Czy pamiętasz, jak z tobą tańczyłem walca,
Panno, madonno, legendo tych lat?
Czy pamiętasz, jak ruszył świat do tańca,
Świat, co w ramiona mi wpadł?
Wylękniony bluźnierca,
Dotulałem do serca
W utajeniu kwitnące te dwie,
Unoszone gorąco,
Unisono dyszące,
Jak ty cała, w domysłach i mgle…..
I tych dwoje nad dwiema,
Co też są, lecz ich nie ma,
Bo rzęsami zakryte i w dół,
Jakby tam właśnie były
I błękitem pieściły,
Jedno tę, drugie tę, pół na pół.
Joanna Olczak-Ronikier:
Zaczynała się błyskawiczna, zapierająca dech w piersiach kariera piosenkarska Ewy. Ale jeszcze długo pozostała taka, jaka była na początku, kiedy ją poznałam: serdeczna, koleżeńska, przyjazna ludziom, a przede wszystkim wesoła. Ślady radości i czułości w jej głosie można już tylko znaleźć w starych nagraniach, zdarzających się czasem w radio. […] Miała wtedy tylu przyjaciół, była przez wszystkich uwielbiana i noszona na rękach. Tyle było wspólnych szampańskich bankietów, przygód, wycieczek, bali. […] Wiedzieliśmy wszyscy, że taki talent zdarza się raz na sto lat. Dlatego otoczona była troską jak nikt inny w kabarecie. Bez skrupułów odbierało się dla niej innym kolegom gotowe piosenki, ja sama, bluźnierczą ręką przerabiałam „Tomaszów” i „Grande Valse Brillante” z wersji męskiej na kobiecą. Później cierpliwie znosiło się jej upory, kaprysy, samowole, nielojalności. I nikt się przecież nie dziwił, kiedy doszła do wniosku, że wyrosła już z Piwnicy i musi się usamodzielnić. Ale dlaczego dziś zerwała ze wszystkimi, którzy tak długo służyli jej sercem, czasem, radą i talentem?
Ale na razie jest ciągle jeszcze rok 1962. Jeszcze nie wiemy, co wydarzy się potem. Jeszcze cieszymy się czasem teraźniejszym. […]
Zygmunt Konieczny:
„Grande Valse Brillante” napisałem dla Mietka [Święcickiego]. Ewa, za twoim poduszczeniem, zabrała mu to przed Sopotem [1964 rok]. Tyś przerobiła jej słowa, a ja za to stawałem przed sądem koleżeńskim Zaiksu. Z oskarżenia pani Tuwimowej. Inna rzecz, że wystąpiła z tym oskarżeniem dopiero wtedy, kiedy ukazała się płyta, a ona otrzymała tantiemy. Groziła mi surowa kara, ale otrzymałem tylko naganę, bo udowodniłem, że napisałem to dla mężczyzny – miałem na szczęście taśmę magnetofonową z walcem w Mietka wykonaniu. Ale pan przecież wiedział o tym zmienionym tekście. I mimo to akompaniował pan Ewie? – spytał sędzia. Zmusiła mnie. Ona jest bardzo apodyktyczna – broniłem się. I jakoś mi uszło.
|
Ewa Demarczyk i Zygmunt Konieczny. |
Lucjan Kydryński:
Kolejny sukces Ewy nadszedł dopiero w Sopocie 1964.
Źródeł tego sukcesu szukać trzeba mniej więcej rok wcześniej. Konieczny, wraz z dwoma filarami „Piwnicy”, konferansjerem Piotrem Skrzyneckim i plastyczką Janiną Garycką, poszli do krakowskiego Teatru Rapsodycznego na spektakl-adaptację Kwiatów polskich. Iwtedy właśnie powstał projekt, aby Konieczny napisał piosenkę do tekstu Tuwima. Napisał dwie: Tomaszów i GrandeValse Brillante. Obie śpiewane były w „Piwnicy”, początkowo jednak przez piosenkarza, ponieważ w Tuwimowskim oryginale są to teksty pomyślane dla mężczyzny. Potem jednak mimo sprzeciwu językowych i literackich purystów dokonano w tekście drobnych retuszów i – piosenki przejęła Ewa Demarczyk. Obie przygotowała na festiwal w Sopocie.
