Skip to content

Zacofany w lekturze

Blog Piotra Chojnackiego. Książki nowe, stare, znane i zupełnie zapomniane, pełna swoboda wyboru.

Menu
  • Strona główna
  • O mnie
  • Powieści młodzieżowe PRL
  • Przestały oczekiwać 2011
  • Przestały oczekiwać 2012
  • Przestały oczekiwać 2013
  • Przestały oczekiwać 2014
  • Przestały oczekiwać 2015
  • Przestały oczekiwać 2016
  • Przestały oczekiwać 2017
  • Przestały oczekiwać 2018
  • Przestały oczekiwać 2019
  • Przestały oczekiwać 2020
  • Przestały oczekiwać 2021
  • Polityka prywatności
  • Przestały oczekiwać 2022
  • Przestały oczekiwać 2023
  • Przestały oczekiwać 2024
  • Przestały oczekiwać 2025
Menu

„Podobno niezły był z niego łakomczuszek” (Juliusz Słowacki o rozkoszach stołu)

Posted on 17 lutego 20145 stycznia 2015 by Piotr (zacofany.w.lekturze)


– Dlaczego wy ciągle jecie? – z rozpaczą krzyknęła Cesia.
– Tak już zostaliśmy skonstruowani – powiedział uprzejmie Żaczek. – […] Nawet Słowacki miał zwyczaj jadać.
– Podobno niezły był z niego łakomczuszek – filuternie powiedziała ciocia Wiesia. 

Ten fragment z „Szóstej klepki” miałem stale w pamięci, gdy czytałem listy Słowackiego do matki i natykałem się w nich na kwestie dietetyczne. Wzmianki o jedzeniu nie są bardzo częste, dużo częściej żali się poeta na swoją samotność i tęsknotę, dziękuje za wsparcie finansowe i ubolewa nad tym, że nie jest doceniany za swą twórczość, co tylko pogłębia jego spleen i podsuwa myśli o wycofaniu się w jakieś klasztorne zacisze albo do małego domku na wsi, gdzie będzie mógł żyć spokojnie u boku ukochanej matki. W listach górnolotne westchnienia przeplatają się z kwestiami nader przyziemnymi; Juliusz zdawał matce sprawę nie tylko ze swych myśli, ale i detali codziennego bytowania. Zresztą nie ma chyba takiej matki, szczególnie syna jedynaka, która by na takie wiadomości nie czekała i nie wypytywała o nie.
Dobry syn, rzecz jasna, nie będzie matki niepokoił swoim trybem życia, stąd uspokajające doniesienia z Londynu z sierpnia 1831 roku:

Mam ładny pokój, z rana angielskie śniadania, o godzinie 1-szej drugie śniadanie bardzo pięknie zastawione, o godzinie 6-stej obiad wykwintny – wino osobno kupuję… Po obiedzie pijemy my mężczyźni aż do 8, ale pijemy bardzo skromnie, nigdy więcej nad pół butelki…

Osiadłszy kilka miesięcy później w Paryżu, przedstawił Słowacki sprawozdanie z kosztów wyżywienia:

Za 2 franki mam w Palais Royal obiad bardzo dobry – zupa, trzy lub cztery potrawy i deser – z pół butelką wina. Potrawy wybierają się w karty, na której ze sto jest do wyboru – i można kazać dawać najwykwintniejsze. Wino zwyczajne szkaradne…

„Trois Frères Provençaux” restauracja in Palais Royal
staloryt J.B.Allena według obrazu Eugène’a Lami, ok. 1840 roku.
Aż nieprawdopodobny wydaje się nam ten wykwint za jedne 2 franki. I faktycznie, po roku i do Juliusza zaczęło docierać to i owo na temat paryskiej gastronomii:

