Będzie krótko. Dziś mija szósty rok mojego blogowania, które trwa dzięki wszystkim czytającym i komentującym. Dziękuję Wam wszystkim. Chciałbym złożyć obietnicę, że będę pisał częściej, ale to się skończy jakąś katastrofą, która to uniemożliwi, więc nie obiecam. Jeśli nie macie jeszcze dość podsumowań ubiegłego roku, to zapraszam na kilka zdań o najlepszych książkach, które przeczytałem w 2016 roku. Niecierpliwi mogą od razu udać się do skromnego bufetu.
Czytelniczo ubiegły rok był zadowalający – dużo równych, dobrych książek, ale niestety mało olśnień. Pierwszy lider pojawił się w marcu i dotrwał aż do lipca, kiedy został bezapelacyjnie zdetronizowany. A konkretnie było tak:
Wyróżnienie specjalne dla starego tytułu w nowej odsłonie, czyli „Jasność” vel „Lśnienie” Stephena Kinga w odsłonie audio: znakomita, wręcz uzależniająca adaptacja ze świetną obsadą, muzyką i rewelacyjnymi efektami dźwiękowymi. Za każdym razem żal było mi wyłączać odtwarzacz.
Miejsce trzecie dla książki, która letnią plażę zmieniła niemal w arktyczne lody – może nie aż tak sugestywnie jak „Terror” Dana Simmonsa, ale wystarczająco udanie. „W królestwie lodu” Hamptona Sidesa opiera się na rzetelnych źródłach, a utalentowany autor wybiera z nich bezbłędnie to, z czego może stworzyć porywającą i dramatyczną historię garstki śmiałków wyruszających na podbój bieguna.
Pozycja z drugiego miejsca długo broniła pozycji murowanej kandydatki na książkę roku. Jest też moim wielkim blogowym wyrzutem sumienia, bo nie udało mi się dotąd o niej napisać. Debiutancki „Skoruń” Macieja Płazy to doskonale napisana opowieść o wiejskim chłopaku, jego dorastaniu, rodzinie – szczególnie ważny jest wątek stosunków z ojcem – i najbliższej okolicy. Świetne portrety postaci, barwne, plastyczne opisy, poplątane międzyludzkie relacje – po prostu trzeba przeczytać.
Nie zdarzyło mi się dotąd, żeby mieć recenzję napisaną przez skończeniem lektury i tylko czekać na finał, żeby się upewnić, iż wyrażone w niej zachwyty nie były na wyrost. No więc nie były: „Magiczne lata” Roberta Mc Cammona podbiły mnie bez reszty. Z trudem powstrzymałem się, żeby od razu nie zacząć czytać od nowa. A teraz myślę, że trzeba się było nie powstrzymywać. To prawdziwy wehikuł czasu, uruchamiający wyobraźnię i wspomnienia, podróż sentymentalna, ale też kawał solidnej literatury.
W 2017 roku życzyłbym sobie więcej takich zachwytów i zaskoczeń, ale w tym celu muszę chyba mniej zachowawczo wybierać książki.
A teraz zapraszam do bufetu na lekkie przekąski.
Sześciolatku – a zatem zerówkę czas zaczynać:) Życzę powodzenia w dalszym odkrywaniu olśnień i może bardziej skomasowanym. Co do książek – dla mnie terra incognita więc się nie wypowiem, na razie pozostając przy tych gatunkach, które mnie dają gwarancję oczarowań. Natomiast co do bufetu to … nie widzę dokładnie ale poproszę o ten kolorowy talerz domniemywając, iż to jakieś owoce. I sto lat życzę
Zamierzałem raczej pójść do pierwszej klasy, ale pani minister edukacji zrobiła mi wbrew :P Dziękuję za życzenia, a co do zawartości talerzy, to podejdź bliżej i zbadaj zawartość osobiście :D
Przemykam chyłkiem do bufetu, bo jeszcze nie czytałam „Skorunia” :-). Stu lat dalszego pisania (i są to życzenia dobre, bo zakładają frajdę, zadowolenie i dobre książki, a nie katorgę pisania niechcianego ;-))!
Widzę, że muszę gorliwiej niż dotąd głosić chwałę „Skorunia”, w końcu chyba coś napiszę. Rzecz jasna napiszę z zadowoleniem :D Dzięki za życzenia.