Konieczny, jeśli wierzyć jego wypowiedziom w prasie, liczył raczej na sukces Tomaszowa („mniej pretensjonalny, bardziej prosty, kameralny, sądziłem, że stanie się przebojem…”). Tymczasem komisja festiwalowa odrzuciła Tomaszów na generalnej próbie. Został Grande Valse Brillante i – w interpretacji Ewy Demarczyk – podbił bez reszty festiwalową publiczność!
Zajął w polskiej konkurencji drugie miejsce, pierwszego ustępując Tańczącym Eurydykom. Czy słusznie? Rzecz wątpliwa. W każdym razie – nazwisko Ewy Demarczyk znów powróciło na szpalty gazet; znowu stwierdzić przyszło, z pewnym niedowierzaniem, że chyba nie istnieje podział na piosenki „ambitne” i „popularne”. To przecież, co działo się w sopockiej Leśnej Operze po wykonaniu Walca, określić można tylko jako jeden wielki zbiorowy szał entuzjazmu. A nikt nikomu nie wmówi, że piosenka jest łatwa…
Julian Tuwim, Kwiaty polskie, Wydawnictwo PTWK 1990.
Joanna Olczak-Ronikier, Piwnica pod Baranami, Tenten 1994, s. 177 (wspomnienie Joanny Olczak-Ronikier), 189 (wspomnienie Zygmunta Koniecznego).
Lucjan Kydryński, Znajomi z estrady, PWM 1966, s. 119.
Zapraszam do przeczytania
- Bez satysfakcji (Lesley-Ann Jones, „Freddie Mercury”; Angelika Kuźniak, Ewelina Karpacz-Oboładze, „Czarny anioł”)
- „Głosik słaby, ale bardzo nieprzyjemny” (Irena Kika Szaszkiewiczowa, „Podwójne życie Szaszkiewiczowej”)
- Księgozbiory polskie, cz. 5: Biblioteka ziemiańska
- Wielki odlot (Mick Wall, „Gdy ucichnie muzyka”)
- Hołd dla gwiazdy (Zbigniew Korpolewski, „Hanka Bielicka”)
- Patchwork niedbale zszyty (Anna Mieszkowska, „Mistrzowie kabaretu”)
- „Bajeczne race eksplodujące niczym pająki na tle gwiazd” (Max Cegielski, „Leksykon buntowników”)
(Odwiedzono 3 286 razy, 5 razy dziś)
Like this:
Like Loading...
Jak Ci się czytało Joanny Olczak-Ronikier, „Piwnicę pod Baranami”?
Znakomicie. Poza tym to się świetnie ogląda, bo jest piękne graficznie. A jeszcze jak sobie można do tego posłuchać kabaretowych utworów, to już pełnia doskonałości.
Właśnie odczułam dotkliwe braki w ogólnożyciowym obyciu, albowiem nieobejrzawszy żadnego z koncertów ostatniego festiwalu opolskiego, nie mogę teraz rzucić elokwentną i adekwatną uwagą o treści np.: „tak, tak, kiedyś to śpiewano poezję i publiczność się zachwycała, a teraz świat zszedł na psy, tak, tak”. Kto ich tam bowiem wie, może któraś z naszych wokalnych gwiazd zaśpiewała równie ambitnie, a nasza łaknąca wysokiej Kultury publika zatraciła się w owacjach?
A zrzucenie winy na apodyktyczną kobietę u mnie by nie przeszło:P
Z doniesień okołopudelkowych wiem, że w tegorocznym Opolu szału nie było, a świat faktycznie zszedł na psy:P
Uważam, że apodyktyczna kobieta to bardzo dobre wyjaśnienie dla wielu czynów popełnianych przez mężczyzn i tylko zapewne własna apodyktyczność nie pozwala Ci uznać tej oczywistej oczywistości :D
Z całym szacunkiem, ale źródło informacji na temat merytorycznej zawartości Opola masz pan do kitu, choć istotnie, na temat psów może mieć coś do powiedzenia:P
I żadna tam własna apodyktyczność, albowiem jak zwykle rozważyłam roztropnie wszystkie racje, wydając sąd świadczący wyłącznie o moim głębokim obiektywizmie, działając przy tym w zgodzie z własnym sumieniem. (I spróbuj tylko zaprzeczyć!)