I tak, dawniej jadłem obiady po dwa franki – wyborne na pozór – ale przekonałem się, że mi szkodzą – bo w tych traktierniach skupują potrawy z innych drogich traktierów i różnymi sposobami chronią je od zepsucia – tak, że na stół podane, pięknie się wydają – i są smaczne, ale przez długi czas używane, niszczą zdrowie. Ponieważ zaś nie życzę sobie otruć się obiadami, chodzę więc do traktierów, gdzie a la carte jeść dają… bifsztyk tam sam franka bez dwóch sous kosztuje, ale przynajmniej zdrowy i posilny, a zjadłszy zupę, dwie potrawy i deser, można być sytym – obiad zaś taki dwa franki i pół – albo trzy franki kosztuje…

Jak widać, jakaś ówczesna Magda Gessler miałaby sporo roboty i kilka niezłych rewolucji dałoby się przeprowadzić w stołecznych jadłodajniach. Słowacki zresztą nie powinien narzekać, bo powodziło mu się całkiem nieźle, szczególnie w porównaniu z wieloma rodakami:

Są Polacy, którzy po 18 sous jedzą obiad i mają trzy potrawy, deser – pół butelki wina. Boże, zmiłuj się nad nimi! W menażerii królewskiej, gdzie dawniej co miesiąc dla zwierząt dostarczano z pewnego okręgu miasta 15 zdechłych koni, teraz tylko dwa przysłano… więc trzynaście musiało dwunożne żywić zwierzęta.

Uznawszy najwyraźniej, że matka uspokojona jest w kwestii synowskich posiłków, przestał Juliusz o nich donosić. Tylko w liście z podróży na Wschód w 1837 roku napomyka, że nawykł do wielu niewygód: „przekonałem się, że obiad bez mięsa obejść się może i że na[leży] czasem pościć, tak jak nieraz pościliśmy razem z Zenonem żyjąc przez dzień cały ryżu garsteczką, przez mi[iesiąc] jedząc tylko kury”. Oczywiście, nie tylko drób trafiał się w drodze; na pokładzie okrętu poeta skosztował dania bardziej egzotycznego: „Wczoraj jadłem nową potrawę – był to żółw morski, któregośmy ułowili spiącego na wodzie; mięso jego dobre mi się wydało i trochę do łososia podobne”.
Początek lat czterdziestych XIX wieku to chwilowe związanie się Słowackiego z Towiańskim i zwrot w stronę refleksji dużo mniej przyziemnych. Listy zaczynają przypominać nabożne kazania, niemal znikają z nich opisy codziennego życia. Na szczęście nie do końca. Na rok przed śmiercią na przykład poeta prosi wuja Teofila, „by cydr robił z jabłek – i tego napoju używanie wprowadził między lud. […] Zresztą jabłeczne to zdrowie może jest w tym ochładzającym napoju”. Niecałe dwa tygodnie później zaś przyznaje się, że znów prowadzi uregulowany tryb życia („na pamiątkę Twoją jadam o godzinie drugiej obiad […] – a to mi zdrowiej”) i kupił sobie taki sam serwis do kawy, jakim posługiwała się matka. 
Jak widać, ciocia Wiesia mogła mieć rację: Słowacki lubił dobrze zjeść i nawet – choć pisał to żartobliwie – potrafił sobie odpowiednią dietą regulować poetycką wenę:

Dziwnie byłem wtedy [w Damaszku] skłonny do improwizacji, bo zazwyczaj głodny od obiadu klasztornego wstawałem. Teraz, Bogu dzięki, co dnia władze imaginacyjne przygaszam i przytłumiam tęgim bifstekiem i wcale jestem niepoetycznym.

Juliusz Słowacki, Listy do matki, oprac. Zofia Krzyżanowska, Ossolineum 1983.

