Bez serc, bez ducha… (Anthony Trollope, „Rodzina Palliserów”)

Rodzina Palliserów

Plantagenet (cóż za imię!) Palliser jest arystokratą o politycznych ambicjach. Poślubia lady Glencorę i młode małżeństwo rozpoczyna wspólne życie: on bez reszty oddaje się pracy nad reformą pieniądza, ona zaś bryluje towarzysko, otaczając protekcją obiecujących młodych ludzi i żywo interesując się życiem innych, przez co niekiedy wpędza siebie i męża w spore tarapaty.

Towarzyski tasiemiec

Pisana przez trzynaście lat tasiemcowa (6 tomów w 16 częściach!) „Rodzina Palliserów” jest raczej zbiorem opowiadań niż powieścią. Wokół pary tytułowych bohaterów nieustannie grawituje tłum krewnych, przyjaciół, znajomych, współpracowników i oponentów. Co jakiś czas z tej gromady wyłania się jakaś postać, która staje się zalążkiem kolejnej opowieści: Alicja Vavaser, która przeżywa miłosne rozterki i, jak to często bywa, stawia na niewłaściwego kandydata do swej ręki, Phineas Finn, ambitny młodzian, który próbuje kariery politycznej i poznaje wielki świat, Lizzie Greystock, sprytna panna, gotowa na wiele, byle ustawić się w życiu czy Ferdynand Lopez, podły łowca posagów. W tle tych historii rozgrywa się wielka polityka: gry stronnictw, wzloty i upadki rządów, plany reform, choćby dyskusje o zmianach okręgów wyborczych, toczy się też życie tytułowych Palliserów, którzy jednak na pierwszy plan wychodzą na sam koniec, gdy poznajemy bliżej dzieci Plantageneta i Glencory.

Szkielet powieści

Na pierwszy rzut oka jest to lektura idealna dla miłośników wiktoriańskich powieści: mnóstwo zróżnicowanych bohaterów, najróżniejsze perypetie uczuciowe i życiowe, tło obyczajowo-polityczne. Niestety, nie w wersji, która jest dostępna po polsku. Strona tytułowa zawiera niepokojący zapis: „Skrócił Michael Hardwick”, a wprowadzenie Hardwicka ten niepokój podsyca. Autor adaptacji omawia szeroko, ile pracy kosztowało go wciśnięcie kilkunastu części oryginału w jedną, niezbyt przecież grubą książkę: wycinał powtórzenia, modernizował interpunkcję, oszczędzając znak po znaku. Niestety pod ołówkiem redaktora padły też „wszystkie niepotrzebne dygresje, niektóre drugoplanowe wątki i nieważne, raczej dekoracyjne sceny”. To, co zostało, przypomina raczej bryk, który pozwala zapoznać się z bohaterami i fabułą, albo pisaną dziś powieść historyczną, której autor postanowił oszczędzić czytelnikowi nadmiaru opisów i niezbyt lubił zagłębiać się w motywacje postaci. Nie powiem, nieźle się to czyta, bo dzieje się sporo, jednak niemal od początku miałem wrażenie, że zostałem z czegoś okradziony: króciutkie sceny, rzeczowe dialogi, listy miłosne przypominające korespondencję handlową, ludzie, których wybory nie były dla mnie dość zrozumiałe, wreszcie całkowity brak tej, dla niektórych przenudnej, dla innych stanowiących o uroku dawnych powieści, rozlewności, niespiesznego tempa, które pozwalało zatrzymywać się na tym czy owym detalu – człowieku czy rzeczy, brak opisów: wnętrz, sukien, pejzaży, tysięcznych przerywników. Nie miałbym nic przeciwko temu, gdyby Hardwick zrobił z „Palliserów” choćby dwa tomy, zachowując jednak więcej z tego, co uznał za niepotrzebne, nieważne i nudzące dzisiejszych ludzi „zbyt leniwych, aby czytać książki”. Dostaliśmy szkielet idealnie obrany z mięsa: dający wyobrażenie o temacie powieści Trollope’a, ale pozbawiony życia, indywidualnych cech, które stanowiłyby o jego wyjątkowości.

