„Odrobinka w tej wielkiej całości” (Jarosław Iwaszkiewicz, „Podróże do Polski”)

Piechotą, konnym wozem, koleją, samochodem, a nawet motorówką przemierzał Jarosław Iwaszkiewicz Polskę, kraj bliski i znajomy, a jednocześnie egzotyczny i daleki – bo taka była Polska dla małego chłopca wychowywanego na Ukrainie, który znał ją początkowo tylko z opowieści, i taka pozostała dla dorosłego mężczyzny. Przez całe swe długie życie Iwaszkiewicz, jak sam pisze, nie zdołał się Polską nasycić, nie zdążyła mu też ona spowszednieć. Oglądał ją zawsze z niezmiennym zaciekawieniem, inspirowała go i pobudzała. Z tych wrażeń i wspomnień, „nieokreślonych uczuć, impresjonistycznych obrazów, bezideowych rysunków” składa się tom „Podróże do Polski”.

Zachwyty i zdziwienia

Polska dla Iwaszkiewicza to kraj nieustających zachwytów i zdziwień, wielkich kontrastów nie tylko pomiędzy „tu i tam”, tym i owym regionem czy okolicą, ale też pomiędzy „wtedy i teraz”, gdy porównuje wrażenia z młodości i wieku mocno dojrzałego, wielkich szans i zmarnowanych okazji. Polska to sielankowe widoki, zaprzyjaźnione dworki i pola malowane zbożem rozmaitem, ale też kiepskie drogi (przed wojną, bo po niej drogi są już „jasne, długie, proste”), słabe połączenia kolejowe, fabryczne dymy i wycinka przydrożnych drzew. W każdym przypadku jest to jednak Polska głęboko odczuwana, zrośnięta z ciałem i umysłem pisarza, dająca mu poczucie szczęścia, „tego, że się jest odrobinką w tej wielkiej całości”, ale też uświadamiająca własną kruchość i przemijanie, „bo te przedmioty i te okolice, których obraz i pamięć tkwi w nas samych, zmieniają się wraz z nami […]. I zdają się być te dawne pejzaże tak samo oschłe, jak oschłą stała się nasza postarzała dusza”. Choć przyznać trzeba, że tej oschłości w książce jest niewiele, nawet w szkicach pisanych przez Iwaszkiewicza pod koniec życia. Więcej tu nostalgii, wzruszeń, sentymentalnych powrotów i całkiem trzeźwych spostrzeżeń. Bo Iwaszkiewicz Polskę kocha, choć nie bezkrytycznie, a swe zastrzeżenia wyraża dość oględnie, raczej żałując zaniedbań, niż je ostro piętnując. Trudno się temu dziwić, skoro to przecież „Polska wyśniona rozciąga się […] przede mną. Jakże inną śnił ją mój ojciec w więzieniu, mój stryj w powstaniu, mój pradziad w rewolucji. Śnili ją boską – a jest ludzka”. I ten ludzki wymiar Polski jest również obecny w szkicach Iwaszkiewicza: w postaci osiągnięć i straconych szans, przede wszystkim jednak we przypominaniu spotkań, rozmów, uczynków, zgryzot, radości.