Udostępnij:

  • Kliknij by wydrukować (Otwiera się w nowym oknie) Drukuj
  • Kliknij, aby wysłać odnośnik e-mailem do znajomego (Otwiera się w nowym oknie) E-mail
  • Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook
  • Kliknij, aby udostępnić na WhatsApp (Otwiera się w nowym oknie) WhatsApp
  • Kliknij, aby udostępnić na Threads (Otwiera się w nowym oknie) Threads
  • Kliknij, aby udostępnić na Bluesky (Otwiera się w nowym oknie) Bluesky

Dodaj do ulubionych:

Lubię Wczytywanie…

46 thoughts on “„Podobno niezły był z niego łakomczuszek” (Juliusz Słowacki o rozkoszach stołu)”

  1. Bazyl pisze:
    17 lutego 2014 o 13:43

    O jaki ładny wpisik, poproszę częściej (to w ramach miziania).
    A już zupełnie serio. Fajnie, że w moim imieniu przedarłeś się przez pana juliuszową korespondencję i wygrzebałeś z niej te oto kulinarne rodzynki. Miło, że poeta wspomina o cydrze, bo napój to zacny, ba, ostatnio piłem nawet cydr gruszkowy :)

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
    1. zacofany.w.lekturze pisze:
      17 lutego 2014 o 13:46

      Jak pisze pan Juliusz, cydr to samo jabłkowe zdrowie, chyba się wreszcie skuszę :) W planach jeszcze co najmniej jeden odcinek Słowackiego, bo o różnych ciekawych rzeczach on mamusi pisywał, aż szkoda, żeby nie wykorzystać.
      I czuję się lekko pomiziany :D

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    2. Bazyl pisze:
      17 lutego 2014 o 14:22

      Ależ ten wpis wzbogacił mą wiedzę, pisałby Pan częściej (miziania ciąg dalszy).
      Ja tam nie wiem czy cydr zdrowotny. Mnie po prostu smakuje. Takie picolo dla dorosłych :P Swoją drogą co to teraz za obiady mamy. Jedno danie i to jeszcze na stojąco :P

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    3. zacofany.w.lekturze pisze:
      17 lutego 2014 o 17:56

      Pisz mi tak jeszcze :)) Widziałem dziś reklamę cydru lubelskiego w sklepie, w końcu się skuszę. Tak, a nasze obiadki faktycznie marniawo wyglądają. I bez wina :(

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    4. Bazyl pisze:
      18 lutego 2014 o 07:39

      Ja kosztowałem zimowej wersji Dobrońskiego firmy Jantoń (z cynamonem, całkiem mniam) oraz gruszkowego z Warki (chyba jednak wolę tradycyjne jabłko). Zmiana przepisów spowodowała, że wreszcie jest okazja pokosztować rodzimej produkcji. Szkoda tylko, że cydry rzemieślnicze mają mały zasięg i na zadupiu jesteśmy skazani, jak i w przypadku piwa, na przemysłówkę :( A winem do obiadu bym nie pogardził, ale często wypada jakiś wyjazd po, więc …

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    5. zacofany.w.lekturze pisze:
      18 lutego 2014 o 07:42

      Nie przepatrywałem lokalnych półek pod kątem cydru, ale nie sądzę, żeby był duży wybór. Za to piw lokalnych do woli, o dowolnym smaku. A za winem nie przepadam, więc do obiadu może być kompot :)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    6. Bazyl pisze:
      18 lutego 2014 o 07:56

      Nie jest źle, a i asortyment ciągle się powiększa. Jak chcesz może się dokształcić TU. Ja po piwa lokalne muszę się wyprawiać aż do miasta wojewódzkiego, więc tylko przy okazji grubszych zakupów. No i przywożę buteleczkę, góra dwie, bo Pinta po 7-8 zeta, to nie poszalejesz. Co do win, to się kiedyś snobowałem na amatora kipera, ale nie można zaprzeczyć naturze, która wyraźnie mówi, że tatko lubi słodkie, więc ostatnio zapijam deserowce :D

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    7. zacofany.w.lekturze pisze:
      18 lutego 2014 o 08:02

      Dzięki. Piwa lokalne faktycznie drogie i w „bombki” nalewane, to tak na jeden łyk są:) Ja też wolę słodkie wina, więc żaden ze mnie koneser :P

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
  2. czytanki.anki pisze:
    17 lutego 2014 o 14:40

    Słowacki skrupulatnie podaje ceny z wrodzonej oszczędności czy po prostu musiał liczyć się z każdym groszem?

