Dziś mija dziesiąty rok blogowania, nieefektowny i nieefektywny, ciągnący się w nieskończoność i pełen niezbyt przyjemnych niespodzianek. Co nie znaczy jednak, że nie warto świętować, choćby tego, że wreszcie się skończył. A ja dalej tu jestem. I co ważniejsze, wciąż jesteście tu Wy, czytelnicy i komentatorzy, dzięki którym nadal warto pisać. Bardzo Wam wszystkim dziękuję za to, że czytacie, komentujecie, pytacie, podsuwacie książki, dzielicie się opowieściami.
Top 2020
Nie powiem, z zazdrością patrzyłem na wszystkich, którym przejście w tryb zdalny, pomogło czytać więcej niż zwykle. Nie znalazłem się w gronie tych szczęśliwców, za to trafiały mi się lektury co najmniej przyzwoite, a i całkiem sporo wybornych. Szalenie dumny jestem ze zmierzenia się z pięciotomową „Kroniką rodu Pasquier” Georges’a Duhamela, która wypełniła mi pierwszy kwartał i okazała się bardzo dobrze napisaną sagą rodzinną, barwną, zróżnicowaną i na dodatek, co uwielbiam, pełną smakowitych detali. W drodze ku podium „Kronikę” wyprzedziło jednak kilka innych książek. Zaplecze czołówki stanowią „Pod osłoną nocy” Sarah Waters, osadzona w scenerii wojennego Londynu opowieść o poplątanych losach gromadki niejednoznacznych bohaterek i bohaterów, oraz „Dzieje Tewji Mleczarza” Szołema Alejchema, które okazały się niezwykle krzepiące w trudnych momentach dzięki swojemu prostemu przesłaniu: „Jak długo człowiek żyje, tak długo nie powinien upadać na duchu”.
Z wyborem czołówki, w przeciwieństwie do wielu lat poprzednich, problemów nie miałem żadnych. Równorzędne medale dostają powieść awanturniczo-kryminalna osadzona w Polsce początków siedemnastego wieku, napisana znakomitym językiem i z pełnokrwistymi, niejednoznacznymi bohaterami, czyli „Crimen” Józefa Hena, i biografia kobiety, która stała się przypisem w dziennikach swej sławniejszej kochanki, a przecież miała własne życie i własne osiągnięcia warte przypomnienia. Za wyciągnięcie Anny Kowalskiej z cienia Marii Dąbrowskiej i za świetnie udokumentowaną i jednocześnie bardzo dobrze skonstruowaną i napisaną książkę w pełni zasłużone podium dla Sylwii Chwedorczuk („Kowalska. Ta od Dąbrowskiej”).
Miejsce pierwsze jest bezapelacyjne. Karol Schulz i jego „Kamień i cierpienie” to powieść monumentalna, dużo więcej niż tylko biografia Michała Anioła. To książka o cierpieniu i walce o uznanie, o ciężkiej pracy i samotności, z drobiazgowo oddanym tłem historycznym, galerią niezwykłych postaci i językiem precyzyjnym, choć wręcz barokowo bogatym. Niesłusznie zapomniane arcydzieło.
Bufet jest zaopatrzony…
…jednak z powodu ograniczeń narzucanych gastronomii wydaje dania tylko na wynos i napoje w butelkach bez kaucji. Za kotarką w lewo osoby pełnoletnie mogą pobierać małpki. Bawcie się dobrze!
Piotrze, gratulacje! Trwaj jak najdłużej, dla mnie jesteś taką ostoją w blogowym świecie… Pozdrawiam serdecznie!
Bardzo dziękuję! Nie wiem, jak będzie z trwaniem, ale będę się bardzo starał :) Pozdrawiam!
Dziękuję. Do przeczytania! :)
Cieszy mnie bardzo zarówno Crimen, który, zdaje się, podsunęłam, jak i Kowalska, którą z twojego polecenia zakupiłam i czeka na swoją kolej. Gratuluję okrągłej rocznicy:)
Crimen leżał od dawna, ale faktycznie chyba mnie skłoniłaś do lektury i wdzięczen będę :) Kowalska bardzo zacna, ja już się zaopatrzyłem w jej książki i będę przedłużał znajomość. Chociaż może najpierw trzasnę recenzję biografii :P Dzięki za gratulacje!
