„Niby mucha w pajęczynę” (Pandelis Prevelakis, „Kronika pewnego miasta”)

Kronika pewnego miasta

 

Literatura potrafi wzbudzać tęsknoty i tęsknoty zaspokajać. Pandelis Prevelakis swą książką złożył hołd rodzinnemu miastu, dając wyraz własnej nostalgii i próbując ją odegnać wspominaniem ulic, placów, sklepików, portu, a przede wszystkim ludzi – krewnych, sąsiadów, charakterystycznych typów spotykanych na co dzień. Równocześnie „Kroniką pewnego miasta” zapewne w wielu czytelnikach wzbudził tęsknotę za ciepłym słońcem odbijającym się od białych domów, za urokliwym labiryntem zaułków pełnych kramów i widokiem błękitnego morza.

Prevelakis opuścił Réthimno na Krecie w 1917 roku, gdy wyjechał na studia. Pozostawił za sobą wiele stuleci burzliwej historii: w IX wieku miasto zagarnęło Bizancjum, w XIII stuleciu Wenecja, w połowie XVII wieku Turcja, a w przeddzień pierwszej wojny światowej Réthimno wróciło do Grecji. Było to miejsce krzyżowania się kultur, religii i zwyczajów, mieszania smaków i zapachów, baśni i opowieści, w początkach ubiegłego stulecia będące już tylko wspomnieniem dawnej świetności, podupadającym prowincjonalnym miasteczkiem. „Kronika” to próba wskrzeszenia dawnej chwały i przechowania pamięci o niej dla kolejnych pokoleń, dla czasów, gdy „zamilkną jego bazary, w gruzach legną stocznie i kiedy najlepsze dzieci ulecą na cztery strony świata”.

Prevelakis snuje swoją opowieść niczym miejski bajarz:

„Słowo krzyżuje się ze słowem, zmyślenie ze zmyśleniem, jak na warsztacie tkackim wątek z osnową. Dusza daje się złapać w tę sieć niby mucha w pajęczynę. Zapomina się człowiek, poddaje urzekającej melodii, dyszy w ciężkich chwilach, zasiada wygodniej, by słuchać zabawnych przygód…” Dałem się w tę sieć pochwycić od pierwszego zdania, urzeczony melodyjnością frazy, barwnością i egzotyką opisu, ciepłem bijącym z tej gawędy, która snuje się swobodnie, niby to meandrując, a jednak konsekwentnie realizując zamiar autora. Wychodząc od opisu położenia miasta, wchodzimy coraz głębiej w jego uliczki i zaułki, zwiedzamy główną handlową arterię, poznajemy kupców, ich klientów i towary, rzemieślników, Turków i chrześcijan, ich zwyczaje i święta, codzienną krzątaninę, budowle, malowidła, przyrodę i cmentarze. Słuchamy rozmów, lokalnych anegdot, poznajemy epizody z dziejów Réthimno, gdzie w „letni wieczór, o godzinie, gdy morze ma zapach arbuza, a kobiety z włosami namaszczonymi olejkiem jaśminowym wychodzą przejść się na molo”. Nie zawsze jednak było tu tak sielankowo, nie brakowało dramatów dotykających i całą społeczność, i jednostki – jak to w życiu.

Prevelakis nie wstydzi się swojej nostalgii,

wielokrotnie daje wyraz swojemu patriotyzmowi i dumie z rodzinnych stron, opiewając niczym poeta ich urodę i ducha, niejednokrotnie boleśnie doświadczanego. „Każda ojczyzna, która przez tyle wieków trwała w niewoli […], bardziej bywa kochana i godna większych ofiar od wszystkich pozostałych”. Zapewne wielką pociechą dla tego patrioty byłoby to, o czym piszą tłumacz książki, Janusz Strasburger, we wstępie i Bartosz Barszczewski w posłowiu: że po okresie upadku Réthimno zaczęło odzyskiwać dawny blask i żywotność, a dziś przyciąga turystów, którzy z zainteresowaniem poznają barwną historię tego miejsca.

Książka, która miała być epitafium umierającej miejscowości, stała pomnikiem jej chwały.

