Skarbiec wiedzy dziwnej, cz. 1: O bezoarze


Starożytni i średniowieczni uczeni i podróżnicy zebrali mnóstwo informacji o obcych ziemiach, dalekich miastach, egzotycznych obyczajach, dziwacznych zwierzętach i roślinach. Dziś to już skarbiec wiedzy przestarzałej i zgoła nam, w wielu wypadkach, niepotrzebnej, a równocześnie na swój sposób fascynującej. Do kurzących się w bibliotekach pism tych dawnych mędrców zaglądają niemal wyłącznie specjaliści, którzy bynajmniej nie smakowitych anegdot i barwnych bajek w nich szukają. Myślę jednak, że nic nie stoi na przeszkodzie byśmy sami od czasu do czasu nie zapuścili się w te zakurzone labirynty w poszukiwaniu ciekawostek.
Dziś o kamieniu, który kojarzy każdy wielbiciel Harry’ego Pottera, chociaż samemu Harry’emu bezoar z niczym się nie kojarzył. Nie znał najwidoczniej „Księgi dziejów” ormiańskiego historyka z XVII wieku, Arakela z Tebryzu, który tak pisał o bezoarze:
B e z o a r (panzachr). Noszenie przy sobie tego kamienia, nazywanego pożywieniem życia, przynosi duży pożytek. Kto utłucze na kamieniu sześć karatów i spożyje w ciągu tygodnia, ten przeżyje 120 lat i nie będzie chorować. Kto zje bezoar albo będzie go nosił przy sobie, ten będzie odważny, nie podziała na niego urok, nie użądli go żmija ani inna gadzina. Należy jeść bezoar rozpuszczony w wodzie różanej i tak zręcznie, żeby nie dotknął zębów, bo to szkodzi. Jeżeli zapytasz, gdzie się go wydobywa, wiedz: jest w pobliżu Szirazu góra, zwana Szabankar, na górze tej mieszkają kozy o długich rogach, które nie jedzą innej trawy oprócz trawy zwanej szabankarską. I w ich brzuchu znajduje się bezoar. […]
Spomiędzy stu kozłów zaledwie w jednym można znaleźć bezoar, a są one zazwyczaj chude i z długimi rogami. Kamień ten znajduje się w trzewiach samców i bywa zazwyczaj miękki, a jeżeli wziąć go do ust, to twardnieje. Bezoar 10-mischalowy kosztuje 200 florenów, a 2- lub 3-mischalowy — 12 florenów. […]
Z wyglądu przypomina żołędzie — podłużne i okrągłe, ułożone szeregami jeden pod drugim. Wewnątrz jak gdyby nasiona. Kamień ten ma barwę ziemi — czarną o czerwonawym odcieniu. Dobry gatunek jest ten, który pozostawia czerwonawy ślad, kiedy potrze się go z mlekiem o kamień, a kiedy potrzesz i zostanie zielony ślad, to niedobry gatunek. […]
Jeżeli przy tarciu bezoaru o kamień powstaje wiele barw, to niedobrze. Za dobry gatunek uważa się ten, przy którego tarciu powstaje barwa czerwonawo-czarna. W Szamie ten be­zoar tak podrabiają, że trudno to rozpoznać. Rozpoznaje się go przez wetknięcie w kamień igły rozżarzonej do czerwoności w płomieniu; jeżeli bezoar jest podrobiony, podnosi się czarny dym, a jeżeli prawdziwy — żółty. Jeżeli rozetrzeć go w wodzie koperkowej i otrzymaną maścią nasmarować miejsce użądlone przez żmiję, pomoże: ból się zmniejszy w tej samej chwili; i w ogóle pomaga on przy wszelkim pokąsaniu przez zwierzęta, i zapobiega złu. Zażycie bezoaru wagi 12 ziaren jęczmiennych po­maga przeciwko słabości serca i dodaje człowiekowi sił. Cena jednej porcji — pół danka. Ten, kto co dzień będzie przyjmować porcję za pół danka, wybawi się od wszystkich niebezpieczeństw i zatruć. Pomaga on także i gorącym naturom, a to nie z przyczyny działania stosownie do natury, na którą działa, ale że własna jego natura jest niezwykle gorąca — żebyś wiedział. […]
Bezoar ze skarbca Zakonu Krzyżackiego w Wiedniu, XVI w. (źródło). 