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
    1. zacofany.w.lekturze pisze:
      17 lutego 2014 o 17:58

      Z listów by wynikało, że jest biednym poetą, ale ponoć wcale tak źle nie miał, muszę poczytać biografię. Ponoć Julek troszkę z siebie sierotkę Marysię robił w tych listach, a w akcje kolejowe kasę inwestował :P

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    2. czytanki.anki pisze:
      18 lutego 2014 o 11:18

      Do osób użalających się na swoją „biedotę” podchodzę z dystansem, bo przeważnie to takie czcze gadanie.;( A dokładne wyliczanie cen kojarzy mi się tylko ze skąpstwem. No, chyba że pani matka prowadziła Julkowi buchalterię.;)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    3. zacofany.w.lekturze pisze:
      18 lutego 2014 o 11:26

      Może po prostu chciał pokazać matce, jaki jest zaradny i że nie szasta groszem:) Mam zamiar sięgnąć po „Szatanioła”, bo cała ta korespondencja robi dziwne wrażenie, a wydanie nie ma ani pół przypisu, żeby rozjaśnić to i owo.

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    4. czytanki.anki pisze:
      18 lutego 2014 o 11:42

      Taka korespondencja i brak przypisów? Jak na Ossolineum to dziwne.

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    5. zacofany.w.lekturze pisze:
      18 lutego 2014 o 11:45

      Tłumaczą się z tego, ale mało przekonująco, podstawowe informacje o osobach są na szczęście w indeksie, przynajmniej tyle się można dowiedzieć. Za to skądinąd się dowiedziałem, że Julek podkolorowywał to i owo na użytek mamusi, więc chcę sobie poczytać biografię.

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    6. czytanki.anki pisze:
      18 lutego 2014 o 11:59

      Że koloryzował, nie wątpię. Ciekawi mnie, czy matka nie była znudzona wyliczankami syna. Rany Julek, ile można czytać o piciu wina do ósmej i takich tam.;)
      A jest jakaś sensowna biografia Słowackiego?

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    7. zacofany.w.lekturze pisze:
      18 lutego 2014 o 12:00

      Nie tylko o winie przecież pisał:P Mam „Szatanioła” Zielińskiego, ponoć obrazoburcze i nie na kolanach pisane, więc może być niezłe.

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    8. czytanki.anki pisze:
      18 lutego 2014 o 12:04

      W takim razie zbroję się w cierpliwość i czekam na wieści.

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    9. zacofany.w.lekturze pisze:
      18 lutego 2014 o 12:07

      Powoli dojrzewam, ale chwilowo ostro zwalczam objawy zimowego (wiosennego?) przesilenia, więc poważniejsze książki odpadają :P Mam też chęć poczytania Beniowskiego, a to chyba nie jest zdrowe pragnienie :D

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    10. czytanki.anki pisze:
      18 lutego 2014 o 12:10

      Jak na okres przesilenia raczej nie jest zdrowe.;) A przynajmniej nietypowe.;)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    11. zacofany.w.lekturze pisze:
      18 lutego 2014 o 12:19

      Na Beniowskiego miałem ochotę podczas czytania listów, teraz mi trochę przeszło z powodu przesilenia, ale nie całkiem. Dobrze, że książka zabunkrowana w pudle i raczej niedostępna chwilowo :)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    12. czytanki.anki pisze:
      18 lutego 2014 o 13:12

      Mnie Słowacki obezwładnił niedawno w teatrze – oglądałam „Sprawę” czyli adaptację „Samuela Zborowskiego”. Podobało mi się, ale trudne w odbiorze jak diabli.

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    13. zacofany.w.lekturze pisze:
      18 lutego 2014 o 13:16

      Z dramatów to znam Kordiana i Balladynę. I Lillę Wenedę – bardzo przyjemna. Natomiast inne mnie trochę przerażają, to już wyższa szkoła interpretacji jest potrzebna.

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    14. czytanki.anki pisze:
      18 lutego 2014 o 13:21

      Święte słowa. Nawet moja znajoma polonistka licealna powiedziała, że mistycznych dramatów Słowackiego unika.;(

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    15. zacofany.w.lekturze pisze:
      18 lutego 2014 o 13:23

      Się jej nie dziwię. On siał tą mistyką też w listach do matki i to było straszne.

