Za tydzień mój blog skończy osiem lat i wtedy – zgodnie z tradycją – przy tradycyjnej sałatce i napojach opowiem o książkach, które w 2018 roku zrobiły na mnie największe wrażenie. A dziś chciałem Wam pokazać, co pokazują statystyki, czyli co najczęściej czytaliście w minionym roku… Nie powiem, gusta czytelników chodzą krętymi drogami.
Od rzeźbiarstwa do pralki Frani
Pierwszą dziesiątkę najchętniej czytanych tekstów otwiera rzadki na blogu gość: wpis krajoznawczo-turystyczny. Z dodatkiem sztuk pięknych i literatury, czy opis Wyspy Pisarzy i Poetów w Łochowie. Swoją drogą, wpadnijcie tam, jeśli będziecie w okolicy. Później robi się książkowo, ponieważ obdarzyliście uwagą recenzję bardzo dobrej powieści Natalii Rolleczek o starożytnej Aleksandrii („Świetna i Najświetniejsza”), którą nieustająco polecam, bo to naprawdę barwna i zajmująca historia. Być może na fali sentymentu do dwudziestolecia międzywojennego wybił się tekst o wspomnieniach Tadeusza Wittlina („Ostatnia cyganeria”), zbiorze anegdot z życia ówczesnej bohemy, rzeczy lekkiej i beztroskiej. Oczko wyżej uplasowało się rozczarowanie roku, otrąbiona jako najważniejsza książka o Stanach Zjednoczonych „Elegia dla bidoków” J.D. Vance’a, niestrawna autobiografia kolesia, który awans społeczny zawdzięcza swoim dziadkom, ale mimo to usiłuje pozować na mentora udzielającego złotych rad młodym ludziom z biednych społeczności Środkowego Zachodu. Niesmak po „Elegii” pomoże Wam zmyć – a właściwie sprać – pralka Frania, niestrudzona pomocnica polskich gospodyń, której krótka historia zajęła miejsce szóste.
Coraz zdziwniej i zdziwniej…
Dalej też jest dziwnie i pojęcia nie mam, z jakiego powodu te, a nie inne teksty były czytane tak często. No ale co tam, ja piszę, Wy czytacie, co chcecie. I tak:
Miejsce 5. „Świat według Polki”, interesujący pomysł Klubu Polki na Obczyźnie, zbiorek krótszych i dłuższych opowieści, migawek, refleksji i wspomnień obracających się wokół tematu emigracji z punktu widzenia kobiet. Rzecz nierówna, ale dająca ciekawy wgląd w życie i dylematy emigrantek w różnych stronach świata.
Miejsce 4. „Miasteczko na dłoni” Jana Drdy, prastara książka wyciągnięta z bibliotecznego regału z gratisami i przeczytana pod wpływem impulsu. Okazało się, że to słodko-gorzka, na poły realistyczna, na poły baśniowa opowieść z nutkami humoru i przebłyskami poezji – naprawdę bardzo satysfakcjonująca lektura.
Miejsce 3. „Tajemnica diabelskiego kręgu” Anny Kańtoch – pierwsza powieść tej autorki, która nie do końca do mnie przemówiła. Wbrew powszechnym zachwytom pozostałem dość sceptyczny wobec pomysłu, na którym opiera się fabuła. Co mi jednak nie przeszkodzi przeczytać pozostałych części trylogii o Ninie, głównie dlatego, że bohaterka to bardzo udana.
Miejsce 2 potwierdza znaną prawdę, że na blogu książkowym nie czyta się recenzji książek i najlepiej wychodzi się na przygotowywaniu wszelkiego typu zestawień czy list według dowolnego klucza. W przypadku „Liczenia słupków” chwyciła prezentacja najpopularniejszych wpisów od czasu przeniesienia bloga „na własne”.
Miejsce 1 z kolei dowodzi, że w ogóle blogowanie o książkach jest do kitu i należało raczej iść śladami Ireny Gumowskiej i Adama Słodowego – zająć się poradnictwem w zakresie gospodarstwa domowego. Bo nic się w 2018 roku nie klikało tak dobrze, jak poradnik prania firanek, jedwabi oraz wełny. Plus czyszczenie kożuchów. Wszystko według sprawdzonych, staroświeckich receptur, bardzo ekologicznych.