Jaki festiwal, takie źródło, ot co. Apodyktycznie uznałaś, że nie jesteś apodyktyczna? Kazuistyka iście jezuicka :P No ale oczywiście nie przeczę, że rozważyłaś wszystkie racje roztropnie, a Twój sąd świadczy o głębokim obiektywizmie i własnym sumieniu :P
Dzisiejsze Opole to skandale i skandaliki. Szum wokół wykonania przez Joannę Moro „Człowieczego losu”, Mozil zdradzający tajemnice kulis. O poziomie artystycznym zmilczę :)
Widzę, że na tle blasku klasyka obecna mizeria jeszcze bardziej rzuca się w oczy:))
Nie mówię, że mizeria jest kompletna, bo na ten przykład „Konie” w interpretacji pani Sikory na mnie podziałały :)
Czyli jednak masz wiedzę wychodzącą poza „za kulisami wszyscy się upili” :)
Wiedzę bardzo wybiórczą, pozyskiwaną poprzez migawki łapane na oko w drodze do kuchni po kanapeczkę, a potem uzupełnianą przy pomocy netu :)
Ja tych festiwali na ogół nie oglądam, ale podczas wizyty u rodziców trafiłam w telewizji na koncert laureatów opolskich Debiutów z 1978 roku i muszę stwierdzić, że poziom większości wykonawców był, łagodnie mówiąc, średni. Mizeria trafiała się i dawniej.
Spis wykonawców tamtego konkursu wygląda dziwnie: http://pl.wikipedia.org/wiki/XVI_Krajowy_Festiwal_Piosenki_Polskiej_w_Opolu, ale kilkoro wykonawców się przebiło.
Nie słyszałam wszystkich, tylko laureatów. Owszem, Kozidrak wypadła całkiem fajnie, na pewno lepiej się wtedy ubierała:).
No w jej wypadku wszystko lepsze od obecnych outfitów :P
Zmusiła mnie. Ona jest bardzo apodyktyczna. – muszę zapamiętać ten tekst i wykorzystać w stosownej chwili.;)
Festiwal oglądałam fragmentarycznie, najbardziej podobała mi się scenografia. Serio. Koncert galowy ciekawy, bo dostarczył wielu tematów do dyskusji.;)
Ja uważam, że to znakomite usprawiedliwienie, ale Momarta wyżej twierdzi, że niekoniecznie:) Festiwali żadnych nie śledzę od dawna, a i tak wszystkie skandale do mnie docierają. Gorzej, że nie dociera to, co ewentualnie wybija się ponad przeciętność.
Nie chodzi wcale o skandale, po prostu pewni wykonawcy na różne sposoby zaskakiwali.
Trend na przeciętność stał się chyba już powszedni, rzeczy wartościowych trzeba się naszukać. Ale od czegóż subskrypcje na takim fejsie.;)
Tylko trzeba wiedzieć, co na tym fejsie subskrybować:)
Szkoda, że skończyło się w gruncie rzeczy na jednej płycie, chociaż pewnym pocieszeniem jest świadomość co to za płyta …
Jest jeszcze dwupłytowe „Live”, chociaż to już nie to, faktycznie.
Niestety, a też chyba część piosenek się powtarza. To chyba się nazywa twórcza niemoc.
Twórcza niemoc albo strach przed odejściem od tego, co zrobiło z niej gwiazdę. W każdym wypadku bardzo niezdrowa rzecz dla artysty.
Telewizji nie oglądam od paru lat, a festiwali od parunastu/ a nawet paru dziesięciu. Kilka dni temu usłyszałam opinię koleżanek z pracy, jaki to wspaniały był opolski festiwal w tym roku. Mówiły tak przekonywająco, że niemal zaczęłam żałować, że nie oglądałam. Powyższe komentarze uspokoiły mnie jednak, że niewiele straciłam, a może nawet prawie nic :) Książkę oglądałam w księgarni w Krakowie, ale zniechęciła mnie mała czcionka. Skoro piszesz, że dobrze ci się oglądało także, to pewnie mamy na myśli to samo wydanie (też mi się podobało). Może kupię razem z lupą powiększającą.