Nawiązując do wcześniejszego komentarza, to są właśnie wpisy do których sięgałam Crimen, Kowalska, Michał Anioł, Tewje Mleczarz. Po Kowalską na pewno sięgnę, może i po Crimen, Hen ma u mnie wysokie notowania. Gratuluję wytrwałości. Ten rok i u mnie nie był rewelacyjny, jeśli idzie o ilość lektur, w porównaniu do czasu, jakim dysponowałam (dzięki zdalnej pracy) nie było tego wiele. A z bufetu poproszę coś o niskim IG.
Pozdrawiam
Zazdroszczę liczby lektur, u mnie doszła masa dodatkowych obowiązków mimo pracy zdalnej i było bardzo przeciętnie ilościowo. No ale jakość chociaż nie najgorsza. W bufecie są jakieś opcje wegańskie, coś wybierzesz :)
Uuu na bogato, bo to i małpki jak słyszę i gazowane, czyli full wypas po nowemu :P Ale nic dziwnego, bo przecież okazja zacna :D Trwaj, bo Twój blog jako jeden z nielicznych pozostał przyjazny czytelnikowi.
Zapasy napitków sprytnie zrobiłem z wyprzedzeniem, możemy poszaleć. W przyszłym roku woda niegazowana :) Trwam, ale to też Twoja zasługa, bo czytasz i co więcej, nawet komentujesz. A dziś o komentarz na blogu trudno, oj trudno :)
Komentowanie na blogach umarło. Nie rozumiem tylko czemu blogerzy, którzy nie chcą odpowiadać na komentarze czytelników nie wyłączą tej opcji, bo to strasznie denerwujące zabrać głos i nie doczekać się odzewu. Dawniej piętrowa dyskusja rosła w pół godziny, teraz po tygodniu czekania odznaczam powiadomienia :(
Kumplowi został czteropak coli ze świąt i zastanawia się czy już wystawiać na alle czy jeszcze czekać :P
Umarło, łatwiej skomentować na instagramie. A piętrowych dyskusji coraz bardziej brak, to se ne vrati, ech :( Colę niech zakopie w ogródku i będzie dzieciom pokazywał za parę lat :)
Ja jestem człowiek starej daty, w dodatku bez jakiegokolwiek zmysłu estetycznego, więc do fotek się siłą rzeczy nie rwę :) Ale żal, żal. Media się zmieniają, idzie czas krótkiej, szybkiej, najlepiej obrazkowej informacji i nie ma co myśleć o powrocie do blogów w ich pierwotnej formie czy grup dyskusyjnych, gdzie zaczynałem wirtualne gadki o książkach. Duże ilości znaków generują jedynie kłótnie polityczne czy światopoglądowe :(
Ale! Żeby nie narzekać i wrócić na tory książkowe, to powiem Ci, że dziś zrezygnowałem z planów biegowych na rzecz trzeciego tomu Krzyczącego :)
Zdjęcia z przebieżek całkiem nieźle Ci wychodzą, nie bądź taki skromny :) Zmiany są nieuchronne, przystosujemy się albo zginiemy, ale żal może nam być. Co do Krzyczącego, to nie powiem „a nie mówiłem” :P
Muszę chyba sprzedać nabyty w chwili szaleństwa aparat i pozyskane środki zainwestować w komórkę z lepszymi flakami foto, bo telefon zawsze mam ze sobą :) Wiem, że to nie aparat robi zdjęcia, a jego operator, ale jak to mówią o biczu … :P
A przystosowywać się nie chcę. Co do ginięcia, to powód jest zgoła inny. A Krzyczący wciąga, ale bez efektu wow na jaki byłem nastawiony :)
Już nie pamiętam, kiedy używałem aparatu, tylko komóra i komóra :( Wiem, jakie są powody ginięcia, wiem. A Krzyczący bardzo solidny, momentami nawet bardzo, ale wow się nie spodziewaj.
Dzień dobry,
witam się oficjalnie, ponieważ pierwszy raz zabieram głos u Pana. Serdecznie gratuluję okrągłej rocznicy i dziękuję za inspiracje lekturowe.
Z życzeniami spokojnego Nowego Roku, Marcin Ch.
Dzień dobry, bardzo dziękuję za życzenia. Jest mi bardzo miło, że się Pan ujawnił, zapraszam częściej :)
Czy ktoś pamięta może blog literacki Kumple.pl? Tam to były dyskusje swego czasu!