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    16. czytanki.anki pisze:
      18 lutego 2014 o 14:16

      Biedna matka.;(

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    17. zacofany.w.lekturze pisze:
      18 lutego 2014 o 14:18

      No właśnie Juleczek ją umoralniał i nawracał intensywnie, a ona chyba tego nie wytrzymywała i go ochrzaniała. Szkoda, że jej listy się nie zachowały, musiały być cudnej urody.

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
  3. guciamal pisze:
    18 lutego 2014 o 06:05

    Jedyny mankament wpisu- nie można go czytać na głodniaka :) Piękny serwis, mam słabość do tego typu akcesoriów.

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
    1. zacofany.w.lekturze pisze:
      18 lutego 2014 o 06:38

      Zagryzanie befsztyczkiem wydaje się obowiązkowe:) Serwis po babci, nawet nie wiem, jakiej produkcji, ale ponad pół wieku ma.

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    2. zacofany.w.lekturze pisze:
      18 lutego 2014 o 07:48

      Dostałem informację, że serwis jest ćmielowski i według rodzinnej legendy ma więcej niż pół wieku :D

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    3. Bazyl pisze:
      18 lutego 2014 o 07:57

      Ćmielów jest Ćmielów. Za każdym razem kiedy podczas rowerowania robię postój przy muzeum i wchodzę pooglądać wystawkę w sklepie, to ceny mnie paraliżują :P

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    4. zacofany.w.lekturze pisze:
      18 lutego 2014 o 08:03

      Nie sądzę, żeby to był aż tak luksusowy serwis :) Ale wartość sentymentalną posiada.

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    5. Bazyl pisze:
      18 lutego 2014 o 09:17

      Żebyś się nie zdziwił. Czasem zwykły talerzyk z kwiatkiem wart jest krocie :)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    6. zacofany.w.lekturze pisze:
      18 lutego 2014 o 09:22

      A możliwe. Na szczęście to dziedzictwo żony, niech się sama martwi :P

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    7. Agnesto pisze:
      18 lutego 2014 o 21:55

      @Bazyl – Rowerujesz via Ćmielów? To może kiedyś zdarzyło Ci się zapędzić za las do miejscowości Ruda Kościelna… w tamtejszym dworku (po Druckich- Lubeckich) mieściła się szkoła podstawowa, gdzie miałam przyjemność uczęszczać. A „skorupy” ćmielowskie drogie, fakt. O figurkach nie wspominając.
      —————————————————–
      Odnośnie meritum wpisu:
      Czytałam niegdyś listy Julka do matki, ale na motywach kulinarnych się nie skupiałam.
      Owszem, miał skłonności do koloryzowania nasz poeta, a obraz matki szczególnie uwznioślony malował.
      Biografii Słowackiego sporo, ale raczej starsze publikacje: Kleiner, Dernałowicz, Sawrymowicz, Kowalczykowa itp.
      Z osobliwszych:Bychowski „Słowacki i jego dusza -studium psychoanalityczne.”
      „Juliusz Słowacki pyta o godzinę” Rymkiewicza

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    8. zacofany.w.lekturze pisze:
      18 lutego 2014 o 22:03

      Agnesto, te wszystkie Kleinery to chyba dość brązownicze są? Kowalczykową ewentualnie bym poczytał, bo ona dobrze pisze, a do Julka ma dość zdrowy stosunek.

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    9. Agnesto pisze:
      19 lutego 2014 o 07:08

      Dość są ;-)
      Nawet sporo jest o Julku generalnie, tylko zależy na jaki temat, kto czego szuka, o mistyce, o filozofii genezyjskiej, o poszczególnych dramatach…
      Ja zgłębiałam pod kątem obrazu matki – w listach i twórczości.
      swoją drogą, przydałoby mi się odświeżyć klasykę :-)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    10. zacofany.w.lekturze pisze:
      19 lutego 2014 o 07:25

      Na razie interesuje mnie biografia, więc zostanę przy Zielińskim.

