„Nie zostaje po mnie tyle, ile chciałam” (Halina Auderska, „Smok w herbie. Królowa Bona”)

Smok w herbie

 

Królowa Bona w powieści Haliny Auderskiej ma dla mnie twarz i głos Aleksandry Śląskiej. Nic dziwnego, ta sama autorka stworzyła też scenariusz do znakomitego serialu w reżyserii Janusza Majewskiego z wielką kreacją tej aktorki w roli tytułowej. Powinowactwa z serialem widać zresztą w strukturze książki, która jest ciągiem scen ukazujących koleje życia Bony od chwili, gdy została żoną króla Zygmunta, aż do śmierci, kalejdoskopem najważniejszych wydarzeń prywatnych i państwowych.

„Mam dosyć zawodów, goryczy”

Bona Sforza przybyła do Polski w 1518 roku, by poślubić starszego od niej wdowca, króla Zygmunta. Pierwsze zetknięcie z nowym krajem, jego ludźmi, zwyczajami, polityką, wreszcie pogodą i nawet przyrodą wywołuje u młodej królowej wstrząs i budzi nieuchronne porównania z ukochanym księstwem Bari. Inteligentna, wykształcona i energiczna Bona szybko jednak docenia miejsce, do którego trafiła, i próbuje przekształcić je według swoich wyobrażeń, niekoniecznie zgodnych z polskimi wyobrażeniami na temat roli królowej. Nie zamierza stać w cieniu, chce realizować własną politykę zmierzającą do umocnienia dynastii – przede wszystkim urodzić następcę tronu i ukształtować go na swoją modłę, ale też krzyżować plany Habsburgów, których uważa za głównych wrogów. Jako skrzętna gospodyni nie zamierza również patrzeć na puste skrzynie w skarbcu i zabiera się za reformy ekonomiczne, które są nie w smak magnatom, czerpiącym zyski z zagarniętych królewszczyzn. W końcu władca bogaty to również władca niezależny, nie musi prosić szlachty o uchwalenie podatków na wojsko, opłacając to za każdym razem ustępstwami. Ani jednak mąż, ani syn nie są Bonie wdzięczni za jej starania, co budzi w niej zrozumiałe rozgoryczenie, narastające z biegiem lat. Wypomina to Zygmuntowi Augustowi: „[…] w tym kraju, któremu życzyłam jak najlepiej, nie zostaje po mnie tyle, ile chciałam. Zdobyłam, trudząc się niemało, wiele złota, tak, ale żadnych przyjaciół. Nie słyszę ani pochwał, ani słów zachęty, zrozumienia… […] Dlatego mówię wreszcie: basta! Mam dosyć zawodów, goryczy”. Niestety wyjazd do rodzinnego Bari nie daje Bonie spodziewanego ukojenia, wciąż martwić się będzie sytuacją w Polsce i wplącze się w niebezpieczną sieć intryg.

„Mężom rządy niewieście nie w smak”