PIerwsze słyszę, chyba coś mnie ominęło.
Gratuluję rocznicy. A którą z książek przeczytanych w tym roku uważasz za najgorszą?
Dzięki. Aż sięgnąłem do magicznej tabelki. Z ocen mi wychodzi, że na spółkę Czarna kawa Agathy Christie z drugą częścią autobiografii Christiane F. O, to była koszmarna strata czasu :)
Gratulacje! Czytałam tego bloga kiedyś regularnie (może to było 5 lat temu, może 7, nie wiem), niedawno wróciłam i z wielką zachłannością pochłaniam kolejne wpisy. Kamień i cierpienie już sobie odłożyłam, a ile innych smakowitych kąsków mam zapisanych na przyszłość… Oby tylko czasu starczyło na lekturę. Tego też życzę na kolejne lata: czasu na czytanie i na pisanie o czytaniu.
No to witam ponownie :) I dziękuję za życzenia, akurat czas to jest to, czego potrzebuję najbardziej.
Aaach, czekałam na ten bufet. :D No, skoro na szczycie podium znalazł się u Ciebie w tym roku Czech, i to w dodatku taki, który stoi na półeczce i czeka od dłuższego czasu, to już muszę w końcu przeczytać. :) Gratuluję Ci rocznicy, gratuluję wytrwałości i życzę wszystkiego dobrego na następną dekadę! Gratuluję też, skoro było tak ciężko, przetrwania tego roku w tak niesprzyjających okolicznościach przyrody. :) Pozdrowienia serdeczne!
Ha! Ten Czech to u mnie taka egzotyka straszna, ilu ja tych Czechów tu dotąd miałem? Góra pięciu, a i to pewnie nie. Ale Schulza czytaj, czytaj, a nie same nowości :) Dziękuję za życzenia, ta wytrwałość to się bardzo przyda. Uściski z zachowaniem dystansu!
Gratuluję okrągłej rocznicy oraz świetnie zaopatrzonego bufetu! U mnie znakomicie napisana książka Chwedorczuk na pierwszym miejscu, a Dzienniki samej Kowalskiej też czyta się do rana…
Dziękuję :) Kurczę, a ja się zawczasu nie zaopatrzyłem w dzienniki Kowalskiej i mogę tylko zazdrościć :(
I ja gratuluję okrągłej rocznicy. Padam do nóżek i wracam do czytania 😀
Dziękuję uprzejmie. Miłego czytania :)
Gratulacje! :D
Dzięki :)
Gratulacje i kolejnych lat blogowania życzę! :D
Dzięki :)
Gratulacje i życzę kolejnych udanych lat w blogosferze. :) I mnie stuknie „dycha” w 2021 roku, ale w listopadzie. Choć nie do końca się liczy, bo w międzyczasie miałam kilkuletnią przerwę…
Wielkie dzięki. Nawet z przerwą to ładny wynik.
Ależ ten czas szybko leci! Pamiętam Twoje pierwsze wpisy, jakby to trzy lata temu było.;)
Ciekawa jestem bardzo Twojej recenzji książki Chwedorczuk – mnie się podobała, doceniam wkład autorki itp., ale obeszło się bez większych zachwytów.
Pozostaje mi życzyć wytrwałości w czytaniu i pisaniu, niech jej starczy Ci na długo.;)
Mnie się to wydaje wieki temu :) Co do Chwedorczuk, to rzadko się trafia rzeczy tak rzetelne i jednak, moim zdaniem, dobrze napisane, bez autorskich domysłów i wciskania się samego autora do książki. Pamiętam książkę Marchewki o Szelburg-Zarembinie i aż się otrząsam :) A jako wielbiciel Dzienników Dąbrowskiej mam do sprawy stosunek osobisty i wiele mi ta książka wyjaśniła. Biedna Tula :( Dzięki za życzenia :)
Zgadzam się z Twoją opinią co do rzetelności, a szczególne braku domysłów.;) Dzienników Dąbrowskiej nie znam, więc tym bardziej ciekawi mnie, jak to było z tym istnieniem Kowalskiej jako przypisu.;(
W wersji pięciotomowej, tej wydanej jako pierwsza, Kowalska pojawia się jak grom z jasnego nieba wśród mętnych aluzji o udrękach, zazdrości, braku porozumienia itepe. Słowo kochanka nikomu przez pióro nie przechodzi. A ta nieszczęsna Tula opisywana jest tak, że myślałem, że to jakieś trudne dziecko z licznymi problemami rozwojowymi. Akurat Chwedorczuk chyba to wynotowała w książce, ale dla nieprzygotowanego odbiorcy (czyli mnie) to wszystko było nader niejasne.
