Buba ma szesnaście lat i jest rozczarowującą córką popularnych rodziców: autorki książek niezbyt wysokich lotów i telewizyjnego prezentera. Skupieni na sobie rodziciele w domu raczej bywają, więc dziewczyną zajmuje się głównie dziadek, emeryt ze skłonnością do hazardu, który co prawda bywa sarkastyczny, ale potrafi ustawić wnuczkę do życiowego pionu. Buba podkochuje się w Adasiu, którego odbija jej piękna Jolka, na nauce nie bardzo pozwalają jej się skupić wieczorne partie brydża z ekscentrycznymi Mańczakami, a na dodatek co chwila wybucha jakiś kryzys: a to w małżeństwie jej starszej siostry, a to – co gorsza – w małżeństwie rodziców.
Wśród nieprzewidywalnych dorosłych
Powieść Barbary Kosmowskiej jest bardzo udaną próbą stworzenia lekkiej, bezpretensjonalnej powieści dla nastolatków, która jednak poza dobrą zabawą oferuje też sporą dawkę pokrzepienia: zamiast rozpaczać nad zdradą Adasia i Jolki, warto się rozejrzeć: może znajdzie się ciekawszy i wierniejszy chłopak i bardziej lojalna przyjaciółka, szaleństwa rodziców trzeba przeczekać, dyskretnie kontrolując, czy rozwód nie staje się nieuchronny – a jeśli nawet, to cóż, dokoła pełno jest dzieci rozwiedzionych rodziców. I tylko na sytuację Agi, nowej przyjaciółki, trudno znaleźć szybkie remedium; pijaństwo ojca i przemoc momentami kładą się ciemną chmurą na tej szampańskiej skądinąd książce. Buba jest inteligentna, solidna i ma poczucie humoru, w ciężkich chwilach może liczyć na dziadka, na gosposię Bartoszową, na Agę i Miłosza. Obserwuje bacznie dorosłych, dziwiąc się swoim rodzicom, którzy pozwalają „przemykać miłym chwilom”. Bo dziewczynie w tych burzliwych okolicznościach brakuje trwałego, spokojnego szczęścia, którego nie zrujnują w mgnieniu oka jakieś nieprzewidywalne decyzje dorosłych. A faktycznie dorośli są nieprzewidywalni: skupieni na sobie rodzice, „bardzo dziecinni, gdy się na siebie gniewają”, starsza siostra, która nie bardzo się potrafi odnaleźć w dorosłości, przerzucając swe problemy na całą rodzinę, babcia Rita, jako żywo przypominająca babcię Pawła z „Wojny domowej”, choć trochę bardziej toksyczną, i dziadek, generujący chaos od ręki i z żywą uciechą obserwujący jego skutki. Ostoją jest gosposia Bartoszowa, umiejętnie sterująca domem i bez wahania stosująca w razie potrzeby „terapię wstrząsową”. Na dokładkę mamy rysowanych grubszą kreską maniakalnych brydżystów, państwa Mańczaków, wiecznie głodnych i ubranych według najświeższej mody. Młode pokolenie reprezentują, poza Bubą, niewierny Adaś, pozująca na gwiazdę Jolka, zamknięta w sobie, spragniona przyjaźni Aga i Miłosz, sympatyczny wesołek.
Kolorowe lata dziewięćdziesiąte
Barbara Kosmowska bardzo udanie uchwyciła atmosferę drugiej połowy lat dziewięćdziesiątych i ówczesne trendy: zachłyśnięcie kolorowym kapitalizmem, popyt na szmirowate powieści i tandetne programy telewizyjne, zdrowe odżywianie i „rozwój osobisty”, guru od feng shui i motywacyjnych złotych myśli, discmany i dresy z kreszu. Buba jednak słucha muzyki klasycznej, czyta „Zabić drozda” oraz preferuje dżinsy i martensy, a nie kresz, bo woli być sobą niż ulegać trendom, jak Mańczakowie czy, w pewnym momencie, jej własna matka. Jest „Buba” krewniaczką takich hitów jak „Dynastia Miziołków” czy cykl o Rudolfie Gąbczaku, choć Kosmowska używa jednak dużo cieńszej kreski, by rysować swoich bohaterów (poza Mańczakami), tworzy nieco mniej absurdalne sytuacje i dodaje sporo ciepła oraz wiary, że będzie dobrze, a problemy da się rozwiązać. Mimo upływu równo dwóch dekad od pierwszego wydania powieść wciąż świetnie się czyta i dobrze robi na poprawę humoru. I tylko szkoda, że zamiast discmanów do lamusa nie odeszli panowie od wuefu, którzy potrafią „bezbłędnie skomentować wszystkie niedoskonałości figur swych uczennic”.
O „Bubie” pisała też Lirael.
Brzmi tak, że chyba bym się odnalazła w tej powieści.
Myślę, że bez trudu :)
Z jednej strony wydaje mi się, że znów wskoczyłbym w buty nastolatka, którym byłem na początku lat 90tych. Z drugiej strony ta myśl mnie jednak odrobinę przeraża :D Natomiast tekst o książce prima sort i zapisałem tytuł w czułej pamięci (i jak nie zobaczę dziś na bibliotecznej półce, to pewnie przepadło) :)
A ja bym nie chciał znów być nastolatkiem i może jeszcze do szkoły chodzić, brrr. Za to książki raczej nie zobaczysz w bibliotece, dawno spisana ze stanu :(
No i wykrakałeś! :P Trzeba będzie sięgnąć do zakazanej, gryzoniej magii, której nie lubię stosować. Ale wcześniej sprawdzę magazyny WBP :)
Ale to dziwne, że nie ma, parę wydań było i nawet drugi tom się ukazał.
Żeś mię omamił niedostępnością, to raz. Dwa, omiatam reklamy na blogach wzrokiem zamglonym. A tu jest i se leży aligancko na Legimi :)
A bo myślałem, że komentujemy Andrzeja, a nie Bubę :P Jak masz na Legimi, to poczytaj.
Tylko skończę ze Śmiercią :P
Brzmi groźnie.
Ciekawe, jak by wypadło w porównaniu z tym, co ja pamiętam z tamtych lat ;)
Co Ci broni sprawdzić? :P