Auderska czerpie z „czarnej legendy” Bony, oskarżanej przez przeciwników o dążenie do absolutyzmu, chciwość, intrygi, o bezwzględność, która nie cofała się przed niczym, nawet przed truciem wrogów – choć od tego oskarżenia pisarka się akurat dystansuje. Oczywiście powieściowa Bona nie jest postacią złą, za to zdecydowanie wyrazistą; jest niecierpliwa, niechętna podporządkowaniu się polskim zwyczajom politycznym, które uważa po prostu za niekorzystne dla dynastii i osłabiające władzę królewską, i równie niechętna bierności, jaką tradycja narzuca królowym. Jej energia i inteligencja muszą znajdować ujście nie w dworskich rozrywkach, choć od tych nie stroni, ale w realizowaniu własnej wizji – wizji potężnych Jagiellonów, z którymi muszą liczyć się wszystkie europejskie mocarstwa. Wychowana na Machiavellim, chce grać o wielkie stawki, a ostatecznie, skłócona z ukochanym synem, ląduje na prowincjonalnym Mazowszu i w równie prowincjonalnym Bari. Pod koniec życia gniewnie podsumowuje swoje starania i niewdzięczność Rzeczypospolitej: „Syn… Wszystko miał ode mnie, miłość, klejnoty, nawet koronę królewską. A czym mi zapłacił? Podejrzeniami i nienawiścią. […] Gdym tu zjechała, hetman wielki koronny skamlał o zaległy żołd, skarbiec był całkiem pusty, długów, że nie zliczyć, a wszystkie dobra królewskie – rozdrapane. […] Niech senatorowie i posły nie rozdzierają szat teraz, kiedy to moje ręce napełniły skarbiec Jagiellonów […] Czemu nie mówicie, ile i co zostawiam? […] Bom niewiasta, tak? A tu mężom rządy niewieście nie w smak? Bom z rodu Sforzów i smoka mam w herbie? Bom nie chciała układać się z Wiedniem?”. Skupiając się na Bonie, nie zapomina jednak Auderska o innych bohaterach: przede wszystkim o Zygmuncie I, którego Bona szczerze kochała, chociaż kłócili się często i którego temperament tak odległy był od jej charakteru: „ona […] ogień, on – woda”, jak ocenił Stańczyk, i Zygmuncie Auguście, hołubionym jedynaku (bo o swoje córki królowa nie dbała), który nie chciał być malowanym królem sterowanym przez matkę. Pokazuje królową w sytuacjach oficjalnych, ale przede wszystkim prywatnych: argumentującą, wydającą rozkazy, w napadach złości, lecz także czułą czy złamaną, jak po śmierci drugiego syna. Przedstawia cały dworski światek i najważniejszych urzędników, koronacje królowych, uczty i polowania, podróże, dyplomatyczne negocjacje i zakulisowe intrygi. Epizodyczną konstrukcję powieści spaja Bona: albo jako główna bohaterka, albo jako punkt odniesienia dla innych: co powie, jak zareaguje, zgodzi się czy sprzeciwi, pomoże czy będzie mnożyć przeszkody. Czyta się „Smoka w herbie” z niesłabnącą ciekawością i kibicuje królowej w jej zamierzeniach, bo trudno opędzić się od myśli, że może losy Polski wyglądałyby inaczej, gdyby Bonie udało się zrealizować ambitne plany.

Halina Auderska, Smok w herbie. Królowa Bona, Wydawnictwa Radia i Telewizji 1983.

(Odwiedzono 374 razy, 1 razy dziś)

29 komentarzy do “„Nie zostaje po mnie tyle, ile chciałam” (Halina Auderska, „Smok w herbie. Królowa Bona”)”

  1. I już jest plan na weekendowe wieczory! Dwanaście odcinków serialu :) A Bonie dzięki niech będą za makarony i szpinak :P
    PS. Pamiętam jak na spotkaniu dot. archeologii prowadzący wskazywał księgi inwentarzowe Bony jako przykład oszczędności, gospodarności i przeciwieństwa dzisiejszej kultury wytwarzania ton śmieci.

    Odpowiedz
    • I marchewkę, i kalafiory :) Jest taka cudowna scena, jak Bona przyłapuje ludzi, jak kradną jej warzywa z grządek i jest z tego szalenie zadowolona, bo skoro kradną, to znaczy, że im smakuje :) Oraz zazdroszczę wolnych weekendowych wieczorów na delektowanie się serialem.

      Odpowiedz
      • Z tym wolnym, to bym nie przesadzał, ale jak się zrezygnuje z jednego to można drugie :) I choć wiem, że najpierw książka, to dziś z pomocą TVP VOD (tak, tak), zapoznałem się z pierwszym odcinkiem. Świetnie zapowiadający się serial, tylko pani Śląska w kwiecie wieku grająca 25letnią Bonę, mimo świetnego aktorstwa wprowadza pewien dysonans (np. w scenach z fraucymerem). Za to pan Fronczewski w roli Stańczyka raduje moje serduszko :)

        Odpowiedz
        • Nie wiem, jak teraz, ale pacholęciem będąc, nie bardzo kojarzyłem, że ponadpięćdziesięcioletnia aktorka grała dwudziestolatkę. Pamiętam tylko jakieś ujęcia niezbyt ostre i chyba zupełny brak zbliżeń? Kurczę, teraz będę musiał powtórzyć.