Jest też dowodem nieprzeciętnego talentu Prevelakisa, który na zakończenie swej opowieści tak marzył: „Pragnę, by żyła dziś, jutro i wiecznie, żeby nie utraciła nigdy swej świeżości. Chciałbym ją ujrzeć niezniszczalną i niewiędnącą, zdolną stanąć na przekór losowi Réthimno albo któregokolwiek miasta, zbudowanego z drewna i kamienia”. I tak się stało. Osiemdziesiąt lat od napisania „Kronika” nie jest zakurzonym zabytkiem. Wciąż wzrusza, bawi i czaruje tak, że trudno nie ulec jej urokowi. Każde miasto na świecie może pozazdrościć kreteńskiemu miastu tak oddanego i znakomitego kronikarza.

Pandelis Prevelakis, Kronika pewnego miasta, tłum. i wstęp Janusz Strasburger, posłowie Bartosz Barszczewski, Greckie Klimaty 2013.

(Odwiedzono 534 razy, 1 razy dziś)

29 komentarzy do “„Niby mucha w pajęczynę” (Pandelis Prevelakis, „Kronika pewnego miasta”)”

  1. Silny, emocjonalny – i często sentymentalny – związek pisarza z jego rodzinnym miastem, miasteczkiem to jedna z najlepszych rzeczy, jakie mogą przydarzyć się czytelnikowi w literaturze. Bo w takich utworach jest i pasja, i znawstwo zagadnienia, i przemycany w słowach narkotyk, który stopniowo powoduje zakochanie się w danym, bliskim twórcy, miejscu, nawet pomimo faktu, iż nigdy tam nie byliśmy :) Wpisuje się w to doskonale choćby E.L. Doctorow.

    Odpowiedz
  2. Nie dziwię się nostalgii Prevelakisa, urokliwe miasteczko, może bez wielkich, rzucających na kolana zabytków ale mające swój klimat – bywało się, bywało… Eh, młodość :-)

    Odpowiedz
  3. Ja tam lubię nostalgiczne powroty do miejsc i czasów minionych i dlatego tak mi się podoba „miejska” seria Šaška wydawana przez Dwie Siostry. Wiem, wiem, to zupełnie inny kaliber, ale w obecnej mojej sytuacji, to mentalnie jestem w stanie przyswajać tylko obrazy i krótkie komunikaty, a to akurat zapewniają mi książki Czecha :D
    PS. I znów wydatek przez czytanie Twojego bloga. „Oto jest Wenecja” już w sprzedaży :P

    Odpowiedz
  4. Na zdjęciach miasto wygląda urokliwie, dziurą na pewno go dzisiaj nazwać nie można.;)
    Chodziłam koło tej powieści jak koło jeża, bo trochę zniechęcił mnie patos skrzyżowany z poetyckością – przynajmniej na takie fragmenty trafiałam. Jak to naprawdę jest z tym patosem?

    Odpowiedz
    • Są tu na pewno wzniosłe inwokacje, jak ta cytowana pod koniec, ale nie jest ich dużo, w sumie z pięć pewnie. Autor zna umiar, a ja byłem tak zachwycony, że mu wybaczałem – no bo co? Człowiek tęskni, a ja będę mu żałował możliwości wyrażenia tej tęsknoty? Te patetyczne kawałki świetnie wyglądają na okładce, ale nie zgrzytają, nie irytują. I zawsze możesz je pominąć, to góra dwa akapity :D

      Odpowiedz
  5. OK, wierzę Ci.;) Jeśli znajdę w bibliotece, to wypożyczę. Zwłaszcza że oprócz Zorby czytałam chyba tylko jedną książkę greckiego autora.

    Odpowiedz
  6. W takim razie, aż żałuję, że ominęła mnie wizyta w Réthimno, odwiedziłam jedynie Heraklion i Chanię, w których dobrze się czułam. A z cytowanych przez Ciebie fragmentów wynika, że lektura warta bliższej znajomości, podobnie, jak jej bohater -greckie miasteczko.

    Odpowiedz
  7. Zapowiada się niezwykle klimatycznie – pomyślałam, że akurat na jesień, ale pewnie zanim się do niej dokopię, to już bazie będą na drzewach :D

    Odpowiedz

Odpowiedz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.