„Leo i czerwony automat” powstał kilka lat temu i dedykowany jest „wszystkim dzieciom dużym i małym, które są z nami dzięki metodzie in vitro”. Powieść miała być odpowiedzią na serię publicznych wypowiedzi odmawiających tym osobom człowieczeństwa, ale dziś widać, że nie była jedynie doraźną reakcją, miała i ma wymiar dużo bardziej uniwersalny i pozostaje aktualna, może nawet aktualniejsza niż w chwili premiery.
Leo z Miasta
Leo, chłopiec urodzony z in vitro, mieszka z mamą w sympatycznym Mieście pełnym życzliwych ludzi. Ma dwóch dużo starszych przyrodnich braci, paru kumpli, swoje zabawy i marzenia. Znienacka jednak dokoła zaczyna się dziać coś niepokojącego: z telewizora płyną coraz gniewniejsze głosy, ludzie przestają sobie ufać, obrzucają się podejrzliwymi spojrzeniami i obelgami. „Ludziom znudziło się być dobrymi”, stwierdza starsza pani, sąsiadka chłopca, a nienawiść jest jak zaraza, „przechodzi z człowieka na człowieka”. I faktycznie – narasta atmosfera zagrożenia, wszędzie pojawiają się kraty i zamki, pogłębia się strach przed obcymi i innymi, takimi jak Leo. Im silniejsza staje się nienawiść dokoła, tym wyżej rośnie dziwna czerwona budowla pośrodku Miasta. Leo wyrusza tropem tajemniczych rysunków swego nieżyjącego ojca w nadziei, że dowie się, co stało się z Miastem i jego mieszkańcami i zapobiegnie katastrofie, którą przeczuwa. Czy zdoła zwalczyć powszechną nienawiść? Czy sposób, w jaki przyszedł na świat, będzie mu w tym pomocą, czy przeszkodą?
Przeciw złu
Marcin Szczygielski ma wrażliwość, która pozwala mu dostrzegać problemy dzieci, i talent, który pozwala mu o tych problemach pisać nie tylko w sposób dostosowany do odbiorcy, ale i atrakcyjny, pełen przygód i zwrotów akcji. Dawkuje napięcie i stopniowo odkrywa przed swym bohaterem i czytelnikami naturę wydarzeń. W „Leo i czerwonym automacie” znajdujemy co prawda, choć w mniejszej skali, rozwiązania znane z „Omegi” (bohater musi rozwiązywać zagadki, niczym w grze komputerowej, żeby przejść do następnego etapu i zdobyć kolejny fragment wiedzy nie tylko o tym, co dzieje się dokoła, ale też o sobie), a w końcówce książki akcja ustępuje dygresjom: autor wprowadza elementy rozmaitych mitologii, mówi o narodzinach i upadku cywilizacji wskutek ludzkiej zachłanności. Rekompensuje to jednak poruszający finał i, przede wszystkim, zasadnicze przesłanie powieści, która pokazuje mechanizm kreowania atmosfery nienawiści i nieufności i uczy rozpoznawać oznaki złowrogich zmian. Przeciwstawienie się im jest trudne, wymaga odwagi, by stanąć przeciwko większości, ale jest możliwe – i trzeba próbować, dla siebie i dla innych.
Kurczę, mam na półce chyba że dwie powieści Szczygielskiego, ale obie nieczytane. Nie wiem czemu, być może brak zachwytu przywołaną tu „Omegą”. Z drugiej strony wciągnęliśmy z Młodszym kilka bibliotecznych tomów czarownicowych :) Czyli ambiwalentnie :P
U nas Omega się wszystkim podobała, dziewczyny po kilka razy czytały, tak samo zresztą jak Czarownicę, co mi przypomina, że muszę dokupić najnowsze tomy, które mi umknęły.
Oj, zakupy! Dobrze, że czas prezentowy nadchodzi, to sobie pofolguję bez wyrzutów sumienia.
Ech :) Też bym sobie pofolgował, ale jakoś nie widzę na horyzoncie żadnej przyjemnej premii :P
Bardzo lubię „Teatr niewidzialnych dzieci” tego autora. Wydaję mi się, że to jego najlepsza książka. Jeśli nie znasz, bardzo polecam. :)
Znam, oczywiście. Też uważam, że najlepsza, może na spółkę z Arką czasu.
Nie słyszałam nigdy tego tytułu. Sprawdzę :)
mam tu gdzieś recenzję :)
A ja ten nieprzeczytany, to mam „Teatr …” właśnie. To jak Młodszy skończy słuchać audiobooka i dokończymy Małe Licho, to się zań weźmiemy :D
Dalej czytujecie na głos? Fajnie.
Dalej, ale odkrył świat audiobooków i mówi, że to jest to bo może grać i słuchać jednocześnie :P Pochłonął jakaś komedię kryminalną pani Miszczuk (bo z kotem), a teraz odpalił Zwiadowców. Co za tym idzie wspólne czytanie jest coraz bardziej okazyjne :(
Ja się ucieszyłem, jak moje dzieci odkryły audiobooki, ulga dla gardła, chociaż ósme odtworzenie Cudaczka wyśmiewaczka jednego dnia potrafiło dać w kość.
I dlatego bez żalu przekazałem swoje słuchawki Młodszemu :)
Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść niepokonanym :D
O, zdecydowanie wygląda na warte do dodania do listy potencjalnych książkowych zakupów dla potomków.
Dla potomków zdecydowanie w ogóle dużo Szczygielskiego :)