„Piwnicę pod Baranami” wznowił jakiś czas temu Prószyński, nie wiem, jak to wydanie ma się do tego z 1994 roku. Moje ma solidny format A4 i całkiem przyzwoitą czcionkę.
Sprawdziłam – wydanie z małą czcionką to właśnie Prószyński.
To kicha straszna. Zmniejszyli format?
Znakomity wiersz, wspaniałe wykonanie. To dzięki tej piosence po raz pierwszy usłyszałam o Ewie Demarczyk. Teraz jestem niemalże jej wyznawczynią więc cieszę się, że zamieściłeś ten tekst na swoim blogu.
Uwielbiam Ewę Demarczyk. Franca napisała wyżej, że jest „niemalże jej wyznawczynią”, o, ja chyba też. Był taki czas, że „Grande Valse Brillante” słuchałam w kółko, gdy się kończył, to włączałam od nowa i jeszcze raz od nowa… Jest w tych piosenkach i w jej wykonaniach coś takiego, że serce się podrywa.
Przeczytałabym „Piwnicę pod Baranami”.
Też miałem taki czas, gdy Demarczyk słuchałem w kółko. „Piwnicę” bardzo polecam, choć jest tak trochę gorzkich słów pod adresem Ewy Demarczyk.
Mi czas, że słuchałam w kółko, już przeszedł, ale uwielbiam tę piosenkę i ogólnie twórczość pani Demarczyk. A z książką bardzo chętnie się zapoznam.
Tu o tu poczytajcie o Tuwimie życiorys i zapowiedzi.
http://pasje-fascynacje-mola-ksiazkowego.blogspot.com/2013/09/rocznica-urodzin-juliana-tuwima.html
Demarczyk nagrała niewiele ale znacznie więcej niż to co wydano na płytach ( tej z 1967 r, z 1980 Live dwu-płytowej i tej z 1974 rosyjskiej…) Trochę się tego znajduje w archiwum Polskiego Radia, które jednak woli po raz kolejny odtworzyć od święta nieśmiertleny Tomaszów czy Grande Valse Bril.. niż siegnąć po mniej znane utwory pani Ewy. Wielka szkoda.
W 1964 roku w szkole muzycznej w Opolu Demarczyk dała mini recital- czemu Polskie Radio nie wyda tego na płycie??? Przecież mają to nagranie. Albo archiwalne nagrania radiowe…Pokochaj mnie, O czemu Pan( z tekstem Osieckiej) , Pieśń nad pieśniami czy Leszka Długosza Piosenka pod choinkę…jest tego trochę, byłoby w czym wybierać…A propos piosenki pod choinkę- utwór trwa 5 minut i za każdym razem gdy go słucham pozostaje tęsknota za nagraniami p. Ewy, których nigdy nie dane było mi i pewnie już nie będzie usłyszeć…Pozostaje niemoc i bezradność…
Dziękuję za te informacje. Faktycznie szkoda, że te nagrania nie są niedostępne – ale może to sama Demarczyk nie wyraża zgody na ich publikację? Tak samo, jak nie zgadzała się na wydanie składankowej płyty w serii „Złota kolekcja” EMI.
Swojego czasu na architekturze (Politechnika Krakowska) studiowało wiele kreatywnych ludzi, ale nie o tym miało być.Podobno kupiono prawa do Polskich Nagrań, i nagrania np Ewy Demarczyk, mają zostać cyfrowo opracowane i udostępnione.
Z tamtejszych architektów to jeszcze Grechuta był, o ile pamiętam.
Polskie Nagrania kupiono, natomiast w to udostępnianie to jakoś nie wierzę.
No nie tylko Grechuta, ale też np Pawluśkiewicz i inni, zresztą nie będę się tu rozpisywać, wielu znanych było wtedy na architekturze.