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
  4. Bazyl pisze:
    19 lutego 2014 o 11:24

    @Agnesto Rzadko, ale bywa. Ruda to w drodze na Bałtów? Dobrze kojarzę jakąś starą gorzelnię? :P

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
  5. Basia pisze:
    19 lutego 2014 o 13:29

    Miałam zjeść obiad i zasiąść do pisania notki, ale teraz sama nie wiem. Obawiam się, że sobie władze imaginacyjne przygaszę i nic z tego nie będzie. Z drugiej strony głodnam.

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
    1. zacofany.w.lekturze pisze:
      19 lutego 2014 o 14:03

      Ja tam nie umiem pisać i pracować na głodniaka, więc może to tylko poetom pełny żołądek przytłumia poetyczność :P

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
  6. Agnes pisze:
    21 lutego 2014 o 23:01

    No i mamy przepisik na przywabianie muz. Muzy lubią głodnych ;)

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
    1. zacofany.w.lekturze pisze:
      22 lutego 2014 o 08:08

      Ale to trzeba sporego samozaparcia, żeby tak na głodniaka na Muzy czekać :P

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
  7. Ikwa pisze:
    10 lutego 2018 o 13:48

    Ale z drugiej jednak strony, w liście do matki pisze:
    „Niedawno uczyniłem filozoficzną uwagę, że Bóg tworząc człowieka jeden tylko błąd uczynił – to jest ten, że człowiek bez jedzenia żyć nie może. O, gdyby nie to, jacy by ludzie byli podczciwi, jak rzadko człowiek przydałby swoje sumienie, swoją godność za misę soczewicy! (…) Najpiękniejszą religią na świecie byłaby sekta bezjedzących.”
    To taka druga strona Słowackiego i jedzenia. Chociaż wynikało to pewnie z jego rozdzielenia Ducha i ciała.

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
    1. visage Piotr (zacofany.w.lekturze) pisze:
      10 lutego 2018 o 21:28

      A to nie jest już z tego okresu, kiedy się zwrócił ku wyższym sprawom, zamiast cieszyć się życiem?

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
      1. Ikwa pisze:
        11 lutego 2018 o 00:10

        Raczej nie, bo to list z Genewy, z roku 1834.

        Wczytywanie…
        Odpowiedz
        1. visage Piotr (zacofany.w.lekturze) pisze:
          11 lutego 2018 o 09:36

          To faktycznie, ze szczytowego okresu sybarytyzmu :D Ale może miał wtedy problemy gastryczne po obiedzie w jakiejś podejrzanej jadłodajni :D

          Wczytywanie…
          Odpowiedz

OdpowiedzAnuluj pisanie odpowiedzi

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.

Zaprenumeruj ten blog przez e-mail

Wprowadź swój adres email, aby zaprenumerować ten blog i otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach przez e-mail.