          Odpowiedz
          • Pocieszam się myślą, że z każdym odcinkiem powinno być lepiej :P Podejrzewam, że w latach 80tych, kiedy powstawał serial, charakteryzatorzy radzili sobie z postarzaniem aktorów, natomiast odmładzanie … Cóż, efektów komputerowych próżno było wtedy szukać, a makijaż, nawet mistrzowski, nie wszystko jest w stanie ukryć. Wystarczy, że obejrzysz pierwszy odcinek. Co do tych nieostrych ujęć, to teraz mamy do dyspozycji wersję po remasteringu :) A za pacholęcia, to nie zwracaliśmy uwagi na kwestie wieku. Jak się ma naście lat, to świat dzieli się na rówieśników i starych ludzi (w tym również 25latków, bo chyba w takim wieku Bona powiła Izabelę). Pamiętasz skecz Klasa albo W klasie, z Laskowikiem? :)

            Odpowiedz
            • A może i publiczność uznawała wtedy umowność pewnych rozwiązań :) A nieostrość miałem na myśli nie w sensie jakości zdjęć, tylko rozmazywania obrazu przy pokazywaniu Śląskiej jako młódki, ale to może tylko moja wybiórcza pamięć. Teraz pójdę szukać tego Laskowika, boś mnie zaintrygował.

              Odpowiedz
            • @Bazyl słyszałam taką anegdotę, że reżyser chciał do roli młodej Bony w początkowych odcinkach zaangażować młodszą aktorkę. Na co Śląska odpowiedziała mu „Młodość? Ja ci zagram młodość!”. I kurka wodna, nie wiem, czy jej się tej obietnicy udało dotrzymać, to popiskiwanie, śmieszki i podskoki może by uszły w teatrze, ale w filmie wychodzi kiepsko i sztucznie. Natomiast w kolejnych odcinkach, gdzie aktorka gra bohaterkę zbliżoną do nie wiekiem, jest duuuuużo lepiej :-) Nb Bona nie była taka młodziutka jak na tamte czasy, w momencie zawarcia małżeństwa :-)

              Odpowiedz
                • Nie wiem czy serio, ale miałem napisać dokładnie to samo co Katarzyna :) Tak więc gra grą, a umowność umownością, ale efekt jest daleki od ideału :( Dziś wyskrzybię czas na drugi odcinek, to zobaczę, ale sądząc po wstępie do pierwszego, gdzie Bona rozmawia z dorosłym już synem, to w drugą stronę (starość), będzie o wiele lepiej :)

                • Dobra, zarzuciłem początek pierwszego odcinka i dobrze pamiętałem. Mało zbliżeń, dużo półcienia albo mocnego rozświetlania twarzy, żeby ukryć wiek Śląskiej. Ale jako stara Bona była niezrównana.

  2. Nie czytałem książki ale serial zawsze wspominam z nostalgią. Był świetny ! I Aleksandra Ślaska grająca młoda Bonę, choć sama młoda nie była. Ale dała radę.
    Zresztą wszyscy aktorzy tam grający tomprawdxiwe gwiazdy. Teraz nie ma takich. Bolesna prawda.

    Odpowiedz
  3. Uwielbiałam tę książkę pacholęciem będąc. I jeszcze o paziach króla Zygmunta i kolejną o królowej Jadwidze (Jadwiga i Jagienka chyba). A w serialu Aleksandra Śląska zawsze mi się wydawała podejrzana jako młoda i piękna królowa. Nie dałam się oszukać światłem. Za bardzo mi przypominała nauczycielkę, która mnie uczyla w klasach 1-3 i była stara jak węgiel, czyli wedle moich dzisiejszych szacunków prawdopodobnie po 40. Sukienki za to bardzo mi się podobały. Kto by nie chciał toczka z perłami pod brodę, rozciętych rękawów, z których wyzierały muśliny itd.

    Odpowiedz
    • O, Paziowie króla Zygmunta, uwielbiałem :) Chociaż Domańska ewidentnie opisywała Bonę jako włoską jędzę. A co do toczka, to jeśli bym chciał, to głównie w celu opylenia pereł :) Chociaż jak tu opylić dzieło sztuki z epoki.

      Odpowiedz

Odpowiedz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.