Anthony Trollope, Rodzina Palliserów, skrócił Michael Hardwick, tłum. Maryla Metelska, Endla Oego-Knoche, Książnica 1992.

 

Podobne pozycje:

Samotnia I

Charles Dickens

(Odwiedzono 1 548 razy, 7 razy dziś)

28 komentarzy do “Bez serc, bez ducha… (Anthony Trollope, „Rodzina Palliserów”)”

  1. Mam tę powieść, tyle że wydaną przez PIW. :) Ale przeczytałam tylko wstęp napisany przez redaktora. Hardwick wyraża się z taką pogardą o grubych książkach, z takim brakiem szacunku dla dawnych autorów, którzy nie zgadzali się na skrócenie swoich dzieł, że aż mnie odrzuciło. Dla mnie to, co zrobił ten redaktorek, to okaleczenie książki.

    Odpowiedz
  2. Pamiętam z moich dziecięcych lat serial o podobnym tytule. Nie miałam pojęcia wówczas, iż jest ekranizacją powieści. Pamiętam, jak z wypiekami na twarzy czekałam na kolejne odcinki sagi. Zapewne i scenarzyści dokonali wielu skrótów, ale to co uchodzi w kinie czy telewizji niedopuszczalne jest w literaturze. Niestety nadal funkcjonują osoby, które nie chcą przyjąć tego do wiadomości.

    Odpowiedz
    • Mam brzydkie podejrzenie, że scenariusz serialu powstał na podstawie tego skrótu, to wlaściwie jest gotowy scenariusz. Pewnie tylko scenarzysta i kostiumograf się napracowali dodatkowo, bo nie znaleźli żadnych opisów w tekście :)

      Odpowiedz
  3. Wychodzi na to, że trzeba być wdzięcznym za nieskracanie „Sagi rodu Forsyte’ów”, też niezłehj jako serial.

    Odpowiedz
  4. Już chciałam szukać książki w bibliotekach, ale skróty, o których piszesz, odstraszyły mnie… Ale również jak inni komentujący ciepło wspominam serial.:)

    Odpowiedz
  5. Bardzo dziękuję za recenzję i ostrzeżenie, ostatnio zastanawiałam się nad przeczytaniem – bardzo lubię XIX wieczną literaturę (no nie całą, Austen np. nieszczególnie), a ten Trollope brzmiał ciekawie. Na pewno taki skrót by mi nie odpowiadał. Będę zatem szlifować angielszczyznę i spróbuję w oryginale :-) Thackeraya dałam radę (kurczę, jak ten facet pisał, szło mi prawie jak po polsku, co ma znaczenie, bo ja po polsku czytam na tyle szybko, że Kindle jest dla mnie za powolny z przewijaniem stron), to może i tu pójdzie?
    Nb. uwielbiam grube książki – jakby ktoś podzielał moje upodobania, polecam „Starorzecza” Antoniego Kroh.

    Odpowiedz
  6. Własnie też serial dzieciństwa pamiętam, niestety jego akcji już zupełnie nie.
    Wygląda to na istną rzeź popełnioną na książce. Całe szczęście, że nikomu nie przyszło do głowy zrobić czegoś takiego z Jane Austen czy Proustem.

    Odpowiedz
    • Jane Austen, na szczęście dla siebie, to jest dość zwięzła :) A Prousta nikt nie skrócił, bo może po prostu się nie znalazł odważny. Chociaż o ile wiem, to Francuzi swoich klasyków szanują i choćby tego nieszczęsnego Racine’a tłuką w szkołach.

      Odpowiedz
  7. Jane jest zwięzła ale też miewa watki poboczne, wiec jakby się ktoś uparł mógłby je ominąć;)
    Ale pomyśl, jakby z siedmiu tomów Marcela zrobić jeden. Może Francuzi by się na to nie skusili, ale Anglikom, jak widać, mogłoby się to spodobać ;).

    Odpowiedz

Odpowiedz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.