Śledztwo zlecone firmie zewnętrznej (Aleksandra Marinina, „Sztuka śmierci”)

sztuka śmierci

Reżyser z teatru Nowa Moskwa Lew Bogomołow obrywa ciemną nocą czymś ciężkim po głowie i w stanie krytycznym leży w szpitalu. Prowadzący śledztwo podpułkownik Zarubin aż wzdryga się na myśl, że dochodzenie musi również objąć miejsce pracy ofiary i – co gorsza – zespół aktorów. Wpada więc na przedziwny pomysł: za pieniądze szwagra Bogomołowa śledztwem w teatrze zajmie się prywatna firma detektywistyczna pod nadzorem funkcjonariuszy milicji.

Monodramy na użytek śledczych

Zlecenie spada na Nastię Kamieńską, która bynajmniej nie jest zadowolona. Jeszcze nie przyzwyczaiła się do swego nowego statusu, wciąż przeżywa odejście z milicji i to, że nie jest już „panią władzą”. Jako współpracownika dostaje młodego milicjanta Staszysa, którego podejście do pracy nie budzi jej zachwytu – do czasu. Oboje spędzają długie godziny w labiryncie teatralnych pomieszczeń, przepytując aktorów, pracowników administracji i obsługi, a nawet portierki i ochroniarzy. Jedyne, co z tego wynika, to poczucie, że wszyscy łżą w żywe oczy, ukrywają istotne fakty, a aktorzy dodatkowo odgrywają przed śledczymi całe monodramy i próbują nimi manipulować. Nic dziwnego, że Kamieńską i Staszysa dopada frustracja. Gdyby nie to, że sprawca uderza ponownie, tkwiliby pewnie w Nowej Moskwie w nieskończoność. A przynajmniej do chwili, gdy zleceniodawcy skończyłyby się pieniądze. Dogodny zbieg okoliczności oraz uruchomienie przez Nastię starych milicyjnych znajomości ostatecznie jednak powodują zwrot w śledztwie.

Kryminał spacerowy

Nie pierwszy raz piszę, że kolejna powieść o emeryturze Kamieńskiej toczy się w spacerowym tempie: wysłuchujemy długich zeznań świadków, okraszanych obficie refleksjami o teatrze i pracy aktora, czasem dyskretnie poziewując, a czasem dowiadując się czegoś ciekawego o funkcjonowaniu teatru (i to jest najmocniejsza strona książki). Emerytowana podpułkownik jest kompletnie pozbawiona energii, jej młodszy kolega ma co prawda interesujące i przydatne w pracy umiejętności, za to Marinina zwaliła mu na głowę wszystkie nieszczęścia świata, rujnując nieco jego wiarygodność. Na tym tle błyszczy stara aktorka Arbienina, odgrywająca na użytek śledczych niemalże rolę życia. Chyba dla urozmaicenia dość monotonnej akcji wprowadziła autorka wątki fantastyczno-baśniowe: obdarzając ludzkimi cechami gmach teatru, który wyczuwa buzujące w Nowej Moskwie emocje, i dorzucając jako (momentami irytujących) obserwatorów i komentatorów trzy wieczne istoty z innego (równoległego?) wymiaru oraz kota jednego z aktorów. Ryzykowny to zabieg i niezbyt udany, jak i cała „Sztuka śmierci”. Przy tym wszystkim zagadka kryminalna schodzi na daleki plan i rozwiązana zostaje głównie dzięki zbiegowi okoliczności, a motywy i sposób działania sprawców budzą lekkie politowanie. Książka dla zagorzałych wielbicieli Marininy.

Aleksandra Marinina, Sztuka śmierci, tłum. Aleksandra Stronka, Czwarta Strona 2018.

Podobne pozycje:

Sprawiedliwy oprawca

Aleksandra Marinina

(Odwiedzono 957 razy, 1 razy dziś)

17 komentarzy do “Śledztwo zlecone firmie zewnętrznej (Aleksandra Marinina, „Sztuka śmierci”)”

  1. A ja się do prozy Marininy, mimo właściwości poznawczych, jakoś nie przekonałem. Może nie czuję rosyjskiego ducha, czy co :P Od tej na pewno trzymał się będę z daleka. Wszystko przez „trzy wieczne istoty z innego wymiaru” :D

    Odpowiedz
  2. Uwielbiałam wczesną Marininę. Tak bardzo, że wybaczałam pewne takie niedociągnięcia fabularne czy zbyt mocno zarysowane imperatywy narracyjne. Opis postsowieckiej Moskwy uwodził na tyle mocno, że przymykałam oko. Ale tego tomu nie przebrnęłam. Jeśli dobrze pamiętam, to porzuciłam lekturę jeszcze zanim Kamieńska w ogóle pojawiła się na scenie (tam jest dość długi rozbieg z kotkiem i istotami).

    Odpowiedz
    • Tak, tak. Też wolę Kamieńską w milicji niż w agencji detektywistycznej.
      Wydania po polsku wychodzą jak chcą, tzn. zaczęło się po bożemu, czyli od najstarszych, potem (chyba inny wydawca) rzucił do księgarń kilka nowszych (już po odejściu Kamieńskiej ze służb), a teraz znowu wracają do czasów milicyjnych. Jak już wyjdą (mam nadzieję) wszystkie powieści Marininy (Marininej? Jak to odminić?) to sobie siądę i je przeczytam chronologicznie. Bo mnie to skakanie irytuje.
      A „Sztuka śmierci” nie bardzo udana, nie bardzo. Na szczęście mnie nie zniechęciła do kolejnych.

      Odpowiedz
      • Teraz chyba jest już komplet Marininy do 16 tomu włącznie, potem od 28 zaczyna się ta emerycka seria. Mnie brak chronologii niezbyt przeszkadzał, aż pewnego razu się okazało, że w jednym tomie Nastia ma męża, a w kolejnym jeszcze nie, spalili mi rozwój wydarzeń :)

        Odpowiedz
  3. Przeczytałam 1 (słownie: jedną) książkę Marininy i nigdy więcej. Polecono mi ją jako świetny kryminał, posłużyła za usypiacz. Była po prostu rozwlekła i zwyczajnie nudna, nic się nie działo. Tytułu nie podam, bo nie był wart zapamiętania. Jestem „kryminalistką”, ale, jak dla mnie, zupełnie nie te klimaty.
    P.S. Poczytuję sobie Twój blog od początku, Bardzo mi się podoba. Przywołałeś tyle ulubionych lektur z mojego dzieciństwa i młodzieńczości, aż się wzruszyłam, że ktoś o nich jeszcze pamięta i tak świetnie pisze.
    Pozdrawiam serdecznie
    Barbara

    Odpowiedz

Odpowiedz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.