytam, bo znam niemal na pamięć:)
Tę serię chyba wydawała Nasza Księgarnia, a tu nagle Horyzonty?
Niestety, wciąż nie mogę sobie przypomnieć tytułu podobnej antologii, w której dominowała tematyka szkolna i miłosna. :) Pamiętam, że mi się podobała.
Nasza Księgarnia dominowała, ale seria była „multiwydawnicza”, mam tu pod ręką powieść Chądzyńskiej z Wyd. Lubelskiego, na przykład. Mam wrażenie, że czytałem to, o czym piszesz, ale ni w ząb nie pamiętam żadnych detali.
Czy ta seria w ogóle miała jakąś oficjalną nazwę? Nigdzie nie mogę znaleźć. :(
Nie sądzę, wspólny był tylko tekst na 2 stronie o tym, że seria obejmuje książki napisane w Polsce Ludowej, co było dość nieprecyzyjne, bo takie Szaleństwa panny Ewy to jeszcze dzieło wojenne bodajże. Nazwa nazwą, grunt, że seria porządna.