Wyszukiwanie

Instagram

W dniu, w którym Mau z chłopca miał stać się mężczyzną, nie było radosnej uroczystości, nie było rytualnego tatuażu, nie było obfitej uczty. W ogóle nic nie było, skończył się świat, jaki Mau znał od urodzenia. Zostały stosy ciał do pochowania i dziwne głosy w głowie. Poczucie nierzeczywistości, zawieszenia między życiem a śmiercią, tym, co realne, a tym, co jest jedynie wytworem rozgorączkowanego umysłu. Terry Pratchett świetnie opowiada o odbudowie po tragedii, o kładzeniu podwalin pod nowe życie i rewizji dawnych wierzeń i tradycji. Niby dla dzieci, ale jednak również (a może przede wszystkim) dla dorosłych. Cały tekst już na blogu, link w bio.
Przekład Jerzy Kozłowski
zacofany.w.lekturze
zacofany.w.lekturze
•
Follow
W dniu, w którym Mau z chłopca miał stać się mężczyzną, nie było radosnej uroczystości, nie było rytualnego tatuażu, nie było obfitej uczty. W ogóle nic nie było, skończył się świat, jaki Mau znał od urodzenia. Zostały stosy ciał do pochowania i dziwne głosy w głowie. Poczucie nierzeczywistości, zawieszenia między życiem a śmiercią, tym, co realne, a tym, co jest jedynie wytworem rozgorączkowanego umysłu. Terry Pratchett świetnie opowiada o odbudowie po tragedii, o kładzeniu podwalin pod nowe życie i rewizji dawnych wierzeń i tradycji. Niby dla dzieci, ale jednak również (a może przede wszystkim) dla dorosłych. Cały tekst już na blogu, link w bio. Przekład Jerzy Kozłowski
2 tygodnie ago
View on Instagram |
1/5
Minęło osiemdziesiąt lat od ostatecznego pokonania myślących maszyn. Ludzkość podnosi się z traumy i próbuje organizować swoje życie na licznych planetach. Imperium, znajdujące się pod władzą przedstawicieli rodu Corrinów, staje się jednak areną rywalizacji sił, które – jeśli się ich nie powstrzyma – mogą wywołać potężny konflikt w imię własnych interesów.  Trzy tomy cyklu „Wielkie szkoły Diuny” są sprawnie napisaną, wielowątkową historią opowiadającą o wydarzeniach, które legły u podstaw późniejszych o tysiąclecia wydarzeń opisywanych w zasadniczym cyklu „Diuny”. Tysiąc siedemset stron bardzo dobrej, wciągającej rozrywki. 
Przekład Andrzej Jankowski i Marek Michowski
zacofany.w.lekturze
zacofany.w.lekturze
•
Follow
Minęło osiemdziesiąt lat od ostatecznego pokonania myślących maszyn. Ludzkość podnosi się z traumy i próbuje organizować swoje życie na licznych planetach. Imperium, znajdujące się pod władzą przedstawicieli rodu Corrinów, staje się jednak areną rywalizacji sił, które – jeśli się ich nie powstrzyma – mogą wywołać potężny konflikt w imię własnych interesów. Trzy tomy cyklu „Wielkie szkoły Diuny” są sprawnie napisaną, wielowątkową historią opowiadającą o wydarzeniach, które legły u podstaw późniejszych o tysiąclecia wydarzeń opisywanych w zasadniczym cyklu „Diuny”. Tysiąc siedemset stron bardzo dobrej, wciągającej rozrywki. Przekład Andrzej Jankowski i Marek Michowski
3 tygodnie ago
View on Instagram |
2/5
W smętnym nadmorskim kurorcie po sezonie ginie dziewiętnastolatka. Do zbrodni przyznaje się zakochany w niej chłopak, więc sprawa zostaje uznana za rozwiązaną. Niedługo potem do starszego sierżanta Igielskiego zgłasza się jednak mężczyzna, który nie tylko bierze na siebie winę za tę śmierć, ale zeznaje też, że od wielu lat regularnie w tym samym miejscu mordował inne młode dziewczyny. Nad „Pokutą” unosi się senna atmosfera miejsca, które ożywia się na krótko w sezonie turystycznym. Jesienią jest deszczowo, zimno, beznadziejnie i nudno. Nawet morderstwo elektryzuje mieszkańców tylko na parę chwil, a prowadzący dochodzenia  odbijają się od muru obojętności. Cały tekst już na blogu, link w bio.
zacofany.w.lekturze
zacofany.w.lekturze
•
Follow