To wszystkiego najlepszego i samych dobrych książek życzę! :-)
Wielkie dzięki :)
Szóste urodziny to nie w kij dmuchał! Widać muszą być z tego niezłe profity, bo i catering tym razem na bogato, a do tego z profesjonalną obsługą, ho, ho! Z tym że – jak nieśmiało zauważę – kolega chyba nie dostrzegł najnowszych trendów, bo glutenu się tam piętrzy a glutenu, tfu, tfu, zgroza i alergia wszelka, a kysz!
Poza tym zaś oczywiście zazdroszczę – i stażu, i literackich zachwytów. „W królestwie lodu” jakoś mało mnie pociąga (i bez tego zimno jak psiakrew), ale reszta wygląda niczego sobie.
I oczywiście: gratulacje, fanfary i niech nam żyje!!!
Chleb z glutenem tanio wychodzi, więc oszczędności poszły na obsługę, raz się żyje w końcu :D A glutenem mię tu proszę nie straszyć, bo uwielbiam. Ale jakieś bezgluty też tam są, jestem gospodarzem przewidującym i dbałym o zdrowie wszystkich gości :D
Dziękuję, szczególnie za fanfary :D
Fanfary rzecz niezbędna. w każdym razie dla tych osób, które mają odpowiednie nadęcie, znaczy się, zadęcie.
A poza tym na Twoim miejscu, będąc sześciolatkiem, zadekowałabym się w jakimś bezpiecznym miejscu miast świętować. Przynajmniej do czasu gdy będzie wiadomo co dalej z tą oświatą…
O zdrowe płuca coraz trudniej w tym całym smogu :(
Skoro córki puściłem do szkół, to sam nie mogę się dekować, mus świecić przykładem. Chociaż pani minister zaświeciłbym czymś zupełnie innym :P
Widzę, że braki nie tylko w wiedzy na temat zdrowego żywienia, ale i zdrowia w ogóle, i to mimo tak zaawansowanego wieku, ojej. Według najnowszych wieści, wprost z Ministerstwa Zdrowia, smog to zwykły smok – potwór z bajek, którym źli wegetarianie i cykliści straszą głupie dzieci. Jeśli nie palisz (a gdzieżby tam sześciolatek palił!), możesz więc prężyć dumnie swe płuca, nadymając je do woli, choćby w celu zadęcia.
Nie smok, tylko chimera jakaś :P Ale dzięki za info, odetchnę z ulgą pełną piersią. A jutro polecę dąć w róg swój długi, cętkowany, kręty pod domem tego gościa, co pali starymi meblami i ramami okien malowanymi na olejno.
Upewnij się jednakowoż wcześniej czy to na pewno olejnica, czy też może polski węgiel, chluba narodu.
Widzę, co mu się piętrzy na podwórku. Najgorsze są stare meble, a podejrzewam też gąbkę z wersalek, ogólnie co podleci :(
Facet sprząta po prostu, a Ty się czepiasz.
Ale jeśli zbierze się tu odpowiednio liczne grono i dostawisz trochę szkła, bo na razie suszy bardzo po tym glutenie, w ramach urodzinowego prezentu pójdziemy do gościa z wizytą.
Zajrzyj tam za kotarę, powinno być więcej szkła :D Szkoda że Bazyl jeszcze nie wpadł, on ma dobre warunki do takich wizyt :P
Tez pomyślałam o Bazylu:) Nie wiem czy nie traktujemy go za bardzo instrumentalnie:P
Eee, no skąd. Na pewno z chęcią pójdzie razem z nami w gości :D
Miałem już psioczyć, że coś bym Ci zaśpiewał, ale nie na abstynenckiej imprze, a tu masz!, info o kotarce :) Zatem sto lat i samych literackich olśnień. Albo i czasem kiszki, co by ironię trenować :)
PS. A tak w ogóle, to jestem łagodny jak baranek i płochy wielce, ale do „ekologa” od mebli mogę się wybrać, bo on o tym nie wie :P
No przecież kotarka jest od zawsze, tu bywają nieletni, więc nie można stawiać na widoku :D
Dziękuję za życzenia i chęć towarzyszenia w wizycie, dam znać, kiedy ruszy pochód z widłami i pochodniami :P
Masz bardzo miłą wizję nieletnich, którym przeszkadza byle kotarka, no, ale dobrze :P Ja na swojej trasie biegowej też doświadczam bardzo różnych aromatów. Biegam co prawda z chustą naciągniętą na twarz, ale nie oszukuję się, że to coś daje. Tym bardziej, że po pewnym czasie chusta wilgotnieje i przy większym wysiłku człowiek ma wrażenie, jakby znalazł się w Guantanamo z mokrą szmatą na twarzy. I trzeba ściągnąć :P
Kotarka stanowi minimum zabezpieczenia :D
Od chusty stosowniejsza byłaby maska przeciwgazowa, jak sądzę. W miastach smog, na wsiach smród palonych opon, wszędzie źle :(
Taki figowy listek? No i jedziemy do momarty! Tam ponoć skandynawskie normy :)
Momarta na pewno oszaleje ze szczęścia, jak się jej zwalimy, żeby oddychać skandynawskim powietrzem :P
Moje małe finezyjne żarty zrównoważysz swym bon tonem i oczytaniem i jakoś to będzie. No i przywieziemy alkohol, a to też coś znaczy :D
Nie wiem, czy Momarta nie wolałaby kosza wegańskich wędlin z domowej wędzarni i zestawu przetworów warzywnych :D
Bazylu, wsiadaj na rower i przyjeżdżaj natychmiast (mam nadzieję, że nie zapomnisz bagażu!)!