Arakel z Tebryzu, Księga dziejów, tłum. Witold Dąbrowski i Andrzej Mandalian, Państwowy Instytut Wydawniczy 1981, s. 480–481.

(Odwiedzono 433 razy, 1 razy dziś)

36 komentarzy do “Skarbiec wiedzy dziwnej, cz. 1: O bezoarze”

  1. Skoro „pomaga on przy wszelkim pokąsaniu przez zwierzęta, i zapobiega złu”, muszę się koniecznie zaopatrzyć! A nuż w drodze do pracy spotkam jakąś żmiję. :)

    Odpowiedz
    • No nie wiem, nie uśmiecha mi się sekcja 100 koźlich żołądków, tym bardziej, że znając moje szczęście, bezoar znalazłabym w tym ostatnim. :) A nawet wtedy byłby problem, bo nie potrafiłabym połknąć go „tak zręcznie, żeby nie dotknął zębów”. :)
      A tak w ogóle bezoar kojarzy mi się z dinozaurem żywiącym się bezami. :)

      Odpowiedz
  2. Przy pisaniu pracy licencjackiej miałem okazję zetknąć się z przedziwnymi księgami traktującymi o czarach i remediach na nie. Wyobraźnia ludzka w temacie zabobonu nie zna granic :) Przykłady? Proszę bardzo – pierwszy z brzegu :D

    Odpowiedz
  3. Czy „Księga dziejów” Arakela z Tebryzu jest jedną z ponad sześciuset książek tkwiących w Twoim stosie, czy też jej miejsce jest po stronie tych, które już przeczytałeś od deski do deski?
    Aha, i z góry danke za odpowiedź (pół danka potraktuj jako napiwek!)

    Odpowiedz
    • „Nie będę ich czytać”? No wiesz?! Otaczający Cię nimb intelektualisty właśnie gwałtownie się rozrzedził:P
      (Naprawdę myślisz, że Harry Potter nie czytał też Arystotelesa? Nawet tej części o metafizyce?)

      Odpowiedz
  4. Ależ oczywiście, zawsze możesz; póki co musisz zadowolić się mianem intelektualisty in spe, obawiam się:P
    HP podupada w moich oczach i zdaje się, że urodą nie nadrobi…

    Odpowiedz
  5. Właśnie pamięć o tym, że występuje w Harrym (szczególnie w szóstej części) sprawiła, że przeczytałam ten tekst;) Chyba muszę się zaopatrzyć w ten jakże przydatny kamień;)

    Odpowiedz
  6. Jak widać zajęcia u Severusa zaliczyłbyś celująco ;P

    Ten tytuł „Skarbiec wiedzy dziwnej” jakoś pasuje mi do Ciebie. Tak w ogólności. Może czas przeformułować bloga? ;)

    Odpowiedz
    • Co jak podejrzewam, nie byłoby dla Ciebie żadną trudnością..:D

      Tylko nie wiem jak to się skończy dla mnie.. Właśnie przekopuję się przez obfitość „Płaszcza zabójcy”.. A jeszcze trzeci blog.. Wiesz co, jednak może lepiej nie :P

      Odpowiedz
    • Przekopuj się, przekopuj, perły tam są, brylanty:) A lecisz chronologicznie czy po autorach?
      Nad trzecim się zastanowię, ale ponieważ ostatnio mi się nic nie chce, to Skarbiec na razie zostanie tutaj, żeby przerwy między notkami nie były za długie :P

      Odpowiedz
    • Na razie próbuję tej karkołomnej sztuki, by czytać chronologicznie, choć przyznaję, że kusi po autorach. Sam pomysł w ogóle przedni! :) Tylko dość długo się wzbraniałam przed lekturą z przyczyn oczywistych ;P

      Tobie się nic nie chce? Niedobrze, niedobrze.. Mam nadzieję, że wena wróci ;) Chociaż z pewnego punktu widzenia, jak nie wróci, tym zdrowiej dla Twoich czytelników.. :D ;P

      Odpowiedz

Odpowiedz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.