W smętnym nadmorskim kurorcie po sezonie ginie dziewiętnastolatka. Do zbrodni przyznaje się zakochany w niej chłopak, więc sprawa zostaje uznana za rozwiązaną. Niedługo potem do starszego sierżanta Igielskiego zgłasza się jednak mężczyzna, który nie tylko bierze na siebie winę za tę śmierć, ale zeznaje też, że od wielu lat regularnie w tym samym miejscu mordował inne młode dziewczyny. Nad „Pokutą” unosi się senna atmosfera miejsca, które ożywia się na krótko w sezonie turystycznym. Jesienią jest deszczowo, zimno, beznadziejnie i nudno. Nawet morderstwo elektryzuje mieszkańców tylko na parę chwil, a prowadzący dochodzenia odbijają się od muru obojętności. Cały tekst już na blogu, link w bio.
1 miesiąc ago
View on Instagram |
3/5
„Rilla ze Złotych Iskier” to książka nierówna, momentami nieznośnie patetyczna albo przesadnie ckliwa, niekiedy jednak prawdziwie przejmująca. Poza tym, że jest historią nastolatki przechodzącej przyspieszony kurs dojrzewania podczas wojny, jest też (a może nawet przede wszystkim) opowieścią o małej społeczności i jej postawach wobec wojny: bo nawet obserwowana z daleka i poprzez prasowe doniesienia budzi grozę, a kiedy uczestniczą w niej kanadyjscy chłopcy, znani od małego, wywiera głęboki wpływ na życie całej wioski, żyjącej w rytmie nie pór roku, lecz kolejnych ofensyw. Cały tekst już na blogu, link w bio.
Przekład Anna Bańkowska
zacofany.w.lekturze
zacofany.w.lekturze
•
Follow
„Rilla ze Złotych Iskier” to książka nierówna, momentami nieznośnie patetyczna albo przesadnie ckliwa, niekiedy jednak prawdziwie przejmująca. Poza tym, że jest historią nastolatki przechodzącej przyspieszony kurs dojrzewania podczas wojny, jest też (a może nawet przede wszystkim) opowieścią o małej społeczności i jej postawach wobec wojny: bo nawet obserwowana z daleka i poprzez prasowe doniesienia budzi grozę, a kiedy uczestniczą w niej kanadyjscy chłopcy, znani od małego, wywiera głęboki wpływ na życie całej wioski, żyjącej w rytmie nie pór roku, lecz kolejnych ofensyw. Cały tekst już na blogu, link w bio. Przekład Anna Bańkowska
2 miesiące ago
View on Instagram |
4/5
Rob Wilkins, jak sam o sobie pisze, miał być kimś w rodzaju „gosposi ze wsi”, osobą, która wpadnie na parę godzin, ogarnie znanemu pisarzowi formularze podatkowe i uzupełni mleko w lodówce. Znanym pisarzem był Terry Pratchett, a „gosposia ze wsi” szybko okazała się człowiekiem, który zajmował się „wszystkimi drobiazgami i rzeczami o wiele większymi”, oraz wiernym przyjacielem. A także wyśmienitym biografem, umiejętnie łączącym fakty z bardzo osobistym spojrzeniem (co nie oznacza jednak braku krytycyzmu). Cały tekst już na blogu, link w bio.
Przekład Piotr W. Cholewa
zacofany.w.lekturze
zacofany.w.lekturze
•
Follow
Rob Wilkins, jak sam o sobie pisze, miał być kimś w rodzaju „gosposi ze wsi”, osobą, która wpadnie na parę godzin, ogarnie znanemu pisarzowi formularze podatkowe i uzupełni mleko w lodówce. Znanym pisarzem był Terry Pratchett, a „gosposia ze wsi” szybko okazała się człowiekiem, który zajmował się „wszystkimi drobiazgami i rzeczami o wiele większymi”, oraz wiernym przyjacielem. A także wyśmienitym biografem, umiejętnie łączącym fakty z bardzo osobistym spojrzeniem (co nie oznacza jednak braku krytycyzmu). Cały tekst już na blogu, link w bio. Przekład Piotr W. Cholewa
2 miesiące ago
View on Instagram |
5/5
zajrzyj na instagram

Blog o książkach, blog z recenzjami książek, recenzje klasyki,
książki recenzje

Pozycjonowanie strony: VD.pl

© 2025 Zacofany w lekturze | Powered by Minimalist Blog WordPress Theme
Ta strona używa ciasteczek (cookie)Rozumiem Chcę wiedzieć więcej
Polityka prywatności

Privacy Overview

This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
Necessary
Always Enabled
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Non-necessary
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.
SAVE & ACCEPT
%d