A ZWL, Ty usiądź w kąciku i dopracuj lepiej swoje bon moty. Bo jak na razie, żaden bon ton Ci nie pomoże…
A ja tymczasem oddycham głęboko, spoglądając w nieprzysłonięte smogiem słoneczne niebo: wdech, wydech, wdech…
Wzdech. I miej tu, człowieku, dobre intencje :(
@momarta Jak się ociepli, to kto wie. W tym roku był Kraków, a to już tylko krok do większych wariactw. No dobra, tak się tylko odgrażam :P PS. Miałem napisać, że: „Coo? Ja??!! Zapomnieć?!”, ale prawda jest taka, że w tym roku na bal sylwestrowy poszedłbym bez :)
@ZwL Wstydziłbyś się wegańską wędlinę (sic!!!), nazywać dobrymi intencjami. Momarta ma rację. Do kąta! :P
Koleżanka deklarowała niechęć do mięsa, chciałem być miły. Na drugi raz zaofiaruję się z workiem ziemniaków, ot co :P
Ja tam ziemniaki chętnie bym przyjął, ale na Dadźboga i Swaroga, nie w worku, tylko (i wyłącznie), jako destylat :P
Zauważę trzeźwo, że destylat warto czymś zakąsić, a skoro Państwo gardzą wegańską wędliną, to ziemniak byłby w sam raz :D
Nie będę tu robić za znawcę, ale mam niejasne wrażenie, że ziemniak w roli zakąski sprawdza się raczej słabo.
Ja tam w każdym razie mam zawsze w lodówce kawał polskiej z przeznaczeniem (niepotrzebne skreślić) na czarną godzinę/na wizytę zacnych gości.
A mięso jadam chimerycznie, raczej mniej niż więcej; potrafię do tego zrobić wegańską imprezę, na której mięsożerni też czują się zadowoleni, jednak znam umiar! Dalej niż do wegańskiego smalcu z fasoli (mniam, mniam!) się nie posuwam!:P
No wiesz? Z ziemniaka można zrobić tysiąc i jedną potrawę. A ugotowany i pokrojony w plasterki – sam cymes jako zagrycha :D
Wybacz, ale widać, że mało spożywasz :P Plasterki gotowanego ziemniaka, też coś! :D
Rozumiem, że prawdziwego konesera to nie zadowoli :D
Tam od razu – konesera! Ale jednak ziemniak to raczej do schabowego. A potem coś na lepsze trawienie :D
To już wiem, że gdybym organizował jakiś większy ochlaj, nie mogę sam komponować zagrychy. Zwrócę się do fachowca :)
To może lepiej nie, bo możemy skończyć pijąc pod boczek. I nie, nie mam tu na myśli tłustej zakąski, a podparcie się w boku jak do krakowiaka, chwilę przed wychyleniem 50 gram :P
Tego systemu nie znam. Wygląda na niskokaloryczny :P
Czy zdążyłam przed deserem?
Wznoszę toast na cześć Zacofanego – niech nam pisze 100 lat! :)
Jesteśmy raptem przy pierwszych przystawkach. Zdrowie gości!
Czy mogę przerwać tę zajmującą konwersację jubilata i szanownej momarty i złożyć życzenia z końca świata? Kochany solenizancie, zdrowia, szczęścia, pomyślności…. eee, to chyba nie taka okazja. Jeszcze raz, zdrowia, wspaniałych lektur, czasu, spokoju, czystszego powietrza i niech będzie pomyślności! A „Skorunia” sobie na goodreadsach na stosowną półkę dorzuciłam. Uściski!!