Mistrzostwo słowa

Wyraziłem niegdyś, przy okazji omawiania powojennych opowiadań Iwaszkiewicza, opinię, że te jego opowiadania przypominają rzeźby z lodu, piękne, ale zimne, wyprane z emocji. „Podróże do Polski” są ich zupełnym przeciwieństwem. Mamy tu klasyczne szkice wspomnieniowe o miejscach i ludziach (na przykład o warszawskich teatrach, zakopiańskim klimacie intelektualnym, przyjaciołach, znajomych i ludziach poznanych przelotnie) z dobrze podanymi anegdotami, ale też „impresjonistyczne obrazy”, plastyczne, barwne, świadczące o wielkim darze obserwacji i mistrzostwie słowa (z licznych porównań, w których Iwaszkiewicz celuje, szczególne wrażenie zrobiły na mnie dwa, jedno subtelne, drugie zaś brutalne, oba idealnie dopasowane do opisywanych miejsc: w Żelazowej Woli „zwłaszcza o zmierzchu woda pachnie jak arpedżia Barkaroli, a liliowe, wyniosłe pnie drzew stoją równe i precyzyjne jak pierwsze takty Ballady f-moll” – aż się chce od razu odszukać te Chopinowskie melodie; natomiast gmach opuszczonej śląskiej fabryki ma „ściany ułożone z zakurzonej cegły. Brudnoczerwony kolor przypomina zaschłe krwawe progi małomiasteczkowych rzeźni”), ale też o zaangażowaniu uczuciowym autora – na przykład w ciepłych opisach Sandomierza, „mojej stolicy”, jak nazywał miasto Iwaszkiewicz, czy opowieści o Wiśle, tym „jednolitym szarawym obrusie”, „aorcie kraju”. Choć muszę przyznać, że czasem ponosiło Iwaszkiewicza w kierunku prozy poetyckiej („Niebo” czy „Muzyka gór”) i tu spiętrzenie słów, metafor i porównań niekiedy przekraczało moją wytrzymałość, zdarzało mu się też uderzyć w patetyczną nutę, na szczęście z umiarem i zwykle z bardzo dobrym skutkiem („Z Warszawy do Krakowa”, o pogrzebie Słowackiego). Poza tym jest Iwaszkiewicz wzruszający i zatroskany, melancholijny i lekko pompatyczny (z rzadka), przede wszystkim jednak życzliwy światu i ludziom.

Młyn czasu

Teksty powstawały w różnym czasie (najstarszy w 1922 roku), najwięcej pochodzi z końca lat siedemdziesiątych, i nieuchronne są pewne powtórzenia (przy okazji widać, jakie określenia czy frazy Iwaszkiewicz sobie szczególnie upodobał), ale mimo to „Podróże do Polski” wydają się bardzo spójne. Tylko w tych najpóźniejszych widać tekstach, że są dla Iwaszkiewicza rodzajem podsumowania, rozliczenia, finałowego rozrachunku, wkrada się w nie cień przemijania, z którym pisarz zdaje się być pogodzony. W końcu to proces nieustanny i nieuchronny jak zmiana pór roku. „Wszystko przemiele młyn czasu, zmieniając dnie mijane na błękitny popiół. Ale to nic”.

Jarosław Iwaszkiewicz, Podróże do Polski, Zysk i S-ka [2009].

(Odwiedzono 840 razy, 5 razy dziś)

19 komentarzy do “„Odrobinka w tej wielkiej całości” (Jarosław Iwaszkiewicz, „Podróże do Polski”)”

  1. Wydaje mi się ze pierwsza przeczytaną przeze mnie książka Iwaszkiewicza były Podroze do Włoch. Do dziś pamiętam emocje jakie towarzyszyły lekturze. Do dziś poszukuje tej pozycji. Myślę że Podróże do Polski mogą stać mi się jeszcze bliższe, bo to przecież nasz kraj,miejsce kochane mimo wszystko i ponad wszystko. A twoja recenzja to potwierdza. Teraz będę szukać obu tytułów.

    Odpowiedz
    • Podróże do Włoch też chcę przeczytać po tym, jak podczytywałem fragmenty włoskich podróży opisywanych w dziennikach, bardzo mi się podobały. Podróże do Polski są do znalezienia w taniej książce, powodzenia w poszukiwaniach :)

      Odpowiedz
  2. Iwaszkiewicz nawet w takich drobiazgach jak „Rachunek z włóczęgi” potrafił pisac zajmująco, choćby o fatalnej bazie noclegowej – o ile dobrze pamiętam – w Poznaniu albo o delegacji państwowej do Francji.
    Musiał mieć silny pęd do podróżowania albo po prostu bycia w drodze – na spotkaniu autorskim prawnuczka Włodek mowila, że zawsze gdy w domu pojawiały się kłopoty, JI szybko wyruszał w świat.;)

    Odpowiedz
  3. Moją babcię wojenna zawierucha przeniosła z wioski na terenach dzisiejszej Białorusi, przez pracę przymusową w Niemczech aż do Bydgoszczy. Ciekaw jestem, jak ona postrzegała te wszystkie różnice, zmiany i zawieruchy. Zapytać jak nie ma już.

    Odpowiedz

Odpowiedz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.