No piękna dekada! Wszystkiego dobrego! Dużo radości z pisania i czytania. I gratulacje!
Wielkie dzięki :)
Życzę samych dobrych lektur w kolejnym dziesięcioleciu blogowania :)
jeden akapit
Uprzejmie dziękuję, ale kiepskie też są czasem potrzebne :)
Najlepsze życzenia z okazji tej zacnej rocznicy! Wielu wspaniałych lektur, zdrowia i dobrego humoru. Blogi ostatnio leżą odłogiem, ale dobrze, że jeszcze jest taka blogowa ostoja ;-)
Mnie nie chciało się robić podsumowań, w 2020 r. odkryłam Hena i na pewno będę czytać. Książka o Kowalskiej też za mną, bardzo doceniam, podobnie jak biografię Ginczanki.
Serdecznie dziękuję. Hena będę zgłębiał kolejne książki, a Ginczanki poszukam – ale nie Mikołajewskiego, tylko Kiec?
Czytałam tylko Kiec.
Ok, ponoć lepsza zdecydowanie, o ile MIkołajewskiego w ogóle można nazwać biografią.
Heh, Pan tu się kryguje, że nieefektowny i nieefektywny, a tu proszę ,nie ma gdzie gratulacji wcisnąć, taki stos powinszowań usypany. Strach pomyśleć, co będzie za następnych 10 lat. Wytrwałości życzę, bo powodzenia, jak widać, nie muszę ;)
Jak się człowiek nie pokryguje, to gratulacji nie dostanie :) Dzięki!
Jeszcze ja! Najlepszego Piotrze, cieszę się, że piszesz i że odpowiadasz. Dinozaurze blogosfery! :)
Biorę przekąski serowe, jak są. I piwo, jak jest.
Co mam nie odpowiadać, lubię :) Ale żeby zaraz Dinozaurze? Są starsi ode mnie :P Częstuj się śmiało!
No są, są, ale już niewiele. W ogóle podpisałam się tam „dinozaurka”, ale dałam nawiasy trójkątne i wordpress zeżarł. :D
No właśnie miałem pisać, że wszyscy tylko mnie od dinozaurów przezywają, a sam się nikt nie poczuwa :)
Niech nam bloguje 100 lat! To pisałam ja, Ula/Sentire.
Bardzo, bardzo dziękuję :)
Jak zwykle spóźniony wyjadam resztki i spijam ajerkoniak z dna kieliszków ;)
Oj, żebyś się czymś nie zatruł :) Proponuję te parę zakręconych butelek, które jeszcze zostały w kąciku :)
Ja życzę 100 lat i bardzo dziękuję za tego bloga!
Wielkie dzięki :)
Sto lat, Piotrze, Sto lat w dobrym zdrowiu, zadowoleniu i z czasem na czytanie obszernych dzieł.
Jestem zaskoczona nieco tym pierwszym miejscem. Czytałam Kamień i cierpienie gdzieś pod koniec podstawówki (nawet mam taki stary egzemplarz, i nie wiem skąd – bo na pewno nie kupiłam go w księgarni przy pl. Leńskiego) i pamiętam, że zrobił na mnie ogromne wrażenie. Przez chwilę chciałam być rzeźbiarzem, głównie po to żeby robić sekcje zwłok (jakoś tak mnie się to opatrznie utrwaliło). Ale potem próbowałam wrócić i z tego zachwytu jakoś mniej zostało. Nadal uważam, że dobra książka, ale nie wiem czy na pierwsze miejsce.
A po chwili zastanowienia – może masz rację – nie pamiętam, żeby w 2020 r. coś do czytania mnie zwaliło z nóg (covid też nie, więc i tak bilans in plus). Ściskam serdecznie. Małgosia
Dziękuję, dziękuję. Ja miałem odwrotnie z Schulzem, licealnie mi się podobał, ale bez szału, a teraz trafił w dziesiątkę. Podejrzewam, że przez tę duszną atmosferę. I nic lepszego się nie trafiło :) Uściski. P.