Tym mi milej, że tak na tym końcu świata pamiętałaś o mnie, zamiast pławić się w słońcu, popijając wino :D Dziękuję niezmiernie.
Wow, jak moja córa. Ale z Ciebie też prawie tak samo rezolutny gość jak ona :) Wszystkiego najlepszego :)
Wielce jestem zaszczycony porównaniem do tak rezolutnej młodej damy, córki takiego ojca :) Dzięki.
Sto lat! Żyj nam i pisz nam!
McCammon i mnie swego czasu porwał, zresztą nie tylko mnie. A to królestwo lodu to za mną kołacze i kołacze, ale dobić się nie umie. A teraz to już w ogóle za zimno, żeby takie książki czytać. Tylko w lecie!
Dzięki.
Ale wiesz, jak śnieg na dworze, to chyba jeszcze łatwiej się wczuć w takie polarne historie. Szczególnie jak się czyta na balkonie :D
Oooo świetny pomysł. Czytanie na balkonie przy minus osiemnastu. Czad. :D
Nie bądź miętka, szczególnie że od czwartku tylko parę stopni poniżej zera :D
Gratuluję! I życzę wielu literackich olśnień☺
Bardzo dziękuję :D
No tak, jak zwykle spóźniłam się na dmuchanie świeczek. :(
Gratuluję Ci i życzę, żeby pomyślane w tamtym momencie życzenia się spełniły, najlepiej z nawiązką. Bo wtedy i Ty będziesz usatysfakcjonowany, i my – czytelnicy – zainspirowani i zaopatrzeni w latarenki do przeganiania literackich mroków w drodze do lektur wartych naszego czasu. :)
Choćby tak, jak ja jestem dzisiaj: całe Twoje zeszłoroczne podium koniecznie musi się znaleźć na moim stosi(s)ku. :)
Świeczki się niestety wypaliły, ale kawałek tortu został :) Dziękuję za życzenia i mam nadzieję, że te książki spodobają Ci się tak samo jak mnie.
Dziękuję. :)
Wszystkiego dobrego w nowym planie przynajmniej sześcioletnim. I mam nadzieję, że jeszcze załapię się na jakieś okruchy.;)
Miejsce pierwsze w podsumowaniu zaskakujące, może komuś sprezentuję.:)
Dziękuję. Bufet wciąż czynny, więc zapraszam.
A zwycięzca mnie też zaskoczył, nie spodziewałem się aż takiego wrażenia:)
Gratuluję wytrwałości i interesująco pisanego sześciolatka.
Zdarza się mi inspirować Twymi wpisami. A także zdarza się, że czytamy takie same książki i nawet mamy o nich zbieżne opinie.
Pozdrawiam ciepło i życzę blogowi kolejnych co najmniej sześciu lat.
Wielkie dzięki :) Będę się starał nadal inspirować :D
Spóźnione, ale szczere najlepsze życzenia:) McCammona mam w planach już od paru lat, może w tym roku się uda. Skoruń dopisuje do listy oczekujących. Dzięki za liczne inspiracje!
Dziękuję i polecam się na przyszłość :)
Z pewnym opóźnieniem ja również przyłączam się do gratulacji z okazji kolejnej rocznicy:). Życzę jeszcze wielu smakowitych lektur:).
W Krakowie o smogu wiemy wszystko, więc łączę się w bólu:(.
Bardzo dziękuję :)
Gratulacje! Jak najwięcej dobrych, bardzo dobrych, świetnych książek i olśnień książkowych.
Wielkie dzięki :)
Impreza już pewnie dogorywa, ale i ode mnie życzę, by tych szóstek było co najmniej trzy ;)
Po trzech dniach i najlepsze wesele się powoli kończy, a co dopiero taka skromna imprezka :D A za życzenia bardzo dziękuję :)
Przekąski! :D
Zapiszę sobie te „Magiczne lata”. I z poślizgiem – gratulacje, wielu lat cudownych lektur!
Z przekąsek to już tylko słone paluszki zostały :)
Dziękuję za życzenia.
Bardzo mi się podoba Twoja koncepcja bloga, wpadłam na niego dosłownie przed chwilą i na pewno zostanę na dłużej. Nie obiecuj częstego pisania – po prostu pisz. Pozdrawiam!
Dzięki. A na czym ona polega, ta koncepcja, Twoim zdaniem? Bo ja nie mam żadnej konkretnej, a ciekawi mnie, co dostrzegają Czytelnicy :D
To chyba koncepcja zacofania :P
To raczej średnio pociągająca koncepcja :P