Przed nastaniem prawdziwej zimy macie więc jeszcze szansę skorzystać ze wskazówek i odświeżyć kożuch gorącymi otrębami pszennymi. Ale zanim pobiegniecie do szaf po wierzchnie okrycia, przyjmijcie życzenia szczęśliwego nowego roku! I wpadajcie czasem coś poczytać…
Blogowanie o książkach może jest do kitu, ale mam nadzieję, że Ciebie to nie zniechęci. Tobie życzę nienudnych lektur w nadchodzącym roku i chęci do spisywania swoich wrażeń, sobie – częstych okazji do wpadania tutaj, żeby sobie poczytać. :)
Dziękuję bardzo i nawzajem. Mnie nie jest łatwo zniechęcić, najwyżej więcej będę o firankach pisał, skoro jest takie zapotrzebowanie społeczne :)
To w takim razie z tygodniowym wyprzedzeniem, życzenia 100 lat! :-)
Przebóg, z rok Kolegi tu nie było! Dziękuję za życzenia, ale czyżbyś nie miał zamiaru wpaść na rocznicową imprezkę? :)
Po takim pytaniu czuję się zaproszony :-)
Oczywiście :) Chociaż to nieformalna impreza, wpada, kto chce :P
Ja się temu zwycięstwu poradnika prania firanek nie dziwię. ;) :D
Osobiście uwielbiam ten cykl o praniu. :D
No i tak przy okazji. Wspaniałego 2019 zarówno na gruncie zawodowym jak i prywatnym! :D
Ale o praniu były ciekawsze wpisy, moim zdaniem :P No ale faktycznie, firanki ma prawie każdy, w przeciwieństwie do Frani. Dziękuję za życzenia i nawzajem oczywiście :)
Zadziwiającymi ścieżkami chadzają człowiecze upodobania. Czytam właśnie Rzeczy, których nie wyrzuciłem, gdzie autor pisze, jak trudno było mu znaleźć chętnych na przygarnięcie książek pozostałych po mamie, a słowa antykwariusza- Klasyka polska? …(wymieniając Reymont, Sienkiewicz, Żeromski, trochę Prusa, Orzeszkowa, Dąbrowska) – makulatura. No cóż pozostaje westchnąć i robić swoje. Dobrego roku z wieloma odkryciami czytelniczymi i nie tylko życzę. Na imprezkę wpadnę, bo dajesz dobre jedzonko- takie kolorowe i różnorodne. Coraz rzadziej bywam w blogosferze, ale nadzieja jeszcze nie umarła. Istnienie takich blogów, jak twój i jeszcze paru innych napawa optymizmem i nadzieję, że jest dokąd wracać. Nawet jeśli te powroty są sporadyczne.
No niestety, książek wydawanych w masowych nakładach trudno się pozbyć, akurat jestem na etapie czystki w bibliotece i mnóstwo tytułów wciąż wisi na allegro. A na urodziny zapraszam serdecznie, tym bardziej się cieszę, że przy braku czasu zechciałaś wpaść akurat do mnie :)
Królu złoty, pisz Ty nawet o pończoszkach panny Walerci, tylko pisz! Bo gdzie ja w tym 2019 będę chodził na ploty i lanie wody w komentarzach? :D
Skąd ja Ci pannę Walercię wezmę, hę? Bo pończoszki to jeszcze jakoś by się znalazły :) I sam se coś napisz, to ja wpadnę na ploty i lanie wody.
Bardzo grubą książkę czytam i choć chciałbym skończyć w dobę i opisać, to niestety bez przerwy coś :( W akcie desperacji myślałem już o wpisie biegowym :D
Dawaj biegowy, możemy popłynąć o sporcie :)
Będziesz teoretyzował? :P
Będę Ci zazdrościł, gratulował i motywował do wysiłku.
Nie zapominaj o zachwycaniu pięknem świętokrzyskiej przyrody :D
To jest w pakiecie obowiązkowym :D
Ha, ha, ha! Może wśród czytelników Twojego bloga jest sporo pedantów dbałych o firany i kożuchy.;)))
Blogowanie do kitu nie jest, to raczej przygoda, o czym dobitnie świadczy także powyższe zestawienie.;)
Ja co jakiś czas zaglądam do tych wyników, ale akurat na rok 2018 nie spoglądałem…
[wychodzi]
…
[wraca]
Też nieco się zdziwiłem. W tym roku najlepiej czytały się… wpisy przedzeszłoroczne. Czyli „Czarodziejska góra” i „4 3 2 1” Austera. Z zeszłorocznych najwyżej stoją te okołoblogowe, a z książkowych rządzi… science-fiction. Pierwsze są polecanki dla początkujących, a druga recenzja „Wolny Kalibana”.
No przecież mówię, że prosty bloger może się szalenie zdziwić wynikami :) Niezbadane są ścieżki wyszukiwarek.