Lekcja życia (Maryla Hempowicz, „Krystyna”)

Krystyna

 

Krystyna ma dziewiętnaście lat i właśnie zaczyna pracę w szpitalu. Wrażliwa, pełna wpojonych w szkole ideałów dziewczyna zderza się ze szpitalną rzeczywistością: obojętnością, rutyną, chamstwem, intrygami. Nie umie pogodzić się z cierpieniem i śmiercią pacjentów. Jej uroda zwraca uwagę lekarzy; w swej naiwności Krysia nie dostrzega, że w nowym otoczeniu nie ma miejsca na prawdziwą miłość i wpada w pułapkę.

Trudne początki

Bohaterka Maryli Hempowicz jest starsza niż inni bohaterowie serii „Portrety”, zrobiła maturę, szkołę pielęgniarską, zaczyna pracę i samodzielne życie z daleka od rodzinnego miasteczka. W pracy zderza się z brutalną rzeczywistością: nikt się tu nie cacka z pacjentami, za lepszą opiekę trzeba płacić, inaczej lekarz będzie krzyczał do położnicy „przyj, kretynko”. Krystynie trudno się do tego przystosować, dlatego podpada przełożonej, staje się ofiarą pozbawionej skrupułów koleżanki, trafia na oddział dla gruźlików. Równowagę pozwalają jej odzyskać wyjazdy do rodziców, chociaż małomiasteczkowe życie wcale nie wydaje się Krystynie lepsze – brzydkie, szare, monotonne. Jaśniejszym punktem wydaje się interesujący doktor Wolski, który najwyraźniej też ma chęć zacieśnić znajomość z dziewczyną.

Szpitalna rzeczywistość

Maryla Hempowicz, autorka zupełnie mi nieznana, pokazała życie swojej bohaterki nader realistycznie, choć nie uniknęła pewnych uproszczeń i stereotypów. Nie zaszkodziłoby wycieniowanie bohaterów i jakieś drobne przycięcie tu i ówdzie, ale jak na opowiadanie efekt jest bardziej niż zadowalający, szczególnie że udało się autorce poruszyć wiele ważnych kwestii, zwykle rezerwowanych dla dorosłych powieści. Krystyna odbiera przyspieszoną i momentami dość brutalną lekcję życia: praca w szpitalu okazuje się odległa od światłych ideałów pomocy bliźniemu, wpajanych jej w szkole. Ważne są układy i układziki, niepokorni lądują na najgorszych oddziałach; na wiele rzeczy przymyka się oko „dla świętego spokoju” i żeby nie podpaść, mało kto ma odwagę przeciwstawić się wszechobecnemu świństwu. Starsze, zgorzkniałe pielęgniarki rutynowo wykonują obowiązki, zobojętniałe na los pacjentów. Młodsze zaś marzą o wyrwaniu się ze szpitala, do lżejszej pracy, lepszego świata – często przez lekarskie łóżko. Chętnie więc wdają się w romanse, chociaż te rozsądniejsze wiedzą, że ślub z pielęgniarką to dla pana doktora mezalians, a jeśli kochanek jest żonaty, to na pewno się nie rozwiedzie, szczególnie jeśli żona ma pieniądze. Naiwniejsze dziewczęta mają złudzenia, a kiedy te prysną, dochodzi do tragedii. Lekarze w ogóle traktowani są jak półbogowie, nic dziwnego, że i Krystyna ulega zauroczeniu, najpierw małomiasteczkowym doktorem Wolskim, potem zaś przystojnym chirurgiem Piotrem.

Mocne ostrzeżenie

Krystynie odtrutką na warszawskie problemy z początku wydawał się rodzinny Wingów. Kiedy jednak tam powróciła, uderzyła ją wszechobecna brzydota klockowatej zabudowy i szarość życia: kościół w niedzielę, rosół na obiad, kobiety w kuchni i przy dzieciach, podpici mężczyźni na ulicach. Symbolem tego życia stał się los przyjaciółki Krysi, Iwony, która zaszła w niechcianą ciążę i porzucona przez chłopaka („Jak powiedziałam mu o ciąży, to zaczął wrzeszczeć: »A co mnie to obchodzi! Trzeba było się zabezpieczyć!«”), pospiesznie wyszła za mąż za pierwszego z brzegu kandydata, żeby nie obnosić się z panieńskim dzieckiem. Nie miała pojęcia o antykoncepcji („u nas w domu o takich rzeczach się nie mówi, bo to grzech”), aborcja nie wchodziła w grę („[…] skrobanki nie zrobię za nic w świecie! Taki grzech brać na sumienie! Ksiądz mówi, że to zabójstwo”). Lepiej więc unieszczęśliwić siebie i przyszłego męża, trwać w kłamstwie („Powie się, że wcześniak. Tylko muszę się przespać z Jurkiem, bo terminy nie będą się zgadzać. Ja go nawet lubię, postaram się być dobrą żoną”). Krystyna sądziła, że taki los jej nie spotka, że czeka ją prawdziwa, romantyczna miłość, ale znowu wykazała się naiwnością. Mężczyźni, czy to w Wingowie, czy w Warszawie, traktowali kobiety tak samo i opowiadanie Hempowicz mogło stanowić dla wchodzących dopiero w życie czytelniczek ostrzeżenie, dość mocne, ale zapewne potrzebne.

Maryla Hempowicz, Krystyna, Młodzieżowa Agencja Wydawnicza 1988.

(Odwiedzono 620 razy, 17 razy dziś)

7 komentarzy do “Lekcja życia (Maryla Hempowicz, „Krystyna”)”

  1. Wypada tylko mieć nadzieję, że mimo wszystkich kłód rzucanych pod nogi, młodzież jest przynajmniej odrobinę lepiej wyedukowana w temacie choćby antykoncepcji.

    Odpowiedz
  2. Ciekawe, dlaczego ta książka dostała się do serii Portrety, skoro Krystyna jest starsza niż bohaterki pozostałych książek. :) Ja z tej serii czytałam kiedyś „Halinę” Anny Frankowskiej i bohaterka miała kilkanaście lat. Książeczkę dobrze wspominam: ciekawa, rzeczowa, pokazująca, jak żyli ludzie w czasach PRL-u.

    Odpowiedz

Odpowiedz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.